Ostatni rozdzial
Coś mnie zwaliło na kolana.Poczułam ogromny ból przechodzący po całym mym ciele.
-Harry?-usłyszałam głos uczniów.Stał i patrzył na mnie.
-Ale...ty nie umarłeś?-usłyszałam głos zdenerwowanego Voldemorta
-Nie!A teraz zostaw Chanell !-wrzasnął Harry i zaczął biec w naszym kierunku.
Nagle jakaś siła uniosła mnie do góry.Zaczęła mną miotać w powietrzu.
-Chanell!-krzyknął Harry.Inni uczniowie stali jak wryci.
Voldemort tymczasem czuł się jednocześnie zły i usatysfakcjonowany.
Nagle zastygłam w powietrzu jakby ktoś mnie przytrzymał.W tym momencie poczułam jak moje ciało się rozrywa.
Spadłam na ziemię.
Fala gorąca zaczęła ze mnie uchodzi.zamknęłam oczy.
*Harry*
Chanell spadła na ziemię.Miała porozrywane ciało tak jakby szponami.Tak,takie rozerwanie od szponów...krew zaczęła lecieć.Ona się wykrwawiała.Tak szybko to się działo,że nie było możliwości żeby jej uratować.
Nagle,kiedy cała ziemia była we krwi i chyba całą krew straciła,to zaczeka ona przybierać czarny kolor.I zaczęła z powrotem wracać do Chanell.
Chanell otworzyła oczy.Miała dziwne sińce pod oczami ,a jej oczy stały się tak puste ...takie szkliste.
-Ona jest ...opętana-szepnął zachwycony Voldemort.
-Egzorcysta...skąd tu do cholery wziąć egzorcystę?!-krzyknąłem zrozpaczony.
Chanell wstała.Dziwne,bo zaczęła...się rozmazywać.
-Co się dzieje...?-szepnął zdenerwowany Voldemort.
Chanell traciła kolory i zaczęła wyglądać jak Helena Ravenclaw.
Ona...stała się duchem.
-TO NIE TAK MIAŁO BYĆ!-wrzasnął Voldemort.
Moje oczy napełniły się łzami.
Chanell jest i duchem i jest opętana...
Minerwa zaczęła mówić po łacinie.Uczyniła znak krzyża.Chanell wydała z siebie ryk i jęk.Minerwa dalej odmawiała coś po łacinie.
Voldemort będąc w szoku nawet nie ruszył się z miejsca.
Po chwili z ust Chanell zaczęła lecieć krew.Strumień krwi.
Następnie spadła na ziemie i przestała być duchem.
-Chanell..-szepnąłem klękając przy niej.
Voldemort zaczął się marszczyć i znikać.On zniknął .Na zawsze.
Teraz na dziedzińcu zostali sami uczniowie u nauczyciele.
Chanell otworzyła na moment oczy i się lekko uśmiechnęła .Po chwili zamknęła oczy i już ich nie otworzyła.
-Szybko!Do Świętego Munga!!-krzyknęła Minerwa.
*9 miesięcy później *
Jak się okazało...Chanell zaszła w ciąże...Właśnie leżyw szpitalu z naszym małym synkiem,Krystianem.Wczoraj urodziła.
Tak,robiliśmy to jeszcze przed bitwą o hogwart ale do cholery było zabezpieczenie...!!!
No cóż.
-Harry,kocham cię-szepnęła Chanell
Spojrzałem na nią i szklanka wyleciała mi z rąk.
Zniknęła.Zniknęła !!!
Zobaczyłem ją niewyraźnie jak unosi się w powietrzu...
Staje się...duchem.
-Harry ,dasz sobie radę.Kochaj Krystiana.Opiekuj nim się.Kocham cię-powiedziała i rozpłynęła się we mgle.
Zacząłem płakać...
Nie wiem jak to się stało .
*Przeszłość*
-Nie ma haczyków?-spytałam z powątpiewaniem
-Nie,gramy przecież uczciwie.Zero haczyków-powiedział Voldemort ukazując swoje zęby przy "uśmiechu".
-Czyli mogę w normalnej postaci wracać do Hogwartu nie martwiąc się o to czy za kilka sekund wysadzisz Hogwart lub poderżniesz mi gardło i z mojego mózgu stworzysz pyszną potrawkę smażoną wśród czosnku na głębokim oleju niczym frytki dla swojego węża? -spytałam ironicznie.
-Żartownisia z ciebie-zaśmiał się kładąc mi dłoń na ramieniu.
Zrzuciłam jego rękę i podeszłam do mamy ciągnąć ją za sobą.
-Do zobaczenia-rzekł Voldemort
-Oby nie-mruknęłam i wyszłam z jego posiadłości razem z mamą.
-Poczekaj!-krzyknął za mną Voldemort
-Tak?-warknęłam podchodząc do niego
-W momencie kiedy kiedyś urodzisz potomka,to zamienisz się w ducha.To jest ten jedyny haczyk.
Kiwnęłam głową.
Kochani!Dziękuję,że czytaliście to opowiadanie! Jestem wam wdzięczna !❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro