Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

Z Reakenem spojrzeliśmy na drzwi, po czym ja przeniosłem spojrzenie na chłopaka i chytrze się uśmiechnąłem. Moja mina nie była chyba najlepszym posunięciem, bo chwilę później Theo uniósł pięść do góry i był gotów mnie uderzyć. Zacisnąłem oczy bojąc się uderzenia, które jednak nie nastąpiło. Nagle w środku siebie poczułem przyjemną pustkę przez to byłem jeszcze bardziej zdezorientowany. Otworzyłem oczy i wtedy zobaczyłem Hale'a przypierającego Reakena do ściany. Przez pare sekund nie reagowałem patrząc na scenę rozgrywającą się w moim pokoju. Nie mogłem tego zrozumieć. Dlaczego Hale znajduje się w moim domu?-pomyślałem, jednak długo nie mogłem zastanawiać się nad odpowiedzią, ponieważ scena między mężczyznami zaostrzyła się.

- Tak traktujesz swojego chłopaka?-wywarczał Hale łapiąc Reakena za szyję.

- Nic Ci do tego, co robię z moim narzeczonym.-odpowiedział Theo podkreślając ostatnie słowo z chytrym uśmieszkiem i uniósł wojowniczo jedną brew do góry.

Jeśli myślał, że będę go w jakikolwiek sposób bronił, to się grubo mylił. Przekroczył dzisiaj pewną granicę i nie zamierzałem mu tego wybaczać. Byłem w stosunku do niego obojętny. Jak dla mnie mógłby nawet zgnić w więzieniu.

- Yyy poprawka; byłym narzeczonym.-powiedziałem ocierając zebrane na mojej twarzy łzy.

Mężczyźni spojrzeli na mnie, po czym Hale odwrócił się ponownie w stronę Reakena wysyłając mu uśmiech zwycięstwa.

- No i co teraz kolego?-zapytał groźnie Derek zaciskając mocniej rękę na szyi Theo.

Nagle do mnie dotarło, że leżę na łóżku całkowicie nagi w obecności obcego mi mężczyzny. Szybko zakryłem się kocem na co Hale spojrzał na moje zakryte krocze, po czym lekko się zarumienił.

- No i po co się rumienisz, skoro i tak widziałeś go nagiego zresztą tak, jak większość ludzi w tym miasteczku, a nawet w Chicago.- wycedził przez zaciśnięte zęby Reaken. Na wspomnienie Chicago przeszedł mnie dreszcz, po czym moje oczy zrobiły się mokre i nim się zorientowałem płakałem, jak małe dziecko.

- Co ty pieprzysz?-zapytał groźnie Derek, po czym spojrzał na mnie smutno.- Zresztą nie ważne.-dopowiedział, a jego złożona w pięść dłoń zderzyła się z twarzą mojego byłego. Nie zamierzałem reagować. Wolałem płakać, ukradkiem spoglądając na mężczyznę uderzającego drugiego.

Chwilę później oboje znaleźli się na podłodze. Hale siedział okrakiem na Reakenie i uderzał go na oślep, podczas, gdy ten starał się wyrwać. Gdy zauważyłem pełno krwi na ziemi musiałem zareagować. Nie chciałem by doszło do morderstwa.

- Derek.-szepnąłem, ponieważ moje gardło odmówiło współpracy, jednak mężczyzna nie przestawał go uderzać najwidoczniej mnie nie słysząc.- Derek przestań, proszę.-wyszeptałem już nieco głośniej.

Po chwili mężczyzna uniósł do góry głowę i spojrzał na mnie niezrozumiale. Pokazałem mu głową twarz Theo i kałużę krwi zaraz obok.

- Już wystarczy.-powiedziałem stanowczo.

Mężczyzna podniósł się na nogi i spojrzał wojowniczo na Reakena.

- Pożałujesz tego.-wychrypiał Theo patrząc z nienawiścią na Dereka, po czym przeniósł wzrok na mnie.- Oboje tego pożałujecie.-dopowiedział.

- Czy ty nam grozisz?-zapytał Hale dźwigając jedną brew do góry na co Reaken z powrotem na niego spojrzał.- Tylko się do niego zbliżysz, a nikt cię więcej nie zobaczy.-dopowiedział mój wybawca.

- Derek, mógłbyś proszę pomóc mojemu byłemu opuścić mój dom?-ładnie poprosiłem podnosząc się z łóżka owinięty kocem.

- Z chęcią mu pomogę.-odpowiedział mężczyzna schylając się po poturbowanego chłopaka.

Chwilę później Hale wywlukł rzucającego w moim kierunku groźby Reakena za drzwi.

Szybko ubrałem bokserki i wyszedłem na korytarz. Ignorując ból w dolnych częściach ciała, zbiegłem ze schodów akurat, gdy Hale wyrzucał Reakena za drzwi. Powolnym krokiem podszedłem do mojego wybawcy i przyglądałem się mu z zaciekwieniem.

- Dziękuję.- powiedziałem patrząc prosto w oczy Dereka.

- Nie ma za co.-powiedział, po czym postawił krok w moim kierunku na co ja niemal od razu się cofnąłem.

Jasne, byłem mu wdzięczny za ratunek, jednak w dalszym ciągu nie wiedziałem czy to on nie jest sprawcą gwałtu.

- Przepraszam, mógłbyś proszę zostawić mnie samego?-zapytałem cicho patrząc na swoje stopy.

- Ale..-chciał coś powiedzieć, jednak nie pozwoliłem mu na to.

- Proszę zostaw mnie samego.-poprosiłem patrząc prosto w jego piękne zielone oczy.

- Dobrze.-powiedział i wycofał się w stronę drzwi.

Spojrzał na mnie ze smutkiem ostatni raz, po czym wysyłał mi pokrzepiający uśmiech. Uśmiechnąłem się do niego lekko i ponownie wlepiłem wzrok w swoje stopy.

Po chwili usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, a gdy spojrzałem w ich stronę mężczyzny już nie było.

Powoli skierowałem się w stronę swojego pokoju. Kiedy się w nim znalazłem przyniosłem z łazienki ręcznik i starłem krew z podłogi, po czym położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać o Hale'u, ponieważ o Reakenie nie miałem już po co. W moich oczach chłopak był skończony.

***

No hej kurczaczki. Jak widzicie teraz mamy już definitywny koniec Steo (chyba 😼). Cieszycie się? Bo ja tak ;D. Ogólnie, jak zawsze pytam się was co sądzicie o rozdziale. To tyle. Dziękuję i do następnego. xx

SZEWII

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro