Wsparcie po śmierci
Pov Vaski
Zrobiłem to zastrzeliłem człowiekiem który był dla nas jak ojciec dokonałem bratobójstwa i powinna mnie za to spotkać kara. Siedziałem nad urwiskiem jeden ruch a moje ciało spadnie na samo dno tak jak ja spadłem jako człowiek. Nie zasługiwałem na życie powinien się poświęcić i strzelić sobie w głowę przecież nie zakazali nam tego mogłem śmiało tego dokonać. Gdy zamykałem oczy widziałem jego bol i tą krew wylewająca się z jego głowy był w niej cały jakby zanurzył się w wannie pełnej czerwonego płynu.
Ręce mi drżały a z nosa ciekły kolejne krople krwi fiolka z lekiem ciągle była w mojej kieszeni i tam zostanie. Jeśli ekipa nie chce mi ukarać sam to zrobię śmierć z powodu otrucia wydaje się odpowiednia kara dla takiego zdrajcy jak ja po cos spisywało się testament.
Zimno powoli ogarniało całe moje ciało, gdy próbowałem wybrać numer do Alberta chciałem się z nim pożegnać.
Ta biała głowa jak zwykle nie chciała wyjść z mojej chyba się tam zadomowiła. Mimo że znalem go tak krótko chciałem by między nami było cos więcej, ale teraz to już wszystko stracone.
I usłyszałem za sobą kroki, a potem głos który mnie nawiedza nawet w snach.
-Co tu robisz baliśmy się ze zniknąłeś-I usiadł obok mnie otulając mnie kocem no uroczo.
-Po prostu chciałem to wszystko przemyśleć -Rzucałem kamieniami w dal by się zrelaksować.
-Nie odbierasz myśleliśmy ze
-Że zrobię użytek z broni uwierz chciałem, ale był jeden nabój tylko-Położyłem się na ziemi obserwując niebo.
-Wypiłeś lek już nie igrajmy z czasem-Był przygnębiony a mimo to myślał o innych po chwili podniósł moją głowę i położył ja na swoich kolanach.
Nachylił się i mnie pocałował jednocześnie ścierając moje łzy a niebo nad nami błysło.
-Nie piłem pozwól mi odejść z tego świata za kare-Powiedziałem z zamkniętymi oczami byle nie patrząc w jego.
Czekając na kolejny pocałunek otworzyłem usta, gdy nagle poczułem jak płyn do nich spływa.
Łyknąłem go, a gdy otworzyłem oczy ujrzałem fiolkę z lekiem nad soba, a to CHUJ.
-Nie dam ci umrzeć za dużo strat w ekipie-Powiedział z taką pewnością że sam bym teraz ja wypił.
Nie wiem jak on wyjął te fiolkę otworzył ją i mi wlal, gdy ja tego nie słyszałem.
Ninjaaaaaaa
-Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie zniszczony-Cytat z mojej ukochanej książki mógłbym go sobie wytatuować.
Chwila na zgadniecie z czego jest cytat proszę nie oszukiwać.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
-Nie cytuj mi teraz Harrego Pottera, bo skończysz gorzej od gościa bez nosa-Deszcz nas moczył a my trwaliśmy w tej ciszy.
Akcja z bronią
Stałem jak slup, gdy Czarnowłosa kobieta wręczyła mi bron.
-Jeden nabój jeden strzał i po krzyku wybierasz jednego reszta żyję stchórzysz umierają wszyscy.
Jej śmiech odbijał się w moich uszach jebana Królowa Cartelu każe mi wybierać kto umrze a kto przeżyje jebana dziwka.
Jej imię Magdalena Polskie korzenie były zauważalne u niej gołym okiem. Kobieta która pewnie bez mrugnięcia okiem zabiłaby każdego, kto stanie na jej miejscu na parkingu.
Trzymała w dłoniach karabin celując do nas widziałem blizny na jej rękach. Z zewnątrz wyglądała na spokojną kobietę, ale tutaj pokazała swoja duszę którą oddała samemu diabłu.
-Zabić własną rodzinę ty byś tak umiała?
-Jak trzeba to się morduje szybki strzał i po bólu tylko tyle pamiętaj czas ograniczony, bo ktoś zaraz padnie.
Jej czarny oczy uważnie obserwowały moje ruchy ciągle celując w moją stronę demon nie kobieta.
Musiałem to zrobić musiałem strzelić i strzeliłem a wtedy ona powiedziała
-Dzielny chłopiec Vaquzik strzelił do kolegi będę płakać
Nie chce już nigdy ujrzeć tej kobiety, a już wiem, że mnie nawiedzi w koszmarach.
Powrót do teraźniejszości
Leżymy w łóżku w moim mieszkaniu i milczymy przez 2h zmywałem z siebie krew jednocześnie zdzierając skore chciałem być czysty, ale w środku byłem brudny od toksyn.
-Po pogrzebie Kuia robimy przerwę od tego wszystkie jebać galerie musimy ochłonąć -Powiedział Alberto gładząc mnie po plecach.
-Mogę wyjechać i nie wrócić proszę
-Nie zgadzam się musisz wracać jesteście rodzina macie siebie nie możecie się zostawiać
-Jesteśmy Spedoo też do niej już należysz nie wykluczaj się tego-Chciałem schować się w jego ramionach i już nie wracać do normalnego życia.
-Rodzina musi cos przeżyć ja na razie jestem na etapie kumpla
Kumpla on zwariował jest rodzina i to blisko przynajmniej dla mnie, a to że jest krótko cóż każdy kiedyś zaczynał.
Pogrzeb Kuia
Pov Spedo
Staliśmy przy trumnie składając kwiaty i oddając hołd zmarłemu. Mimo że znalem go krótko byłem wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobił.
Szukałem wzorkiem Vaskiego, ale nigdzie go nie było widziałem go na początku i teraz go brak.
-Widzieliście gdzieś Vasqueza w ciągu ostatnich 20min?-Spytałem po skończeniu salwy honorowej.
-Nie, zaczynamy się martwic nie odbiera nawet telefonu-Powiedział Erwin a moje ciało przeszedł dreszcz
-Zostańcie tu lecę go poszukać lepiej może to fałszywy alarm.
Od razu wyruszyłem na poszukiwania białowłosego, ale nigdzie go nie było.
Już po około 20 minutach stałem przed drzwiami jego mieszkania i się dobijałem no kurwa otwórz człowieku.
Jeden krzyk cisza drugi cisza trzeci kurwa cisza.
Więc zrobiłem jedyna słuszna rzecz i wyjebałem drzwi z kopa da się da się.
Wszedłem do salonu i ujrzałem widok lezącego chłopaka z liną na szyi. A raczej tylko pętla reszta liny wciąż wisiała na żyrandole.
-Cos ty zrobił kurwa-Podszedłem do niego na szczęście chłopak żył, a nawet siedział przytomny.
Zdjąłem mu z szyj linę po której pozostał tylko ślad.
-Nawet zabić się nie umiem jestem kurwą do niczego
Płakał a ja próbowałem go uspokoić mówiłem że jestem z nim że go nie zostawię że może na mnie liczyć.
-Kochamy cię rozumiesz dokonałeś najlepszego wyboru jakiego mogłeś nie ważne do kogo byś strzelił każdy członek jest ważny.
-Śnił mi się rozumiesz Kui mi się śnił był taki spokojny mówił że nas strzeże.
-Widzisz on nie jest zły zawsze będzie nas strzegł co by się nie działo-Pocałowałem go trzymając mocno by nie uciekł.
-Błagam cie nie zostawiaj mnie samego-Płakał a ja razem z nim.
-Nie zostawię obiecuje będę do końca.
Mówiłem prawdę nie zostawię go co by się nie działo pokochałem go i mimo że trwa to krótko to jestem pewny tego, co mówię.
2 tygodnie później
Pov Vaski
Wyszedłem z mieszkania sam pierwszy raz od dawna i byłem szczęśliwy z tego powodu.
Moje drogi wbrew mojej woli prowadziły mnie na cmentarz prosto pod grób Kuia.
-Cześć wybacz że dopiero teraz cie odwiedzam wcześniej nie miałem na nic siły. Żyjemy nawet zrobili już galerie byłbyś z nas dumny super dojebali policji Erwin pierwszy raz zrobił podział wiesz.
Nawet oświadczył się Heidi tak strasznie żałują że nie będzie cie na ich ślubie, ale wiemy że patrzysz na nas z nieba. Kochamy cie nasz Mącicielu spotkamy się niedługo papa-Starłem łzy z policzków i udałem się do wyjścia z cmentarza gdzie czekało na mnie znajome auto.
-Nie mogłeś mnie zostawić na chwile-Powiedziałem wsiadając do auta.
-Nigdy w życiu będę cie strzegł jak anioł na ziemi a po śmierci będziemy latać nad chmurami.
Czy ja już mówiłem że kocham tego wariata?
-Chodź zjemy jakaś dobra pizze teraz już ją otworzyli można korzystać nawet mają tam pieski można je pogłaskać to idziemy?
Kiwnąłem głowa i ruszyliśmy przed siebie ostatnie tygodnie były dziwne straciliśmy członka rodziny, ale ja zyskałem miłość życia może Kui miał taki plan od początku tego się nie dowiem, ale muszę żyć dalej.
I życzę by każdy po ciężkich chwilach miał wsparcie i mógł się podnieść razem jesteśmy silniejsi.
Witam i o zdrowie pytam.
Ja obecnie leżę chora pisze to z gorączką, ale mam nadzieje że było miło.
Postać królowej dostała imię i została zainspirowana moja przyjaciółka Madzia podziękujmy jej za udział klask klask.
To teraz gwiazdka komentarz i widzimy się niedługo i życzę wam cudownego dnia, jak i kolejnego.
Miesiąc dumy pamiętajmy każdy zasługuje na szczęście i miłość jebać homofobów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro