Zakon Feniksa
Weszłam do domu z ponurą miną
-Och,witaj,skarbie!-krzyknęła u progu drzwi "mama" i mnie czule przytuliła
Nie odpowiedziałam tylko przywitałam się uściskiem z nią i z tatą
-Chanell!-usłyszałam głosik Davida
Rzucił się na mnie a ja z trudem zachowałam równowagę.
-David,zostaw nas na momencik samych-powiedziałam siłując się na uśmiech.
On posłusznie wyszedł z salonu
-Coś się stało?Coś nie tak?-spytał "tato"
-Lepiej wy mi to wytłumaczcie-warknęłam krzyżując ramiona na klatce piersiowej
-Chanell Audrey Winehouse ,nie tym tonem!-upomniała mnie "mama"
Popatrzyłam na obojga "rodziców" wzrokiem pełnym kpiny i irytacji.
-Mydliliście mi oczy od 14..teraz to już prawie 15 lat!Żyłam w ciągłym kłamstwie!-powiedziałam sfrustrowana
-Córeczko..-zaczęła mama
-Nie mów tak do mnie-powiedziałam cedząc słowa wyraźnie
-O co chodzi?-spytał tato
-O TO ŻE MNIE OKŁAMYWALIŚCIE!NIE JESTEŚCIE MOIMI RODZICAMI!DOWIEDZIAŁAM SIĘ CAŁEJ PRAWDY!WIEM KIM SĄ..AKURAT W TEJ SYTUACJI BYLI MOI PRAWDZIWI RODZICE!!-wykrzyczałam rodzicom w twarz
Tato do mnie podszedł i zacisnął na moich rękach swoje
Syknęłam z bólu
-A my to co?Powinnaś nad zrozumieć!Gdy twoja szalona,opętana matka chciała cię zabić, twój ojciec dał nam ciebie pod naszą opiekę.Nie musieliśmy tego robić.A jednak!Stworzyliśmy ci dom pełen miłości!A istniało ryzyko!Skąd mieliśmy wiedzieć czy jesteś normalna,czy raczej taka jak twoja matka?! Trzymamy cię z obaw...
-Z obawą bo może stanę się taka jak ona..-dokończyłam cicho mając łzy w oczach
Tato puścił moje ręce i spuścił głowę
-To nie tak..-zaczął się usprawiedliwiać
-I tak powiedziałeś co czułeś..-powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju
Trzasnęłam drzwiami a klucz przekręciłam w zamku
Rzuciłam się na łóżko łykając moje łzy
Usłyszałam ciche pukanie
Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz.Nacisnęłam lekko klamkę .W drzwiach stał tato
-Przepraszam..poniosło mnie..-powiedział ze smutnym wyrazem twarzy
-Wiem,że trzymałeś to w sobie i że to co powiedziałeś jest prawdą...-odpowiedziałam
Tato zasmucony zszedł na dół do salonu
Każda noc była spokojna.Wreszcie
Lecz nie dostawałam żadnych informacji od przyjaciół.Mieli przyjechać..!
Pewnego dnia,29 sierpnia,ktoś zapukał do naszych drzwi.Normalne,co nie?Ale gdy otworzyłam drzwi ucieszyłam się ogromnie.Moody,jakaś kobieta z fioletowymi włosami i inni których nie znałam.
Moi "rodzice" bardzo się zdziwili tym niecodziennym widokiem
-Po Chanell jesteśmy-bez zbędnych słów zaczął Moody
-Eee-niezwykle inteligentnie odpowiedziała moja pseudo mama.
-Mamo,znam ich.Spokojnie.Musze z nimi juz iść..-odezwałam się
Wzięłam torbę i pożegnałam się ze wszystkimi.
-Gdzie lecimy?-spytałam widząc że podsuwają mi moją miotłę pod nos
-Do Pottera-odparł Moody
-Cześć,jestem Nimfadora Tonks.Mów mi Tonks-przedstawiła się fioletowo-włosa
-Hej.Ja Chanell Lorraine Black.-odpowiedziałam z uśmiechem
Pogadałyśmy chwilę i wszyscy polecieliśmy na Privet Drive 4
-A jego wujostwo?-spytałam
-Wykombinowałam że dostali nagrodę za najbardziej zadbany trawnik w okolicy.Jadą właśnie po nagrodę.A serio to nic takiego nie było jak konkurs.-wyjaśniła Tonks
Zachichotałam cicho
Tonks była naprawdę fantastyczna!Mogłam z nią otwarcie pogadać.
Weszliśmy do domu Harry'ego i skierowaliśmy się w stronę jego pokoju
Moody otworzył drzwi
Stałam przepchnięta za wszystkimi więc zdołałam zobaczyć tylko fragment Harry'ego
W końcu odsunęli się i Harry mnie zauważył.
Ściął włosy.I zmężniał.No w końcu już ma 15 lat...
Podeszłam do niego i delikatnie musnęłam moimi ustami jego policzek
On mnie przytulił i się uśmiechnął
Kątem oka spostrzegłam,że Tonks cały czas się na nas gapi.Zauważyła to i się zmieszała
-Po prostu nie mogę oderwać od ciebie oczu,jesteś śliczna..-wyjaśniła a ja się zarumieniłam -Harry to wie najlepiej-dodała a ja się zmieszałam .
Harry parsknął śmiechem a ja mu dałam kuksańca w żebro.
-Gdzie teraz?-spytałam
-Do kwatery głównej Zakonu Feniksa-odpowiedziała mi Tonks -A i Harry,nie martw się przesłuchaniem.Oni tak się znęcają a i tak wygrasz sprawę-powiedziała do Harry'ego
-Dobra,dobra.Nie traktuj go jak maluszka,a poza tym tracimy czas,Nimfadora -przerwał jej Moody
-NIE MÓW DO MNIE NIMFADORA-powiedziała przez zęby a jej włosy przybrały czerwoną barwę
-Przesłuchanie?Harry,o co chodzi?-spytałam
-No już.Lecimy-odezwał się Alastor Moody i polecieliśmy
Wylądowaliśmy przed zwykłym mugolskim budynkiem
-Ee-mruknęłam
Po chwili budynek się rozsunął a między drugim pojawił się fragment budynku.Ciemnego,upaćkanego sadzą i trochę ponurego.
-To tu?-spytałam zdziwiona
-A gdzie?Na Hawajach ?-mruknął poirytowany Moody
Weszliśmy do budynku.Na końcu korytarza były pół otwarte drzwi i ujrzałam siedzącego w głębi pokoju między innymi Syriusza i Remusa
-Och,Chanell,Harry!-zawołała idąca w naszą stronę Pani Weasley
Przytuliła nas i wskazała nam pokoje
Gdy otworzyłam drzwi ,rzuciła się na mnie Hermiona
-Ej,udusisz mnie!-krzyknęłam
-Harry,to oburzające.To przesłuchanie.Oni nie mogą cię wyrzucić!-zwróciła się do Harry'ego.Ron pokiwał potwierdzająco głową
-Em..mógłby mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi..?-podsunęłam cicho
-Użyłem zaklęcia w obecności mugola.Dudley'a.Zjawili sie dementorzy..i wiesz że niepełnoletnim zabrania się tego.A to grozi wydaleniem ze szkoły..-wyjaśnił mi Harry
-Czegoś tu nie rozumiem.Dementorzy ?W zwykłej wiosce czy tam mieście?To musi być powiązane z...-zaczęłam
-Do czego zmierzasz?
-A no do tego,że to ministerstwo kontroluje dementorów czyli i tym razem celowo zostali nasłani.Tylko po co to ministerstwu.....-mruknęłam myśląc
-Masz całkowitą rację..-powiedziała Hermiona
Reszta dnia minęła jak minęła.
Jutro nareszcie do Hogwartu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro