Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

- Jeju, dziękuję! - zawołała Omorfia, z podekscytowaniem wertując "Quidditch przez wieki".

Dopiero widząc okładkę na końcu uniosła ze zdziwieniem brwi.

- Co się stało? Czyżbyś zobaczyła jakiś manewr o którym jeszcze nie słyszałaś? - zapytał z rozbawieniem chłopak.

Omorfia nie potwierdziła jego wersji, a jedynie wskazała palcem na jakiś napis - wyraźnie pisany odręcznie.

- Czemu tu jest podpis Percy'ego Weasley'a? - zapytała, a Oliver przeklnął w myślach.

- Wiesz co. . . Ja nie wiem. . . Może, no wiesz. . . Może ją czytał i odruchowo podpisał, bo. . .

- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz, Woody. - parsknęła krukonka.

- No dobra, już dobra. - gryfon uniósł ręce ze zrezygnowaniem. - Nie miałem tej książki i pożyczyłem ją od Percy'ego. - wyjaśnił i przymknął oczy, czekając na burę od Omorfii za kłamstwo.

O dziwo krukonka nie wydawała się zdenerwowana.

- Naprawdę zrobiłeś to dla mnie?

Oliver odchrząknął i spuścił głowę, aby na nią nie patrzeć, bo czuł, że jego twarz przybrała kolor gryfońskiej szaty do Quidditcha.

- Czy ja mówię, że to źle? - roześmiała się. - To miłe, że ją dla mnie znalazłeś.

- No wiesz. . . Było ciężko, ale obiecałem, więc. . . - chłopak w sekundzie stał się dużo pewniejszy siebie.

- No już sobie nie pochlebiaj. Myślę, że nie było tak ciężko skoro Percy to twój współlokator. - uniosła kpiąco brew.

- Musiałem namówić Percy'ego, żeby pomógł w kłamstwie, dlatego było ciężko. - powiedział dumnie.

- Jeju, rzeczywiście. Jak ty się napracowałeś. - zaśmiała się Omorfia. - Ale i tak dziękuję. - dodała i stanęła na palcach, aby pocałować go w policzek.

Nie mówiąc już nic wyminęła go i odeszła w stronę Wielkiej Sali na śniadanie.

Wood za to stał przez chwilę w szoku. Po chwili jednak wykonał zwycięski ruch, przez co grupka uczniów z Ravenclawu spojrzała na niego z rozbawieniem.

🦁

- Oficjalnie uwielbiam tą książkę. I jako ścigająca w Qudditchu i jako krukonka lubiąca czytać. - rozpromieniona dziewczyna niemal nie podskakiwała z podekscytowania, opowiadając Oliverowi o swojej opinii dotyczącej przeczytanej książki.

- Zobaczymy czy potrafisz wykonać te manewry na boisku. - parsknął gryfon.

Omorfia zmrużyła lekko oczy.

- Myślisz, że nie?

- Przekonajmy się. - powiedział Oliver, kierując się do wyjścia ze szkoły.

Krukonka wiedziała co to oznaczało. Chciał żeby wspólnie zagrali. Teraz.

- Pamiętaj, że już raz z tobą wygrałam, Wood.

- Pierwszy i ostatni! - zawołał chłopak, będący już przy wyjściu. 

- Zobaczymy. - mruknęła cicho, podchodząc do szatyna.

Kierując się w stronę stadionu cieszyli się, że pogoda jak na środek marca była ciepła, gdyż nie wzięli ze sobą żadnych płaszczy. 

W samych szatach szkolnych przywołali do siebie miotły.

- No to co na początek? - zapytał Wood, opierając się na miotle co, jak zauważyła Omorfia, robił dość często.

- Na początek sprawdzimy czy w ogóle ma sens rywalizacja z tobą, Woody. - krukonka uśmiechnęła się tajemniczo. - Gonisz! - zawołała, odlatując na drugi koniec stadionu.

Oliver stał przez chwilę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, ale już po chwili odbił się od ziemi, lecąc w kierunku dziewczyny.

Miodowooka sprytnie zmyliła chłopaka i podleciała do góry, aby następnie z zawrotną prędkością lecieć głową w dół. Parę centymetrów nad ziemię zrobiła ostry zakręt, tym samym wykonując Zwód Wrońskiego.

Zadowolona z siebie obejrzała się do tyłu, gdzie spodziewała się zobaczyć pełnego podziwu Wooda, jednak zamiast tego usłyszała głośny huk.

- Na Merlina, Oliver! - zawołała przerażona, odrzucając swoją miotłę w bok i podbiegając do chłopaka. - Oliver, nic ci nie jest? - zapytała, kucając przy nim.

Z nosa gryfona leciała krew, a na brodzie dało się zauważyć duże przetarcie. Mimo tego gryfon otworzył oczy i pokiwał głową z delikatnym uśmiechem.

- Niezła w tym jesteś.

Omorfia aż pokręciła z niedowierzaniem głową.

 - Czy ty jesteś normalny, Wood? - krzyknęła. - Nie umiesz zadbać o swoje zdrowie?! Co gdyby stało ci się coś poważniejszego? - nadal krzyczała, sięgając do swojej szaty po chusteczkę, aby otrzeć krew z jego twarzy.

- Przecież nic mi nie jest. - powiedział, krzywiąc się lekko, gdy chusteczka dotknęła jego rany na brodzie.

- Właśnie widzę jak nic ci nie jest. - syknęła.

Krótko potem usłyszeli kroki i głosy.

- Co się stało? - zapytali bliźniacy Weasley, podchodząc do nich.

- Przyszliśmy tu, bo myśleliśmy, że to ślizgoni i chcieliśmy zobaczyć jak sprawdzają się ich nowe miotły. - dodał jeden z nich.

- Nic się nie stało. Wszystko pod kontrolą. - powiedział Oliver, wstając z ziemi i otrzepując swoją szatę.

- Nie "nic się nie stało", tylko Wood nie potrafi zadbać o własne zdrowie. - warknęła Omorfia, rzucając gryfonowi ostre spojrzenie.

- Coś o tym wiemy, w końcu mamy z nim treningi. - zaśmiał się Fred.

- Tak, kiedyś ci opowiemy. O! Freddie, pamiętasz jak spadł z miotły, gdy. . .- zaczął George, lecz Oliver szybko zatkał mu usta ręka.

- On nic nie mówił. - powiedział zmieszany chłopak, patrząc na rudzielca z mordem w oczach.

Krukonka zaśmiała się tylko, patrząc na czerwoną twarz kapitana gryfońskiej drużyny.

- No już dobrze, nie denerwuj się. Pójdziemy ci to opatrzyć. - dziewczyna wskazała na twarz Olivera i jego pościerane kolana.

- To dobry pomysł. - powiedział Oliver, nadal patrząc nieprzyjaźnie na bliźniaków, którzy niemal nie zwijali się ze śmiechu.

- Cześć. - powiedział, a oni kiwnęli głowami.

- Na razie! - zawołała Omorfia. - Musicie mi opowiedzieć jakieś krępujące przygody Wooda! - dodała ze śmiechem.

Rudzielce zasalutowali, a dziewczyna ze śmiechem popatrzyła na obrażonego gryfona idącego przy niej.

- Nie denerwuj się, Woody. To tylko żarty.

- Bardzo zabawne. - powiedział ironicznie.

- No daj spokój. Bo zaraz nie będę cię opatrywała. - dodała.

🦁

Tak naprawdę nie żałowałaby, gdyby nie podjęła się tego zadania, gdyż Wood okazał się wyjątkowo trudnym klientem.

- No już ostatni raz. - powiedziała, dotykając jego nosa zimnym okładem.

Oliver cały czas syczał, bądź się wiercił, przez co doprowadzał krukonkę do szału i cieszyła się, gdy już skończyła.

- Wiesz co, Wood? Mogłam cię tak zostawić na tej ziemi, to może przynajmniej byś się rozchorował i nie zagrał w jutrzejszym meczu. - roześmiała się Omorfia.

Następnego dnia - w niedzielę miał odbyć się mecz Gryffindor kontra Ravenclaw, o którym nieustannie myślała zarówno ona, jak i Oliver.

- Co poradzić, że mój urok osobisty tak na ciebie działał, że chciałaś mi pomóc? - zapytał z uśmiechem satysfakcji.

- Chyba żartujesz, Wood. Już żałuję tej pomocy. - powiedziała, krzątając się po szatni i pakując do apteczki wyjęte rzeczy.

- A ja wiem, że i tak byś mi pomogła. - wyszczerzył się. - Swoją drogą byłem dobrym pacjentem, więc chyba zasłużyłem na nagrodę, co? - zapytał, wskazując na swój policzek.

Omorfia prychnęła kpiąco.

- Mogę ci co najwyżej dać to. - powiedziała, przyklejając mu coś do szaty i wychodząc z pomieszczenia.

Oliver odkleił naklejkę i ze śmiechem odczytał napis "Dzielny Pacjent".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro