Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

GREEN EYES AND FAME


1. FANKA NUMER JEDEN

W takich chwilach Luke naprawdę cieszył się, że od zespołu nie było wymagane robienie Meet & Greet. Uwielbiał grać dla ludzi, a także poznawać osoby, które naprawdę dotykała jego muzyka, ale po dwugodzinnym występie pod ostrym oświetleniem już po raz trzeci w tym tygodniu, był wykończony.

Lecz zarząd zmusił ich do odbywania tego rodzaju wydarzeń główną wokalistkę przynajmniej raz w tygodniu. Pomimo tego, że była równie wykończona, co jej chłopak oraz dwóch godzin, które minęły, Julie nadal witała każdego fana z niekończącym się entuzjazmem oraz jej popisowym uśmiechem.

Miał być tam tylko po to, by dotrzymać jej towarzystwa, ale w zamian z rozbawieniem obserwował, jak zaczęła podziwiać małą dziewczynkę w trampkach z logo Julie and The Phantoms.

— Tatuś kupił mi je na urodziny w zeszłym tygodniu! — Uśmiechnęła się szeroko do mężczyzny, który stał nieopodal, dając córce chwilę na rozmowę z jej idolką.

— Wyglądają super — przyznała Julie tonem pełnym podziwu. — I wszystkiego spóźnionego najlepszego.

— Mogłabyś je podpisać? — Dziewczynka zaczęła podskakiwać. — Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę—

— Spokojnie. — Zaśmiała się Julie. — Nie mogę ich podpisać, kiedy będziesz tak skakać.

Mała dziewczynka wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć ze szczęścia, gdy szybko ściągnęła buty.

— Dziękuję, Julie!

Minutę później miała już na sobie trampki z autografem oraz zdjęcie z jej ikoną na telefonie ojca. Mężczyzna uścisnął dłoń Julie, zanim wyprowadził córkę z pomieszczenia.

— Kocham cię, Julie! — krzyknęła jeszcze.

— Ta dziewczynka była przeurocza. — Zachwyciła się Molina, gdy wspomniana fanka już wyszła.

— Według ciebie każde dziecko jest urocze.

— Bo to prawda.

Luke zaśmiał się z tego, jak bardzo jego dziewczyna uwielbiała dosłownie każde dziecko na tej planecie. Nie myliła się, dzieci były urocze. A szczególnie, gdy skakały podekscytowane po poznaniu jej idolki. Kiedy jeszcze chodzili do szkoły, Luke pomagał opiekować się jej bratem, więc dokładnie wiedział, jakie szkody potrafią narobić.

Wyciągnął swój telefon, by przejrzeć Instagrama, gdy do pokoju weszła kolejna fanka. Luke tylko zmierzył ją przelotnym spojrzeniem, zauważając, że była to starsza dziewczyna, prawdopodobnie w ich wieku. Polubił zdjęcie Alexa, Flynn i Reggiego z afterparty i dalej przewijał aplikację.

— Hej. — Julie uśmiechnęła się do nowoprzybyłej. — Jak masz na imię?

Wyciągnęła rękę, którą ona od razu uścisnęła.

— Lucille, ale możesz mówić mi Lucy — odparła tonem brzmiącym na kokieteryjny. Luke uniósł brew i podniósł głowę, pewny, że było to wytworem jego wyobraźni. Zauważył, że dziewczyna trochę zbyt długo trzymała ją za rękę.

Julie tylko uśmiechnęła się, niczego nieświadoma.

— Miło cię poznać, Lucy. Podobał ci się koncert?

— Mogłabym oglądać twoje koncerty przez cały dzień.

Luke ledwo zdołał powstrzymać się od zmarszczenia brwi. Ona zdecydowanie z nią flirtowała.

Na tyle subtelnie, ile tylko mógł, zaczął się jej przyglądać. Była ładna i wysoka, miała ciemną karnację, oczy w kształcie migdałów, a jej włosy były spięte w kucyka. Jej nos był przekuty, ubrana była w dżinsy z podwiniętymi nogawkami.

— Uznam to za tam. — Julie ciepło się zaśmiała. — Cieszę się, że ci się podobało. I, że znalazłaś czas, by przyjść na Meet & Greet. Masz jakiś aparat, żeby zrobić zdjęcie?

Lucy wyciągnęła urządzenie i podała je fotografowi.

— Miałam nadzieję, że mogłybyśmy zapozować?

— Jasne. Jaki masz pomysł?

— Potrzebny będzie mi twój przyjaciel, jeśli nie ma nic przeciwko. — Dziewczyna wskazała na zaskoczonego Luke'a.

Julie popatrzyła na nią niepewnie.

— Nie wiem—

— Chętnie dołączę — przerwał jej Luke. Zrobiłby wszystko, by stanąć pomiędzy tymi flirciarskimi oczami a jego bardzo gorącą dziewczyną.

Lucy szeroko się uśmiechnęła.

— Super! Chciałabym, by ten przystojniak wyglądał na zazdrosnego, kiedy będę udawała, że się oświadczam.

Luke starał się nie patrzeć na dziewczynę, jedynie lekko się uśmiechając.

— Chyba każdy byłby zazdrosny o osobę z Julie.

Stanął przed nimi, podczas gdy Lucy opadła na jedno kolana. Gdy jego dziewczyna sapnęła podekscytowana, nie trudno było mu udać zazdrość. Lampa błyskowa w końcu rozbłysła, więc Julie przytuliła ją na pożegnanie.

— Miło było cię poznać.

Lucille odwzajemniła uśmiech i podała jej kartkę papieru.

— To mój numer. W razie, gdybyś zatęskniła.

I po tych słowach wybiegła z pomieszczenia.

Kiedy już zniknęła, Julie odwróciła się do Luke'a, trzymając skrawek między kciukiem a palcem wskazującym.

— Była przeurocza. Miło, że zaproponowała spotkanie.

Luke uniósł brew.

— Skarbie, wiesz, że z tobą flirtowała, prawda?

Julie szeroko otworzyła oczy, najwidoczniej nie była tego świadoma.

— Och! Nie miałam pojęcia.

— Nie mogę uwierzyć, że tego nie zauważyłaś. Skarbie, ona ci się oświadczyła. — Parsknął śmiechem.

— Zamknij się. — Julie zrobiła się cała czerwona z zażenowania. — Nie mogę uwierzyć, że nie poznała, że jesteś moim chłopakiem.

— Zaufaj mi, pewnie ledwo mnie zauważyła. — Luke starał się ukryć zaborczość w swoim głosie, a w zamian zatrzepotał rzęsami i zrobił dziubek. — Och, Julie. — Spróbował odwzorować kokieteryjny ton Lucy. — Mogłabym patrzeć, jak występujesz przez cały dzień.

Dziewczyna jęknęła i żartobliwie szturchnęła go w ramię.

— Tak bardzo cię nienawidzę.

Kiedy odwróciła się do następnej osoby, Luke wziął kartkę z numerem telefonu Lucy i ją wyrzucił. Później udał zaskoczenie, gdy Julie powiedziała, że ją zgubiła.



2. PRZYSTOJNY BARISTA

                 Kilka tygodni po tym zdarzeniu przyjechali do swojego miasta rodzinnego na urodziny taty Julie. Zanim udali się do domu, Julie zaciągnęła Luke'a do kawiarni na śniadanie.

— Nie pamiętam, żeby to tutaj było za czasów liceum — mruknął.

— To nowe miejsce. Słyszałam o nim od, uch... Przyjaciela? — Uśmiech Julie był trochę zbyt niewinny. Luke mentalnie przygotował się na to, jakie niecne plany mogła mieć, gdy pozwolił jej zaprowadzić się do budynku. Powitał go odurzający zapach parzonych ziarenek kawy oraz cynamonowych wypieków, dało się słyszeć śmiechy ludzi, pijących swoje napoje.

Luke podszedł do lady, by złożyć zamówienie, podczas gdy Julie zaczęła szukać dla nich wolnego miejsca. Musiał dwa razy przyjrzeć się baristce.

— Nie ma mowy, Carrie?

Kobieta szeroko otworzyła oczy, gdy go ujrzała, a jej wargi wygięły się w szerokim uśmiechu.

— No co ty.

— Co tutaj robisz?

— Dostałam pracę na lato, gdy nie chodzę do szkoły. Ale nie przyjęłabym jej, gdybym wiedziała, że każdy może sobie tak po prostu wejść — zażartowała, na co mężczyzna się zaśmiał.

— Pamiętam, jak dyrektor kreatywny Julie mówił coś podobnego, gdy zgłosiłem się na zostanie jej gitarzystą.

Carrie poklepała go po ręce.

— Zamknij się. Oboje wiemy, że bez ciebie nie bylibyście fantomami.

Wzruszył ramionami.

— Ale to nie oznacza, że nie byłem blisko pobicia menadżera, kiedy widzieliśmy się po raz pierwszy. W każdym razie jak tam szkoła?

Kobieta przechyliła głowę, a jej szyja cicho pyknęła.

— Szczerze? Cudownie. Cieszę się, że postanowiłam postawić na taniec. Śpiewanie i „Dirty Candy" było tylko dlatego, że uważałam, że jest fajne.

— Ale jesteś fajna — uparł się Luke. — I wiem, że Julie tylko czeka, aż skończysz szkołę, by mogła zatrudnić cię jako tancerkę. Bardzo za tobą tęskni. — Na chwilę zamilkł. — Teraz kiedy o tym myślę, to pewnie dlatego mnie tu zaciągnęła.

Carrie zarumieniła się przez ten komplement i jedynie machnęła dłonią.

— Wiem, że najpierw chcę stać się znana samodzielnie, a nie żerować na sławnie przyjaciół. — Wskazała na w zasadzie nic. — W międzyczasie co mogę wam podać?

Luke podyktował jej zamówienie, które ona zapisała. Następnie zaczęła przygotowywać ich napoje oraz wstawiać wyroby cukiernicze do piekarnika. Mężczyzna uważnie słuchał, jak prowadzi wywód o zajęciach w CalArts, przerywając pracę, tylko by tłumaczyć mu różne terminy, których znaczenia nie był świadomy.

Gdyby w liceum ktoś powiedział Luke'owi, że pewnego dnia będzie w taki sposób rozmawiał z Carrie, uznałby go za szaleńca. Kobieta zawsze negowała wszystko związane z Julie, zawsze próbowała pobić ją wraz ze swoim zespołem.

Aczkolwiek jednego dnia Julie stwierdziła, że ma dość bycia pasywnie miłą dla Carrie, gdy Flynn ją broniła. Więc poprosiła Luke'a, by zawiózł ją do domu Carrie w środku nocy, by słownie ją skrytykować, mając nadzieję, że to da jej do myślenia.

Jednak rozmowa przybrała inny tor.

Okazało się, że Carrie była zła na Julie, ponieważ ta całkowicie ją od siebie odepchnęła, gdy jej mama zmarła pod koniec ósmej klasy i zaczęła ją ignorować na rzecz Flynn. Potem kiedy Julie stawała się coraz lepsza i bardziej pewna siebie, zniszczyła ważny występ Carrie, nad którym pracowała od wielu miesięcy, w ostatniej chwili prezentując swoją piosenkę.

To nie usprawiedliwiało jej zachowania, ale po długim płaczu i wielu przeprosinach obu dziewczyn, ponownie zostały najlepszymi przyjaciółkami. Tym razem łącznie z Flynn.

Kiedy Flynn i Carrie zaczęły rozmawiać ze sobą po raz pierwszy od kłótni z Julie, świetnie się dogadywały. Reggie, Alex i Luke byli niesamowicie zaskoczeni tym, jak dobry był ich kontakt po trzech latach nieustannych dogryzek, przeraziło ich także to, jak współpracowały, by im dokuczyć.

Jeszcze bardziej zaskakująca była sytuacja, w której Reggie i Luke przyłapali je w kanciapie dozorcy, ale to historia na inny raz.

Pomimo ciągłego droczenia, okazała się zaskakująco fajną dziewczyną, gdy nie udawała tej wrednej. Głośno protestowała, słysząc homofobiczne słowa rzucane w stronę Alexa, a także, kiedy ktoś naśmiewał się z Reggiego. Po tym, jak zmieniła Dirty Candy z grupy popowej na taneczną, pozwoliła Alexowi dołączyć i do późna z nim ćwiczyła. Uczyła również Reggiego matematyki, gdyż było mu ciężko się skupić ze względu na ADHD, cierpliwie wyjaśniała mu równania kwadratowe oraz algebrę.

Według Luke'a każdy, kto dobrze dogadywał się z jego przyjaciółmi, był także jego przyjacielem. Więc dość szybko przekonał się do Carrie.

Gdy już skończyła przygotowywać napoje, Luke rozglądał się po kawiarni w poszukiwaniu Julie. Pomimo niewielkiej wielkości budynku, w środku znajdowała się zaskakująco duża ilość ludzi, więc wszędzie dało się usłyszeć śmiechy i pogawędki. Trochę żałował, że to miejsce nie istniało, gdy jeszcze chodzili do szkoły — miło byłoby im spędzać tu czas.

W końcu zastał postać siedzącą przy oknie, lecz zamarł, gdy dostrzegł, iż nie była sama. Mężczyzna w fartuchu baristy, naprawdę przystojny, opierał się o stół w sposób, który zdecydowanie miał podkreślić jego ramiona. Jego poza była sugestywna, pochylał się w stronę Julie.

Kiedy Julie zaśmiała się z jego słów, przez ciało Luke'a przeszła znajoma fala zazdrości. Zerknął na głowę mężczyzny, zastanawiając, czy możliwe było zabicie kogoś z takiej odległości, tylko siłą umysłu.

— Spokojnie. — Carrie wyrwała go z zamyślenia. Luke podskoczył i odwrócił się twarzą do niej, zaskoczony, że zdołała dokończyć zakończenie, gdy nie patrzył. — Czemu się tak wściekasz?

— Bez powodu — mruknął bez przekonania. Kobieta zerknęła w tym samym kierunku, co on i uśmiechnęła się w sposób, który oznaczał tylko kłopoty.

— Wow — odezwała się z udawanym zaskoczeniem. — Nie wiedziałam, że Jesús i Julie się znają.

— Jesús? — spytał brunet. Wiedział, że jego zachowanie było oczywiste, ale nigdy nie był najlepszy w subtelności.

Uśmiech Carrie był drapieżny, wiedziała, że go przyłapała. Przybrała niewinną minę i lekceważąco machnęła ręką.

— To nikt taki, tylko nowy pracownik. Jego rodzina niedawno przeprowadziła się z Hiszpanii, więc nadal ma akcent. Doprowadza do omdlenia prawie każdej kobiety i kilku facetów.

Luke zacisnął szczękę i ponownie spojrzał na mężczyznę. Odwrócił się, zapłacił za jedzenie, a także wsunął dodatkowy banknot studolarowy do słoika na napiwki. Miał nadzieję, że nie zauważy tego, dopóki tu byli.

Jednak tuż przed odejściem ponownie stanął twarzą do Carrie.

— Hej, chyba później będę potrzebował twojej pomocy. Ray ma mi dać... — Na chwilę urwał, ponownie spoglądając na swoją dziewczynę. — Rodzinną pamiątkę. Powiedział mi o sklepie, w którym mogę ją przerobić, ale nie chcę iść tam sam.

Carrie szeroko otworzyła oczy ze zrozumieniem.

— Czy ty...? — Luke kiwnął głową, uśmiechając się nieśmiało. Blondynka się rozpromieniła. — Jasne, że chcę iść z tobą.

— Dzięki, Carrie. — Uniósł kąciki ust, po czym wziął napoje i ciastka. — Miło było cię widzieć.

Carrie szeroko się uśmiechnęła.

— Ciebie też, stary. Wpadnij po mnie jutro. Wymyślę jakąś wymówkę, żeby Julie nic nie podejrzewała.

Kiedy skończyła mówić, odwróciła się do następnego klienta, by przyjąć jego zamówienie. Luke wymusił uśmiech i podszedł do swojej dziewczyny.

— Hej, kochanie — odezwał się trochę za głośno, zaskakując jej towarzysza. Luke poczuł mroczną falę satysfakcji, gdy Jesús podskoczył zaskoczony. — Mam dla ciebie czarną kawę z cynamonem, ty sadystyczny dziwaku, dwie cytrynowe bułeczki z jagodami i mrożoną mokkę z solonym karmelem, oczywiście, dla mnie.

Julie przewróciła oczami, biorąc napar z tacy.

— Lubienie czarnej kawy nie jest dziwne.

— Zwykła, czarna kawa to coś, co lubią tylko ludzie, którzy nienawidzą samych siebie, są na diecie lub psychopaci.

— Nie jest zwykła — zauważyła brunetka. — Ma cynamon.

— To jedyny powód, dla którego jeszcze nie zabrałem cię na konsultację psychiatryczną i dobrze o tym wiesz.

Julie zaśmiała się i upiła łyk kawy.

— Nigdy nie wiadomo. Może jestem psychopatką.

— Albo dobrze funkcjonującą socjopatką, jeśli dobrze poszukasz. — Luke szeroko się uśmiechnął, gdy Julie rozbawiło to odniesienie. Uwielbiał obserwować, jak się śmiała, odchylając się i odsłaniając lukę pomiędzy jej jedynkami, a całe jej ciało trzęsło się ze śmiechu. Czasem nawet parskała, jeśli żart był wystarczająco zabawny.

Luke wślizgnął się do boksu obok niej i splótł ich dłonie, gdy ona nadal chichotała. Kiedy już się uspokoiła, wskazała na Jesúsa ręką, którą trzymała kawę.

— Luke, to jest Jesús. Jesús, to mój chłopak, Luke.

Luke poczuł ciepło rozlewające się po jego wnętrzu, gdy został przedstawiony jako chłopak Julie. Po trzech latach związku to nadal go uszczęśliwiało.

— Miło cię poznać, stary. — Wyciągnął do niego dłoń, która nie była spleciona z tą Julie.

— Ciebie też — odparł mężczyzna, ściskając jego rękę. Luke'a zaskoczył brak jego akcentu.

— Jesús i jego siostra zostali adoptowani przez... — Julie urwała, marszcząc brwi i się nad czymś zastanawiając.

— Dalekiego kuzyna twojej mamy — dokończył Jesús. — Przeniosłem się tutaj z San Francisco. Po zakończeniu wakacji idę do Caltech.

— To miłe. — Luke starał się powstrzymać speszenie swoją zazdrością oraz myślami, że Julie flirtowała ze swoją rodziną. — Czego się uczysz?

— Jednocześnie inżynierię mechaniczną i elektryczną — odparł dumnie.

— Jesús właśnie opowiadał mi, że uczy się robotyki, by zbudować Norma z Fineasza i Ferba. — Julie upiła łyk kawy.

Mężczyzna się uśmiechnął.

— Śmiejesz się, ale ten gość ukształtował całe moje dzieciństwo. — Carrie krzyknęła do Jesúsa, gdy tłum nastolatków wszedł do środka, głośno sobie z czegoś żartując. Skrzywił się. — Wygląda na to, że Carrie potrzebuje pomocy. Ale miło było cię poznać, Julie. Ciebie też, Luke.

— Do zobaczenia później na imprezie! — zawołała za nim brunetka, kiedy już odszedł.

— Nie wiedziałem, że masz inną rodzinę w LA — mruknął Luke. Wziął łyk swojej mokki, pozytywnie zaskoczony, jak dobrze poszło Carrie przygotowanie jej.

— Ja też nie — przyznała Julie. — Kiedy moja ciotka dowiedziała się, że jestem w mieście, opowiedziała mi o nim i kazała się rozglądać.

— To dlatego tu przyszliśmy? — dopytał Luke, biorąc gryz swojej bułeczki.

— Nie, po prostu słyszałam, że Carrie tutaj jest i chciałam zobaczyć twoją przerażoną minę, gdy uświadomisz sobie, że przyprowadziłam cię tutaj na kawę oraz kazanie Carrie.

Zakrztusił się słodkością.

— To był okropny żart i naprawdę okropna postawa.

— Ale i tak się zaśmiałeś — zauważyła z zadowolonym uśmieszkiem.

Luke przez chwilę na nią patrzył, zanim wrócił do jedzenia.

— Zamknij się i jedz, żebyśmy mogli jechać do twojego taty.

Z całych sił starał się być na nią zirytowany. Lecz gdy pochyliła się, składając przeprosinowy pocałunek na jego skroni, nie mógł powstrzymać uśmiechu wkradającego mu się na twarz. Wow, jestem w niej tak bardzo zakochany — pomyślał, ale za nic nie widział w tym żadnego problemu.



3. „PRZYJEMNIACZEK"

                Miesiąc później Luke po raz pierwszy nie pojawił się na próbie zespołu.

Jedynym tego powodem był Bobby. Ten facet odezwał się do niego odnośnie przysługi, mówiąc, że chętnie pomoże. Jednak najwidoczniej w jego studiu nagraniowym był tylko jeden wolny termin przez najbliższe sześć miesięcy — było to związane z tym, że jakaś gwiazdka została wysłana na odwyk. Lecz Luke nie mógł czekać sześciu miesięcy, a już i tak był w Nowym Jorku. Więc powiedział Bobby'emu, że tam będzie.

Wiedział, że nic się nie stanie, nawet jeśli nie poda zespołowi przyczyny swojej nieobecności. Ale nawet gdy Julie upierała się, że wszystko jest dobrze, Luke nadal czuł się okropnie, bo w końcu musieli odwołać próbę przez niego.

Gryzło go poczucie winy, dopóki Reggie i Alex nie powiedzieli mu, że i tak zamierzają ćwiczyć. Najwyraźniej poprosili jednego z rezerwowych gitarzystów, by go zastąpił. Jakiś facet o imieniu Billy?

— Jeśli chodzi o mnie — wyznał Alex Luke'owi, gdy rozmawiali na ten temat — poprosiłem go tylko dlatego, że kolesiowi naprawdę przyda się trening. Dosłownie płaci się mu, by znał wszystkie piosenki w razie, gdybyś potrzebował przerwy. Ale podczas ostatniego koncertu był zaraz obok mnie i nie potrafił zagrać „Bright" przez dłużej niż kilka sekund.

Luke uniósł brew.

— Ta piosenka ma jakieś cztery akordy. Jeśli nie potrafi ich zapamiętać, to dlaczego zarząd go zatrudnił?

— Wszyscy mamy zastępstwa? — wtrącił Reggie.

— Tak, mój nazywa się Owen, jest dość miły. Dziwi mnie, że nie wiedzieliście o waszych. Jeremy to zabawny gość, o wiele rozsądniejszy niż ty.

— Mówisz, że nie jestem rozsądny?

— Poznałem Jeremy'ego — odezwał się Luke z zaskoczeniem. — Wiele razy go spotykałem, ale nie wiedziałem, że jest zastępczym basistą. Wiedziałeś, że jest aktorem głosowym?

— Mój zastępca jest aktorem głosowym? — Reggie ze zirytowanego nagle stał się podekscytowany.

— W każdym razie... — Alex zmienił temat. — Billy jest twoim zastępcą tylko dlatego, że jego tata jest szefem Covington Entertainment. Gość mógłby nas zniszczyć, gdybyśmy nie dali pracy jego synowi.

— Więc będę się mu podlizywał — powiedział nerwowo Reggie. — I to bardzo.

Po tym Luke czuł się trochę lepiej z tym, że nie będzie go na próbie. Wyszedł kilka minut później, oczywiście, uprzednio żegnając się z Julie.

Podczas nagrań sam Bobby siedział za konsoletą.

— Myślisz, że pozwoliłbym byle jakiemu staruchowi produkować twoją muzykę? Jesteś rodziną, a rodzina o sobie dba.

To nie trwało dłużej niż pół godziny. Na początku fajnie było bawić się sprzętem i rzeczami, które zazwyczaj były poza limitem. Lecz bez zespołu zaczęło mu się nudzić. To było finalne potwierdzenie, że solowa kariera nie była dla niego. Kiedy Bobby ogłosił koniec, obiecał mu, że prześle demo, kiedy tylko będzie gotowe.

Luke podziękował mu jeszcze sto razy, nim pobiegł w stronę swojego samochodu. Według jego zegarka została mu jeszcze godzina do próby. Jeśli będzie uważał i pojedzie autostradą, da radę zdążyć na przynajmniej czterdzieści pięć minut.

Kiedy dotarł na miejsce, nie było słychać muzyki — to oznaczało, że zespół prawdopodobnie zrobił sobie przerwę. Przechodził obok łazienki, gdy nagle usłyszał nieznajomy głos. Dalej szedł, dopóki nie usłyszał czegoś, co przykuło jego uwagę.

— Chyba naprawdę mam szansę z Julie, stary.

Luke zamarł na dźwięk podekscytowanego tonu, zastanawiając się, czy ta osoba mówiła o jego Julie. Nie słyszał, z kim rozmawiał ten mężczyzna, więc założył, iż była to rozmowa telefoniczna. Najciszej jak tylko mógł, pochylił się bliżej drzwi łazienkowych, by móc podsłuchać.

— Nie oszalałem — uparł się. — Zespół osobiście poprosił mnie, żebym zastąpił ich gitarzystę, gdy on robi Bóg wie co. Ćwiczymy razem od kilku godzin i chłopaki mnie kochają. Alex jest dokładnie taką Mary Sue, jak opisują wszystkie magazyny, a Reggie jest największym głupkiem na świecie, więc to nie było zbyt trudne.

Luke zacisnął szczękę. Wiedział, że Alex nie lubił, gdy nazywało się go Mary Sue. Zawsze był uprzejmy dla wszystkich, których nie znał — nawet dla osób, które zwracały się do niego niemiło. Gdyby magazyny kiedykolwiek miały z nim odczyniania, kiedy był zmęczony lub zestresowany, nie opisaliby go takim określeniem.

A Reggie nie był głupi. Każdy, kto zadał sobie trud poznania go, dość szybko zorientował się, że niektóre rzeczy należy powtarzać mu kilkukrotnie, ponieważ jego ADHD utrudniało mu skupianie się na słowach. I pomimo tego, co ludzie uważali, Reggie był trochę nieśmiały. Tak więc przebywanie w pobliżu nieznajomych ludzi go denerwowało, co tylko pogarszało jego nadpobudliwość. Właśnie przez to wiercenie wydawał się spazmatyczny i towarzyski.

Luke już miał wpaść do środka i powiedzieć facetowi, co o nim myśli. Wykrzyknąć, że Alex tak naprawdę jest zrzędliwym durniem, a Reggie nie jest głupkiem, ale powstrzymał się, gdy ponownie usłyszał jego głos.

— Wiem, to nie znaczy, że podobam się Julie. Nie jestem głupi. Wiem, że podobam się Julie, bo ciągle na mnie patrzy, gdy śpiewa i takie tam. Jest między nami chemia, stary. Zaufaj mi, chce kawałek Billy'ego.

Luke poczuł nagromadzającą się w nim zazdrość. Julie zazwyczaj śpiewała do niego, a nie do tego naśladowcy. Teraz kiedy o tym myślał, kiedy ostatnio tak bardzo wciągnęli się w piosenkę, że na koniec go pocałowała? Kiedy ostatnio byli na randce? Kiedy ostatnio się całowali?

Dosłownie pocałowała cię, zanim poszedłeś do studia nagraniowego — przypomniał mu jego mózg.

Zapadła cisza, podczas gdy facet przysłuchiwał się swojemu rozmówcy. Prychnął pod nosem.

— Mówienie o sobie w trzeciej osobie nie jest dziwne, to pokazuje twoją pewność siebie. I czemu miałbym kłamać o próbach z Fantomami?

A więc to był ten Billy, o którym opowiadał mu Alex.

Ponownie zamilkł, tym razem na dłużej.

— Nie mam złudzeń, oboje wiemy, że byłbym dla niej idealny. Jestem tutaj tylko dlatego, że jej gówniany chłopak porzucił zespół, a ja byłem prawdziwym mężczyzną i zgodziłem się go zastąpić. Kiedy tylko Julie przestanie być głupią szmatą i uświadomi sobie, że jestem miłym gościem—

Luke poczuł, jak jego zazdrość i zaborczość przeradzają się w złość, więc trzasnął drzwiami łazienki, zanim drugi mężczyzna zdążył dokończyć zdanie. Zauważył, że był wysoki, ale poza tym nie robił na nim wrażenia. Zwłaszcza że wyglądał, jakby miał popuścić w majtki na jego widok.

— Hej, Billy — odezwał się lodowato. — Jestem gównianym chłopakiem, miło cię poznać.

Billy zbladł.

— Mogę to wytłumaczyć.

— Słyszałem wystarczająco — warknął Luke. — Rozumiem, że Julie jest niesamowita, bo to bardzo oczywiste nawet dla najgłupszych. Rozumiem, że chcesz traktować ją odpowiednio. Cholera, nawet mogę wybaczyć ci za myślenie, że jestem śmieciem.

Gdy brunet mówił, coraz bardziej zbliżał się do mężczyzny przed nim, obserwując, jak Billy nerwowo się cofa. Nadal szedł do przodu, dopóki jego rozmówca nie był przyciśnięty do ściany. I tak zrobił krok do przodu, a ich twarze znalazły się tuż naprzeciwko siebie. Pomimo tego, że Billy był o głowę wyższy, kulił się, jakby Luke był dwa razy większy od niego.

— Ale wiesz, czego nie będę tolerował? — spytał Luke, wyrywając mu telefon z dłoni i kończąc połączenie.

— N-nie? — pisnął.

— Nie będę tolerował nazywania mojej dziewczyny ani żadnej innej „głupią szmatą", tylko dlatego, że nie chce się z tobą umówić. A już zdecydowanie nie będę tolerował tego, że naśmiewasz się z moich znajomych. — Jego ton brzmiał groźnie, choć był dość cichy. — Rozumiesz, przyjemniaczku?

— Wybacz, stary. Nie myślałem.

— Masz rację. Nie myślałeś, a ja jeszcze z tobą nie skończyłem.

Cofnął się o zaledwie centymetr i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, by powstrzymać się od podduszenia faceta przed nim. Gdzieś z tyłu jego głowy słyszał cichy głos, który brzmiał podejrzanie podobnie do tego Alexa, który podpowiadał mu, iż nie był to najlepszy pomysł.

— Miałem nic nie mówić, bo nie chciałem psuć ci zabawy, ale naprawdę mnie wkurzyłeś. Po pierwsze, skoro nie jesteś tego świadomy, to dosłownie twoja praca, żeby w nagłym wypadku mnie zastąpić. W ogłoszeniu o pracę nie było wymagania „bycie wystarczająco męskim".

— Próby nie są moją pracą, zespół osobiście mnie poprosił—

— To właśnie jest moje „pod drugie". „Osobiście" poprosili cię o próbę, bo nie potrafisz zagrać nawet najbardziej podstawowych piosenek i zamiast pozwolić ci się ośmieszyć, byli na tyle mili, by ci pomóc. Bo w odróżnieniu od ciebie, są naprawdę mili. A ty... — Luke wbił palec w jego kostek. — Podziękowałeś im, gadając bzdury za ich plecami, gdy nie byli obecni.

— Nie mówiłem poważnie. To mi się wymsknęło. — Billy wyglądał, jakby zaraz miał się popłakać. Luke'owi nie zrobiło się go szkoda tylko dlatego, że wyglądał jak rozdrażnione dziecko, które zostało przyłapane na robieniu czegoś niedozwolonego, a nie z powodu wyrzutów sumienia.

Biorąc głęboki oddech, odsunął się od Billy'ego, zanim zdążyłby zrobić coś tak głupiego, jak uderzenie syna faceta, który kontrolował całą jego karierę. Spojrzał w górę, stukając się w podbródek i udając, że myśli.

— Mam wspaniały pomysł. Chcesz go usłyszeć?

Przerażony Billy kiwnął głową.

— Jestem miłym facetem, więc wyświadczę ci przysługę. — Luke praktycznie na niego warknął. — Ze względu na to, że przez brak myślenia „przypadkowo" obraziłeś moją dziewczynę i wyzywałeś moich przyjaciół, przez resztę dnia będę myślał za ciebie. Tylko żebyś znowu się nie pomylił, dobrze?

Billy otworzył usta, by odpowiedzieć. Lecz pomimo sformułowania swoich słów jako pytanie, Luke tak naprawdę miał go gdzieś. Więc po prostu mówił dalej.

— Myślę, że skoro tak tego żałujesz, to kiedy wyjdziemy z łazienki, udamy, że ta rozmowa nigdy nie miała miejsca, okej? Ale kiedy wrócimy do studia, będziesz niesamowicie miły dla Reggiego i Alexa. Później będziesz pracował najciężej, jak tylko możesz do końca próby, dopóki nie opanujesz każdej piosenki. Wtedy odejdziesz.

— Mogę przynajmniej porozmawiać z Julie? — spytał z nadzieją.

Luke ponownie poczuł ogarniającą go falę złości.

— Nie będziesz z nią rozmawiać, jeśli ona nie odezwie się do ciebie pierwsza.

Billy skulił się rozczarowany i kiwnął głową.

Zadowolony Luke cofnął się, by już nie przypierać go do ściany. Czuł na swoich plecach wzrok Billy'ego, gdy odwrócił się na pięcie oraz wyszedł z łazienki.

Kiedy otworzył drzwi do studia, Julie, Alex i Reggie siedzieli na środku pomieszczenia, śmiejąc się z czegoś. Cała trójka podniosła wzrok na dźwięk skrzypienia drewnianej powłoki, a ich oczy się rozszerzyły.

— Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę! — Alex posłał mu uśmiech.

— Stary, wiesz, jak dziwnie jest ćwiczyć bez ciebie? Czułem się jak w strefie mroku.

Reggie zaśmiał się ze swojego własnego żartu, a Julie w tym czasie złożyła pocałunek na policzku swojego chłopaka i wywróciła oczami na słowa przyjaciela.

— Billy jest w łazience, ale lada chwila powinien wrócić, więc będziesz mógł go poznać. Jest miłym gościem, polubisz go.

Luke poczuł kolejne ukłucie irracjonalnej zazdrości.

— Świetnie.

Przyjaciele musieli wyczuć irytację w jego tonie, bo ich uśmiechy zbladły.

— Wszystko dobrze? — spytała Julie ze zmartwioną miną.

Już otworzył usta, by udawać, że nic się nie wydarzyło, gdy Billy wszedł do pomieszczenia. Był wyluzowany — całkowite przeciwieństwo chłopaka, którego Luke zostawił w łazience i który wyglądał, jakby zaraz miał się posikać.

— Hejka. — Uśmiechnął się. Luke nie przegapił tego, jak omiótł wzrokiem Julie, zatrzymując go na niej trochę zbyt długo.

Kolejne ukłucie zazdrości.

— Poznałem strasznie wrednego gościa. Nie uwierzylibyście, co powiedział. — Billy zamarł, a w jego oczach pojawiła się panika, którą Luke zauważył, tylko dlatego, że na niego patrzył. — Ale to nie jest takie ważne. Może powiem wam później, jeśli nie zapomnę.

— Może wrócimy do próby? — zaproponował zdenerwowany Billy. — Może pomógłbyś mi się nauczyć, Luke?

Tym razem już unikał kontaktu wzrokowego z Julie.

Luke poczuł ukłucie poczucia winy. Wiedział, że był dupkiem, ale naprawdę nie lubił tego gościa. Wymuszając uśmiech, by zaoferować rozejm, podszedł do swojej gitary zawieszonej na ścianie.

— Grajmy.



4. STARY ROMANS

                Dzień po tym, jak Luke niechcący go przestraszył, Billy odszedł z zespołu, by pracować w firmie swojego ojca. Luke'owi było go trochę szkoda, ale na dobrą sprawę nie był ani trochę wykwalifikowany. Nawet gdy pokazywało mu się każdy akord po kolei, on nadal nie mógł ich pojąć. Nowy zastępca miał na imię Charlie i lubił go o wiele bardziej, bo nigdy nie flirtował z Julie.

Kiedy Billy wrócił do domu, Luke opowiedział reszcie o incydencie w łazience. Julie zdenerwowała się na niego, bo bronił jej honoru, jakby była jakąś bezradną damą, ale wydawała się zadowolona z tego, że obronił Alexa i Reggiego. Chłopcy zaś jedynie wzruszyli ramionami i powiedzieli, że i tak był irytujący.

W ramach „przeprosin" za bronienie honoru Julie Luke zabrał ją na randkę do Coney Island. Był prawie pewny, że dziewczyna tylko szukała wymówki, by tam pójść, ale nie narzekał — każda chwila spędzona z Julie, była tą dobrą.

Ich wycieczka zaczęła się świetnie. Przejechali się na kole młyńskim, wpadli do sklepu z cukierkami, o którym słyszała Julie, a także jechali kolejką górską. Ze względu na to, że była końcówka sierpnia, było gorąco, a na plaży znajdowało się mnóstwo ludzi. Julie co jakiś czas zamykała oczy i zwracała twarz ku niebu, napawając się słońcem.

— Jesteś jak kot — zażartował Luke.

— Koty nie robią nic innego, oprócz jedzenia, spania, robienia kupy i nieustannej zabawy. Są nazywane uroczymi, choć są niczym diabły dla swoich właścicieli — odparła, nawet nie otwierając oczu. — To brzmi jak życie, którego większość ludzi by zazdrościła.

— Koty też liżą swoje własne tyłki.

Wzruszyła ramionami.

— Nie wszyscy możemy być idealni.

Julie opuściła głowę i wyjęła swoją butelkę wody z plecaka swojego chłopaka.

— Tak, ale chyba spasuję. Musiałbym przestać jeść jedzenie z Taco Bell, na co zdecydowanie się nie zgadzam.

Świetnie, teraz miał ochotę na taco.

Julie wywróciła oczami na jego beznadziejny żart, odkręcając korek.

— Ale wciąż. Przez te wszystkie spotkania z zarządem, pisanie piosenek i koncerty późno w nocy, nie miałam nawet szansy nacieszyć się słońcem. Albo śpię, albo tkwię w środku.

Luke przyciągnął ją do uścisku i złożył pocieszający pocałunek na jej czole.

— Przykro mi — powiedział szczerze.

— Nie zrozum mnie źle. — Głos dziewczyny był stłumiony przez jego klatkę piersiową. — Uwielbiam to, co robię i to cudownie, że możemy robić to razem. Chciałabym tylko, by nie umawiali spotkań tylko po to, żeby zadecydować, czy zamienić „and" w Julie and The Phantoms w tę dziwną ósemkę.

— To była sprawa życia i śmierci — stwierdził Luke grobowym tonem. — Wyobrażasz sobie to oburzenie, gdybyśmy zmienili coś, czego nikt by nie zauważył?

Julie zachichotała.

— Wyobrażam sobie, że byłby to ten sam poziom oburzenia, gdybyśmy minimalnie powiększyli „J" w logu.

— To byłoby niewybaczalne.

Jego dziewczyna się zaśmiała i jeszcze mocniej go przytuliła. Po jego ciele rozlało się znajome ciało, a w jego mózgu uwolniły się hormony szczęścia. Uśmiechnął się i oparł głowę o jej szyję. Luke cicho jęknął, gdy w końcu się odsunęła, po czym ponownie spróbował przyciągnąć ją do siebie.

— Luke, jesteś uroczy i w ogóle, ale jest gorąco.

— Och? To tylko moje palące pragnienie ciebie. — Luke wyszczerzył zęby, a Julie jęknęła, słysząc jego banalny żart.

— Zmieniłam zdanie. — Cofnęła się o krok. — Jednak nie jesteś uroczy i naprawdę cię nienawidzę.

W jego głowie nie było jednak ani krzty złośliwości, a jej zirytowany uśmiech wciąż był czuły.

— Nikt nie jest idealny. — Przedrzeźnił jej ton. W jego głowie ponownie pojawiły się myśli o taco, przez co zaburczało mu w brzuchu.

Julie znowu się zaśmiała — był to jeden z tych śmiechów, który wstrząsał całym jej ciałem i odsłaniał zęby.

— Boże, jesteś taki... — Urwała, kiedy zobaczyła coś za nim i szeroko otworzyła oczy.

— Jestem jaki?

Zerknął przez ramię, a gdy to ujrzał, jego serce stanęło. „Tym" był Nick, chłopak Julie za czasów, gdy zaczęli razem grać i się przyjaźnić. Wszelkie myśli o jedzeniu opuściły jego głowę.

— Nick! — zawołała dziewczyna, podbiegając do blondyna.

Zdecydowanie dorósł, odkąd Luke ostatnio widział. Nick był kilka centymetrów wyższy od niego, czego brunet nie chciał do siebie dopuścić. Jego twarz dziecka zniknęła, a na żuchwie pojawił się kilkudniowy zarost.

Nick złapał Julie, która do niego podbiegła i obrócił się z nią w ramionach.

— Nie mogę uwierzyć, nie powiedziałaś mi, że będziesz w mieście — powiedział przyjemnie zaskoczonym tonem i postawił ją na ziemi, nie zabierając dłoni z jej bioder. Podniósł wzrok, kiedy Luke podszedł do nich z uprzejmym uśmiechem.

— Hej, Nick. — Pomachał do niego. Jego wzrok skierował się na dłonie mężczyzny spoczywające na talii Julie, przez co musiał powstrzymać swoją zaborczość. Julie ręczyła sama za siebie i to nie była jej wina, że był zazdrosny.

Blondyn zdawał się tego nie zauważać, był niezwykle spostrzegawczy, jak zresztą zawsze. Na szczęście zabrał ręce.

— Matko, ale dziwnie jest widzieć was nie w gazecie albo rozmowie wideo. Ile minęło? Rok?

— Trzy — poprawiła go Julie. — Albo niepokojąco szybko udało mi się przeskoczyć do pierwszego roku studiów.

Oczy Nicka się rozszerzyły.

— Minęły już trzy lata od końca liceum? — Wyglądał, jakby zaraz miał przeżyć kryzys emocjonalny.

— A jednak Luke nadal jest dzieckiem.

— Hej...

— Chcieliśmy pójść po taco, jeśli chcesz do nas dołączyć.

— Chcieliśmy? — Podekscytowany Patterson odwrócił się do Julie, natychmiast zapominając, dlaczego się złościł.

— Tak, znam cię. Kiedy pomyślisz o taco, nic nie jest w stanie odwrócić twojej uwagi.

Z wyjątkiem tego blond idioty, którego musiałem oglądać przez dwa lata. Właśnie wtedy uświadomił sobie, że zaprosiła tego blond idiotę razem z nimi na taco. Zazdrość i głód kłóciły się w jego głowie. Świetnie, teraz Nick zniszczył mu taco.

Blondyn zaśmiał się rozbawiony.

— Bardzo chętnie, ale przyszedłem tutaj z moją mamą. Nie przeżyje kolejnych pięciu minut bez próśb, bym zabrał ją z powrotem do mojego mieszkania, a co dopiero wyjścia na jedzenie.

Julie wydęła wargi, a Luke nie mógł stwierdzić, czy był bardziej zirytowany na rozczarowanie na twarzy Julie, czy też na Nicka za rozczarowanie jej.

— W takim razie przynajmniej pozdrów swoją mamę — poleciła mu kobieta.

— Oczywiście, moja mama cie uwielbia — przyznał Nick. Luke kątem oka zauważył znajomy błysk. Gdy się odwrócił, ujrzał niewielką grupę paparazzi. Lecz Julie i Nick nie byli świadomi ich obecności.

— Jules. — Mężczyzna wyciągnął rękę, by stuknąć ją w ramię.

Ale było za późno. Julie stanęła na palcach, by złożyć przyjacielski pocałunek na policzku Nicka. Luke poczuł ukłucie zazdrości, gdy zobaczył, jak się pochyla, a jego brwi się zmarszczyły, zanim zdążył je powstrzymać.

Paparazzi oszaleli, a lampy błyskowe jasno lśniły, gdy próbowali uwiecznić tę scenę. Julie odwróciła się zaskoczona, a nieznajomi zaczęli zasypywać ją pytaniami.

— Czy plotki o twoim zerwaniu z Lukiem są prawdziwe?

— Czy to twój nowy chłopak?

— Co sądzisz o perkusiście-geju?

— Czy to prawda, że urodziłaś nieślubne dziecko w wieku szesnastu lat?

Julie szeroko otworzyła oczy i zamarła w miejscu. Luke złapał ją za rękę, wyciągając z tłumu. Paparazzi przykuwali dużo uwagi, przez co ludzie zebrali się w jednym miejscu, by zobaczyć, co wywołało takie zamieszanie.

— To Julie Molina! — Ktoś krzyknął. Kilka osób zaczęło zgodnie mruczeć oraz wyciągać telefony.

Luke przeklął, ich przykrywka była spalona. To na tyle, jeśli chodzi o dzień bez pracy.

Zaczął odciągać swoją dziewczynę w szybkim tempie, upewniając się, by pomachać i uśmiechnąć się do fanów, gdy obok nich przechodził. Julie otrząsnęła się ze zszokowania, więc szybko do niego dołączyła.

W końcu dotarli do samochodu cali zdyszani. Droga mijała im w ciszy, nie licząc ich ciężkich oddechów, dopóki Julie nie wybuchnęła śmiechem. Luke popatrzył na nią zaskoczony, pewny, że pękła pod wpływem stresu. Zerknęła na niego i zobaczyła coś, przez co zaśmiała się jeszcze głośniej, przy okazji parskając.

— Nic ci nie jest? — spytał zmartwiony.

— P-po prostu... — Julie z trudem złapała oddech, by móc wypowiedzieć składne zdanie. — Po prostu wyobraziłam sobie jutrzejsze nagłówki. Biedna mama Nicka pomyśli, że znowu jesteśmy razem. — Luke szeroko otworzył oczy, gdy wszystko sobie uświadomił. Julie ponownie się zaśmiała. — O mój Boże, ekipa PR nas zabije.

— Mamy przesrane.

Następnego dnia na pierwszych stronach gazet znajdowały się zdjęcia Julie całującej policzek Nicka, podczas gdy Luke stał obok z grymasem na twarzy.

— „Słodziak czy łamacz serc? Gwiazda popu, Julie Molina, chwali się nowym związkiem przed jej byłym ukochanym, Pattersonem. Czy to oznacza koniec Julie and The Phantoms?" Przeczytajcie o tym więcej na stronie trzeciej.



5. TWARDZIEL

                — Sama lepiej bym tego nie zaplanowała — ogłosiła przedstawicielka PR, uśmiechając się na widok zdjęcia, jakby święta nadeszły wcześniej. — Nie ma to jak skandal, by przykuć uwagę mediów. Dodatkowo ludzie uważają, że to, co zrobiłaś, jest na tyle bezproblemowe, iż nie mają problemu, byś była „cancelled". — Spojrzała na nich zamyślona. — Dobrze użyłam tego słowa? Ostatnio nauczyła mnie go moja córka, gimnazjalistka.

— Dobrze go użyłaś. — Julie skołowana popatrzyła na Luke'a, który odpowiedział jej tylko wzruszeniem ramion, by zasygnalizować, że on również się pogubił. Byli przygotowani na wykład, a nie na cokolwiek to było. — Czyli nie jesteś zła, że przypadkowo wywołaliśmy skandal?

Kobieta zadrwiła.

— Żartujesz sobie? Popularność waszego zespołu wzrasta. Sprzedaż najnowszego albumu wzrosła o 15% wśród kobiet w średnim wieku i o 3% wśród uczniów. Jesteście nawet na liście stu najlepszych utworów Billboardu. — Szeroko otworzyła oczy. — Och, skarbie, oczywiście, że nie. Szczerze mówiąc, to cud, że udało wam się tak długo nie pojawić na okładce żadnego gównianego magazynu plotkarskiego. Skandal jest na tyle łagodny, że raczej wam pomógł. Pojawicie się kilka razy w miejscu publicznym, zachowując jak szczęśliwa para, a wszelkie konsekwencje znikną.

— Co...? — Julie gapiła się na kobietę z otworzoną buzią. Luke był pewny, że gdyby dokładnie się jej przyjrzał, ujrzałby komunikat o błędzie, jej mózg nie mógł tego przetworzyć. Luke wyciągnął rękę, splątując ich palce i uspokajająco ściskając jej dłoń.

— Nie mamy kłopotów, Julie — wytłumaczył jej.

— Nie mamy kłopotów?

— Słuchajcie. — Kobieta się pochyliła. — Wasza marka jest definiowana przez zachowanie czystej karty, nieangażowanie się w nic kontrowersyjnego, bycie poprawnym politycznie i bycie odpowiednim dla wszystkich grup wiekowych. Tylko trochę nawaliłaś, a znudzone kury domowe i nastolatki to lubią.

— Och. — Brunetka kiwnęła głową ze zrozumieniem. Pochyliła się do Luke'a i zaczęła szeptać mu do ucha. — Przetłumaczysz?

— Byłaś idealna, a teraz jesteś idealna i coś o nawaleniu?

— To strasznie głupie — syknęła.— Nie jestem ani trochę idealna.

— Nie powiedziałem, że się z nią zgadzam.

— Więc nie uważasz, że jestem idealna?

Luke poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.

— Czekaj—

— I nawet nie będę zaczynać mówić o Luke'u — przerwała im kobieta. — Nie ma nic gorętszego niż facet ze złamanym sercem.

— Julie jest — zauważył Patterson. Wspominana osoba się zarumieniła i kopnęła go w łydkę pod stołem. Jednak na jej twarzy nadal widniał zadowolony uśmiech, więc doszedł do wniosku, że mu wybaczyła.

— Nie każdy jest tobą — przypomniała mu reprezentantka. — Teraz ludzie chcą zobaczyć więcej ciebie i muszę powiedzieć, że to idealna szansa, byś zaczął solową karierę. Bobby przesłał szefowi twoje nieoszlifowane demo i jest gotowy stworzyć twoją własną ekipę, musisz tylko powiedzieć.

— Ale nie chcę na razie tego wypuszczać — przyznał, ignorując zdziwione spojrzenie posyłane mu przez Julie.

Przez kłótnię z Billym, spotkanie z Nickiem i panikowanie, że będą mieć kłopoty, był zbyt rozproszony, by jej o tym powiedzieć. Minęły trzy dni od nagrań, a on czuł się, jakby minęła cała wieczność.

— Oczywiście, że nie wypuścisz tego teraz. Demo nie było jeszcze całkowicie edytowane. — Kobieta wywróciła oczami. — Chcemy, byś ogłosił wydanie na czerwonym dywanie podczas premiery „The Other Side Of Hollywood" w przyszłym tygodniu.

Luke siedział w milczeniu, myśląc o tej propozycji.

— Mogę prosić o trochę czasu? To duża decyzja.

Kobieta machnęła dłonią.

— Tak, dobrze. Nie musimy ogłaszać tego na premierze, ale musisz podjąć decyzję do końca miesiąca. — Wspomniany termin był za mniej niż trzy tygodnie, więc nie miał zbyt wiele czasu. Kobieta odwróciła się do komputera. — Po prostu zachowujcie się jak para, a skandal umilknie. Do zobaczenia pod koniec miesiąca.

Kiedy tylko wyszedł z pomieszczenia, wypuścił oddech, który nie wiedział, że wstrzymywał.

— To było zupełne przeciwieństwo tego, czego oczekiwałem.

Julie się zaśmiała.

— To chyba udowadnia, że jesteśmy zbyt grzeczni, by radzić sobie z dramatami.

— Może powinniśmy zacząć życiem pełnym zbrodni — zaproponował. — Nic złego, tylko interesującego.

— Na przykład przechodzenie przez ulicę w niedozwolonych miejscach?

Luke posłał jej przerażone spojrzenie.

— Powiedziałem nic złego, ty potworze. Myślałem, że to tylko teoria, że wyłącznie psychopaci piją czarną kawę, ale właśnie zmieniłaś moje zdanie.

— Wybacz. Co powiesz na morderstwo z zimną krwią?

— Dokładnie tak. — Luke uśmiechnął się na widok jej zirytowanego uśmiechu i splótł ich dłonie. — Mam pomysł, od czego możemy zacząć.

— Przechodzenie przez ulicę?

— Nie, morderstwo. Możesz mnie zabić, żebym nie musiał jechać na premierę „The Other Side Of Hollywood".

Pisanie piosenki na ścieżkę dźwiękową do wysokobudżetowego filmu było fajne i już nie mógł doczekać się obejrzenia produkcji, ale po prostu nie przepadał za eleganckimi wydarzeniami.

Julie wywróciła oczami na dramatyzm swojego chłopaka.

— Nie będzie aż tak źle, jak myślisz.

— Mylisz się. Podobno, jeśli chcę tam iść, to muszę założyć smoking. Nikt nie powinien być na tyle przeklęty, by zobaczyć mnie w smokingu.

Zamiast odpowiedzieć, Julie zatrzymała się na środku korytarza, odwracając twarzą do niego i robiąc krok do tyłu. Powoli zlustrowała wzrokiem jego ciało, zatrzymując się na jego szyi, nadgarstkach i ustach. Luke zaczął się rumienić, gdy tak bezwstydnie mu się przyglądała i nerwowo podrapał się po przedramieniu.

Kobieta w końcu kiwnęła głową.

— Tak myślałam. — Odwróciła się i odeszła.

— Co?

Obejrzała się przez ramię, a jej oczy figlarnie zabłysły.

— Cholerna szkoda, że nie zobaczysz mnie w mojej sukience.

Tydzień później Luke miał na sobie smoking.

Jednak zamienił się w zdenerwowaną rozsypkę, gdy zobaczył Julie w jej kreacji na premierę. Z trudem podniósł swoją szczękę z podłogi, patrząc, jak ubrana na niebiesko postać schodzi po schodach. Szczerze mówiąc, nie można by spodziewać się po nim niczego innego — w końcu absolutna bogini go powitała i pochyliła się, by ucałować jego policzek.

— Rozumiemy. — Westchnął Reggie. — Jesteście zakochani i seksowni, a wszyscy samotni ludzie was nienawidzą. Możecie już wsiąść do tego cholernego samochodu? Obiecano mi szampana i parówki w cieście.

Luke zarumienił się na słowa swojego przyjaciela. Wyciągnął rękę, by spleść palce z tymi Julie, po czym pomógł jej włożyć całą długą sukienkę do limuzyny. Przez całą drogę trzymał ją za dłoń, śledząc żyły na jej przedramionach i udając, że wcale na nią nie patrzy. Mogłaby mu powiedzieć, by w tej chwili zeskoczył z mostu, a on by to zrobił.

Jednak nie był w stanie zatrzymać jej u swojego boku, gdy dotarli na czerwony dywan. Po zrobieniu zdjęcia z zespołem została odciągnięta na bok, by zostać sfotografowana sama, więc rzuciła im przepraszające spojrzenie. Luke wiedział, że czuła się źle z powodu bycia bardziej rozpoznawalną niż reszta z nich, ale chłopaki tak naprawdę nie lubili uwagi, jaką przyciągała do nich sława. Cała trójka była bardziej niż szczęśliwa, że mogła pozwolić komuś innemu być ich twarzą, podczas gdy oni kryli się w tle. Wiedział, że Julie również tego nie znosiła, ale trudno było tego uniknąć, gdyż była główną wokalistką.

Gestem dłoni dał jej znać, że będą na nią czekać, a ona posłała mu szybkiego całusa na pożegnanie. Luke poczuł głupi uśmiech wkradający mu się na twarz, gdy Alex i Reggie wciągnęli go na przyjęcie.

— Możemy zostać tutaj, zamiast iść oglądać film? — zastanowił się Reggie, a Luke nie mógł się z nim nie zgodzić. Stoły były wypełnione jedzeniem, a w rogu znajdowała się fontanna z szampanem. Po całym pomieszczeniu stały również trzy oddzielne barki z alkoholem. Poza tym fabuła filmu i tak wydawała się głupia. Był to dramat o duchach nawiedzających The Ritz.

— Chłopaki, dosłownie pomagaliśmy przy nagraniach — przypomniał im Alex. — Właściciel firmy, która nami zarządza, wyprodukował ten film.

— Okej. — Luke powoli się zgodził. — Ale z drugiej strony Caleb Covington to dupek i powinniśmy zjeść całe jego jedzenie w formie cichego protestu.

Blondyn wzruszył ramionami.

— Przekonałeś mnie.

Ominięcie filmu oznaczałoby, że Luke straci Julie na cały czas jego trwania. Wysłał jej krótką wiadomość, by wiedziała, gdzie zniknęli, a ona odpowiedziała mu, iż i tak zamierza obejrzeć produkcję. Skończyło się na tym, że przez chwilę wygłupiał się ze swoimi przyjaciółmi, nawet urządzili sobie konkurs jedzenia zdecydowanie zbyt drogich parówek w cieście.

W końcu ją zauważył, gdy rozmawiała z nieznajomym mu facetem. Mężczyzna miał na sobie czarny garnitur oraz koszulę w kwiaty. Jego brązowe włosy były spięte w koka u nasady szyi, a na twarzy widniała blizna. Luke podszedł, by się przywitać, a Alex podążył tuż za nim. Im bliżej nich był, tym dokładniej słyszał ich rozmowę.

— Nie jestem przeciwnikiem randek czy związków, po prostu ludzie w moim typie nie są mną zainteresowani. — Mężczyzna wzruszył ramionami i upił łyk szampana.

Julie pochyliła się bliżej niego.

— Cóż, znam kogoś dokładnie w twoim typie, kto byłby zainteresowany — szepnęła głośno. Luke zmarszczył brwi, słysząc jej sugestywny ton. Był już prawie obok nich, ale Alex dalej był daleko w tyle.

— O tak. — Uśmiechnął się. — A kto to może być?

Kurwa, nie — warknął głos w głowie Luke'a. Zatrzymał się obok nich, przerywając ich rozmowę. Mężczyzna cofnął się o krok od Julie, która tylko na niego patrzyła, nawet się nie ruszając.

— Luke! — zawołała podekscytowana, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Tak bardzo za tobą tęskniłam. Nigdy więcej nie zostawiaj mnie samej.

Brunet zaborczo owinął ramię wokół jej talii, wpatrując się w mężczyznę przed nim, by upewnić się, że zrozumiał, by nie podrywać jego dziewczyny. Złożył pocałunek na jej czole.

— Obiecuję.

Kobieta uniosła kąciki ust, a jej oczy trochę za bardzo błyszczały. Spojrzał na jej pusty kieliszek szampana, zastanawiając się, ile już wypiła.

— Wyglądasz zbyt poważnie, Willie nie jest poważny. Willie to dubler głównego bohatera. Willie to twardziel. Willie, Willie, Willie. — Roześmiała się z czegoś, po czym przyłożyła usta do jego ucha. — Willie dotrzymywał mi towarzystwa, próżniaku.

Luke poczuł ukłucie zazdrości, kiedy jego pijana dziewczyna poetyzowała postać jakiegoś faceta, którego nigdy w życiu nie widział, podczas gdy był zaraz obok niej. To ukłucie zabolało jeszcze bardziej na dźwięk tych słów. Posłał mężczyźnie ponure spojrzenie.

— Nazywasz to twardzielstwem, ja nazywam to wypłatą. — Usta Williego wygięły się w czułym uśmiechu, był zupełnie niewrażliwy na wzrok Luke'a.

— Twardziel — nalegała Julie, wyciągając rękę, by szturchnąć go w pierś.

Willie popatrzył na Luke'a rozbawiony.

— Zawsze jest taka uparta?

— Nawet bardziej — odezwał się Alex, który stanął obok Luke'a z własnym kieliszkiem w dłoni. Wyglądał na w połowie pewny, a Luke mógłby założyć się, że było to tylko na pokaz. — Łatwo ją rozproszyć, gdy jest pijana, więc możesz po prostu zmienić temat, by zacząć kłótnię.

Roześmiany Willie odwrócił się do Alexa. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale finalnie je zamknął. Kiedy nawiązali ze sobą kontakt wzrokowy, Luke mógłby przysiąc, że w pomieszczeniu zrobiło się trochę ciszej. Uśmiech Alexa zamienił się w ciche, zdumione „Och". Zaś niewielki uśmiech Williego zamienił się w szeroki, przez który przy jego oczach pojawiły się kurze łapki.

— Hej, hej. — Willie przerwał ciszę.

— Cześć.

Luke podskoczył, gdy podekscytowana Julie szturchnęła go w bok.

— Luke i ja już musimy iść. Alex. — Złapała wspominanego chłopaka za ramię i pochyliła się w jego stronę. — Musisz zająć się Williem, bo przez cały wieczór ze mną siedział. Jestem pijana, więc nie byłabym zbyt dobrym towarzystwem. Nawet nie mogłabym zająć się dzieckiem. — Jej śmiech szybko zamienił się w przerażenie. — Mój Boże, zabiłabym dziecko.

— Tak, to dla niej koniec. — Luke przyciągnął ją do swojego boku, po czym zwrócił się do Williego. — Dziękuję, że dotrzymałeś jej towarzystwa.

Te słowa były niczym trucizna na jego języku.

— To nic, Julie jest fajna. — Na chwilę na nią zerknął, zanim przeniósł wzrok na niczego nieświadomego Alexa.

— Czekaj, nie możemy pójść, dopóki Alex mi nie obieca — zaprotestowała Julie, gdy Luke próbował ją odciągnąć.

— Obiecuję, że zajmę się twoim kolegą. — Ton blondyna był poważny, ale jego wargi wyginały się w bardzo rozbawionym uśmiechu.

— Mam nadzieję, że bardzo dobrze się mną zajmiesz — mruknął Willie, unosząc kieliszek szampana do ust. Przez ten flirt Alex zrobił się tak samo czerwony, jak wóz strażacki i zaczął się motać.

Właśnie wtedy Luke złapał Julie i zaczął prowadzić ją z daleka od pary, a jego dobry humor wrócił. Już nie mógł się doczekać, aż jutro bezlitośnie będzie mógł dokuczać Alexowi. Nie wspominając o zielonookim potworze, który uspokoił się, gdy odkrył, iż Willie jest gejem.

— Alex jest przeuroczy i Willie jest przeuroczy, oboje się tacy mili — bełkotała Julie. Luke uśmiechnął się do niej rozbawiony. Zawsze była szczęśliwa po alkoholu.

— Ale skąd wiedziałaś, że Willie jest gejem? — spytał, prowadząc ją w stronę parkingu. Wyciągnął telefon, by zamówić jedną z tych taksówek, która zazwyczaj woziła pijanych celebrytów do domu.

— Co? — odezwała się skołowana. — Willie nie jest gejem, jest bi. Bi, bi, bizon. — Zachichotała. — Willie jest przeuroczy.

Zielonooki potwór podniósł głowę, by puścić mu oczko.



+1 MAMA?

                 Luke bezmyślnie wygrywał akordy do „Flying Solo" na swojej gitarze akustycznej. Tego poranka miał lecieć do Los Angeles, ale był na tyle zdenerwowany, że nie mógł spać. Jego plan, by się rozluźnić i spędzić cały dzień z Julie tylko stresował go jeszcze bardziej, bo była na niego wściekła tak naprawdę bez powodu.

Więc o drugiej nad ranem, mniej niż trzy godziny przed wylotem, próbował odkryć, co zrobił, że ją tak zirytował.

To nie było przez to, że nie powiedział jej o demo — a przynajmniej z tego, co wiedział, bo już o tym rozmawiali i kobieta stwierdziła, że go rozumie. Luke nawet pozwolił jej przesłuchać go, zanim jeszcze było gotowe. Nie było to spowodowane zostawieniem jej na imprezie, bo wtedy dałaby mu kazanie już następnego dnia. I zdecydowanie nie było to spowodowane tym, że nie opuścił deski w ich mieszkaniu, już dawno nauczył się zawsze to robić.

Jedynym, czego nie był pewny, była cała „solowa kariera".

Luke zaplanował wyjazd, by wrócić do Nowego Jorku w ostatni dzień i ku jego zaskoczeniu, zostało mu tylko sześć dni, by podjąć tak ważną decyzję. Razem z resztą zespołu długo o tym dyskutował, w końcu to było z nimi związane. Pozostali chłopcy byli podekscytowani tym pomysłem, a Julie była zachwycona, ciągle opowiadała mu o sławie i fanach, których by zdobył.

Kiedy jednak myślał o solowej karierze, przypomniało mu się, jak nudno było nagrywać w pojedynkę. Jak wspaniale było być częścią zespołu, a także odnosić sukcesy wraz z jego ulubionymi ludźmi na całym świecie. Jak bardzo nienawidził być w centrum uwagi. Po rozmowie z nimi dotarło do niego, jak beznadziejny był pomysł pracy bez nich. Luke i tak nie robił tego dla sławy — po prostu chciał poruszać ludzi swoją muzyką.

Luke powiedział Julie na samotności, że jest prawie pewien, iż chce zostać w zespole, ale jeszcze nie chce mówić o tym pozostałym. Potem wyznał, że ta podróż zadecyduje, czy w ogóle będzie chciał wydać singiel, ponieważ ta piosenka była tak osobista. Julie poklepała go po dłoni i posłała mu jeden z najsmutniejszych uśmiechów. Od tamtego czasu atmosfera między nimi była napięta.

Właśnie dlatego kariera solowa wydawała się głównym podejrzanym. Jednak gdzieś z tyłu jego głowy istniała myśl, by jeszcze to przemyślał. Co, jeśli Julie chce, żebyś odszedł z zespołu, bo ma cię już dość?

To nie było jakoś niesamowicie szalone wrażenie. Julie spotykała mnóstwo niesamowitych ludzi, którzy nieustannie robili różne niesamowite rzeczy, a Luke wiedział, iż wszyscy byli świadomi, jaką cudowną partią była. Ludzi jak Willie, jej miłość z liceum, Nick, a nawet duński książę Mikołaj. Co, jeśli Julie uświadomiła sobie, że ma dość Luke'a z rodziny zastępczej i jego problemów, a także uświadomiła sobie, że dosłownie mogłaby należeć do rodziny królewskiej?

Co, jeśli jedynym powodem, dla którego jeszcze z nim nie zerwała, było to, że była zbyt miła? Jeśli taka była prawda, jego niechęć do kariery solowej mogłaby uświadomić jej, że nie była w stanie od niego uciec. Luke poczuł, jak jego żołądek się przekręca ze strachu przed powrotem do domu i zazdrości.

Jego zdaniem byłoby naprawdę okropnie, gdyby dziewczyna go rzuciła. Szczególnie dlatego, że częściowo wracał do domu, by odebrać pierścionek zaręczynowy jej mamy od jubilera.

A może po prostu była zestresowana swoją jutrzejszą sesją do magazynu Rolling Stone, a Luke ubzdurał sobie jej złość? Miał na to ogromną nadzieję.

Kiedy zbliżała się trzecia nad ranem, Luke w końcu zaakceptował, że nie zdoła uspokoić się na tyle, by choćby się zdrzemnąć. Westchnął zrezygnowany i zaczął podnosić notatki w losowej kolejności, dopóki tekst nie zaczął brzmieć dobrze. W końcu uświadomił sobie, że przez cały czas nucił pod nosem: żadnych słów, tylko melodię.

W jego głowie pojawiła się piosenka, którą napisał kilka tygodni wcześniej. Wyrzucił ją, bo uważał ją za zbyt tandetną i wiedział, że gdyby chłopcy ją przeczytali, nie skończyliby mu dokuczać. Nie udało mu się dokończyć nawet połowy piosenki, więc nie dołowało go wyrzucenie jej. Ale teraz był sam, a pisanie piosenek zawsze było dobrym wparciem dla ćwiczeń.

Do mnie, proszę, chodź. Słodko-gorzka o dziewczynie rzecz, co wstrząsnęła mną. Z głosem anioła wyjątkowym tak. Uwolniłaś mnie, moja miłość do ciebie to coś więcej niż chemia. Będę trzymał muzykę twą, gdy me serce w twoich dłoniach jest. Melodia i słowa to cały ja, a gdy jestem z tobą, jesteśmy w idealnej harmonii.

Luke zamilkł i westchnął. Przez tę piosenkę zaczął myśleć o Julie, co ponownie go przygnębiło. Poza tym coś mu nie pasowało. Odwrócił się, by odłożyć gitarę na stojak, ale zamarł w miejscu, gdy zobaczył postać stojącą w drzwiach.

— Julie? — Był skołowany. — Co tutaj robisz?

Studio znajdowało się dziesięć minut od ich mieszkania, a przed jego wyjściem, już spała. Jego dziewczyna miała na sobie dresy i koszulkę z logiem zespołu, jej włosy były spięte w niechlujnego koka. Wyglądała, jakby przed chwilą wstała z łóżka.

— Dlaczego ukrywasz się w studiu o trzeciej nad ranem? — Wyzywająco uniosła brew.

Luke westchnął i spuścił wzrok na instrument.

— Musiałem o czymś pomyśleć.

— Po co? Żebyś mógł zdecydować, czy jutro rzucisz mnie dla jakiejś dziewczyny w LA?

Luke poczuł, jak jego brwi wysoko się unoszą — był prawie pewny, że zetknęły się z linią włosów, gdy usłyszał oskarżenie Julie. O czym, do cholery, ona mówiła? Pytała, czy „rzuci ją dla jakiejś dziewczyny w LA", jakby był w ogóle w stanie znaleźć kogoś innego niż ona.

— O czym ty—

— Och, wybacz — odparła sarkastycznie. — Zapomniałam, że powinnam zgrywać głupią odnośnie tego, że kochasz się w jakiejś dziewczynie o imieniu Emily. Jaka jestem głupia, tylko trochę mnie zabolało, gdy zasugerowałeś, że jedynym powodem twojej niesamowicie sekretnej wycieczki jest spotkanie z twoją dawno niewidzianą miłością. Wiesz, ciężko mi cię wspierać, gdy jestem smutna.

Luke popatrzył na swoją dziewczynę oszołomiony. Powoli przyswajał jej słowa, nie do końca rozumiejąc, jak wpadła na pomysł, że był zakochany w jego mamie. Wtedy to w niego uderzyło, a jego oczy szeroko się otworzyły.

— Och! Przesłuchałaś demo.

— Tak — powiedziała chłodno. — Przesłuchałam twojej przeprosinowej ballady miłosnej.

Wbiła wzrok w sufit i wzięła głęboki oddech. Luke uświadomił sobie, że wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Ponownie na niego spojrzała, a jej mina zmieniła się z wściekłej w załamaną.

— Wiesz wszystko o moich byłych, byłeś przy mnie, gdy Nick złamał mi serce. Dlaczego nawet nie wiedziałam o tej całej Emily? Nie ufałeś mi? — wydusiła, gdy łza popłynęła po jej policzku. — A może wiedziałeś, że gdy tylko się o niej dowiem, to uświadomię sobie, że nadal jesteś w niej zakochany.

— Julie. — Luke poczuł, jak jego serce się zatrzymuje, gdy patrzył, jak płacze. Jego ruchy były na tyle instynktowne, że nawet nie zauważył, jak zmierza ją przytulić, dopóki tego nie zrobił. Jej ciało trzęsło się od szlochu, ale nie próbowała go odepchnąć. — Julie... Zanim jeszcze bardziej się zdenerwujesz, musisz przypomnieć sobie, jak ma na imię moja mama.

— E-Emily. Ale dlaczego? — Brunetka zamarła w miejscu, gdy wszystko zrozumiała. Odsunęła się od niego z mokrymi policzkami. — „Unsaid Emily" jest dla twojej mamy.

— Tak.

— To nie był dramatyczny sposób wyznania miłości jakiejś dziewczynie.

— Nie.

— Po prostu napisałeś pełną miłości piosenkę przeprosinową dla swojej mamy.

— Tak.

— Ten wyjazd jest po to, byś mógł pojechać do swoich rodziców i ich przeprosić, prawda?

— Dokładnie.

Julie popatrzyła na niego pustym wzrokiem. Luke ją obserwował, czekając, aż powie coś jeszcze. W końcu wyciągnęła rękę i niezbyt delikatnie uderzyła go w ramię.

— Ty kretynie! — krzyknęła. — Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Pomogłabym ci!

— Wiem. — Westchnął. — Szczerze mówiąc, nie chciałem ci o tym mówić w razie, gdybym w ostatniej chwili zrezygnował albo gdyby mi nie wybaczyli. Bo jeśli byłabyś tam ze mną, to byłoby prawdziwe. A jutro masz to ważne spotkanie z magazynem Rolling Stone, nie chciałem, żebyś je odwoływała.

Na twarzy Julie pojawiła się pełna sympatii mina, gdy złapała go za rękę.

— Przepraszam. I przepraszam, że oskarżyłam cię o zostawienie mnie dla twojej mamy.

Luke zaśmiał się i splótł ich palce.

— Nie mogę uwierzyć. Myślałaś, że cię zostawię.

— Szczerze mówiąc, nawet gdyby nie ta piosenka, to i tak bym niedługo o tym pomyślała — wyznała, wzruszając ramionami. — Myślałam, że już ci się znudziłam.

Szeroko otworzył oczy zaskoczony.

— Co takiego zrobiłem, że odniosłaś takie wrażenie?

— Chcesz listę? — Julie uniosła brew. — Widziałam, jak ciągle gapiłeś się na tę fankę, Lucy. Później byliście tak blisko z Carrie i spotkaliście się dzień po imprezie mojego taty beze mnie. A kiedy próbowałam umówić Williego z Alexem, wściekłeś się i stałeś się strasznie zaborczy. — Jej ramiona opadły. — Nic nie powiedziałam, bo to w zasadzie nie była zdrada. Nie chciałam, żebyś się wkurzył i mnie zostawił.

Luke oszołomiony wpatrywał się w jej smutną twarz, zanim wybuchnął śmiechem. Julie posłała mu spojrzenie.

— Naprawdę nie wiem, dlaczego to cię tak bawi.

— Skarbie. — Uśmiechnął się szeroko. — Patrzyłem na Lucy, bo byłem zazdrosny o to, że z tobą flirtowała. Podczas premiery nie byłem zaborczy odnośnie Alexa, może i jest moim byłym, ale nie jest moją bardzo seksowną, mądrą, zabawną i utalentowaną dziewczyną. Byłem zazdrosny, bo ciągle mówiłaś o tym, jaki niesamowity jest Willie i nazywałaś go swoim rycerzem w lśniącej zbroi.

— Och.

— Martwiłaś się, że mi się znudziłaś, a ja martwiłem się o to samo. Jestem w tobie tak beznadziejnie zakochany i nie wiem, co bym zrobił, gdybyś nie czuła tego samego.

Julie uśmiechnęła się, przysuwając do niego i splątując dłonie na jego karku.

— Tak jakby też cię kocham, Luke'u Pattersonie.

Luke szeroko się uśmiechnął i złączył ich usta w pocałunku, owijając ramiona wokół jej talii.

Julie wzdrygnęła się pod jego dotykiem, to było lepsze uczucie niż jakikolwiek stan naćpania, jakiego Luke kiedykolwiek doświadczył. Uśmiechnął się, gdy przyciągnął ją bliżej siebie, pochylając, by pogłębić pocałunek, a ona sapnęła zaskoczona. Luke przechylił jej głowę, mrucząc zadowolony.

Kobieta przerwała pocałunek, ale nie odsunęła się od jego uścisku.

— Powinnam częściej wywoływać u ciebie zazdrość — wymamrotała w jego policzek, kiedy on składał buziaka w kąciku jej ust.

Zamarł w miejscu.

— Nawet się nie waż.

Zaśmiała się.

— No cóż, może powinieneś mnie jakoś do tego przekonać — zażartowała kokieteryjnie.

— No cóż, może powinnaś za mnie wyjść — wypalił Luke.

Julie, która chichotała, nagle zamarła zaskoczona. Luke poczuł, jak jego serce zaczyna bić niesamowicie szybko i od razu pożałował swoich słów.

Nie chciał powiedzieć tego w taki sposób. Zamierzał zabrać ją do studia w domu jej taty. Powiedzieć jej, kiedy po raz pierwszy uświadomił sobie, że ją kocha — było to wtedy, gdy przytuliła go po jednym z występów. Jak uświadomił sobie, że to ona była kobietą, z którą chciał się ożenić po tym, jak napisali „Edge Of Great" o pierwszej nad ranem w dwunastej klasie. Jak nie mógł przestać się uśmiechać, gdy po zakończeniu szkoły wyznała mu, że jej się podoba. Jak przez ostatnie trzy lata był niesamowicie szczęśliwy.

Nie chciał wypalić tego po kłótni o to, czy Luke sypiał ze swoją mamą. Nie miał pierścionka, nie klęczał i zdecydowanie wyglądał jak gówno przez brak snu. Julie zasługiwała na coś lepszego. Przecież nie powiedziałaby—

— Tak — powiedziała, wyrywając go z zamyślenia.

— Co?

— Tak, wyjdę za ciebie, ty idioto.

Luke szeroko się uśmiechnął, a jego serce niemalże wybuchło z radości. Zgodziła się! Ujął jej twarz w dłonie i zaczął obdarowywać jej twarz pocałunkami. Był tak szczęśliwy, że czuł się, jakby mógł latać. W końcu złączył ich usta w powolnym pocałunku.

To Julie po raz kolejny przerwała pieszczotę.

— Zdecydowanie odwołam moją sesję w Rolling Stones.

Trzy dni później Luke zapukał do drzwi ceglanego domu na przedmieściach LA. Nerwowo zaczął się wiercić, nieświadomy tego, że bawił się swoimi palcami, dopóki Julie nie złapała go za rękę. Spuścił wzrok na ich złączone dłonie z uśmiechem, światło słoneczne odbijało się od zaręczynowego pierścionka mamy Julie. Da radę, dałby radę wszystko, o ile byłaby u jego boku.

Drzwi się otworzyły, odsłaniając siwowłosą kobietę. Jej oczy się rozszerzyły na widok Luke'a.

— Cześć, mamo. Wróciłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro