Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- Rozdział 3 -

- Witamy. - Powiedziała starsza pani o miłym uśmiechu. - Klaso, poznajcie nową koleżankę. Przedstaw się dziecko.

- Ymm... Jestem Kate Ryan. Mam 19 lat. Pochodzę z Washington. - Powiedziałam lekko speszona.

Dwadzieścia pięć par oczu było skierowane na mnie. To było okropne.

- Wspaniale Kate, wybierz sobie z kim chcesz siedzieć. - Powiedziała nauczycielka.

Wzrokiem omiotłam klasę i zauważyłam wolne miejsce obok jakiejś brunetki. (nie za bardzo orientuje się w takich nazwach.)

Podeszłam pod dziewczynę i spytałam:
- Mogę tu usiąść?

- Jasne. - Dziewczyna niespodziewanie złapała mnie za rękę i pociągnęła, co dało efekt iż upadłam na krzesło.

Spojrzałam na moją towarzyszkę ze zdziwieniem. Już miałam coś powiedzieć, kiedy nagle wystrzeliła:
- Cześć Jacksonku.

- Co? - Spytałam. Jej wypowiedź zbiła mnie całkiem z tropu.

- Jacksonku. Masz ten jego dresik, więc jesteś Jacksonkiem. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Jestem Lolita Ruthford, ale jeśli ci życie miłe to mów mi Lola.

- Spoks. Ja jestem Kate Ryan... - Gwałtownie przerwałam swoją wypowiedź widząc jak dziewczyna kręci głową i po chwili mówi:
- Nie jesteś.

- Yy. To kim według ciebie jestem? - Spytałam zdezorientowana.

- To proste. Jacksonkiem. Mówiłam ci. - Uśmiechała się dalej, a oczy jej błyszczały. Z jej twarzy można było wyczytać "Jestem geniuszem, że to wymyśliłam".

- Dzisiejszy temat to "Ssaki" - Powiedziała nauczycielka.

- Więc będzą sobie ssać mleko i to koniec tematu, można się rozejść do domów. - Powiedział jakiś blondyn, a Lola musiała się dołączyć gwizdając z radości, że ktoś popiera jej teorie na temat "lekcja jest nie potrzebna" jaką wykazywała swoją postawą.

- Neil Aldrin, zostaniesz wraz z Lolitą Ruthford po lekcji. - Powiedziała przez zęby pani wychowawczyni.

- Mówiłam, Lola. - Powiedziała.

- Zostajesz po lekcji. - Powtórzyła starsza pani.

Reszta lekcji minęła w mgnieniu oka. Dziwiła mnie osoba Loli. Dla niej nie było żadnych zasad, a nawet jeśli były to je łamała nie przejmując się jakby wogóle ich nie było. Nauczyciele byli wobec niej bezsilni, co udowodniła na następnych lekcjach.

Szłam w kierunku świetlicy, by odrobić lekcje, gdy nagle ktoś powiedział do mnie:
- Jestem Megan. A ty?

- Kate. - Powiedziałam.

- Miło mi. Nie przejmuj się Lolą jest taka od śmierci matki. Ona bardzo to przeżywała. - Megan była wysoką blondynką z zielonymi oczami. Wydawała być się miła.

Po chwili dodała :
- Chodź, zaraz zajęcia świetlicowe. Czy masz wszystko odrobione?

- Wszystko, ale wejdę na chwilę by zobaczyć jak to wygląda. - Powiedziałam.

Po chwili weszłam do sali i podeszłam pod nauczycielkę. Z planu wynikało, że to Amanda Campbell.

- Ty jesteś Kate, prawda? -  Spytała Pani Amanda.

- Tak. - Przyznałam.

- Pomóc ci w pracy domowej? - Spytała pod wychowawczyni.

- Nie, dziękuję. W zasadzie przyszłam tutaj na chwile, by zobaczyć jak takie zajęcia wyglądają. Mam już wszystko zrobione. - Nauczycielka pokiwała głową.

- Zatem usiądź. Tam masz wolne miejsce. - Wskazała na 3 ławkę po stronie drzwi.

Zajęłam miejsce. Obok mnie stanęła nikt inny jak Lola.

- Mogę? - Spytała.

- Tak. - Powiedziałam cicho. Dziewczyna szybko usiadła i po chwili powiedziała:
- Przepraszam.

- Za, co? - Spytałam zdziwiona.

- Za to, że przez cały dzień nazywałam Cię Jacksonkiem zupełnie Cię nie znając. - Powiedziała powoli jakby się zastanawiała, czy to co mówi ma jakikolwiek sens.

- Nie ma sprawy. - Powiedziałam.

- Przypuszczam, że Megan powiedziała ci, dlaczego tak się zachowuje. - Była ewidentnie przygnębiona. W niczym nie przypominała tej Loli, którą była rano.

Ponoć uśmiech to najlepszy kamuflaż jaki człowiek potrafi sobie stworzyć. (violet 2017r~)

Czy właśnie Lolita miała taką maskę?

- Kate, mówiłam do ciebie coś. - Powiedziała podirytowana.

- Sorry. Myślałam. - Powiedziałam.

- O czym?- Spytałam.

- O niczym ważnym. -  Uśmiechnęłam się. - Wiesz, ja już pójdę. Zasiedziałam się.

Wstałam z ławki wraz z dwoma innymi dziewczynami i jakimś chłopakiem. Gdy wychodziłam z sali powiedziałam "Do widzenia".

Szłam korytarzem, po drodze mijałam tablice ogłoszeń i gabloty z obrazami namalowanymi przez tutejszych uczniów.

Podeszłam pod szafki i wyciągnęłam z torby książki. Mama się ucieszy, kupiła mi nową torbę a tu się okazuje, że jest niepotrzebna.

Wraz z pustą torbą podeszłam pod parking i zadzwoniłam do matki:
- Przyjedziesz po mnie?

- A wiesz, że właśnie po ciebie jadę?

- Dobra.. Za ile będziesz?

- Za 10 minut.

- Dobra, to cześć.

******                               ******
***                Witam :)           ***

Szczerze mówiąc nie jestem zadowolona z tego rozdziału, a przede wszystkim z 'osoby Loli', która wyszła tak jakoś "za luźno" :c

Violet

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro