Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miły powrót

-Oh,Jennet!Przyprowadziłaś córeczkę !Co za miła niespodzianka!-syknął Voldemort,a moja matka usunęła się w kąt ze strachem w oczach.

-Czego chcesz w zamian?-spytałam szorstko

-Oh,tego dowiesz się w swoim czasie.A teraz już wracaj do swojej szkółki-syknął

-Nie ma haczyków?-spytałam z powątpiewaniem

-Nie,gramy przecież uczciwie.Zero haczyków-powiedział Voldemort ukazując swoje zęby  przy "uśmiechu".

-Czyli mogę w normalnej postaci wracać do Hogwartu nie martwiąc się o to czy za kilka sekund wysadzisz Hogwart lub poderżniesz mi gardło i z mojego mózgu stworzysz pyszną potrawkę smażoną wśród czosnku na głębokim oleju niczym frytki dla swojego węża? -spytałam ironicznie.

-Żartownisia z ciebie-zaśmiał się kładąc mi dłoń na ramieniu.
Zrzuciłam jego rękę i podeszłam do mamy ciągnąć ją za sobą.

-Do zobaczenia-rzekł Voldemort

-Oby nie-mruknęłam i wyszłam z jego posiadłości razem z mamą.

-Zaraz moc zacznie działać i wrócisz do siebie...-szepnęła mama ze łzami w oczach

-A ty?Jak ty będziesz dalej żyć?-spytałam

-Dalej jako duch rzecz jasna...jakoś sobie poradzę -powiedziała cicho pociągając nosem.

-Wiesz,trudno mi uwierzyć ,że tak bardzo się zmieniłaś i że jesteś dobra i niegroźna -rzekłam patrząc jej w oczy.

-Proszę cię o jedno...wybacz mi za przeszłość ,Chanell-powiedziała błagalnym tonem

Kiwnęłam głową i po prostu przytuliłam mamę.Po chwili poczułam jakby spadała.
Po kilku sekundach otworzyłam oczy i ujrzałam sufit skrzydła szpitalnego.
Udało się!
Poderwałam się z łóżka i w tym momencie przyszła pani Pomfrey.

-Ty żyjesz!-krzyknęła szeroko otwierając oczy i usta.

-Jaki jest dzień?-spytałam

-1 września ...uczta już trwa-powiedziała dalej nie mogąc uwierzyć że już normalnie żyję.

Słysząc to pobiegłam pod drzwi do wielkiej sali.
Drzwi były otwarte.Poczułam ogromną radość.Wolnym krokiem przekroczyłam próg Wielkiej Sali.

*Harry*

Siedziałem zmulony obok Rona i Hermiony.Jestem załamany stanem Chanell.

-Chanell!-usłyszałem krzyk Hermiony

Złapałem się za głowę z rozpaczy słysząc jej imię.

-Ja nie wierzę...Chanell!-ponownie usłyszałem
Hermione.

-Ej stary,patrz...-szepnął Ron.
Podniosłem wzrok z talerza i nie mogłem uwierzyć w to co w tym momencie widzę.
Z bijącym sercem podniosłem się z siedzenia i po prostu na nią patrzyłem.

-Patrzcie,to Chanell-dało się słyszeć szepty Gryfonów.
Wolnym krokiem szła w naszym kierunku.
Serce waliło mi jak młot.W pewnym momencie przestała wolno iść ...zaczęła biec ku nam.
Poczułem jak jej ciało przylega do mojego.Objąłem ją najmocniej jak potrafiłem.
Zaczęliśmy oboje płakać z radości.
Cała sala zwróciła się w naszą stronę.Wszyscy byli zaskoczeni widząc Chanell.

-Chanell-szepnąłem patrząc w jej oczy.
Ona się we mnie wtuliła i ja-będąc wyższy o głowę -oparłem brodę na jej głowie i poczułem piękny zapach jej włosów.

Gdy atmosfera się uspokoiła i Dumbledore pogadał z Chanell,ona poszła usiąść do stołu swojego domu .Szkoda że nie jest w Gryffindorze...
Boże,jak ją kocham!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro