Rozdział 8 Ostatni sen
Wyglądałem inaczej. Miałem rogi, czarne oczy z czerwonymi, ostrymi tęczówkami, czarny ubiór i ogon. Widziałem siebie takiego w lustrze. Wyszedłem z łazienki i ujrzałem dziewczynę trochę niższą ode mnie.
- Jesteś jebaną suką. Uwielbiam to - skierowałem się do niej patrząc na jej ciało.
Miała na sobie tylko czarną bieliznę.
- Donnie co ty gadasz! Ogarnij się! - pokazała złość.
- Wiem, że chcesz więcej skakać na moim penisie. Kocham to.
Czarnowłosa kobieta zaczęła uciekać. Miałem długie nogi, więc wystarczyło, że przyspieszyłem tempo chodzenia. Wpadła w ślepy pokój bez wyjścia. Weszła w zły korytarz i temu tu wylądowała. Spanikowana obróciła się powoli.
- Otrząśnij się! - miała łzy w oczach.
- Jesteś pieprzoną dziwką. Zróbmy to jeszcze raz - zacząłem zdejmować koszulkę i narzutkę - Wyrucham cię jak tanią szmatę.
Zbliżałem się do niej, a ona zrobiła ślizg między moimi nogami i uciekała dalej. Wkurzyło mnie to i postanowiłem, że użyję teleportacji. Przeniosłem się przed nią. Zatrzymała się krzycząc, ale po kilku sekundach dalej zaczęła uciekać. Znowu się przeleportowałem i tak z dwa razy, aż w końcu mi uciekła. Na moje szczęście znowu trafiła do pokoju bez wyjścia.
- No no no. Ktoś tu ma pecha - zaśmiałem się zbliżając się do niej - Wskocz na mojego członka, wiem że to lubisz - szepnąłem do niej.
- Zamknij się! - starała się mnie uderzyć, a ja w ostatniej chwili zatrzymałem jej rękę.
Wyrwała się, a ja zacząłem głośno się śmiać. Zrobiła krok do tyłu, wskoczyła na moją szyję nogami i usiadła mi na karku przez co upadłem na podłogę. Wkurzyło mnie to. Natychmiast ją wypchnąłem i wyłoniły się moje piękne, ogromne, czarne skrzydła. Wziąłem ją za rękę i wybiłem się w sufit rozbijając go moją głową z rogami. Leciałem do góry. Było tak wysoko, że byliśmy ponad chmurami. Puściłem ją i zaczęła spadać, a ja skierowałem się do niej i "spadałem" obok niej. Ona nie miała skrzydeł, więc najpewniej by się po prostu zabiła, nie to co ja. W ostatniej chwili i tak miałem zamiar ją złapać. Patrzyłem w jej czarne tęczówki z uśmieszkiem. Oboje spadaliśmy w dół. Dziewczyna spojrzała na mnie ze złością i przyjęła taką pozycję, aby szybciej zaczęła obniżać się. Moje źrenice zmniejszyły się, gdy zauważyłem, że jest coraz bliżej ziemi. Nie zdążyłem jej złapać.
- Karina Star! - krzyknąłem wstając z łóżka.
Kiedy zdążyłem zasnąć? Chwila! To nie jest teraz najważniejsze! Przypomniałem sobie o Karinie!
- Karina gdzie jesteś?! - zacząłem panikować.
Na półce dostrzegłem pluszaka, którego dała mi kiedyś Martha. Przypominiało mi to moją przeszłość. Lekko się zamyśliłem, ale szybko wróciłem do teraźniejszości.
Natychmiast wybiegłem z pokoju.
- Leo!
- Co jest? - zapytał czarnowłosy siedząc na kanapie
- Karina! Pamiętasz Karinę?!
- Jaką Karinę? Chłopie opanuj się.
- Karinę Star - dyszałem.
- Nic mi to nie mówi - odparł surowym głosem.
- Jak to nie pamiętasz?! Ona była naszą prawie, że siostrą! Znaliśmy się od piaskownicy! Jej matka zginęła w wypadku samochodowym przez... Przez... E-Donniego. O nie! Co się z nim stało?!
- E-Donniego akurat pamiętam. Niezła jazda z nim była. Ale jak zniknął?
- Dzięki Karinie! Ona musiała popełnić samobójstwo, aby on zniknął razem z nią! Poświęciła nam się, a z tej racji, że jest Deltą to oczyściła się z naszej pamięci!
- Mamy jej zdjęcia?
Natychmiast pobiegłem do biurka i wyjąłem z szuflady zdjęcia.
- Karina! Jesteś już na nich! - krzyknąłem do siebie.
Wróciłem truchtem do brata.
- To ona! - zacząłem szybciej oddychać i podałem jej wszystkie zdjęcia.
- Karina...? - wpatrywał się w zdjęcie.
- Tak! Tak! To Karina!
Đźįęķūję Čì Đøņñıé
Usłyszałem damski głos w mojej głowie, złapałem się za czaszkę i zacisnąłem zęby.
- Donnie?! - Leo wstał z kanapy.
- Tylko ja ją słyszę?
- Ja nic nie usłyszałem. A co mówi?
- Powiedziała, że mi dziękuje.
Øđ ďåwņä přóbøwăłám §ię ž ţøbą şķøñťāķţøwàć
Ņîė møģę šìę ž wämī žøbãçžýć. Ŕėğêņēŕűję §wøjè şîłý pø wāļčĕ ž Ė-Đøñňîm. Pŕžēž țëņ çåłý čžā§ wãľçžýłăm ž ņìm āż w ķőńčù žwýčįężýłâm.
Žàjěłô mī ťõ ñá ĺùđžķī čžå§ päŕę ĺāț
Jåķ žbīøŕę §īłý şpøťķäm šįę ž wămì
- Ugh! Moja głowa! - krzyknąłem.
- Donnie co się dzieje?! - spanikował mój brat.
- Nie wytrzymuję tego bólu!
- Zaraz ci dam leki!
Po chwili Leo zjawił się ze szklanką wody i tabletkami.
Natychmiast je wypiłem. Przed przyjęciem ich ból ustał, a Karina przestała się tak nagle odzywać
Czarnowłosy przerwał ciszę.
- Donnie, co mówiła Karina? Proszę powiedz!
- Powiedziała, że od jakiegoś czasu próbowała się ze mną skontaktować, ale nie wiem jak. Mówiła też, że nie może się z nami zobaczyć, bo regeneruje swoje siły po walce z E-Donnim, czy coś, bo toczyła bitwę z nim zapewne w zaświatach przez kilka ludzkich lat. Jak zbierze siły to przyjdzie do nas! W końcu się z nią zobaczymy! - patrzyłem na niego - Czemu się nie cieszysz? Martwisz się o nią?
- Dalej mam jej trochę za złe, że zabiła Karai...
- Leo nie przesadzaj. To było bardzo dawno temu. Minęło to już i trzeba żyć teraźniejszością.
- Czy ty rozumiesz, że ona zabiła miłość mojego życia?
- W takim razie gorzej byś się czuł na moim miejscu, bo w moim przypadku to ja zabiłem swoją sympatię - skrzyżowałem ręce na piersiach.
Leo zaczął uciekać od mojego wzroku niewzruszony.
- Było minęło, okej? - spojrzałem z nadzieją.
- Jak ty byś się czuł na moim miejscu?
- Leo... Proszę Cię... Chociaż nie pokazuj tej złości dla Kariny. Na pewno jest bardzo zmęczona psychicznie. Spójrz na nią. Ma wyrzuty sumienia, bo kogoś zamordowała, przez dłuższy czas E-Donnie ją nękał, który jednocześnie zabił jej jedyną rodzinę, czyli matkę. Straciła Mikey'ego, Rapha i na własnych oczach widziała martwego Splintera. Ucierpiała na tym, bo nie odwzajemniłeś jej uczuć plus na dodatek przez parę lat walczyła ze swoim największym wrogiem, a kiedy już powinna mieć spokój ty nie chcesz jej wybaczyć za popełnienie zbrodni, która miała miejsce około dwóch lat temu. Zastanów się nad swoim zachowaniem. Ona naprawdę powinna już odpocząć od tego wszystkiego. Za dużo przeszła jak na swój wiek. Odpuść już sobie.
Chłopak uśmiechnął się sztucznie. Olałem jego zachowanie i wróciłem do pokoju.
(Rozdział zainspirowany został dzięki piosence niżej)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro