Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śmierć stała się marzeniem


Ludzka psychika to niezwykle ciekawy obiekt badań naukowców.

Jesteśmy w stanie znieść wielki ból fizyczny pokonać śmiertelne choroby. Powstaliśmy i od początku istnienia byliśmy w stałym zagrożeniu. A mimo to naszym największym przeciwnikiem jest nasza własna głowa.

Może Brutalne określenie, ale prawdziwe naszym największym wrogiem i osobą która nienawidzi nas najbardziej jesteśmy my sami.

Nikt tak bardzo jak my sami nas nie zniszczy i nie sprawi, że mamy ochotę zakończyć swój żywot.

Pamiętajcie tylko o jednym rodzimy się czyści bez otoczki nienawiści to co ludzie do nas mówią wpływa jak my sami siebie postrzegamy.

Malutkie dziecko nie zna znaczenia słowa grubas, wariatka czy brudas.

Lekkie komentarze mówione nawet bez złośliwości zostawiają ślad.

I w zależności jak dalej potoczy się nasze życie ten ślad będzie albo małą rysą albo blizna która zdecyduje, że będziemy musieli spędzić wiele godzin na terapii.

Tak było i w tym przypadku od małych uwag do momentu gdzie psychika poległa całkowicie a planem stała się śmierć.

Wspomnienie nr 1

Mały słodki chłopczyk szedł z mamą do sklepu liczył że mama również zgodzi się kupić mu jakąś zabawkę.

- O cześć o matko to Erwinek jaki on już duży no kawał chłopa, ale parę kilo mógłby zrzucić.-Powiedziała milo sprzedawczyni i wracając do rozmowy z mamą chłopca.

A mały Erwinek właśnie usłyszał że jest za duży i miał to zapamiętać na resztę życia.

Wspomnienie nr 2

-Dobrze teraz jeszcze cie zważymy.-Powiedziała pielęgniarka w czasie rutynowego bilansu w podstawówce po stanięciu na wadze ukazała ona pewną liczbę większą od jego koleżanek i kolegów.

-No mamy sadełko dobrze możesz zejść.

Sadełko tak została ujęta nadwaga u dziecka gdzie obok były inne osoby z jego klasy.

Nie potrafił pohamować łez które zaczęły wypływać z jego oczu. Wrócił do klasy i dalej płakał nikt nie zwracał na to uwagi nie miał wielu przyjaciół a w sumie nie miał ich prawie wcale. Lubił te samotność, ale czy miał inne wyjście.

Wspomnienie nr 3

Jak jego mama mogła coś zauważyć starał się wymiotować, tylko gdy nie widziała.

Tak jadł wręcz obżerał się by zaraz potem zwrócić jedzenie wtedy przynajmniej nie miał tych jebanych wyrzutów sumienia ze zjadł.

-Kochanie ty wymiotujesz to zbadać może to jakaś grypa albo czymś się strułeś ubieraj kurtkę i jedziemy do lekarza.

I tyle wyszła z jego pokoju a on zaczął się bać ze lekarka zacznie cos podejrzewać.

Po badaniu nie wiedział, czy to on jest świetnym aktorem czy lekarka idotka, bo stwierdziła że to grypa dała mu jakieś leki i cos na wzmocnienie po wymiotach.

Kolejna osoba nie dostrzegła jego problemu, czyli go nie ma, bo przecież, jeśli dorośli nic nie widza to tego nie ma.

-Erwin kontaktujesz znowu się zamyśliłeś to co pasuje ci by robić napad o 22 czy wolisz zacząć wcześniej?-Spytał się Carbo, gdy siedzieli w bazie a jego przyjaciel znowu myślami odleciał gdzieś daleko.

-Mi pasuje wiecie będzie czas by wszystko ogarnąć a jak nam się szybko uda uciec to jeszcze razem cos zjemy.-Odparł siwy przybierając maskę uśmiechu.

-Tobie to już chyba wystarczy Erwinku tego jedzonka.-Rzucił David a cała ekipa wybuchła śmiechem.

-No masz racje Davidku pora na glow up nowy rok nowy ja jak to mówią.

Taa nowy rok, ale te same problemy witamy w prawdziwym życiu.

-Dobra kończmy już spotkanie, bo niektórzy pozasypiali.-Powiedział Labo wskazując na Vaskiego i Speedo którzy padli i teraz smacznie chrapali na krzesłach.

-Ooooo co za słodki wyrok.-Powiedział Carbo naczelna shiperka wszystkich.

I po obudzeniu Słodziaków powrócili do swoich mieszkań i każdy zajął się czymś, co miał do zrobienia.

W końcu poza byciem terrorystą mają swoje sprawy np. posprzątać odwiedzić bliskich zabrać ukochaną osobę na randkę albo zjeść cos więcej niż zupkę chińską.

A co w tym samym momencie robił Erwin Knuckles?

Postanowił uporządkować wszystkie swoje sprawy jakie musi ogarnąć przed planowaną śmiercią.

Marzenie z dzieciństwa miało się w końcu spełnić i w końcu miał zaznać spokoju na który tak długo czekał.

Jego lista była jasna i w sumie prosta nie było to nic szalonego, bo w sumie całego jego życie było szalone.

Były tam rzeczy raczej normalne typu ogarnąć wszystkie długi jakie ma się do oddania albo upewnić się, że spadek wpadnie w odpowiednie ręce.

Robiąc listę uświadomił się ile rzeczy musi ludziom podawać typu pożyczoną bluza.

Popijał herbatę i rozmyślał czy podejmuje dobrą decyzję wiedział że jego bliskich to zaboli jednak nie potrafił dalej walczyć szukał sensu w tym, co czuje i go nie było.

Od napadów smutku i agresji w stosunku do samego siebie do nagłych przypływów radości gdzie kochał swoje życie i bawił się jakby jutro miało nie być.

Kilka bezsennych nocy zasypianie w ciągu dnia i tak w kółko.

Oczywiście że gdy ktoś pytał mówił, że wszystko jest ok albo czasami że nie jest najlepiej, ale stabilnie i taka odpowiedz wystarczała.

Był moment gdzie był całkowicie szczery i na odpowiedz co tam odpowiadał, że chce rozjebać sobie łeb nie ukrywał łez, ale przyniosło to skutek, że ci ludzie wzięli go za pojeba.

Mimowolnie spojrzał na swoją rękę gdzie była jego największa blizna dalej pamiętał, gdy z tej rany wypływała krew brudząc jego ulubioną bluzę. Jego ukochana mama z którą przed chwile się pokłócił musiała przemywać mu ranę z której ciągle ciekła krew. A potem sprzątać kawałki rozwalonego lusterka które zostało narzędziem krzywdzenia się jej skarba.

Jeden kawałek został bezpiecznie schowany w plecaku chłopaka i w ciężkich chwilach był wyjmowany, by ukarać się po raz kolejny.

Ręce brzuch nogi blizny były wszędzie, gdy nie było żyletek noża szkła w ruch szły paznokcie.

Dotąd w stresowych chwilach po porażce czy skrajnej emocji lecą one na ciało i zdrapują skore.

Wypisywał kolejne ważne kwestie na kartce a jego ręce znów zaczęły odmawiać posłuszeństwa.

Nigdy nie wiedział czemu, ale w stresowych chwilach nie miał nad nimi kontroli latały nie mógł nic utrzymywać jedyną czynnością którą wykonywały bezbłędnie było robienie sobie krzywdy.

Spróbował się uspokoić i powrócił do pisania dochodziła już 3 i w końcu nawet on padł po dawce leków nasennych i udało mu się przespać z 5h.

No dużo jak na niego.

Godzina 19 Mieszkanie Erwinka

Odkąd tylko wstał pakował wszystkie pożyczone rzeczy by oddać je ich prawowitym właścicielem i musiał przyznać większość pożyczonych rzeczy należały do Pana Gregorego Monthany.

Nie umiał określić relacji jaką miał z policjantem jedyne co mógł powiedzieć to to, że go lubił.

Nie byli kochankami Morwin nie był prawdziwy jednak czasem stawali się bliskimi przyjaciółmi skoczyliby za sobą w ogień by potem wbić sobie nóż w plecy.

Powiedział kiedyś Grzesiowi mądre zdanie „Gdy jest ci źle dzwonisz do swoich kumpli z policji, ale gdy jesteś w chujowej sytuacji dzwonisz do mnie".

Czy tak było naprawdę już nie raz się przekonał o tym na własnej skórze.

Monthana dzwonił jak czegoś potrzebował, ale czy on tak nie robił na początku interesy, a potem wspólnie cos odjebywali.

Przez co Policjant miał zawiasy albo degrady a Siwy słuchał o tym że jest w związku z Gregorym.

Wracając miał w szafie masę jego rzeczy które mu zajebał świadomie lub też nie.

-Póki nie jestem poszukiwany pora to poddawać Grzesiek ty kurwo tylko nic nie odpierdol.-Mówił jednocześnie wrzucając ubrania do torby.

Wyrzucając ubrania z szafy znalazł nożyk ich nożyk o którego toczyli wojny.

I teraz trzymając go w rękach postanowił złamać swoje zasady bycia ego topem i wrzucił nożyk by oddać go drugiemu właścicielowi.

Torba robiła się coraz cięższa trafiło tam nawet kilka ich fotek oraz własnoręcznie napisany liścik.

,,Oddaje co twoje obiecuje już nigdy nic nie zatrzymać mogę być złodziejem, ale nie chce okradać ludzi którzy w najgorszych chwilach mojego życia byli przy mnie dziękuje za wszystko Kapitanie."

Pastorek

Wrzucił go i zamknął pierwszy etap swojej podróży do końca.

Wybiła jego godzina cała ekipa już pewnie wyczekuje instrukcji na dziś, ale on pierwszy raz od wielu miesięcy nie miał żadnych planów. Nie miał co im powiedzieć więc wysłał tylko szybka wiadomość na grupie pod tytułem dzisiaj macie wolne.

Po szybkim doprowadzeniu się do stanu używalności włożył losowy czarny golf i czarne jeansy do tego maska na twarz i wyleciał do swojego autka.

Odleciał spod apartamentów z piskiem opon wywołując poruszenie wśród ludzi tam obecnych.

Wybierał ten numer z 4 razy, ale Szatyn nie odbierał czyżby w końcu i on miał go dość?

Jego jedyną szansą by mu to oddać jeszcze dziś było zostawienie tego na Komendzie.

Nie wiedział czemu się uparłby to zostawić jeszcze dziś, ale jak widać tak musiało być.

Wszedł na Mission Row i na początku chciał ją po prostu zostawić, ale szybko doszedł do wniosku, że byłoby to dziwne.

Samotna torba porzucona na komendzie wcale nie brzmi dziwnie wręcz wcisnął dzwonek i czekał az ktoś się pojawi by mu to przekazać.

I wtedy objawił mu się Lincoln który spojrzał na Pastora niepewne.

-W czymś pomoc?-Spytał się policjant jednocześnie szykując się w każdej chwili na atak.

-Spokojnie nie mam zamiaru robić zamachu po prostu mam coś dla Grześka, a nie odbiera więc chciałem zostawić to tutaj.-Powiedział i poczuł się skrepowany mimo że zwykle nie posiadał takiego uczucia.

-A ok to zostaw to tu zaraz to zabezpieczymy znaczy weźmiemy do przekazania.

Erwin puścił torbę i szybko wyszedł byle nie kontynuować tej niezręcznej rozmowy. Naciągnął kaptur na łeb i wrócił do auta by dojechać w miejsce, gdzie nikt go nie będzie szukał chciał na chwile się odciąć.

Jego auto zaprowadziło go na plażę która jak przystało na porę roku zimę była pusta.

Zdjął buty i gołymi stopami chodził po lodowatym piasku. Czuł się jak niewinne dziecko i to dało mu kolejne wspomnienie.

Wspomnienie nr 4

Około 13-letni chłopak ukrywał się w długich bluzach i dresach rzadko nosząc krotki rękawek wstydził się pamiątek po samookaleczeniu. Nie lubił na nie patrzeć a czuł, że niektóre zostaną na stałe niektórzy zaczęli dostrzegać jego problemy niestety stało się to obiektem żartów.

-Ty dziwaku jak myślisz ile razy do 18 trafisz do psychiatryka ile prób samobójczych przejdziesz?-Krzyczał za nim na korytarzu Mattew ulubieniec wszystkich nauczycieli i nauczycielek.

Erwin nie mógł zrozumieć czemu nauczyciele są ślepi widzą to co nieważne, ale gdy dzieje się zło przymykając oczy.

Wspomnienie nr 5

-Jeśli czujesz, że coś jest nie tak to nie jedz by nam jeszcze humoru nie psuć.-Powiedziała jego kuzynka, gdy szykowali się rodzinnie na basen.

Nie wiedział czemu tak powiedziała tego dnia naprawdę czuł się ok były wakacje zero osób których nie lubi, a nawet poznał przez Internet nowego przyjaciela.

Wierzył że nie powiedziała to po to by mu zrobić przykrość, ale samo to, że nikt na to nie zareagował zasmuciło go chyba naprawdę nie był tam chciany.

Mimo to pojechał na basen, a potem rodzinie do KFC było super, ale już zawsze miał w głowie, że był gdzieś niepotrzebny skoro już raz go poproszono by gdzieś nie jechać.

Właśnie niepotrzebny/niechciany słowa od zawsze miał w głowie czy w ogóle ktoś się cieszył, że on będzie na świecie.

Wiedział że mama go kocha czuł to ale czy był jej potrzebny lub innym z jego rodziny albo swoim przyjaciołom. Nie twierdził, że udawali jego przyjaciół wierzył, że serio im zależy, ale czy cos by się zmieniło w ich życiu, gdyby nagle znikł.

Potrafił wymyślać różne scenariusze w żadnym po jego zniknięciu świat się nie rozpadał oni żyli dalej a na jego miejsce przychodzi ktoś z podobnymi cechami.

I tyle nie robił niczego co jest niezastąpione, a nawet w tym, czym był dobry zawsze był ktoś lepszy.

Nie został nigdy doceniony przez swoich idoli jakimi były starsi kuzyni oni zawsze żyli w swoim gronie. Czasem zaszczycając Erwina miłym spojrzeniem a czasami jadem który dało się wyczuć na kilometr.

Kochał ich jednak w końcu byli jego rodziną i wierzył, że tez go kochają albo chociaż lubią.

O tym również się przekonał niestety na jego niekorzyść, bo usłyszał smutną prawdę.

Po jednej z rodzinnych wigilii spytał się swojego najstarszego kuzyna niewinne pytanie.

Lubisz mnie?

Odpowiedz Pana M zasmuciło wówczas 17 chłopaka.

„Nie wiem długo żes nad myślał" i ten ohydny wredny uśmieszek którego on tak nie lubił.

Wtedy już wiedział Pan M go nie lubi więc co tu mówić o miłości mimo że byli jednej krwi jego przekreślił na zawsze.

Przynajmniej wiedział, że jedna osoba mniej po nim zapłacze.

Myślał co by było, gdyby teraz tak po prostu wskoczył do wody i pozwolił sobie utonąć.

Czy bardzo by bolało czy może by wpierw popadł w hipotermie?

Gdyby ktoś spojrzał teraz na niego z boku mocno by się zdziwił.

Erwin przykład ADHD szedł powoli przed siebie i przypominał sobie wszystkie piękne chwile które przeżył, że swoją obecną dziewczyną Heidi.

Oj Heidi jak on ją kocha oddałby za nią życie uważał, że nie mógł trafić na nikogo lepszego była i jest dla niego wszystkim jednak wiedział, że ona zasługuje na więcej.

Powinna być szczęśliwa i związać się z kimś, kto będzie ją miał zawsze na pierwszym miejscu, bo u niego to bywało różnie.

Oczywiście urodziny Walentynki i rocznice spędzali razem, ale spontaniczne randki często były odwoływane przez jego tryb życia.

Albo po prostu pojawiał się za późno i np. rezerwacja w restauracji im przepadała.

A mimo to ona nigdy nie była na niego zła robiła im kolacyjkę i oglądali jakiś głupi film.

Byli tacy podobni a tak rożni ona zazwyczaj poważna i twardo stąpający po ziemi a on często z głową w chmurach.

A mimo to znaleźli się i czuł, że gdyby tylko był normalny mogliby stworzyć udane małżeństwo, ale on musiał odejść i dać jej szansa na kogoś, kto na nią zasługuje.

Myśl o śmierci która kiedyś go przerażała dzisiaj go uspokajała była to wizja prawie magiczna pełna nadziei.

Jutro z rana miał do załatwienia spotkanie z Conradem w sprawie zatwierdzenia jego testamentu, a potem ostatnie pożegnanie i to koniec już bez łez bez ataków paniki koniec z ciągłym poczuciem winy.

Jutro jego życie się zakończy a on był spokojny i pewny, że się uda.

W końcu kto ma powstrzymać śmierć o której nikt nie wie.

Next day Spotkanie z Condradem

-Czyli ile cie nie będzie?

-A wiesz zależy jak się przeciągną sprawy zawodowe, ale z miesiąc minimum a wiesz przezorny zawsze ubezpieczony.

-Wylatujesz do innego kraju w sprawach biznesowych i na wszelki wypadek piszesz testament z listami z każdego z twoich bliskich trochę to dziwne.-Spojrzenie Sędziego wręcz paliło Siwego Condziu był podejrzliwy i to bardzo.

Ale ktokolwiek by był, gdyby nagle ktoś przyszedł do niego z testamentem bez podania powodu.

-Wiesz jak to jest w tym świecie może ktoś mnie tam zastrzeli albo samolot spadnie do oceanu jakoś wole mieć to gotowe.-Powiedział Erwin, podpisując papiery o autentyczności pisemka.

-Jak wrócisz to daj znać z chęcią ci opowiem ci twoi ludzie zasługują na rzeczy które im zapisałeś.

-Dzięki Condrad za wszystko nie raz nam uratowałeś dupe stałeś się dla nas człowiekiem którego nam zabrakło.-Po tych słowach Erwin wstał, lecz zanim wyszedł przytulił zdziwionego mężczyznę który niepewnie odwzajemnił ucisk.

-A o 20 na bazie jest takie oficjalnie pożegnanie mnie dam ci GPS wpadniesz?

-Zobaczę.-Uśmiechnął się do siwego a on wyszedł z budynku DOJu nawet nie zaczepiając policjantów których widział.

Cały dzień lał deszcz czy był to zwiastun czegoś złego skoro nawet pogoda się zbuntowała.

Impreza pożegnalna trwała już ponad godzinę był cały Zakszot do tego jeszcze Grzesiu i Condziu to spotkanie idealne.

-Jezu Siwy tylko się tam nie zgub, bo będziemy musieli cię szukać na odległość.-Powiedział Nicollo widać było że będzie tęsknić za swoim przyjacielem.

-Spokojnie dam radę a może nawet zobaczymy się szybciej niż myślicie.-Powiedział spokojnie Erwin, wiedząc że Heidi obiecała mu podlewać kwiatki więc najpóźniej za dwa dni znajdzie jego ciało.

-No mamy nadzieję kto wie co by się stało z tym miastem wieczny spokój nudaaaa.-Rzucił Speedo głaszcząc ich ekipowego kota którego kiedyś znaleźli i dołączył do rodziny.

-O matko my to byśmy się zanudzili na śmierć zero strzelanin krzywych akcji jak tak być.-Powiedział Grzechu udając że zaraz ma się rozpłakać.

-Dziękuje wam za wszystko naprawdę byliście dla mnie najlepszymi ludźmi jakich mogłem spotkać.-Siwy powoli wszystkich przytulił a oni wydawali się zdziwieni.

-Ej Ty siwy chuju jakie byliście my jesteśmy i będziemy zawsze dla ciebie.-Powiedział Labo a atmosfera zrobiła się dziwnie ponura.

-Ja już się będę zbierać dziękuję że tak fajnie mnie pożegnaliście kocham was.

I tyle wyszedł zostawiając zdziwionych przyjaciół i ukochaną samych sobie a oni mieli jedno w głowie o chuj tu chodzi.

-Nie uważacie że to było dziwne to cale jego zachowanie?-Spytała się Heidi grupy a wszyscy przytaknęli.

-Erwin chyba się czegoś boi dzisiaj był u mnie złożyć testament twierdzi, że niby tylko dla bezpieczeństwa.-Powiedział Condrad no cóż, trochę późno to mówi.

-Myślicie, że on ma jakieś kłopoty?-Spytał się Gregory mogli go jebać, ale nie pozwoli by ktoś inny zajebał Erwina poza nim.

-Nie wiem Grzesiek teraz tylko pytanie, co robimy jedziemy do niego czy czekamy aż wyjedzie i mu przeszukamy mieszkanie.-Zaproponował dwie możliwości Vaski.

-Wiecie logika mówi by do niego jechać i od razu pogadać, ale czy my jesteśmy logiczni fabuła nie pójdzie do przodu przez to.-Powiedział David.

Kurwa ja tu jestem narratorem proszę mi nie łamać 4 ściany.

-Dobra sorry aktoreczko czyli mamy czekać by ci się fabuła zrobiła tak.-Upewniał się Condrad popijać Cole.

Poproszę i tak później o tym zapomnicie w końcowej scenie teraz wyłączyć świadomość a ja robię przeskok czasowy.

1H Później

Erwin leżał w cieplutkiej wodzie nie była to jednak przyjemna kąpiel a z jego ciała ulatywało życie.

Krew wypływała z żył na których wycięte były literki:

D-Dia

S-San

C-Carbo

L-Labo

D-David

V-Vaski

S-Speedo

H-Heidi

C-Condrad

K-Kui

G-Gregory

S-Silny

M-Mama

Mama do której nie miał odwagi zadzwonić teraz w chwili śmierci, ale jeszcze wczoraj mówił że ją kocha i wtedy mógł się pożegnać.

A teraz leży w tej wannie całkowicie sam wielki lider grupy zorganizowanej odchodzi na własne życzenie zamyka oczy i koniec tego bólu żegnajcie przyjaciele zegnacie rodzino żegnaj Los Santos.

Nie no sorry Ego topie nie dam ci umrzeć.

W tym samym czasie przy drzwiach do mieszkania siwego.

-Kurwa daj mi te klucze ręce ci się trzeba i nie otworzysz i za sto lat.-Powiedział Silny i wyszarpał swoje siostrze klucze niestety on również nie mógł otworzyć drzwi widocznie ten stary zamek znowu się zaciął.

-Japierdole odsuńcie się sto lat tego nie robiłem.-Krzyknął Grzesiek i wyjebał drzwi kopniakiem było pewne jedno on tego nie odkupuje.

-Grzesiek serio powinieneś do nas dołączyć mam wolne miejsce w landrynkach.-Powiedział Dia zafascynowany siłą policjanta jakby na chwile zapomniał czemu Grzesiek jej użył.

-Może kiedyś jak w końcu mnie wywalą.

I po tym zdaniu usłyszeli krzyk Heidi z łazienki, a gdy cała ekipą tam wbiegli zobaczyli Erwina.

Był on blady jeszcze bardziej niż zwykle a woda w wannie zrobiła się czerwona ulatywało z niego życie a on sam wydawał się już nie żywy nie reagował na ich krzyki.

-Szybko wezwijcie karetkę kurwa już.-Krzyknął Gregory wyciągając Erwina z wanny i ściskając mu ręce paskiem.

-Japierdole siwy ty kurwo coś ty zrobił.-Ryczał Carbo sprawdzając, czy Pastor oddycha i na szczęście wyczuł oddech na policzku.

-Sprawdzaj ciągle oddech ja uciskam jeden z was leci na dół by od razu wskazać drogę ratownikom, jeśli nie macie żadnego zadania macie wyjść z łazienki zadanie wykonać.-Wydał rozkaz Monthana a wszyscy się posłuchali.

Cóż pobyt w wojsku się przydał kolejny raz.

-Karetka zaraz będzie Boże to nie może się dziać.-Heidi nie potrafiła się uspokoić płakała nad ciałem swojego chłopaka.

-Heidi wiem że jest to dla ciebie ciężkie, ale on jeszcze żyję oddycha musisz się uspokoić i znaleźć mi apteczkę zwykłym paskiem mało pomogę potrzebuje bandaży proszę daj mi apteczkę.-Mówił do niej spokojnym tonem nieznoszącym sprzeciwów.

Blondynka kiwnęła głową i z półki wyciągnęła apteczkę i podała mu bandaże po czym razem wiązali mu rany a Carbo ciągle sprawdzał oddech.

Mimo że minęło tylko 8 minut dla ludzi w tym pomieszczeniu była to wieczność, ale w końcu udało się i ratownicy przejęli żywego Erwina.

Pov Erwin

Ciemność to jedyne co widzę powoli otwieram oczy a światło powoduje że już po chwili je zamykam.

-Boże budzi się.-Słyszałem krzyk Heidi chwila Heidi, czyli żyje to nie tak się miało skończyć.

-Boże Erwin przepraszamy od teraz już cie na krok nie opuścimy.-Słyszałem głosy jakbym był pod wodą, ale z każdą chwila się wynurzał.

Już po kilku minutach widziałem wszystkich swoich bliskich którzy byli przy mnie i mnie wspierali,

-Co wy tu robicie?-Zapytałem a oni spojrzeli na mnie ze smutkiem.

-Jesteśmy i już zawsze będziemy w tych dobrych i złych chwilach a teraz czekamy na Maryjkę ona zna dobrych fachowców.-Powiedział Grzesiek a ja pierwszy raz widziałem go tak poważnego.

-Nie jestem wariatem.

-Oczywiście, że nie Erwin lekarz to lekarz nie ważne czy dentysta czy Psychiatria potrzebujesz pomocy to jak z układaniem puzzli jedni sami je układają inni potrzebują pomocy, ale to nic złego.-Powiedział Vaski widział, że inni wolą się nie odzywać.

-Przyjęcie pomocy to nie jest coś, co robią wariaci to ludzie którzy z radością krzywdzą innych ludzi.-Powiedziała Heidi trzymając mnie za rękę a ja czułem że już nigdy nie będzie chciała jej puścić.

-To jak nowy Hack potrzebujesz wszystkich elementów na swoim miejscu by cały zadziałał.

-Czyli pomożecie mi znaleźć wszystkie elementy do nowego napadu?-Spytałem obawiając się, że moi przyjaciele uznają te metaforę za dziwną.

-Zawsze ci pomożemy zrobimy ten napad najlepszy na świecie tylko wiesz tu nie będzie ludzi co dzwonią i znajdują rzeczy. teraz ty musisz wszystko znaleźć a my ci pomożemy w szukaniu umowa stoi?-Zapytał mnie Nicollo a ja czułem, że był gotowy na wszystko by mi pomoc.

-Stoi, ale jakoś czuje że to nie policja będzie tu przeszkoda tylko właśnie ten zajebisty haker grupy.-Powiedziałem przerażony wizja co będzie dalej.

-Masz moje słowo policja pomoże hakerowi i zrobi ten napad i wszyscy będzie się z tego powodu cieszyć.-Powiedział Grzesiek i wysłał mi uśmiech po czym dodał-Mogę nawet iść do Zakszotu jeśli będzie trzeba pomoc z tym wszystkim.

- Erwinie widzę że wstałeś czy chcesz się spotkać się z psychiatrią?-Spytał się Lubella wchodzący do mojej Sali.

Decyzja którą teraz podejmie zmieni wszystko, ale ryzyko to zabawa prawda.

-Chce, ale jeśli oni ze mną zostałem.-Powiedziałem wskazując na swoich bliskich.

-Da się załatwić

I wyszedł

-Zostaniecie?

-Aż do końca świata i jeden dzień dłużej.-Odpowiedzieli chórem

I zostali

No siema

Stara wróciła przyznam, że stęskniłam się za byciem tutaj.

Shot poważny, chociaż jakieś tam elementy mojego humoru są.

Wspomnienia Erwina są to moje wspomnienia przerobione na wersje męska.

Erwina uratowali już po próbie mnie ratują codzienne moje przyjaciółki.

Życie jest w chuj ciężkie, ale wierze że każdemu z nas uda się przeżyć tą chorą grę.

Jesteście zajebiści ludzie pamiętajcie o tym.

Ja uciekam i widzimy się niedługo.

Bayyyy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro