Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Pogoda nie należała do przyjemnych, lecz to nie powstrzymywało Olivera od prowadzenia treningów - przeciwnie, robił ich jeszcze więcej, aby wzmocnić wytrzymałość swojej drużyny. Tłumaczył to jednym, prostym zdaniem :

- Nie wiadomo w jakich warunkach będziemy grać!

Tym razem na dworze hulał wiatr, a deszcz padał tak długo, jakby nigdy miał się nie skończyć, dlatego gryfon wracając z treningu wyglądał, jakby wytarzał się w błocie i polał wodą.

Mimo tego był zadowolony. I z siebie, i ze swojej drużyny. Wiedział, że zawsze dawali z siebie wszystko, a ten rok był dla niego wyjątkowy i szczególnie pragnął zwycięstwa.

Dlaczego akurat ten? Z prostego powodu - był to jego ostatni rok nauki w Hogwarcie - ostatnia szansa na zwycięstwo.

Idąc i myśląc o Quidditchu gryfon popełnił duży błąd. Nie patrzył przed siebie, co zawsze źle się kończyło, szczególnie w Hogwarcie, gdzie była tak duża liczba osób.

- Uważaj jak chodzisz, Wood. - usłyszał zaraz po tym, jak po korytarzu rozniósł się huk informujący, że coś, a raczej ktoś upadł na ziemię, poprzednio odbijając się od jego torsu.

- Oh! Omorfia! - zawołał i wyciągnął do niej rękę tak szybko, jak szukający, gdy widział znicza.

Ku jego zaskoczeniu, ale też zadowoleniu złapała jego dłoń i wstała. Dlaczego tak go to ucieszyło?

Dlatego, że ostatnia taka sytuacja skończyła się zwykłym :

- Dam sobie radę. - powiedzianym przez dziewczynę.

- Nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony.

- Nie panikuj, Oliver, nie jestem z porcelany. - przewróciła oczami. -Jak ci poszedł trening? - zapytała, wskazując na jego miotłę.

- Wyjątkowo dobrze. - uśmiechnął się szeroko i oparł o swojego Zmiatacza 7. - A wy teraz nie ćwiczycie?

- Chciałbyś, Woody. - prychnęła. - Po prostu ja jestem dobrym kapitanem i nie męczę ich w taką pogodę.

- To po co ci miotła? - wypalił. Wątpił żeby miała szlaban i szła pozamiatać.

- Idę polatać. Nie mogę zagrać sama ze sobą, a jak już mówiłam - nie chcę męczyć mojej drużyny w taką - przerwała i spojrzała znacząco na okno - pogodę.

I już chciała odchodzić, gdy do głowy Olivera wpadł pewien plan.

- Może zagramy razem? - zapytał i szczerze liczył, że nie usłyszała nadziei w jego głosie.

Krukonka obróciła się w jego stronę i zmrużyła oczy, patrząc na niego podejrzliwie.

- Gdzie jest podstęp?

Gryfon roześmiał się serdecznie.

- A musi jakiś być?

- Znam cię, Wood. Nie wierzę, że tak sobie chcesz ze mną zagrać. - powiedziała nadal bez przekonania.

Oliver żałował, że nie znała prawdy. On nie chciał z nią zagrać. On tego pragnął.

- Daj spokój, Omorfia. Skoro mnie znasz, to wiesz, że kłamię bardzo rzadko.

- Wiesz co, Wood? Nie pochlebiaj sobie - trąciła go w ramię, jednak zaśmiała się - Jednak skoro chcesz, żebym cię pokonała, to proszę bardzo - zagrajmy.

Pomimo tego, że gryfon miał dużą ochotę skakać ze szczęścia, to powiedział tylko :

- Jeszcze się przekonamy kto kogo pokona.

🦁

- Woody - krukonka uśmiechnęła się z satysfakcją.

- Tak? - zapytał Oliver, nie spuszczając z oczu kafla, trzymanego przez dziewczynę.

- Coś mówiłeś przed wyjściem? Czy to przypadkiem nie było "Jeszcze się przekonamy kto kogo pokona"?

- Mówiłem i tego nie odwołuje. - powiedział pewnie.

- Wiesz, że zbytnia pewność siebie jest powodem zguby, Wood?

- Być może, ale nie w tym wypadku.

- No to się przekonasz. - uśmiechnęła się chytrze i odleciała, chcąc wykonać manewr polegający na zygzakowatym lataniu, aby zmylić przeciwnika.

Tym też sposobem zdobyła bramkę, a raczej pętlę kończącą ich mały mecz.

- Użyłaś Woollongong Shimmy! - zawołał podekscytowany Oliver.

- Znasz to zagranie? - zapytała zdziwiona.

- Jasne! Znam dużo więcej - Zwis Leniwca, Zwód Wrońskiego, Transylwankę, Rozgwiazdę. . .

- Użyłeś kiedyś Rozgwiazdy? - zapytała z zainteresowaniem Omorfia, przerywając wypowiedź gryfona.

Rozgwiazda była manewrem używanym przez obrońców. Polegała na zwisaniu z pionowo ułożonej miotły chwytając się jej za nogę i rękę.

- Nawet w tym roku podczas meczu ze ślizgonami!

Zarówno Oliver jak i Omorfia tak bardzo pogrążyli się w rozmowie, że nie zauważyli kiedy na dworze się ściemniło, a w Wielkiej Sali zaczęła się kolacja.

Wracając do zamku nadal wymieniali swoje uwagi na temat Quidditcha.

- Do jutra, Wood. - powiedziała krukonka -Nie zapomnij tej książki. - dodała ze śmiechem.

- Nie śmiałbym. - uśmiechnął się szeroko. Chodziło oczywiście o "Quidditch przez wieki".

Nie wiedział czemu powiedział, że ma tą książkę. Po prostu kiedy Omorfia o niej mówiła z taką radością i iskierkami w oczach, to wypalił, że ją ma i może jej pożyczyć.

Ganiąc się w myślach poszedł do Pokoju Wspólnego. Co miał teraz zrobić? Przecież w bibliotece na pewno nie było ani jednego egzemplarza, gdyż zawsze były wypożyczone.

Sam pamiętał, jak wypożyczył ją w drugiej klasie i nie oddawał cały rok, żeby jak najwięcej się z niej nauczyć.

Przeklinając na swoje zachowanie udał się do łazienki, aby nie wyglądać jak błotna kula.

W międzyczasie do dormitorium wrócił Percy Weasley - zapewne skończył już pilnować Regan Creswell na szlabanie.

Oliver w typowej dla uczniów Gryffindoru piżamie wyszedł z łazienki, susząc ręcznikiem mokre włosy.

- Ty nie na kolacji? - zapytał rudowłosy chłopak, czytający książkę przy słabym blasku świecy.

- Nie miałem ochoty. - powiedział wymijająco Wood - Słuchaj, nie wiesz kto może mieć " Quidditch przez wieki"? Ron albo bliźniacy nie mają? - zapytał, szukając ostatniej deski ratunku w Weasleyach.

- W ciągu drugiego roku przeczytałeś ją chyba tysiąc razy, powinieneś ją znać niemal na pamięć. - Percy uniósł brwi w zaciekawieniu - Po co ci ona?

Oliver westchnął. I tak nie mógłby tego cały czas ukrywać, a Percy był naprawdę dobrym przyjacielem i można było mu zaufać.

Opowiedział mu wszystko, począwszy od tego jak bardzo podobała mu się Omorfia, skończywszy na obietnicy pożyczenia jej książki. Oczywiście pominął niektóre wydarzenia, typu przegranie z nią meczu.

Percy pokręcił głową z miną typowego prefekta (której bardzo lubił używać).

- Nie powinieneś tego robić, ale przynajmniej masz mnie. Akurat mam tą książkę gdzieś w kufrze. - powiedział, a Oliver nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. - Robię to tylko dlatego, że się przyjaźnimy. Wiesz dobrze, że nie jestem za kłamstwem. - tym razem Weasley przybrał rolę rodzica, który mówi dziecku, że popełniło błąd.

- Tak, tak, rozumiem. - powiedział Wood, chcąc uniknąć dalszej przemowy rudzielca. - Dziękuję Percy, naprawdę można na ciebie liczyć. - dodał i uśmiechnął się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro