Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 Zdołowanie

Aby zrozumieć sens tego opowiadania należy przeczytać całą serię MHT. Miłego czytania ♡!

Jestem pusty. Czuję się tak już od dłuższego czasu. Ta pustość w moim ciele z każdym dniem zaczyna coraz bardziej mnie przerażać i przerastać. Mam wrażenie jakby ktoś wymazał moje wszystkie najpiękniejsze wspomnienia, a co najważniejsze kogoś. Ale wróćmy do samych początków. Początków tego, gdy byłem dzieckiem i ledwo co z moją rodziną przenieśliśmy się do tego wymiaru. Opowiem wam wszystko to co pamiętam. Nie muszę wspominać o tym, że kiedyś byliśmy mutantami. Dzięki mutagenowi tak naprawdę istnieję. Choć jak mam być szczery to więcej znalazłoby się minusów niż plusów w tym. Dajmy na to przykład, że jakiś człowiek zostaje zmutowany. I co z nim? Traci wszystko. Dzieci, karierę, męża, żonę i tak dalej. Inne zmutowane stworzenia mogą zażyczyć sobie rozpętania wojny. Nie ukrywajmy się, ale jednak u niektórych są skutki uboczne z tym mutagenem. Ja sam jestem przykładem...


*****************

- Hajime! - krzyknął mistrz Splinter, a w tym momencie rozpoczął się trening.
Mikey i Leo patrzyli z boku na mój sparing z Raph'em. Wiedziałem, że mam marne szanse z nim. Zwłaszcza jako dziewięciolatek. Ścisnąłem mój kij i zacząłem nim wymachiwać w przeciwnika. Raph zdążył uniknąć obrażenia, które próbowałem mu zadać, a w tym momencie wyciągnął z pochwy sai i dostałem prosto w twarz. Przez to opuściłem moje narzędzie walki. Na szczęście uderzył mnie tak, że ostre końcówki nie wbiły się we mnie. Natychmiast upadłem i zacząłem ocierać oczy. Brat zaczął biec w moją stronę i musiałem się szybko otrząsnąć. Podniosłem się i sięgnąłem po moją broń. Udało mi się zablokować jego ataki, a w dodatku uderzyłem go w brzuch. Chłopak cofnął się do tyłu łapiąc się za pępek i opuszczając jedno sai. Natychmiast wyciągnął drugie. W jego neonowych oczach ujrzałem ogromną furię. Tak bardzo się przestraszyłem. Przestałem się ruszać. Strach obezwładnił moje ciało i tylko czekałem na to, aby fizycznie się na mnie wyżył. Po jakimś czasie już było po wszystkim. Raph wygrał. W sumie jak zwykle... Nigdy nie będę mieć z nim szans.
- Jame! - przerwał bójkę ojciec - Raphaelu, musisz koniecznie nauczyć się panować nad swoimi emocjami. To, że twój brat Ciebie uderzył nie oznacza, że masz go za to karać fizycznie.
- Ale ja chcę być najlepszy! - warknął chłopiec z zielonymi oczami.
- W takim razie naucz się panowania nad sobą. Na dziś to tyle - odszedł mistrz.
Siedziałem na dywanie i prostowałem sobie plecy. Raph spojrzał na mnie, rzucił mi groźne spojrzenie i wyszedł z tego pomieszczenia. Natychmiast Leo z Mikeym podbiegli do mnie.
- O rany brachu! Nic ci nie jest? - pomógł mi wstać błękitnooki.
- Naprawdę poważnie Cię załatwił - dodał Leo.
- Jakbym sam tego nie zauważył... Chcę pobyć sam.
Bracia spojrzeli na mnie dziwnie i spełnili moją prośbę. Zamknąłem się w pokoju. Chciałem się odciąć od świata.
- Dlaczego ja nie mogę być tym najlepszym?! Tyle trenuję z mistrzem, braćmi, a nawet sam i to wszystko na nic! - zacząłem krzyczeć do siebie, a po chwili się rozpłakałem - Nikt mnie nie rozumie. Nie mam nikogo oprócz April. Ona mnie wysłucha i pogada ze mną o wszystkim.
Wtedy wpadłem na pomysł, żeby zaprosić moją przyjaciółkę do domu i porozmawiać o tym. Natychmiast zszedłem na dół do taty.
- Ojcze, czy może przyjść do nas April? - Splinter spojrzał na mnie podejrzanie - Nie, nie chcę wyjść z domu, bo wiem, że jestem trochę za młody... Dlatego pytam, czy może ona przyjść tutaj - dodałem, a jego mina wątpliwości zniknęła.
- W porządku Donatello, ale nie za długo. Pamiętaj też o wieczornej medytacji.
- Dziękuję mistrzu! - natychmiast go przytuliłem.
Mężczyzna również mnie objął i poklepał w głowę.

*************

Zadzwonił dzwonek do drzwi i od razu wyrwałem się z obiadu.
- Cześć April! - powiedziałem otwierając drzwi i się szeroko uśmiechając.
- Hejka Donnie - dziewczyna weszła do środka.
- Daj mi płaszcz, powieszę go, bo ty nie dosięgniesz - przy tym lekko się zaśmiałem.
- No bardzo zabawne - też się uśmiechnęła.
Wziąłem jej kurtkę i zrobiłem to co trzeba. Przeprosiłem rodzinę, że tak po prostu odeszłem od obiadu, ale wiedzieli, że muszę zająć się już gościem. Poszedłem z rudą na górę, do mojego pokoju i usiedliśmy na dywanie.
- To co u Ciebie Doniś? - uwielbiam jak mnie tak nazywa!
- Właściwie to chciałem pogadać z Tobą...
- Jasne mów! O co chodzi?
- Wiem, że o tym wiesz, ale Raph jest ode mnie lepszy.
- Masz na myśli tego bruneta z dość ciemnymi włosami i zielonymi oczami?
- No tak.
- I co w związku z tym?
- Ciągle ćwiczę, trenuję, medytuję, panuję nad sobą, a i tak jestem od niego gorszy!
- Hej, spokojnie! Przecież to normalne. Nie staje się kimś lepszym tak od razu.
- Tyle, że ja od lat staram się o to... Po prostu powiedz, że się nie nadaję.
- To ćwicz więcej.
- Przecież to robię!
- Nie podnoś głosu!
- Myślałem, że mnie zrozumiesz, ale najwidoczniej się myliłem! - krzyknąłem z już ze spływającymi po policzkach łzami.
- To zamiast się nad sobą użalać zacznij coś robić!
Naprawdę mnie nie rozumiała. Przecież ciągle robię coś.
- Wyjdź stąd - powiedziałem dość stanowczo.
- Że co? Najpierw mnie zapraszasz, a teraz wyganiasz?
- Wyjdź. Już.
- Zastanów się nad swoim zachowaniem Donnie. Pa - wychodząc z pokoju trzasnęła drzwiami. Zostałem sam ze swoimi przykrościami, więc się rozpłakałem. Dosłownie po chwili wszedł Leo do pokoju.
- Donnie! Co się stało? Dlaczego April już wyszła? - zapytał zdezorientowany.
- Nie twoja sprawa, zostaw mnie - siedziałem tyłem do niego ocierając łzy.
- Płaczesz?
- Nie! Powiedziałem zostaw mnie!
- No jak chcesz braciszku... - cicho wyszedł z pokoju i przymknął drzwi.
Jeszcze bardziej zacząłem płakać. Postanowiłem przemyć twarz wodą w toalecie. Szybko się tam pojawiłem, a gdy spojrzałem na siebie w lustro, wybuchłem płaczem.
- Jestem beznadziejny... - upadłem na kolana zakrywając twarz - Nikt mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć...
- Ja Ciebie rozumiem.













Hejka wszystkim! Przepraszam, że tyle czasu mi to zajęło, ale lepiej późno niż wcale, co nie? Mam nadzieję, że wam się spodobało i będę miała motywację (i oczywiście wenę) do pisania dalej. Postanowiłam napisać przeszłość Donniego, ale pamiętajcie, że Kariny tutaj nie ma (na razie ( ͡° ͜ʖ ͡°)) i też to, że są tutaj trochę dziecinne wypowiedzi, gdyż główni bohaterzy (Splintera nie liczę) mają tutaj po 9 lat (nie licząc April, bo ona chyba jest starsza od chłopaków, więc załóżmy, że ma 10). Żeby pisać dalej muszę mieć przede wszystkim czas, chęci, wenę i motywację. Miły komentarz zawsze mnie motywował. I tak, tam jest mały Donnie na okładce i miał w tym okresie trochę dłuższe włosy upięte w niski kucyk. A i jak coś Raph na razie ma swój natuarlny kolor włosów. Mam jeszcze sporo pomysłów co do tego i mam nadzieję, że jak najszybciej je zrealizuję. Trzymajcie się miśki ♡


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro