Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XX

Minęły dwa lata od gwałtu w Chicago. Wszystko wróciło do normy, jeśli było to w ogóle w pełni możliwe. Nie bałem się nawiązywania nowych znajomości, odzyskałem pozytywne podejście do życia i nie wspominałem strasznych wydarzeń sprzed lat.

Byłem szczęśliwy z Halem tak jak wcześniej przewidywałem. Był troskliwy, miły, delikatny i wyrozumiały. Nie naciskał na mnie tak jak obiecał, przez co pierwszy raz pocałowaliśmy się w drugim miesiącu naszego związku i wyszło to z mojej inicjatywy. Nie mogłem przecież zwlekać z bliskością nie wiadomo jak długo. Czerpałem bardzo wiele z tego związku, nie to co Derek. Czułem się przy nim bepieczny, potrzebny i kochany, więc też musiałem dać mu coś w zamian, a tak przynajmniej mi się wydawało.

Z seksem zwlekaliśmy o wiele dłużej, ponieważ nie mogłem przełamać się nawet wtedy, gdy Derek był jeszcze czulszy niż zwykle, a to był niemały wyczyn.

Nasz pierwszy raz nastąpił trzy miesiące temu i było przecudownie. To był pierwszy raz, gdy z własnej woli oddałem się komuś w całości. Nie tylko nasze ciała były jednością, ale także dusze. Zakochałem się w nim na zabój i byłem niemal pewny, że to mężczyzna z którym będę do końca życia.

Niestety mojego podejścia do mężczyzny nie odwzajemniał mój tata i Scott. Z początku patrzyli sceptycznie na ten związek. Z pewnością dlatego, że pamiętali jak to było z Reakenem i przez to nie mogli w pełni zaufać Derekowi. Starali się zawsze być przy mnie kiedy Hale był w pobliżu, jakby bojąc się, że on także mnie skrzywdzi, jednak po jakimś czasie się do niego przekonali i zaczęli traktować jak rodzine.

Jedynym, który od samego początku stał po naszej stronie był Isaac, a to pewnie dlatego, że znał Hale'a dużo wcześniej. Wiedział, że mężczyzna wiele przeszedł w życiu i przez to też uważał, że idealnie do siebie pasujemy. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny. Zawsze robił wszystko co w jego mocy by odciągnąć od nas tatę i Scotta, tak byśmy mieli choć chwile sam na sam.

Podsumowując; Derek budował mnie na nowo, a ja pomogałem mu do końca uporać się z wyrzutami sumienia, które pojawiły się po śmierci połowy jego rodziny. Nie rozumiałem jak mógł się o to obwiniać, jednak nie chciałem wmiawiać mu czegoś na siłę, więc po prostu przy nim byłem.

Wszystko było wspaniale do momentu aż miesiąc temu Hale odzyskał prace w Chicago przez co musiał wyjechać. Z początku nie chciał tam wracać, ponieważ powrót równałby się z naszą rozłąką, a tego nie chciał żaden z nas. Jednak ta praca była mu bardzo potrzebna. Wprawdzie po śmierci rodziny odziedziczył niemal cały majątek, jednak chciał mieć pewną przyszłość, dlatego postanowił zainwestować, a do tego brakowało mu jeszcze kilkunastu tysięcy. Nie chcąc się z nim rozstawać także postanowiłem tam wrócić przynajmniej na kilka dni. W końcu i tak bym się tam wybrał ponieważ musiałem pomóc Scottowi w przygotowaniach do jego ślubu.

Tak oto ponownie trafiłem do Chicago.

Pierwszego dnia było wszystko dobrze, wylądowałem ze Scottem w restauracji wybierając menu na wesele.

Jeszcze jakiś czas temu uwielbiałem jeść, dosłownie pochłaniałem jedzenie. To było tak jakby moje hobby i niektórych to śmieszyło i mówili żebym się troche opanował, bo w końcu w nic się nie zmieszczę. Jednak to mnie nie obchodziło. Wiedziałem, że tak się nie stanie, bo mogłem jeść i jeść, a moja waga dalej pokazywała tą samą liczbę, no może momentami wachała się o te dwa kilo, ale kto by się tym przejmował.

Ten okres zakończył się wraz z powrotem z Chicago. Nie chciałem jeść, wręcz się tego brzydziłem. Dostraczałem mojemu organizmowi tylko tyle ile było minimum potrzebne. Tak oto straciłem dziesięć kilo na wadze.

Derek, Scott, Isaac i mój tata którzy to zauważyli postanowił to zmienić i małymi kroczkami ponownie przekonowali mnie do jedzenia. Po trzech miesiącach wróciłem do normy. Dlatego podczas próbowania dań wraz ze Scottem nie chamowaliśmy się co musiało śmieszyć pracowników tej restauracji.

Dwa tygodnie później wybrałem się wraz z Isaac'iem po garnitur i tam także nie obyło się bez śmiesznych sytuacji. Lahey omal nie rozerwał spodni twierdząc, że wciśnie się w mniejszy rozmiar, o co się ze mną założył. Mina Isaaca kiedy je zakładał mówiła sama za siebie, jednak chłopak szedł w zaparte. Przysięgam jeszcze nigdy tak bardzo się nie śmiałem, do tego jeszcze wygrałem dwadzieścia dolców i potajemnie nagrałem całą sytuacje. Ekspedientka pomagająca nam w dobraniu idealnego garnituru także miałam niezły ubaw.

Następnego dnia ponownie udałem się do sklepu po garnitur, jednak tym razem dla siebie i Scotta.

Szybko kupiłem swój, po czym przez prawie trzy godziny męczyłem się z McCallem któremu w każdym coś nie pasowało. Złe szycie, nieodpowiednia długość, nie ten odcień, brak tego czegoś. No po prostu gorzej niż z babą. Gdy przymierzał osómy garnitur omało nie podarł marynarki dźwigając ręce do góry. Potem przyszedł czas na buty z którymi uwinęliśmy się w miarę szybko. Na koniec Scott postanowił przejrzeć się w całej kreacji. Wyglądał niesamowicie, każdy elemet stroju pasował do siebie idealnie, dlatego wybaczyłem mu te cztery godziny męczarni.

Kolejnego dnia odpoczywałem wraz z Derekiem w jego mieszkaniu, ponieważ nazajutrz miał się odbyć ślub moich przyjaciół. (Tak wiem, byli idiotami wybierając kreacje praktycznie przed ślubem, jednak u nich to było normalne, że wszystko robiło się na ostatnią chwilę). Ten dzień z Halem był naprawdę fantastyczny, mimo, że spędzony na wylegiwaniu się na kanapie przed telewizorem. Nie musieliśmy robić nic kreatywnego, wstarczyła tylko obecność drugiej osoby, aby świat stał się piękniejszy.

Wszystko było dobrze więc któż spodziewałby się czegoś takiego...

***
Hejka kochani. Tak, to znowu ja. Wiem, że długo mnie tu nie było, dokładnie jakieś trzy miesiące za co przepraszam was z całego serca. Po prostu miałam mały kryzys i do tego wena mnie opuściła. Aby wam to jakoś wynagrodzić specjalnie napisałam taki długi rozdział, który mam nadzieję się spodobał. Nie wiem dlaczego nie ma tutaj ani jednego dialogu, ale mniejsza. No nic dajcie znać jak było. Dziękuje.
xx

SZEWII

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro