- Rozdział 5 -
W końcu udało mi się przekonać mamę, że nie warto przyjąć do serca z powrotem mojego ojca. Nie powiem, że to było łatwe zadanie. Rose długo trzymała przy swoim, ale ostatecznie się zgodziła.
Zadowolona z siebie opuściłam kuchnię, gdy mama zawołała :
- A nie byłaś przypadkiem głodna?
- Mamo, już nie! Ta dyskusja idealnie mi wystarczyła! - Krzyknęłam ze swojego pokoju, a na mojej twarzy gościł uśmiech.
Usiadłam przy biurku włączając laptopa. Następnym krokiem okazała być się poczta:
Vivictoria: 4
Z Victorią utrzymuje kontakt mailowy, tak więc wiem co się dzieje w tych Niemczech. Swoją drogą dziwny kraj, mają święto piwa. Z opowiadań Victorii wynika, że mało który Niemiec wychodzi trzeźwy z tej imprezy. Kliknęłam na jej nick i odczytałam wiadomości:
Vivictoria: a życzenia to gdzie?! Ja ci zawsze wysyłam :/
Vivictoria: obraziłaś się?
Vivictoria: kejt żyjesz? I co tam w szkole?
Vivictoria: bo ja dostałam 1. Ze sprawdzianu!!! I się cieszę!
Skywalker: masz 1 i się cieszysz? Ja tam z f bym się nie cieszyła xD
Vivictoria: o ty paskudo!
Vivictoria: przecież wiesz, że u was to tak jak A
Skywalker: no wiem, tak tylko Cię podpuszczam :) a teraz idę dominiaszowi odpisać, bye
Vivictoria: kiedy ślub? :D
Vivictoria: zemsta jest słodka
Skywalker: no bardzo :p a i sto lat :D
Dominic45: 1
Sam fakt, że Dominic pofatygował się wejść na pocztę, a co dopiero napisać to święto.
Dominic45: i jak tam w nowej szkole?
Skywalker: może być, poznałam nową koleżankę :D
Pół godziny później Dominic mi odpisał:
Dominic45: o to gratuluje, ja mam nieco gorzej
Skywalker: co się stało?
Dominic45: zostawiłaś mnie samego z bandą idiotów. Dzisiaj na przykład cała klasa musiała zostać po lekcji, bo jeden błąd włosy bałwan postanowił pomalować sale od matematyki na czarno
Skywalker: i pomalował?
Dominic45: no prawie.. przyłapano go, gdy już kończył
Skywalker: ale czemu całą klasę ukarano?
Dominic45: chu go wie :/ dobra ja idę obiecałem ojcu, że pojadę z nim na mecz
Skywalker: ok
***
- Kate? - Usłyszałam wołanie z dołu.
- Tak? - Spytałam schodząc po schodach.
- Ja idę z Leann na kawę, siedź w domu i nikomu nie otwieraj. - Powiedziała ubierając płaszcz. Po minucie zauważyła, że skierowałam wzrok na nią.
- Stało się coś? - Spytała lekko zdezorientowana.
- Mamo, umiem myśleć za siebie. Czasami zaczynam myśleć, że masz mnie za głupią i nieodpowiedzialną. - Powiedziałam.
- Ja po prostu nie potrafię się przestawić, że nie chodzisz już do podstawówki.. Wcale nie uważam, że jesteś głupia. - Kilka kosmyków włosów przysłoniło mamie twarz, choć byłam wstanie stwierdzić, że się uśmiecha. - Na mnie już czas. Nie otwiera.. Trzymaj się.
I wyszła. W zasadzie nigdy byśmy nie opuścili Washington gdyby nie to, że Leann - przyjaciółka ze studiów mamy załatwiła jej pracę w firmie w której również pracuje. I choć długo mieszkaliśmy w Washington - przez 19 lat. Dokładnie tyle ile mam. - Ich przyjaźń nigdy nie zgasła choć dzieliły je kilometry. Warto wspomnieć, że Leann obiecała się mną zająć, gdyby mojej mamy zabrakło na świecie.
I wtedy pomyślałam o Loli. Nauczyciele nie przepadają za nią. Uczniowie mają ją za pustą osobę o sercu z kamienia żywcem wyrwaną z psychiatryka. Zrobiło mi się jej żal. Megan mówiła, że kiedyś była inna. Ciekawe jaka była przed śmiercią matki. I choć moja mama jest zakręcona i czasami natrętna nie wyobrażam sobie jej stracić.
Pamiętam jak ojciec nas zostawił. Miałam wtedy 10 lat. Tak mało. Za mało żeby wystarczyło mieć dzieciństwo z ojcem, a tak dużo by to zapamiętać. Dwa miesiące po zostawieniu mama była załamana. Mówiła, że go nienawidzi. A z każdym dniem tęskniła mocniej. Pamiętam jak próbowała wywiercić dziurę w ścianie, by zawiesić obrazek. Dziura była, ale wiertło nadawało się już tylko do wyrzucenia. To było przesłodkie, bo się starała.
Witam :)
No nie jestem super zachwycona rozdziałem xDD (jak zawsze) Można powiedzieć, że mam pomysłów dużo, ale nie umiem tego "ubrać w słowa". Tak więc rozdział chodzi nagi :/ Dajcie o sobie znać w komentarzach czy choćby gwiazdką. Chcę znać tych anonimów. Zdradzę sekret: Na początku istniała możliwość, że koledzy z klasy Dominica pomalują sale od techniki, ale stwierdziłam iż to będzie za bardzo kojarzone ze mną. (Technik-Violetta) Od razu mówię nie mam nic wspólnego z techniką, choć lubię ten przedmiot :D No to 'chiba' tyle.
Violet~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro