Rozdział 1 Zdołowanie
Aby zrozumieć sens tego opowiadania należy przeczytać całą serię MHT. Miłego czytania ♡!
Jestem pusty. Czuję się tak już od dłuższego czasu. Ta pustość w moim ciele z każdym dniem zaczyna coraz bardziej mnie przerażać i przerastać. Mam wrażenie jakby ktoś wymazał moje wszystkie najpiękniejsze wspomnienia, a co najważniejsze kogoś. Ale wróćmy do samych początków. Początków tego, gdy byłem dzieckiem i ledwo co z moją rodziną przenieśliśmy się do tego wymiaru. Opowiem wam wszystko to co pamiętam. Nie muszę wspominać o tym, że kiedyś byliśmy mutantami. Dzięki mutagenowi tak naprawdę istnieję. Choć jak mam być szczery to więcej znalazłoby się minusów niż plusów w tym. Dajmy na to przykład, że jakiś człowiek zostaje zmutowany. I co z nim? Traci wszystko. Dzieci, karierę, męża, żonę i tak dalej. Inne zmutowane stworzenia mogą zażyczyć sobie rozpętania wojny. Nie ukrywajmy się, ale jednak u niektórych są skutki uboczne z tym mutagenem. Ja sam jestem przykładem...
*****************
- Hajime! - krzyknął mistrz Splinter, a w tym momencie rozpoczął się trening.
Mikey i Leo patrzyli z boku na mój sparing z Raph'em. Wiedziałem, że mam marne szanse z nim. Zwłaszcza jako dziewięciolatek. Ścisnąłem mój kij i zacząłem nim wymachiwać w przeciwnika. Raph zdążył uniknąć obrażenia, które próbowałem mu zadać, a w tym momencie wyciągnął z pochwy sai i dostałem prosto w twarz. Przez to opuściłem moje narzędzie walki. Na szczęście uderzył mnie tak, że ostre końcówki nie wbiły się we mnie. Natychmiast upadłem i zacząłem ocierać oczy. Brat zaczął biec w moją stronę i musiałem się szybko otrząsnąć. Podniosłem się i sięgnąłem po moją broń. Udało mi się zablokować jego ataki, a w dodatku uderzyłem go w brzuch. Chłopak cofnął się do tyłu łapiąc się za pępek i opuszczając jedno sai. Natychmiast wyciągnął drugie. W jego neonowych oczach ujrzałem ogromną furię. Tak bardzo się przestraszyłem. Przestałem się ruszać. Strach obezwładnił moje ciało i tylko czekałem na to, aby fizycznie się na mnie wyżył. Po jakimś czasie już było po wszystkim. Raph wygrał. W sumie jak zwykle... Nigdy nie będę mieć z nim szans.
- Jame! - przerwał bójkę ojciec - Raphaelu, musisz koniecznie nauczyć się panować nad swoimi emocjami. To, że twój brat Ciebie uderzył nie oznacza, że masz go za to karać fizycznie.
- Ale ja chcę być najlepszy! - warknął chłopiec z zielonymi oczami.
- W takim razie naucz się panowania nad sobą. Na dziś to tyle - odszedł mistrz.
Siedziałem na dywanie i prostowałem sobie plecy. Raph spojrzał na mnie, rzucił mi groźne spojrzenie i wyszedł z tego pomieszczenia. Natychmiast Leo z Mikeym podbiegli do mnie.
- O rany brachu! Nic ci nie jest? - pomógł mi wstać błękitnooki.
- Naprawdę poważnie Cię załatwił - dodał Leo.
- Jakbym sam tego nie zauważył... Chcę pobyć sam.
Bracia spojrzeli na mnie dziwnie i spełnili moją prośbę. Zamknąłem się w pokoju. Chciałem się odciąć od świata.
- Dlaczego ja nie mogę być tym najlepszym?! Tyle trenuję z mistrzem, braćmi, a nawet sam i to wszystko na nic! - zacząłem krzyczeć do siebie, a po chwili się rozpłakałem - Nikt mnie nie rozumie. Nie mam nikogo oprócz April. Ona mnie wysłucha i pogada ze mną o wszystkim.
Wtedy wpadłem na pomysł, żeby zaprosić moją przyjaciółkę do domu i porozmawiać o tym. Natychmiast zszedłem na dół do taty.
- Ojcze, czy może przyjść do nas April? - Splinter spojrzał na mnie podejrzanie - Nie, nie chcę wyjść z domu, bo wiem, że jestem trochę za młody... Dlatego pytam, czy może ona przyjść tutaj - dodałem, a jego mina wątpliwości zniknęła.
- W porządku Donatello, ale nie za długo. Pamiętaj też o wieczornej medytacji.
- Dziękuję mistrzu! - natychmiast go przytuliłem.
Mężczyzna również mnie objął i poklepał w głowę.
*************
Zadzwonił dzwonek do drzwi i od razu wyrwałem się z obiadu.
- Cześć April! - powiedziałem otwierając drzwi i się szeroko uśmiechając.
- Hejka Donnie - dziewczyna weszła do środka.
- Daj mi płaszcz, powieszę go, bo ty nie dosięgniesz - przy tym lekko się zaśmiałem.
- No bardzo zabawne - też się uśmiechnęła.
Wziąłem jej kurtkę i zrobiłem to co trzeba. Przeprosiłem rodzinę, że tak po prostu odeszłem od obiadu, ale wiedzieli, że muszę zająć się już gościem. Poszedłem z rudą na górę, do mojego pokoju i usiedliśmy na dywanie.
- To co u Ciebie Doniś? - uwielbiam jak mnie tak nazywa!
- Właściwie to chciałem pogadać z Tobą...
- Jasne mów! O co chodzi?
- Wiem, że o tym wiesz, ale Raph jest ode mnie lepszy.
- Masz na myśli tego bruneta z dość ciemnymi włosami i zielonymi oczami?
- No tak.
- I co w związku z tym?
- Ciągle ćwiczę, trenuję, medytuję, panuję nad sobą, a i tak jestem od niego gorszy!
- Hej, spokojnie! Przecież to normalne. Nie staje się kimś lepszym tak od razu.
- Tyle, że ja od lat staram się o to... Po prostu powiedz, że się nie nadaję.
- To ćwicz więcej.
- Przecież to robię!
- Nie podnoś głosu!
- Myślałem, że mnie zrozumiesz, ale najwidoczniej się myliłem! - krzyknąłem z już ze spływającymi po policzkach łzami.
- To zamiast się nad sobą użalać zacznij coś robić!
Naprawdę mnie nie rozumiała. Przecież ciągle robię coś.
- Wyjdź stąd - powiedziałem dość stanowczo.
- Że co? Najpierw mnie zapraszasz, a teraz wyganiasz?
- Wyjdź. Już.
- Zastanów się nad swoim zachowaniem Donnie. Pa - wychodząc z pokoju trzasnęła drzwiami. Zostałem sam ze swoimi przykrościami, więc się rozpłakałem. Dosłownie po chwili wszedł Leo do pokoju.
- Donnie! Co się stało? Dlaczego April już wyszła? - zapytał zdezorientowany.
- Nie twoja sprawa, zostaw mnie - siedziałem tyłem do niego ocierając łzy.
- Płaczesz?
- Nie! Powiedziałem zostaw mnie!
- No jak chcesz braciszku... - cicho wyszedł z pokoju i przymknął drzwi.
Jeszcze bardziej zacząłem płakać. Postanowiłem przemyć twarz wodą w toalecie. Szybko się tam pojawiłem, a gdy spojrzałem na siebie w lustro, wybuchłem płaczem.
- Jestem beznadziejny... - upadłem na kolana zakrywając twarz - Nikt mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć...
- Ja Ciebie rozumiem.
Hejka wszystkim! Przepraszam, że tyle czasu mi to zajęło, ale lepiej późno niż wcale, co nie? Mam nadzieję, że wam się spodobało i będę miała motywację (i oczywiście wenę) do pisania dalej. Postanowiłam napisać przeszłość Donniego, ale pamiętajcie, że Kariny tutaj nie ma (na razie ( ͡° ͜ʖ ͡°)) i też to, że są tutaj trochę dziecinne wypowiedzi, gdyż główni bohaterzy (Splintera nie liczę) mają tutaj po 9 lat (nie licząc April, bo ona chyba jest starsza od chłopaków, więc załóżmy, że ma 10). Żeby pisać dalej muszę mieć przede wszystkim czas, chęci, wenę i motywację. Miły komentarz zawsze mnie motywował. I tak, tam jest mały Donnie na okładce i miał w tym okresie trochę dłuższe włosy upięte w niski kucyk. A i jak coś Raph na razie ma swój natuarlny kolor włosów. Mam jeszcze sporo pomysłów co do tego i mam nadzieję, że jak najszybciej je zrealizuję. Trzymajcie się miśki ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro