Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mamo...To nie tak...

DIPPER

Obudziło mnie mocne uderzenie poduszką. Gdy szybko otworzyłem oczy, przed sobą zobaczyłem ubraną Pacyfice z powagą na twarzy. Zapinała sobie naszyjnik z dużym bursztynem.

-Ubieraj się.- powiedziała.

Usiadłem na łóżku, rozglądając się po pokoju, przecierając przy tym oczy.

-Stało się coś?

-Dzwonili dziadkowie. Będą tutaj za niespełna godzinę. Musisz się zmykać.

Nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć. Nie wiedziałem, że Pacyfica ma jeszcze jakąś rodzinę.    Wstałem z łóżka i sięgnąłem po ubrania z podłogi. Dziewczyna podeszła do szafki nocnej.

-Po co przyjeżdżają?

-Na kontrole. Rodzice nie za bardzo mi ufają, więc poprosili ich, by zobaczyli czy u mnie wszystko gra. Jeżeli się dowiedzą, że tutaj ktoś ze mną był, będę miała przechlapane.

Chwilkę potem, kiedy zakładałem kamizelkę, Pacyfica podeszła w kierunku wyjścia. Sprawdziła, czy przypadkiem nie ma gdzieś jedynego kamerdynera, który z nimi był. Miałem jedynie nadzieję, że nadal nie wiedział, że przyszedłem wieczorem. Oby nie wiedział...
Podszedłem do niej, a kiedy poczułem jej dłoń na moim nadgarstku, po sekundzie zaciągnęła mnie w stronę wyjścia dla służby.
Już miałem wyjść, kiedy to ponownie usłyszałem jej głos.

-Dipper...- zaczęła.

Odwróciłem się do niej, chcąc się dowiedzieć co powie.

-...to co zaszło wczoraj między nami...nikomu o tym nie mów. Nie chce słyszeć jakiś głupich komentarzy.

-Dobrze. Obiecuje.

-Super...No to...Pa.- powiedziała niby niechętnie, niby trochę obrażona i wkurzona.

Podszedłem szybko do niej i dotknąłem jej policzka.

-Nie martw się rodzicami. Będzie okey.- odparłem i przelotnie ją pocałowałem, na co ona szybko zareagowała, wkładając mi swój język do buzi. Zrobiłem to czego oczekiwała ode mnie z tym pocałunkiem, uśmiechnąłem się do niej i poszedłem najszybciej jak potrafiłem. Najpierw wspinanie się po wielkim płocie przy granicy rezydencji z lasem oraz oberwanie kilkukrotnie od drzew.

PACYFICA

Gdy Dipper zniknął mi z pola widzenia, uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że nikt go ze mną nie zobaczy.
Pobiegłam do czerwonego pokoju, by wysprzątać łóżko, zanim przyjdzie tam kamerdyner. Już chciałam otworzyć drzwi, kiedy to usłyszałam za plecami czyiś głos...jakby chrząknięcie. Już ja dobrze wiedziałam kto to był.
Czułam jak moje serce gra na perkusji i jest bardzo zmęczone. Zrobiło mi się nawet gorąco. Powoli odsunęłam rękę od klamki i odwróciłam się na pięcie. Uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam.

-Mamo! Tato! Hah...Jak miło, że przyjechaliście...Myślałam, że jeszcze was tutaj nie będzie. Bardzo mnie cieszy fakt, że jesteś, ale...- po chwili przerwał mi ojciec.

-...ale chciałaś pobyć tu całkiem sama...albo nie sama, czyż nie? Z kimś!

Czułam jaka złość i niechęć biła od nich. Przełknęłam ślinę i myślałam co im odpowiedzieć.

-No cóż... nie sama. Jest jeszcze wasz ulubiony kamerdyner...i dziadkowie mieli przyjechać, więc...

-Nawet dobrze, że zostałaś pod opieką kamerdynera. Nie wiem czy wiesz, ale on też nas czasem informuje o różnych rzeczach.

Moje oczy zrobiły się ogromne.

-Jak na przykład o tym.- powiedziała matka, podnosząc do góry gumkę. Nie pękła, ale i tak zaczęłam się bać, a moja twarz zrobiła się bardzo czerwona. Cholera Dipper!

-Mogłabyś to wyjaśnić?

DIPPER

Gdy tylko wszedłem do środka naszego domostwa, zaatakowała mnie Mabel. Akurat zastałem ją w samym szlafroku. Jeżeli zobaczę Gideona w samych bokserkach, nic mnie już nie zdziwi.

-I jak poszło? Przeprosiłeś ją?- zapytała z zaciekawieniem.

Właśnie chciałem jej odpowiedzieć, kiedy przypomniały mi się słowa Pacyfici. Chciałaby, żeby nasza relacja została w tajemnicy. Uszanuje to i wcisnę siostrze jakiś kit.

-Niestety nie wybaczyła mi.- odparłem z udawanym niezadowoleniem.- Próbowałem i nic z tego nie wyszło. Nie chce być już moją znajomą i powiedziała, żebym trzymał się od niej z daleka. Najwidoczniej bardzo ją zraniłem.

Najlepsze było to, że Mabel to kupiła i to podwójnie. Jej wyraz twarzy był bezcenny.

-Bardzo mi przykro.-przytuliła mnie bardzo mocno  i nie chciała puścić. Jednak chwilkę później, odsunęła się ode mnie i popatrzyła mi na twarz.- Skoro się nie udało, to dlaczego dopiero teraz tu wróciłeś?

Musiałem bardzo szybko coś wymyślić.- Emm...bo...-przełknąłem ślinę i odwzajemniłam spojrzenie.-Poszedłem do barku...i trochę przesadziłem z zapiekankami i zasnąłem z obżarstwa...,a barman zamknął mnie w środku...nie zauważył mnie.

Na szczęście w to też uwierzyła.- No to mam rozumieć, że nie chcesz ich na śniadanie, co?- zapytała kierując się do kuchni.

-Nie...twoje zapiekanki zjem zawsze.- odparłem z uśmiechem.

-To dobrze!- powiedziała z kuchni.

Już chciałem pójść do łazienki, kiedy to zauważyłem, że z tamtąd wychodzi Gideon.

-Siemka Dipper- A jednak był...w samych bokserkach.- Hejka Gideon.- Normalnie jak wujek Stanek.


Dzięki Wam wszystkim, że nadal tu jesteście i czekacie na kolejne rozdziały. Jestem Wam bardzo wdzięczna :)

PS
Stworzyłam niedawno konto na Instagramie dla fanów. Jeżeli chciecie popisać czy coś, to zapraszam <3
cytru_skowa_cyt

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro