Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Erwin pov

Wstałem o 12 i się przebrałem. Sięgnąłem telefon, aby zobaczyć czy Montanha coś napisał, ale prawdopodobnie był zajęty lub spał. 

"Miłego dnia"
Napisałem mu i zablokowałem telefon. 
Wyszedłem z pokoju do kuchni, gdzie siedział Carbonara, San i Dia. 

 — Cześć — powiedziałem i zacząłem robić sobie kawę. 

 — Hej, co ty robiłeś w nocy? Ile można spać? — spytał Carbo. 

 — Um.. No chciałem się wyspać.. A co nie mogę sobie raz na jakiś czas dłużej pospać? — zdenerwowałem się.

 — Możesz, możesz.. Jezu nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi, a tobie nie ma co zbierać — zaśmiał się. 

 — A weź, spierdalaj — uśmiechnąłem się i wziąłem łyka kawy, która skończyłem robić. 

 — Dzisiaj trzeba poszukać jakiegoś spadiniarza i trochę go potorturować. 

 — Okej.. Jak chcecie, ja nie biorę w tym udziału. — powiedziałem.

 — Dobra, co będziesz dzisiaj porabiał? 

 — Jeszcze nie wiem, może podskoczę na Burgershota? Sprzedam trochę burgerów? Nudzi mi się, zrobiłbym jakiś bank.. 

 — Pod tą postacią ciężko będzie ci coś zrobić. Wiesz jakby.. Nie żyjesz. 

 — Wiem. Jak długo muszę być jeszcze "martwy"? Chcę wrócić do mojego życia. Mam już dosyć. 

 — Do czasu gdy nie ogarniemy Spadino..

 — Kurwa, Carbonara nie będę chodził po mieście jak debil z bandażem na ryju. Chcę już z tym skończyć.. Jak do jutra go nie znajdziecie, mam w to wyjebane i staję się sobą. — powiedziałem twardo. 

 — Mhm.. — powiedział i spojrzał na mnie dziwnie. 

Wziąłem rzeczy i założyłem buty, wychodząc z mieszkania. Wsiadłem do samochodu i pojechałem na Burgershota. 

Na miejscu przebrałem się w strój pracowniczy i założyłem na ryj bandaże. 
Ustałem za ladą i zacząłem obsługiwać klientów. 

Carbonara pov

Gdy Erwin wyszedł z mieszkania, wziąłem Dawida i Karima, zadzwoniłem po Kui'a i umówiliśmy się na spotkanie w hucie. 

Po 10 minutach czekaliśmy aż Kui do nas dojedzie. Zjawił się po chwili. Usiedliśmy sobie na murku. 

 — Kui mamy problem.. 

 — Jaki? — spytał

 — Erwin zaczyna się buntować.. 

 — Co? Niby jak? Czemu?

 — Powiedział, że jak do jutra nie znajdziemy Spadino to ujawni się, że żyje. Wydaję mi się, że coś kręci.. Spytałem go, dlaczego tak długo spał i co robił w nocy to zdenerwowany, zaczął się na mnie wydzierać. Jego więź z Montanha negatywnie działa na nasze biznesy i rodzinę. 

 — Rozumiem.. Zleć śledzenie go, przejrzyj mu telefon. Znajdź jakieś dowody na to.. 

 — Okej.. Karim, Dawid trzeba go pilnować. Jedźcie na Burgershota i jak coś subtelnie za nim jeździjcie najlepiej nie swoim samochodem i w maskach. 

 — Okej — powiedział Karim i wyszli. 

 — A co z nim zrobimy, jak się okaże, że coś kombinuję? Jak nie znajdziemy do jutra Spadino będzie chciał zdjąć maskę i ujawnić wszystkim, że żyje. Dzięki jego śmierci, Spadino myśli, że go opłakujemy i że nie musi się teraz pilnować..

 — Zobaczymy co się wydarzy.. Jak na razie poczekajmy.. Spytaj reszty chłopaków może coś wiedzą.

 — Dobra, jak coś to dzwoń. Lecę na metę zobaczyć jak naszym idzie. Może uda się coś sprzedać..

Montanha pov

Jeździłem na patrolu z Capelą. Cały czas myślałem o Pastorze.. O tym co się wczoraj wydarzyło. 

 — Co się stało? Dzisiaj jesteś jakiś szczęśliwy.. Polepszyło ci się? — spytał Dante.

 — Um.. Powiedzmy. Wygrałem w zdrapce 10k — skłamałem. 

 — Wow brawo ty +2.5 k..

 — Właściwie to — 5k kupiłem dwie i jedną przegrałem. 

 — Haha frajer! — zaśmiał się 03. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. — O już się obraża. Dobra uspokój się, żartowałem! — powiedział. 

Po chwili dostałem SMS, zerknąłem na wiadomość, która była zaszyfrowaną. Po chwili udało mi się ją rozgryźć. 

"Dzisiaj o północy na budynku"

Uśmiechnąłem się i schowałem telefon. 

 — Co się tak szczerzysz do tego telefonu? Jakaś dupeczka ci odpisała?

 — Taa.. — skłamałem.

 — No to chyba dobrze, weź ją na randkę.. I będzie git. 

 — Właściwie to zamierzam tak zrobić.. Spotkam się z nią — nim poprawiłem się w myślach.

***

Dzień zleciał mi powoli. Mało się działo.. Ale to chyba dobrze. 

Przebrałem się w strój codzienny i wsiadłem do bufalki. Ruszyłem na parking obok dachu, na którym miałem się spotkać z Erwinem. Wszedłem na górę i usiadłem na dachu, patrząc przed siebie i czekając na przyjaciela. Bo to przyjaciel prawda?

Po chwili zjawił się.. Wstałem i spojrzałem na niego. Wyglądał seksownie. Biały garniak i czarna koszula. 

 — A co ty się tak ubrałeś? Jakaś okazja? — spytałem.

 — Bez okazji, po prostu chciałem ładnie wyglądać na spotkaniu z tobą. — wyszczerzył się i podszedł do mnie, rozkładając ręce. 

Przytuliłem go. Staliśmy tak z 2 minuty, po czym delikatnie cmoknął mnie w usta.  
Uśmiechnąłem się na ten gest. 

 — Jak w pracy? — spytał. Usiedliśmy na ziemi. Złapałem go za rękę. 

 — W sumie to nudno, nic się nie działo odkąd "nie żyjesz". 

 — Ha! No wiadomo! Mistrz jest tylko jeden!   

 — Dobra, dobra ty się tak nie przechwalaj! 

Carbonara pov

Zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu widniał napis "Dawid" odebrałem. 

 — Halo? Co jest? — spytałem

 — Um.. No więc Erwin właśnie wchodzi na dach jakiegoś budynku.. Na górze ktoś jest. 

 — Okej, kto? Wejdźcie wyżej, ale żeby niw być zauważonymi i przyjrzyjcie się lornetką. — powiedziałem zdenerwowany. 

 — Okej, więc podchodzi do kogoś. Przytula go, kurde nic nie widać, bo zalania tę osobę. Ooo.. Siadają.. O kurwa!

 — Co?! Kto to?

 — Gregory Montanha we własnej osobie.. 

 — Co jest kurwa?! Wiedziałem, że coś jest nie tak.. 

 — Co mamy zrobić? — spytał

 — Poczekajcie, aż zejdzie z dachu i trochę odejdzie. Zgarnijcie go i przywieźcie na mieszkanie, chyba że sam na nie przyjedzie. Tylko Grzesiu ma tego nie widzieć. — powiedziałem i się rozłączyłem.

Kurwa! Teraz jeśli Montanha się rozpierdoli mamy przejebane.. 

Wybrałem numer do Kui'a i wszystko mu powiedziałem. Zgodził się przyjechać i z nim porozmawiać. 

Erwin pov

 — Będę tęsknił — powiedziałem, przytulając komendanta. 

 — Ja też.. Zobaczymy się jutro? — spytał

 — Nie wiem, możliwe, że tak i to nawet w miejscu publicznym jako Erwin..

 — Co jak to?

 — Zamierzam się jutro ujawnić. Mam dość udawania kogoś, kim nie jestem.. Ile można? I tak nic nam to nie daje. — powiedziałem, schodząc z dachu. 

 — Okej.. Jeśli byś potrzebował wsparcia, to pisz. 

Zatrzymaliśmy się przy końcu schodów. Delikatnie popchnąłem go na ścianę i go pocałowałem. Po chwili się oderwaliśmy od siebie.

 — Um.. Do zobaczenia? — spytał

 — Do zobaczenia Grzesiu. — rzekłem i wsiadłem w samochód, odjeżdżając. 

Ruszyłem w kierunku naszego mieszkania. Gdy byłem na miejscu, weszłem powoli do środka i zapaliłem światło w salonie. Na kanapie i fotelach siedzieli Kui, Carbonara, Dia, i zmieszany San..

Po chwili drzwi do mieszkania otworzyły się i weszli przez nie Dawid i Karim, zamykając je za sobą na klucz. 

 — Co jest, mamy rodzinne spotkanie o 2 w nocy czy co? — spytałem zdziwiony.

 — Erwinku.. Trochę odwaliłeś nie powiem.. — zaczął Carbonara. — Jak miało być? Nikt miał nic nie wiedzieć, że żyjesz oprócz rodziny. 

Kurwa, skąd się dowiedział.. Czyżby San? Spojrzałem na niego, a on delikatnie kiwnął głową na "nie". Westchnąłem. 

 — Carbonara to trwa już za długo.. Nie mogę już się ukrywać, macie jakikolwiek ślad Spadino? — spytałem.

 — Tak, wiemy jakim samochodem teraz jeździ, bo go nie zmienia i że jest codziennie od 9 do 12 w restauracji.

 — Bardzo dużo.. Może dowiedzcie się kiedy jest sam, gdzie jeździ w ustronne miejsca?

 — Erwin.. Przestań — powiedział Kui.

 — Nie zrobiłem nic złego.. Nie okłamałem was.

 — Ale zataiłeś prawdę.. Powiedziałeś psu o tym, że żyjesz.. — odezwał się chińczyk.

 — Co jeszcze mu powiedziałeś? Od kiedy się widujecie? — spytał Carbo

 — Od dwóch dni.. Napisałem do niego z innego numeru o spotkanie.. Nie mogłem dłużej patrzeć na to jak chujowo z nim jest.. — powiedziałem.

 — Co mu powiedziałeś? Oprócz tego, że żyjesz? — spytał.

Milczałem, patrząc mu w oczy. Nie wiedziałem, jak to powiedzieć.. 

 — Ufam mu Carbonara.. — powiedziałem, próbując zmienić temat.

 — Co jeszcze mu powiedziałeś?! — krzyknął

 — O porwaniu... Dlaczego mnie porwali, że wiem kto to.. 

 — Kurwa! Powiedziałeś mu, że mamy niebieską metę?!

 — Tak.. Ale on wiedział, że wiemy kto to.. Słyszał waszą rozmowę koło łazienek w szpitalu i jak rozmawiałem z Dią to nie spał.. — Powiedziałem, drapiąc się po głowie.

 — Kurwa! Erwin wiesz, co ty zrobiłeś? Nie dość, że musimy zatajać przepis na metę i ludzie Spadino nas za to ganiają, powiedziałeś psu, że ją gotujemy, co on może sprzedać dalej i zrobią nam najazd. Naraziłeś nie tylko siebie, jego, ale też nas!

Spuściłem głowę w dół.. Ma trochę racji co do bezpieczeństwa, ale wiem, że nas nie sprzeda..

 — A powiedział komuś o informacjach ze szpitala? Jakby chciał to już by to zrobił.. — próbowałem się bronić..

 — Do tej pory nie, a jak się z nim pokłócisz!? Sprzeda cię i nas zarazem..

 — On taki nie jest.. Zresztą co za różnica.. Nie wie gdzie jest meta.. A co do mojej "śmierci" rano idę na miasto i policję wszystko wyjaśnić. Powiem, że żyje i że porywacze uporozowali moją śmierć i mnie gdzieś trzymali. — powiedziałem.

 — Nie ma takiej opcji.. Jesteśmy o krok złapania Spadino! Nie zepsujesz tego Erwin!

 — Tak? To patrz, macie czas do godziny 10 rano. Minął tydzień, powinno wam to starczyć. 

 — Kui, chyba na to nie pozwolisz.. — zwrócił się w stronę chińczyka..

 — Pastorze, lepiej będzie, jak będziesz się jeszcze trochę ukrywał.

 — Lepiej będzie, jak zaczniecie go szukać, bo macie 8 godzin. — powiedziałem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

 — Erwin, przestań się wykłócać i lepiej się posłuchaj. 

 — Bo co? Mam wyjebane w Spadino, ten frajer nie umie otworzyć banku a co dopiero mety gotować! Powiedziałem co miałem do powiedzenia. Przepraszam, że wam nie mówiłem o Montanhie, nie powinienem tego ukrywać, ale wiem, że on nic nie powie. Idę do siebie, a za 8 godzin idę na policję. 

 — Nigdzie nie idziesz. — powiedział Kui.

— A kto mi zabroni? — spytałem podnosząc brew do góry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro