Rozdział 9 Powrót
Tydzień później
Đøñņīė øbūđź §ię
Gwałtownie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać.
- Karina?! Nie widzę cię.
Mūšì§ž şīę přžėmīëñīć
- Przemienić? W kogo? - nie słyszałem odpowiedzi przez dłuższy czas.
اťãťņī §ėň
Zacząłem się zastanawiać. Przez jakiś czas mi się nic nie śni, więc nie do końca rozumiałem jej słów. Chodzi jej zapewne o moją transformację. Chwila! Miałem jeden sen, w którym wyglądałem inaczej.
- Karina! Już wiem o co ci chodzi, ale powiedz jak mam to zrobić?
Mūšīşž mýśļėć ø Ē-Đøñņīm ī ñå pøď§țâwıè ťýçh mýśļı țwøŕžýšž mäňę, ķťóřą mů§īşž ťřăfîć w §ıèbīĕ
- Karina uważam, że to jest niebezpieczne. Co jeśli stworzę niechcący w jakiś sposób E-Donniego? - nastała cisza - Karina?
Nie dostałem odpowiedzi. Jedyne co mi zostało to zaufać jej. Westchnąłem i zacząłem przytłaczać myśli o tym potworze. Uniosłem moją lewą rękę. Zaczęła na niej zbierać się moc. Moja dłoń zaczęła drżeć. Bardzo się bałem. Zamknąłem oczy i próbowałem się wewnętrznie uspokoić.
- Wszystko będzie dobrze - mówiłem do siebie.
Đøñņīē žäűfăj mı
Łzy mi się zaczęły zbierać w oczach. Co jeśli zrobię coś nie tak i od nowa go stworzę? Gwałtownie przyłożyłem lewą rękę do serca. Zacząłem płakać. Poczułem nagły chłód. Otworzyłem oczy i ujrzałem swój inny wygląd. Spojrzałem przed siebie.
- Karina! - natychmiast wstałem z łóżka i przytuliłem ją jak najmocniej. Dalej płakałem.
- Donnie... - również mnie objęła ze spływającymi po policzkach łzami.
- Mam do ciebie tyle pytań...
Dziewczyna spojrzała mi głęboko w oczy i pocałowała. Tak się zdziwiłem i podnieciłem jednocześnie. Oczywiście odwzajemniłem jej pocałunek, ale dopiero po kilku sekundach zamknąłem oczy.
- K-Karina? Ale dlaczego? Przecież kochasz Leo...
- Zakochałam się w waszej dwójce - poprawiła włosy uciekając od mojego wzroku.
- Przecież... Ja... Ale... Dlaczego? Zawsze myślałem, że nigdy nie będę ci się podobać. Nagle się zjawiasz i wyznajesz mi to?
- Donnie to ile dla mnie zrobiłeś, ile walczyłeś sprawiło, że skradłeś moje serce, ale dalej podoba mi się Leo. Mam nadzieję, że to uszanujesz.
- Czekaj! Jak mam to uszanować? Nie mów mi, że.
- Trójkąt - wyprzedziła mnie.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Zatkało mnie. Jak można wpaść na tak głupi pomysł. Złapałem się za głowę i rozmyślałem nad tym.
- Czy na pewno wszystko jest z tobą w porządku? - zapytałem.
Dziewczyna zrobiła głęboki wdech i wydech.
- A wyglądam ci na pijaną?
- Ale... Jak miałoby to wyglądać? No kurwa jak?!
- Nie wiem! Po prostu powiedziałam ci prawdę, okej?!
- Jak do cholery mam się tobą dzielić?! I to jeszcze z moim bratem!
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a w nich ukazał się Leonardo.
- Karina! - rzucił się na dziewczynę i mocno ją uścisnął - Ty żyjesz!
Oboje się rozpłakali.
- Donnie, a co się stało... Z tobą? - zapytał brat.
A no tak. Zapomniałem, że przeszedłem przez transformację.
- Nie ważne. Czekaj. Ale jak ty widzisz Karinę? Ja jej na początku nie widziałem.
- Musiałeś się tylko na chwilę przemienić, by mnie zobaczyć. Teraz już jestem widoczna dla każdego.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Jak próbowałaś się ze mną skontaktować? I dlaczego akurat ze mną, a nie z Leo?
- Jestem Deltą, a to świadczy o tym, że mogę wchodzić do czyichś snów i tak też robiłam. Próbowałam się z tobą właśnie w ten sposób skontaktować, co na początku było trudne. Dlaczego akurat ty? Bałam się, że jak wezmę się za twojego brata to mnie oleje, bo zabiłam Karai. Wiem Leo, że dalej się na mnie za to trochę gniewasz. A ty Donnie byś mnie nie olał, bo wiem, że dalej mnie kochasz.
Nie powiem, ale mądrze to rozegrała.
- Leo... Powiedziałam to już dla Donniego. Twoja kolej, aby się dowiedzieć. Chciałam ci wyznać, że zakochałam się w tobie i w twoim bracie. Nie umiem wybrać jednego. Chciałabym wejść z wami w trójkąt.
Niebieskooki zrobił duże oczy. Najwidoczniej nie dowierzał jej.
- Karina ja... Ja... - zrobił wydech - Dalej mam ci trochę za złe za to co uczyniłaś, ale doszedłem do wniosku, że ja się w tobie kocham.
No nie ma jak to wyznawać uczucia przy kimś kto też się w niej zakochał. Dziewczyna zbliżyła się do jego ust, a on ją pocałował. Nie wierzyłem własnym oczom. Natychmiast ich rozdzieliłem.
- Co wy odpierdalacie?! Jeśli chcecie mnie wkurwić to proszę! Udało się wam!
- Jeśli mnie kochasz to uszanuj moją decyzję Donnie. Ja inaczej już nie potrafię żyć. Musisz to zaakceptować, albo zakończę swój żywot.
Wziąłem z szafy ubrania, poszedłem do łazienki się przebrać i wybrałem się na spacer. To jest jak szantaż. "Albo się ze mną dzielisz albo się zabiję".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro