Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Duch

Czas leciał nieubłaganie.Jeszcze zaledwie tydzień do zakończenia tego roku szkolnego.Cały ten rok był nieźle popierdzielony przez tą całą landrynę Umbridge.Nikt tak nie wkurza i nie deprawuje jak ona.Tak jak już mówiłam,gorsza od Hannibala Lecter'a.
Z całą pewnością!

***
Departament tajemnic

-Harry,daj mi tą przepowiednie-namawiał Harry'ego Lucjusz Malfoy.

-Harry,nie!-szepnęłam mu na ucho

-Przecież wiem,że nie-syknął w moim kierunku,a ja zgorszona zamilkłam.

-Oh,Lucjusz.Co ty na to,żebym się z nimi pobawiła?-zapiszczała nagle Bellatrix .

Bellatrix...wychyliłam się zza Harry'ego i w całej mojej okazałości na nią spojrzałam.

-Czy to..zaraz..Chanell?!-wybałuszyła oczy,a ja się zdziwiłam jej reakcją.

-Skąd mnie znasz?-zmarszczyłam brwi.
Po chwili zrozumiałam,że zadałam idiotyczne pytanie,bo przecież moja matka w jakimś stopniu była spokrewniona z nią.W końcu to Black'owie.Cały ród.

Bellatrix podeszła do mnie cała blada.
-J-jaa...znaczy-y..-zaczęła się jąkać,co wszystkich zdziwiło.Ta jędza,niepohamowana morderczyni,żądna krwi i zemsty bezuczuciowa kobieta się jąka?
Uniosłam brew w geście zdziwienia.
-Jesteś jak mama -wreszcie sie odezwała

-Nie,ona nie jest jak jej matka!-zareagował natychmiastowo Harry

-NIE MÓWIĘ DO CIEBIE!-Lestrange odzyskała swój charakterek.
Okrążyła mnie i dotknęła swoją dłonią mojej twarzy.Pogładziła ją.Odsunęłam się .

-Wyglądasz tak samo jak Jennet w twoim wieku.Jesteście identyczne..ale..dlaczego trzymasz z Potterem?I z tymi zdrajcami i szlamami?-zaczęła ze mną spokojnie rozmawiać

-Nie mów tak o nich.I to moja sprawa z kim się zadaję.Harry'ego kocham,a oni są moimi przyjaciółmi-warknęłam przeszywając ją swym spojrzeniem

Byłam przekonana,że zaraz z jej strony nastąpi jakiś cios.Myliłam się.Bellatrix spuściła głowę i zamilkła.Nie wierzyłam własnym oczom.
Po chwili nastąpił atak śmierciożerców.Na szczęście prędko pojawili się niektórzy aurorzy.Zjawił się też Lupin i Syriusz.
Nagle usłyszałam krzyk Harry'ego.Szybko znalazłam się obok niego.Zastygłam widząc sytuację.Moje oczy wypełniły się łzami.Syriusz odszedł...zobaczyłam Bellatrix .To ona jest temu winna!
Opadłam bezsilnie na kolana ,a moje oczy zaszły mgłą i czernią.
Remus obejmował Harry'ego,aby ten się nie wyrywał.
Moją duszę rozerwano na strzępy.
Nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji.
Harry pobiegł za Bellatrix .
Dało się usłyszeć rzucone zaklęcie Cruciatus i krzyk Lestrange.Doczołgałam się do Harry'ego i Bellatrix.
-Harry,zostaw ją-odezwałam się zdławionym głosem
Harry spojrzałam na mnie smutnym wzrokiem.Po chwili zirytowany moimi słowami powiedział

-Ale ona..

-Zabiła Syriusza!Wiem..-przerwałam mu

-Tak,czyli..?

-Zostaw ją.Syriusza juz nic nie uratuje,a ty będziesz potem mieć wyrzuty sumienia.Wiem,że każdy by tak postąpił ,że torturować lun zabić,ale to nie jest dobre rozwiązanie.Szkoda na nią sumienia i czasu.Bellatrix jeszcze się nacierpi-zapewniłam go

Harry opuścił różdżkę i pokiwał głową.Spojrzałam na Lestrange,która obserwowała mnie spokojnym wzrokiem.
Nagle usłyszałam za nami szmer.Obróciłam się i to co zobaczyłam przeraziło mnie chyba najbardziej.Lord Voldemort we własnej osobie.
-Oh,odrazu dwójka.I Harry i
Chanell.Jak miło-wyszczerzył się Voldemort.

Harry osłonił mnie swoim ciałem.
-I tak jej nie uratujesz-parsknął śmiechem Voldemort.

-Ale ty im nic nie zrobisz-powiedział pojawiający się znikąd ...Albus Dumbledore.

-Skąd ta pewność?-zaśmiał się szyderczo Czarny Pan.

Nagle Voldemort zniknął i pozostała po nim smuga pyłków.
Poczułam ogromny,rozdzierający ból przechodzący po moim ciele.
Wydobyłam z siebie jęk bólu

-Chanell?-zaniepokoił się Harry

Opadłam na kolana.Brakowało mi sił.Dumbledore podszedł i zaniepokojony na mnie spojrzał
-Chanell,co czujesz?-spytał dyrektor

Zamknęłam powieki i zacisnęłam usta w wąską linię.Opadłam na podłogę całym ciałem.Zaczęłam słyszeć w głowie różne głosy.Należące do mojej matki

-Nie ,zostaw mnie.Ty już nie żyjesz.Nie jesteś prawdziwa-zaczęłam mówić

-Chanell!!-Dumbledore mną potrząsnął

Uchyliłam powieki i ujrzałam twarz Albusa i Harry'ego.W oddali zobaczyłam niewyraźne zarysy Hermiony,Rona,Nevilla,Cho,Luny i Ginny.
W pewnym momencie poczułam się,jakby ktoś ze mnie wysysał wszystko.
Jeszcze udało mi się odczuć Harry'ego,który złożył na moich ustach delikatny pocałunek .
-Chanell-szepnął,a ja w tym momencie zamknęłam oczy i uczucie towarzyszące temu zajściu było dziwne.Tak jakbym odpłynęła duszą.Mam świadomość bycia,ale nie jestem w ciele...
Czy ja wyszłam z ciała?
Po chwili znalazłam odpowiedź.Ujrzałam z góry swoje ciało,a także wszystko co działo się wokół.Tak,tak się właśnie stało.
Odleciałam zupełnie.
Spróbowałam wrócić do mego ciała,ale bez skutku.
A co jeśli już...nie wrócę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro