Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

koniec 4 roku

-No dobrze,a więc niech jedno z was uda się po Harry'ego..jak widać jesteśmy bezradni ..-odpowiedział starzec

Chłopak o rudych włosach wyszedł podobno po Harry'ego.Starszy pan zostawił mnie z tą dziewczyną.

-Chanell,wiem że teraz dla ciebie będzie to trudne ale zrozum że jesteśmy twoimi przyjaciółmi i chodzisz do szkoły magii w Hogwarcie..pamiętasz?-zaczęła brązowowłosa

-ja nic nie pamiętam ..nawet z kim są moi rodzice ..i czy nawet ich mam!nic po prostu nic !wytłumacz mi proszę cokolwiek co wiesz na mój temat i to co wcześniej się wydarzyło podobno przed tym wypadkiem ..-powiedziałam

-Dobrze, Chanell. Masz 14 lat.
Ta szkoła do której chodzisz czyli hogwart .. no jakby to ująć po prostu tutaj uczymy się czarować! Są cztery domy do których przynależą uczniowie ty jesteś w Slytherinie.Niestety.

-Dlaczego "niestety"?-spytałam

-bo widzisz.. Hogwart założyła czwórka największych czarodziei tamtych czasów. Godryk Gryffindor ,Helga Hufflepuff, Rowena Ravenclaw i Salazar Slytherin.Slytherin był..tak jakby złym czarodziejem..i uczniowie z jego domu zazwyczaj no są nieco drażliwi i tacy jak on..ale ty zawsze byłaś inna! Dobra,wesoła...

-Dzięki..a jak masz na imię?-spytałam

-Hermiona.Hermiona Granger

-A zatem dziękuję Hermiono-powiedziałam z lekkim uśmiechem

Hermiona odwzajemniła uśmiech a w tym samym momencie ujrzałam Harry'ego

-To ja was zostawiam-mruknęła Hermiona

-Wypij to-odezwał się Harry podając mi szklankę

Nieufnie spojrzałam na zawartość

-Przecież nie chcę cię otruć-mruknął Harry

Harry opowiedział mi bardzo wiele.Dalej nic nie pamiętam ale przynajmniej dowiedziałam się co i jak..

*Podczas trzeciego zadania*

Leżę cały czas w tym jakimś skrzydle szpitalnym.Dziś podobno Harry ma trzecie zadanie w podobno trudnym Turnieju.Oby mu się udało.Postanowiłam się przespać.Zamknęłam oczy i zasnęłam

-Gdzie moje dziecko?!Gdzie je zabraliście!!-usłyszałam znajomy mi głos
Podeszłam bliżej do źródła dźwięku.Wstrzymałam oddech i ujrzałam leżącą kobietę,kruczoczarne włosy,duże oczy i pełne usta oraz nieskazitelnie jasna i czysta cera.Mniej więcej mój typ urody
Widać że kobieta jest w krytycznym stanie
Włosy w nieładzie,twarz czerwona i cała w łzach od płaczu.Wargi wykrzywione w smutku Oczy tak bardzo smutne że aż mnie pogrążyły w rozpaczy
-Jest  pani  za młoda.A poza tym pani zachowanie oraz przynależność jest karygodna więc nie nadaje się pani na rolę matki .-odezwał się jakiś mężczyzna,prawdopodobnie lekarz

*****
Nagle do pokoju wpada kobieta
Ta sama co z poprzedniej sceny
-Ed,mam ją -mówi do siedzącego w pokoju mężczyznę
Mężczyzna uśmiecha się i podchodzi do kobiety która trzyma na rękach zawiniątko
Dostrzegłam że to malutkie dziecko
Mogło mieć kilka dni ...
-Nasza nowa panna Black-odezwał się z pogodnym wyrazem twarzy mężczyzna

****

-Skąd te siniaki ?-pyta ta sama kobieta tego mężczyznę co poprzednio który okazuje się być jej mężem
-Nie wiem..pokaż-mówi.Kobieta pokazuje strasznie wyglądające siniaki przy szyi,na nogach aż w końcu na rękach
Mężczyzna odskoczył po odsłonięciu jej rękawa
-Jesteś jedną z nich...jak mogłaś..jesteś śmierciożerczynią...-powiedział mężczyzna blednąc
-Ed..to nie tak...-mówi błagalnym tonem kobieta

****

Kobieta mówi po łacinie
Z każdym słowem jej oczy robią się coraz ciemniejsze a usta pękają i ścieka krew
-JENNET! Zostaw ją!!-krzyczy wbiegający do pokoju mąż tej kobiety
Jennet...Cindy ...Black?!
Kobieta śmieje się przeraźliwie i unosi ostrze nad dzieckiem
-WYZNAJĘ CI O TO MIŁOŚĆ A W OFIERZE SKŁADAM DAR OD BOGA JAKO ZNIEWAGĘ DLA NIEGO CZYM PRAGNĘ WZBUDZIĆ W TOBIE PODZIW O WŁADCO !!-krzyczy kobieta lecz nie swoim głosem.Głos brzmi inaczej,demonicznie
-Co ty robisz do cholery JENNET ZOSTAW JĄ!-wrzeszczy mężczyzna podbiegając do kobiety próbując wyszarpać z jej rąk ostrze
Kobieta znów się śmieje
-Ty demonie!Wiem że w niej siedzisz!Zostaw Jennet i jej córkę!!!-krzyczy mężczyzna
Kobieta przemawia nie swoim głosem
-Jennet już nie ma.Zaraz zginiecie-wypowiada ze złośliwym uśmiechem
Nagle mężczyzna wyrywa dziecko i pośpiesznie wybiega z domu .Kobieta biegnie za nim z ostrzem
Na dworze mężczyzna kładzie dziecko pod drzwi paru domów dalej
I puka
Wychodzi kobieta w kapturze i pospiesznie bierze dziecko
Nagle z tamtego domu wybiega ta kobieta z ostrzem
-Gdzie dziecko?!-wrzeszczy
Mężczyzna nie odpowiada
Kobieta podchodzi i...wbija mu nóż w serce
Mężczyzna pada
-GDZIEKOLOWIEK JESTEŚ CHANELL I TAK CIĘ ZNAJDĘ!!-wrzeszczy kobieta po czym znika

***

Jakaś łąka,cmentarz.Harry i..jakiś chłopak
Grób się otwiera.Zza zakrętu wychodzi Glizdogon.

-Cedrik łap za puchar,no już!-krzyczy chłopak z blizną

-Avada Kedavra!!-krzyczy Glizdogon a ów chłopak o imieniu Cedrik ginie z rąk Glizdogona

*****
Przede mną stoi ona.Kobieta w czerni
******

Obudziłam sie .Zaraz..co to były za sny..i skąd ja...ja..
WSZYSTKO PAMIĘTAM!!
Moja pamięć wróciła

-cedrik!-krzyknęłam sama do siebie

Wybiegłam pośpiesznie ze skrzydła szpitalnego.Muszę ostrzec Cedrika!

Na korytarzach świeciło pustką.Zegar wskazywał godzinę 16:47

O nie!!Harry coś mówił że się zaczyna o 15:45 i będzie trwało godzinę! Cholera jasna!
Zanim tam dobiegnę minie około 10 minut ..i tak już za późno!

Biegłam ile sił.Gdy dotarłam na miejsce zauważyłam grupkę osób zgromadzonych .Przecisnęłam się przez tłum
Harry i....martwy Cedrik! Serce mi stanęło.
-Chanell?!-krzyknął Dumbledore ujrzawszy mnie

Z moich oczy poleciał strumień łez.

-Odzyskała-am pamięć..a-ale...ja-a miałam-m sen!Ce-edrik..zginął w nim..Glizdo-ogon go-o zabił!-wystękałam płacząc

Dyrektor złapał mnie za ramię

-tak się właśnie stało!-krzyknął Harry

-cii..już wszystko dobrze..-uspokajał mnie Albus

-Black,Potter,za mną-warknął z tłumu Moody

Poszliśmy za nim

Przytuliłam Harry'ego

-cieszę się że już wszystko pamiętasz..-szepnął mi do ucha

-Uważajcie bo się wzruszę-mruknął Moody

Weszliśmy do jego gabinetu

-jak to jest..stać przed nim?-spytał Harry'ego

-nie wiem...-odparł Harry

-Jak to jest widzieć jak się odradza? Na tym cmentarzu?-ponownie spytał

-ja..zaraz!Nic nie wspominałem o cmentarzu!-zdziwił się Harry

-To ja chciałem żebyś tam wylądował!Smoki są zmyślne cholibka...myślisz żeby ci ten stary dziad powiedział gdyby nie ja?!Skrzeloziele ..myślisz że ta oferma Longbottom sam by na to wpadł?Hm?!-wrzasnął Moody

Serce mi coraz szybciej biło
Skoro..on ...

-Wygrałeś bo JA tak chciałem!-dodał warcząc

-Zaraz..ja już wiem!-krzyknęłam domyślając się najgorszego

-Hm?-spytał patrząc na mnie uważnie

-To pana wina!Dolał mi coś pan wtedy do eliksiru potrzebnego mi do wypicia podczas drugiego zadania!-powiedziałam ze złością

Harry usłyszawszy to wyciągnął różdżkę

-Jesteś wyjątkowa Black.Każdy to wie.A zwłaszcza Czarny Pan.I nie myśl że nie jest tobą zainteresowany!Przeciwnie!Podczas gdy ty spokojnie żyjesz on myśli jak pokonać ciebie i ciebie,Potter!-warknął

-Co?-szepnęłam

-Jednak bardzo się ucieszy kiedy mu pomogę i zaoszczędze mu fatygi.Black,pożegnaj się.Jakieś ostatnie życzenie?-spytał a ja się wystraszyłam.
Moody zbliżył się do mnie z różdżką

-ZOSTAW JĄ!!-krzyknął Harry

Moody machnął różdżką i Harry został przywiązany sznurem do krzesła

-teraz sobie popatrzysz jak ona cierpi i umiera!-zaśmiał się złowieszczo

Przełknęłam ślinę

-CRUCIO!

Ogromny ból przeszył moje ciało.

-Crucio!

Znów ten ból..łzy cisnęły mi się do oczu

-No dobrze..wystarczy.przejdźmy do sedna

-Avada Kedavra!!!

Zamknęłam oczy.Usłyszałam krzyk,trzask drzwiami i głosy

Uchyliłam powieki.JAKIM CUDEM ŻYJĘ?!
Ujrzałam Snape'a,Dumbledore'a i McGonagall..

Moody okazał się fałszywy.To Crouch Jr. podszywał się pod niego..

*W pociągu*

-Straszny był ten rok-mruknął Ron

-weź strać pamięć to może powiesz cos ciekawszego-powiedziałam z prychnięciem

-Harry,czy chciałbyś odwiedzić mnie w wakacje?Nawet na pół wakacji..nawet całe!Nie chcę być w tym domu sama..zdana na siebie...-odezwałam się

-Jasne!-krzyknął z uśmiechem

-Wy też przyjedźcie!-powiedziałam do Miony i Rona

Pokiwali zgodnie głowami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro