Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✥ Rozdział 02.

- Jesteś pewien, że w dalszym ciągu nie pamiętasz niczego, prócz swojego imienia?

Dohyun kiwnął przecząco głową. Gest wyszedł mu zbyt energicznie, przez co Jandi zmrużyła nieufnie oczy. Zdążył zauważyć, że zbyt gwałtowna reakcja na jej pytania sprawia, iż poddaje jego odpowiedzi wątpliwościom. Nic dziwnego, skoro miała na karku dorosłego mężczyznę z zanikami pamięci. W dodatku nie byle jakiego mężczyznę, a kogoś, kto omal nie zginął z rąk mrocznych typków.

Dohyun nie widzi jednak innej opcji, jak uczepienia się tej młodej dziewczyny, jak rzep psiego ogona. Jeśli ktokolwiek go rozpozna i zauważy, że nie zginął, a wciąż stąpa po świecie to mógł być pewien, iż długo to nie potrwa. Gdyby tylko znał powód, który narobił mu śmiertelnych wrogów, mógłby się ukryć, jednak nie miał kogo powinien się wystrzegać. Czy miał gdzieś dom? Rodzinę? W jego głowie tkwiła jedynie pustka, która w kółko powtarzała tylko jedno zdanie: Nazywasz się Kang Dohyun.

Jandi zatrzymała się dopiero przy drzwiach pociągu, który za chwilę miał zatrzymać się na peronie. Joon bez wątpienia już jej wypatrywał.

Zdenerwowana zacisnęła palce na czarnym ramieniu plecaka i zaklęła pod nosem na tyle cicho, by stojący obok mężczyzna nie zdołał tego usłyszeć. Po chwili namysłu spojrzała na Dohyuna i uważnie przyjrzała się jego brązowym oczom. Pragnęła wierzyć, że próbował ją okłamać, by w ten sposób sprowadzić na nią Nations Group (z którym bez wątpienia miał coś wspólnego), jednak te oczy zdradzały wszystko. Widziała w nich niepewność i strach przed tym co zrobi, gdy wysiądzie w Seulu. Dokąd pójdzie? Gdzie odnajdzie schronienie skoro w każdej chwili mógł się natknąć na kogoś, kto mógł przynieść mu śmierć? Nie potrafiła zostawić go na pastwę losu, jednak nim zdecyduje się na wykonanie jakiegokolwiek ruchu, musi porozmawiać z Joonem. Chłopak potrafił czytać ludziom w myślach, dlatego najbezpieczniej będzie, gdy upewnią się, że Kang Dohyun rzeczywiście w jakiś magiczny sposób stracił pamięć. Jandi w dalszym ciągu zastanawiała się, czy miała z tym coś wspólnego. W końcu ciało chłopaka nie zetknęło się z ziemią. W ostatniej chwili za pomocą telekinezy uniosła go w powietrze i niczym lekkie piórko naprowadziła z powrotem do pociągu. Nawet jeśli jego ciało zderzyło się z podłogą pojazdu, nie był to tak poważny upadek, by mógł mieć przez to problem z pamięcią.

- Zostawisz mnie, prawda? - Ciszę przerwał cichy głos Dohyuna. Jandi mimowolnie spojrzała na jego przygnębioną twarz, a serce cisnęło jej się do gardła. - W końcu w ogóle mnie nie znasz i wiesz, że jeśli ktoś mnie zauważy to ci ludzie zaczną mnie szukać. Rozumiem to. Nikt się nie poświęca dla kogoś obcego. - Uniósł nagle wzrok i wyciągnął do dziewczyny dłoń, chcąc, by ją uścisnęła. Widząc jej zaskoczone spojrzenie, uśmiechnął się lekko. - Dziękuję za ocalenie mi życia. Dalej jakoś sobie poradzę. Byłbym jednak wdzięczny za pokazanie mi drogi na jakiś posterunek policji. Oni powinni mi pomóc.

Jandi zagryzła dolną wargę i nerwowo patrzyła na twarz mężczyzny. Wydawał się kruchy niczym porcelana, która w każdej chwili mogła się rozbić. Doskonale zdawała sobie sprawę z ryzyka, jakie niosła ze sobą pomoc temu Koreańczykowi, a mimo to głowiła się nad tym, co powinna teraz zrobić. Porzucenie go nie wchodziło w grę.

- Będę tego żałować - burknęła pod nosem i energicznie złapała za wyciągniętą dłoń, by opuścić pociąg w towarzystwie wysokiego mężczyzny. Dohyun miał na sobie bluzę Joona i eleganckie spodnie oraz buty, przez co rzucał się w oczy. Ludzie momentalnie spojrzeli w jego stronę, szepcząc coś między sobą i wskazywali go palcami. Dziewczyna nałożyła na głowę mężczyzny kaptur i bez słowa pociągnęła go w stronę, gdzie dostrzegła blond czuprynę Joona. Przyjaciel wpatrywał się w nią z szeroko rozdziawioną buzią, a jego spojrzenie mówiło jedno: „Co to do cholery ma znaczyć?". Sama nie wiedziała. Nie miała pojęcia, co nią kierowało, ale rozum z pewnością w tamtej chwili odmówił jej posłuszeństwa.

„Nigdy nie zrobisz niczego głupiego", mawiało jej motto, tymczasem dobrowolnie pakowała się w kłopoty. Ale kto by myślał o tym, że pewnego dnia ujrzy, jak człowiek omal nie zostaje zamordowany przez jakichś mrocznych typków? Z pewnością nie jest to marzenie żadnego normalnego człowieka. Jej marzeniem również nie było.

- Wejdź mu do głowy i sprawdź, czy mnie nie okłamuje - powiedziała na wstępie, gdy podeszli do Joona.

Dohyun patrzył to na nią, to na młodego chłopaka o lśniących, farbowanych na blond włosach. Wyglądał na zszokowanego jej słowami, jednak nie odezwał się słowem. Po prostu zmarszczył brwi i spojrzał w przerażone oczy mężczyzny. Wyglądał, jakby przeglądał jego umysł na wskroś i dokładnie go analizował. Dohyun nie potrafił odwrócić od niego spojrzenia, choć bardzo tego chciał. Był jak zahipnotyzowany. Do momentu, gdy blondyn przestał się nim interesować i ponownie zwrócił uwagę na Jandi. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego.

- Co się stało? I dlaczego ten koleś wyszedł z tobą w mojej bluzie? - spytał Joon, chwytając przyjaciółkę za ramiona. Czuł, że coś było nie tak. Jandi nigdy nie pakowała się w kłopoty i zawsze pozostawała na uboczu, nie chcąc za bardzo rzucać się w oczy. Prócz niego nie miała żadnych przyjaciół, dlatego fakt, iż wróciła z kimś obcym napawał go lękiem. - Jandi! - krzyknął, gdy dziewczyna spuściła głowę.

Dohyun podszedł do chłopaka i dotknął jego nadgarstka. Od razu cofnął rękę, gdy ujrzał gniewnie spojrzenie nastolatka. Nie bał się go. Po prostu nie chciał przekroczyć granicy, która skazałaby go na samotne chodzenie ulicami Seulu.

- To moja wina - wyznał, niepewnie zerkając w stronę młodej dziewczyny. Gdy na niego nie spojrzała, wyraźnie pogrążona we własnych myślach, dodał: - Uratowała mnie. Stąd ta bluza... - Wygładził palcami szary materiał i uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie sytuacji z pociągu. Choć był wtedy przerażony i zszokowany zachowaniem dziewczyny, wciąż czuł przyjemny zapach jej waniliowego szamponu.

- Czy to prawda, że stracił pamięć? - Jandi w końcu zabrała głos, patrząc przyjacielowi w oczy.

- Jak on może... - próbował się wtrącić Dohyun, jednak Joon momentalnie wszedł mu w słowo.

- Tak. Jedyne co pamięta to swoje imię, dlatego pytam po raz kolejny: co się stało?

Dohyun zmarszczył brwi i roześmiał się pod nosem, nerwowo pocierając przy tym czoło. Czy to były jakieś żarty? Najpierw w jakiś niezrozumiały sposób uniósł się w powietrze i ponownie znalazł się w pociągu, choć powinien upaść na stertę kamieni i się zabić, a teraz dwójka młodych ludzi patrzyła na siebie z dziwnymi minami i jak gdyby nigdy nic rozmawiali na jego temat. W dodatku blondas musiał potwierdzić jego prawdomówność. Był jakimś sędzią, czy co?

- Wróćmy do domu. Na miejscu wszystko ci wyjaśnię. - Jandi sięgnęła po dłoń Dohyuna i posłała mu lekki uśmiech. - Postaramy się zwrócić twoje życie. Z racji tego, że nie masz dokąd się udać, zamieszkasz na razie z nami.

- Jandi! - krzyknął Joon, szarpiąc dziewczynę za nadgarstek. Był wściekły. - Jak możesz przyjąć obcego pod nasz dach?!

- A gdzie ma się podziać skoro nie pamięta gdzie jest jego dom? - oburzyła się, odpychając jego dłoń. W jej oczach lśniły łzy, jednak głos pozostawał stanowczy. - Nawet nie wiemy, czy w ogóle zmierzał do Seulu! Ten człowiek poznał moje moce, Joon. W ten sposób go ocaliłam, więc chyba rozumiesz o czym mówię.

Joon wybałuszył oczy. Jak to: poznał moje moce?, zdawało się mówić jego spojrzenie. Zaciskał pięści, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa. Gdyby ten mężczyzna poszedł do prasy i opowiedział o swoim magicznym ratunku... Wtedy...

- Czy ty wiesz co najlepszego zrobiłaś!? - wysyczał przez zęby, ledwie powstrzymując się przed potrząśnięciem ją za ramiona. Wątpił jednak, by to ją opamiętało. Było już za późno. - Miałaś...

- Wiem, Joon! - krzyknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Joon dopiero teraz złagodniał i spuścił potulnie głowę, karcąc siebie w myślach za to, że doprowadził Jandi do łez. Nawet Dohyun posłał mu pełne wyrzutów spojrzenie, które starał się zignorować. - Miałam po prostu patrzeć, jak ginie? Ktoś wypchnął go z pociągu, rozumiesz?! Ktoś celowo chciał go zabić, dlatego nie możemy go tak zostawić. Niczego nie pamięta. Nie ma pojęcia, przed kim ma się bronić ani przed kim uciekać. Jak więc mogę go zostawić i spokojnie żyć dniem następnym?

Nie tylko o to chodziło. Ważnym powodem było również to, że Dohyun mógł sprzedać ją światu, a wtedy Nations Group po nią przyjdzie. Albo, nim to się stanie, zostanie zmuszona do zamieszkania w Kang School, gdzie rodzice mogliby ją uchronić. Ludzie nienawidzili mutantów. Kłamali w telewizji, że widzieli w nich przyszłość. Broń, która zdoła zwalczyć terroryzm, ale prawda była taka, że chcieli się ich za wszelką cenę pozbyć. Wszystko, co przekraczało ludzkie pojęcie jest niebezpiecznie, a to co niebezpieczne trzeba unicestwić.

Nagle Dohyun starł z policzków Jandi łzy. Nie zważając na jej oszołomione spojrzenie, uśmiechnął się szczerze i pomachał materiałową chusteczką przed jej oczami.

- Chyba byłem człowiekiem, który ocierał smutnym kobietom łzy z policzków. - Wzruszył beztrosko ramionami i włożył brunetce chusteczkę do dłoni. - Chociaż tak mogę ci się odwdzięczyć. Wiem, że może przerażać cię fakt, iż opowiem komuś o twoich zdolnościach, ale przysięgam na swoje życie, że nigdy tego nie zrobię. W głębi duszy czuję, że nigdy nie miałem nic przeciwko mutantom.

- Jesteśmy ludźmi z nadnaturalnymi zdolnościami! - Joon brutalnie odepchnął mężczyznę od przyjaciółki i otoczył ją ramieniem. Ukradkiem rozejrzał się po ludziach krążących po peronie. Większość zdążyła się już zmyć, a cała reszta była na tyle oddalona, że z pewnością nie słyszeli ich rozmowy. - Nienawidzimy, gdy nazywa się nas mutantami i przede wszystkim nie rozmawiamy o tym w publicznych miejscach. Chcesz żeby ludzie z Nations Group nas dorwali?

Nations Group, nazwa rozbrzmiała echem w głowie Dohyuna, wywołując na ciele niepokojące dreszcze. Wzdrygnął się i posłał Jandi pytające spojrzenie. Od razu jednak odwrócił wzrok, dochodząc do wniosku, że dziewczyna nie odpowie mu na pytanie siedzące w jego głowie. Skąd mogła wiedzieć, jaki mógł mieć związek z tą organizacją? Bo to była jakaś organizacja, prawda?

- Wracajmy do domu - poprosiła Jandi i ruszyła w stronę wyjścia. Gdy zorientowała się, że towarzyszy jej jedynie Joon, odwróciła się w stronę Dohyuna i pokręciła z niedowierzaniem głową, krzycząc: - Jesteś pewien, że wolisz zostać tutaj?

Dohyun schował dłonie do kieszeni szarej bluzy i pospiesznie podbiegł do Jandi i jej towarzysza, by niepewnie kroczyć w obranym przez nich kierunku. Nie miał bladego pojęcia, dokąd go zabierali, ale czy miał jakiekolwiek inne wyjście niż za nimi podążyć? Jandi już raz ocaliła mu życie. Teraz robiła to ponownie, choć nie wyglądała na zadowoloną z tego faktu.

Wynagrodzi jej to. Gdy tylko odzyska pamięć, sprawi, że nigdy więcej nie będzie musiała martwić się o to, że ktoś ujrzy w niej mutanta. Nie miał pojęcia, jak tego dokona, ale jakaś część jego podświadomości podpowiadała mu, że był w stanie tego dokonać. Był kimś, kto mógł sprawić, że życie takich ludzi jak ona będzie łatwiejsze.

Czuł to całym swoim sercem.

No to ruszamy z kolejną historią. Mam ogromną nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.

Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Oby spełniły się wszystkie Wasze marzenia <3.

Następny rozdział: 15.01.2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro