Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 Czas na teraźniejszość

Następnego dnia wstałem i od razu dostrzegłem na sobie wzrok Kai'a. Spojrzałem mu w oczy i poczułem ogromną niezręczność.
- Hej Kai - pomachałem ręką starając się uśmiechnąć.
- Całą noc się na ciebie gapiłem - dziwnie się poczułem i nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Co to ma znaczyć? Rozejrzałem się.
- A gdzie jest Alex? - zapytałem.
- Nie mam pojęcia. Może utknął w kiblu, czy coś - mruknął blondyn.
- A okej - wstałem z łóżka.
Dosłownie chwilę później pojawił się pan Marcin.
- Dzień dobry chłopcy. Donnie twój lekarz chce z tobą porozmawiać. Zjedz śniadanie i czekaj przy pokoju personelu.
- Dobrze - kiwnąłem głową.
Zabrałem się do roboty. Tak bardzo nie chciałam jeść, ale z drugiej strony może być gorszy posiłek na drugie śniadanie. Po kilkunastu minutach zjawiłem się w gabinecie prawdopodobnie psychiatry.
- Dzień dobry. Donnie, tak? - zapytała kobieta.
Wydaje się sympatyczna.
- Tak, dzień dobry.
- Powiedz mi Donnie jak się czujesz? - poprawiła okulary.
- No dobrze.
- A może coś więcej? Masz może myśli samobójcze? Albo, żeby się skaleczyć?
- Nie, nic z tych rzeczy.
- O to świetnie. Dowiedziałam się od pani, że nie masz ani jednej blizny, ani rany. Czy to prawda?
- Tak. Naprawdę tego nie robiłem i nie chcę robić.
- Pierwszy raz spotykam się z takim pacjentem. Wydajesz się zdrowym chłopcem, ale jesteś tu na razie drugi dzień. Musimy cię jeszcze poobserwować. Zajmie to minimum tydzień, ale szybko to zleci. Myślę, że mogłabym cię przenieść na oddział B i zapisać już do szkoły. Jak masz złe oceny to to jest świetne miejsce, aby je poprawić - puściła mi oczko, a ja się uśmiechnąłem - No to ustalone. Wracaj do pokoju, a za chwilę zostaniesz przeniesiony.
Wyszedłem z gabinetu żegnając się z panią doktor. Pan Marcin powiedział, że pomoże mi w przeniesieniu się na inny oddział. Z pokoju wziąłem swoją pościel. Nagle do pokoju weszła Martha.
- Hej Donniś - kiedy usłyszałem to z jej ust przypomniałem sobie o April i powstrzymywałem się od łez.
- Hej - stałem dalej tyłem do niej.
- Słyszałam, że już ciebie zabierają na oddział B.
- Racja.
- Nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy, więc mam coś dla ciebie - odwróciłem się i dziewczyna wyjęła zza pleców coś pluszowego.
- Zrobiłam to dla ciebie - dała mi do rąk.
Moje łzy nagle zniknęły.
- Martha... Dziękuję ci! - przytuliła mnie, a ja ją - Naprawdę urocza zabawka!
- Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnęła się.
- Elo! - krzyknął wchodząc do pokoju Kai - Ale, że już Ciebie przenoszą na B?
- Najwidoczniej - zacząłem dalej zbierać pościel.
- Nosz kurwa! To ja tu z dziewięć miesięcy siedzę i nie chcą mnie przenieść, a ty jesteś jeden dzień i już? - zdenerwował się blondyn.
- No wiesz Kai. Każdy jest inny i każdy inaczej znosi coś psychicznie - wytłumaczyła mu Martha.
Wychodziłem już z pokoju i nagle jasnowłosy chłopak mnie przytulił na pożegnanie. Trochę się zdziwiłem, ale było to miłe. Czekałem już z pościelą przy wyjściu z tego całego pomieszczenia.
- To co? Idziemy Donnie? - zapytał pan Marcin wychodząc z moją walizką z pokoju personelu.
Przytaknąłem i w końcu opuściłem to miejsce. Jak mam być szczery to nie pamiętam dokładnie co się tam działo. Wyszedłem ze szpitala równo tydzień później. Jedynie pamiętam to, że szkoła tam była bardzo, ale to bardzo łatwa. Wystarczyło napisać notatkę z danego przedmiotu i dostawało się piątkę. A jak były testy, czy kartkówki to nauczyciele tam zawsze podpowiadali. Jedzenie było tak samo nie zbyt dobre i nawet się raz zatrułem i wymiotowałem przez kilka dni, ale na szczęście potem było już lepiej. Co do Alexa okazało się, że go nie było, bo już go przenieśli. Też szybko jakoś. Co tu jeszcze... A no tak. Był tam taki chłopak. Nie pamiętam jego imienia, ale nazywali go "wali konik". Chyba wiadomo skąd wzięła się ta ksywka. To dość krępujący dla mnie temat. Raz z nim rozmawiałem i namawiał mnie do masturbacji. Przez niego głównie popadłem w nałóg. Uzależniłem się od onanizowania się i od pornografii. Ciężko było mi walczyć, ale jakoś poradziłem sobie z tym sam. Tak mi się wydaje, że sam. Mam wrażenie, że ktoś mi w tym pomógł, ale nie pamiętam kto. Kiedy byłem na oddziale B, dzwoniłem od czasu do czasu do ojca i braci. Rozmawiałem z nimi. Często gadałem z mistrzem odnośnie tego, że mam przestać używać mocy. Wręcz prosił mnie o to, co nie jest do niego podobne. Na jego prośby przestałem używać magii. Łatwo popadam w nałogi. Uzależniłem się już od masturbacji, pornografii, mojej mocy, alkoholu... Ciekawe jaki nałóg jeszcze mnie czeka. Możemy przejść już do teraźniejszości. Aktualnie mam osiemnaście lat i przeprowadziłem się z moim jedynym bratem do innego domu. Ta stara willa już źle się nam kojarzyła. Skończyliśmy już szkołę, ale żadne z nas nie jest w stanie pracować. Ja mam ogromne problemy z pamięcią i podobnie jak Leo nie pogodziliśmy się ze śmiercią Rapha, Mikey'ego i naszego ojca Splintera. Siedziałem sobie na łóżku i rozmyślałem nad moją całą przeszłością. To wszystko to co się zdarzyło. Dlaczego akurat mnie musiało to dotknąć? Czemu ja muszę być Alfą? Tyle wycierpiałem. Los się uwziął na moje życie.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro