Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Fuck Normality


Chris nie odpisywał, telefon milczał, a ja coraz bardziej zastanawiałem się nad znaczeniem i sensem tego snu. Przypadek? Po prostu zwykła mara, jeden z milonów snów które nam się śnią? Lecz tym razem nie wyglądało to na zwykły sen, czułem jakbym tam był, a wszystko to działo się na prawdę.
Dobra stary bzikujesz, powtarzałem sobie. Klasa maturalna, stres to na pewno główne przyczyny dziwnych halucynacji.
Nie zawracając sobie tym dłużej głowy, gotowy do wyjścia porwałem plecak, który leżał przy łóżku, zarzuciłem na ramię i wyszedłem. W myślach powtarzałem sobie materiał na dzisiejszy sprawdzian z historii. W szkole przy szafkach stali już Chris i Dage, ich miny były niepokojące, dlatego szybko podszedłem do przyjaciół.
- A wy co macie takie grobowe miny? Ktoś umarł? - zapytałem nieco zdezorientowany.
Chris i Dage popatrzyli po sobie, jakby zastanawiali się, czy mi coś powiedzieć, czy nie.
- Pytałeś mnie dziś rano czy coś mi się śniło. Otóż rozmawialiśmy właśnie z Dage i okazało się, że przytrafił nam się zupełnie ten sam sen, dokładnie go pamiętamy. Powiedz nam co Ty widziałeś. - wlepili we mnie wzrok, czekając na to co odpowiem.
- Nasza czwórka, ciemny korytarz, niebieskie światło i dziwny komunikat- opowiedziałem w skrócie, a po reakcji przyjaciół domyśliłem się, że nie tylko mi się to przytrafiło. Staliśmy zdezorientowani, nikt z nas nie domyślał się co mogło to oznaczać i czy coś z tego, chociaż w jakieś mierze, było prawdziwe.
- A co z Ave? Czemu jej nie ma? - zauważyłem nieobecność przyjaciółki.
- Jej mama powiedziała, że wyglądała rano fatalnie i nie do życia, nie była nawet w stanie podnieść się z łóżka - odpowiedziała zaniepokojona jej stanem Dage.
- Myślicie to samo co ja ? - spojrzał na nas znacząco Chris.
- Daj spokój stary, to się kupy nie trzyma. Myśle, że da się to wszystko jakoś racjonalnie wytłumaczyć - powiedziałem nieco już spokojniej
- Obyś miał rację Joe, obyś miał rację - Chris pokiwał głową, po czym rozległ się dzwonek.
- Dobra spadam na biolę z upiorzycą, spotkajmy się na następnej przerwie i to obgadamy. - rzuciła Dage, wyciągnęła książki z szafki i pognała w stronę sali biologicznej.
- Dobra. Idziemy Joe, bo Fajfus nas zabije za spóznienie się na majce, a sam wiesz, jak mnie lubi - wywrócił oczami, po czym ruszyliśmy na lekcję.

***

Przez cała matmę siedziałem i zastanawiałem się co się wydarzyło.
Alkohol? Narkotyki ? Jezuu...czy ja coś brałem w tym klubie? Dzień wcześniej nasza czwórka spędziła wieczór w Apogeum, klubie, w którym mój przyrodni i irytujący brat Joshua wraz ze swoją kapelą odbywał koncert. Niestety lub stety nie przepadaliśmy za sobą. Wkurzało mnie to, że ojciec związał się z kimś i tym samym pozwolił na wejście w nasze życie obcych ludzi. Zaledwie 2 lata po śmierci mamy znalazł sobie nową rodzinkę. Próbowałem trzymać się jak najdalej od tego szczęśliwego obrazka. Ojciec rzadko mówił o śmierci mamy, nawet nie wiem, jak do tego doszło, zawsze unika tematu, za każdym razem, gdy o to zapytam. Tak więc poszedłem na ten koncert tylko za prośba Jenny, matki Joshuy, który był dwa lata ode mnie młodszy i lubił zakręcić się w nieodpowiednim towarzystwie, a przy tym wpakować się w kłopoty. Mimo że zawsze gdzieś w głębi irytowało mnie to, że Jenna próbuje zastąpić mi matkę, to szanowałem ją i starałem się, żeby nasze kontakty były w dość dobre. Tak czy owak nie pamiętam, żeby któreś z nas tamtego wieczoru coś brało, piło czy cokolwiek. Moje wszystkie koncepcje były bez sensu, a ja dalej nie miałem pojęcia, o co chodzi. Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie głos Oana Lockwooda.
- Joe Findman. - Powiedział dość groźnie.
Uniosłem niechętnie wzrok, wpatrując się w nauczyciela.
- Co jest ?
- Nie co jest, tylko zapraszam do tablicy, widzę, że odpowiedź w tym semestrze cię ominęła,więc bedziesz miał okazję się popisać - powiedział zlośliwym tonem.
Nie mówiąc już nic wstałem od ławki i podszedłem do tablicy, czekając na zabójcze zadanie.

***
Po matmie ja i Chris poszliśmy w umówione miejsce z Dage, która w czasie lekcji wysłała sms'a Chrisowi, że musi nam o czymś powiedzieć. Wiedziałem, że tego dnia już nic mnie nie zaskoczy. Udaliśmy się na tyły szkoły do pomieszczenia, którego nikt już nie używał, trzymano w nim jakieś stare szkolne sprzęty i instrumenty muzyczne, podobno ta szkoła wcześniej była szkołą stricte muzyczną. Na miejscu czekała już na nas Dage, która wyglądała na wyraźnie poddenerwowaną.
- Mów co się stało - ponaglił od razu Chris.
- Dzwoniła do mnie matka Ave, powiedziała, że jest z nią coraz gorzej, w dodatku zaczęła po ścianach malować dziwne obrazy, jakby była w jakimś amoku, z którego nie da się jej wyciągnąć- zaczęła przechadzać się nerwowo po sali.
- Coś mi tu śmierdzi i to poważnie, a my musimy to sprawdzić. - pokiwałem głową zdecydowanie.
- Że co masz na myśli? - Chris uniósł jedną brew ku górze.
- Musimy iść do Ave i sprawdzić to sami. Jeśli dzieje się z nią coś nie dobrego, to prawdopodobnie ma to związek z naszym wspólnym snem. Może Ave ma jakąś wskazówkę. - zaplotłem ręce na wysokości klatki piersiowej, przyjmując zdecydowaną pozę.
- A sprawdzian z histy? - Chris rozłożył bezradnie ręce.
- Stary, ogarnij sie, nie mamy czasu na pierdoły musimy się stąd zwijać. - spojrzałem na przyjaciela karcącym spojrzeniem.
- Joe ma rację, musimy zacząć działać. - poparła mnie Dage, która stanęła zaraz obok mnie.
- No pięknie, a potem obleję przez was maturę! - poprawił okulary na swoim nosie.
Z pozoru ja i Chris bardzo się różniliśmy. Ja byłem ten bardziej porywczy, ironiczny i nieco jak to mówili nauczyciele "mniej poukładany", a on uczynny, zawsze przygotowany, mądry, można powiedzieć, że w innych szkołach wrzucony by został do kategorii lamusa lub kujona. Mimo sporych różnic byliśmy jak bracia, uzupełnialiśmy sie nawzajem. Z dziewczynami było podobnie. Dage była typem spokojnej, myślącej racjonalnie dziewczyny, natomiast Ave była kompletnym typem butowniczki, można ją nazwać wariatką z wielkim przepływem energii. Każdy z nas był inny,ale to sprawiało, że nasza paczka była najbardziej wyjątkowa ze wszystkich.
Wyszliśmy tylnym wejściem, które znajdowało się koło szkolnej piwnicy, to jedyne miejsce gdzie nie umieszono kamer, nie miałem zamiaru zostać złapany przez dyra, który nic innego nie robił, tylko siedział przed monitoringiem i śledził nasz każdy najmniejszy ruch. Dziwne, że jeszcze nie wczepili nam chipów, chociaż i na to pewnie przyjdzie czas.
Cały czas sprawdzając, czy nikt nas nie śledzi, ruszyliśmy w strone domu Ave. Jedno teraz było pewne, to co sie działo, nie działo sie bez powodu.

Może na razie jest nijakie, ale obiecuje, że akcja się rozwinie :p Mam nadzieję, że będziecie zaglądać ;) Dziękuje mojej siostrze za korektę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro