1.Rozdział pierwszy
Nastał piękny dzień w Gravity Falls ,promienie padały do pokoju sześnastoletniej* Mabel, która przyjechała ze swoim bratem bliźniakiem do wujków.
*Dipper*
- Sister, stawaj jest już 12 godzina !!- krzyknąłem zeby się obudziła.
Mabel niechętnie otworzyła oczy.
- Już, jest jeszcze wciecznie rano- powiedziała oczerająć, sobie oczy. ( O 12, bym już dawno stała ~Autorka~)
- Stawaj, przegapiłaś śniadanie, na śniadanie były naleśniki. Wujek Stanek, zrobił specjalnie dla ciebie, jeszcze tam zostały parę, chodż póki są- powiedziałem ze by ją zachęcić, by się ruszyła z łóżka.
Wyserzyła oczy.
- Naleśniki??!!- Poszym wstała i się ruszyła z łóżka w pośpiechu.
- Może ubierzeć coś innego?- powiedziałem podająć jej czystę ubrania.
Wybiegła z pokoju , w pośpiechu.
Ja też wyszłem z pokoju, ale w innym kierunku.
Wyszłem do miasta, miło mi było znowu poszuć wiatr we włosach.
Wszystko się tu zmieniło po apokalipcę, mieszkańczy są, teraz silniejszy.
Zanim się obejrzałam, był już wieczór, postanowiłem iść na chwilę do lasu.
Dzisiaj pełnia księżyca, mijałem tajemniczą chatę, trochę się zmieniła jest większa.
Mamy z Mabel osobne pokoje, w jednym by mi nie śmiecily, mamy już szesnaście lat, a w te wakacje siedemnaście.
Jestem już w środku lasu, nic się tu nie zmieniło, tylko to ze jest tu spokojniej i nie trzeba się bać ze ktoś zacznie się obserwować...
Nie ważne nie będę tego wspominać, to już było ponad 3 lata temu, kiedy z Mabel kończyliśmy 13 lat.
W naszę 13 urodziny, kiedy stawaliśmy nastolatkami, była apokalipca, świetne urodziny, ale potym nasza rodzinka została bochaterami miasta.
Zbliżałem się obok strumyka, a tu obok niego...:
- Bill?- powiedziałem zaskoszony.
Obok strumyka był Bill, Bill Cyferka.
Ale jak? On tu jesteś?
Był taki trochę jakby martwi.
- A co, myślałeś ze zjawa- powiedział, ze swoim uśmieszkiem.
Przybliżyłem się bliżej
- Ale jak ? Co tutaj robić? I czy na pewno jesteś żywi? Jak na demona?- Zadawałem mu pytania, przyglądając mu się.
Był trochę czerwony, jakby był wyciągnięty z krwi?
- Mnie się pytać? Chyba pełnia księżyca miała, coś z tym spólnego? Myślałem ze ty, coś o tym wiesz. - powiedział obojętnie.
Widziałem w jego oczach ze nie wie jak to się stało.
- Pełnia księżyca?- powiedziałem zszokowany- Ale jak pełnia księżyca, mogła ożywić demona? Może robić coś takiego?
- Nie mam pojęcia...- powiedział zamyślony - Ależ ty urosłeś, jesteś wyższy i to dużo, zmieniłeś się i jesteś ładniejszy, muszę przyznasz, ile teraz masz lat?- powiedział patrząc na mnie.
- Trzy lata i mam szesnaście.
I miał rację zmieniłem się przez ten czas i to bardzo, jestem nawet wysoki, jestem średniego wzrostu , jak na mnie to i tak dużo.
Mam brązowe włosy nie takie krótkie, brązowe ładne oczy, zaliczy twarzy, jestem bardziej wysportowany, przez te 3 lata, dużo biegałem i spędzałem czasu na powietrzu.
Ale oceny z W-F za bardzo się, nie zmienili.
- Ponad 3 lata, byłem martwy?- powiedział trochę wciekły, ale się zaraz uspokoił.
- Tak i masz na sobie krew, czy to są moje żwidy?
- Może, wyłoniłem się parę minut temu z ziemi.
Jak tam u was? Coś się zmieniło?.
- Co, pytać się jeszcze? Żniczyłeś tam życie, zabrałeś mi ciało, oszukiwałeś, obserwowałeś naś, męczyłeś i próbowałeś się na nas zemscyć, ze siebie pokonaliśmy!!.
Patrzyłem mu prosto w oczy.
A tu naglę z światło z księżyca, pod noszy mnie i Billa, do góry?.
Billa da się podnieś?
Nie ważne, światło świeci tam do oczóch.
Czułem jak księżyc wpycha mnie i Billa do siebie?
I jak próbował, nas jednościć w jednąć?
Po chwili ostawił nas na trawę i na ziemi.
Zobaczyłem Billa obok mnie, ale w ludzkiej formie...
Ten świat mnie już nie dziwi.
Borała mnie u góry ręka, miałem zakrytą, a Billa też chyba borało i do tego na prawej ręce, świetnie.
Oszłoniłem ranę, a tu jakiś symbol ma kształt trochę księżyca, takie dziwne i jest całe błękitne.
- Co to mało być, i co ta za symbol? Bill!- powiedział trochę wciękły, a on po tym wstał i popaszył na mnie.
Jak mnie ten znak boli
- Wydać ze księżyć nas nienawidzy, a co ten znak oznasza to ze jesteśmy połączeni, o i jeszcze będę w tej formie póki jesteśmy połączeni- powiedział pokażująć na siebie.
Jest teraz wysokim blondynem, wygląda nie wielę starczy odemnie, wygląda jakby miał około 19 lat.
Ma niebieskie oczy prawię jak księżyć.
Był ubrany w cylinder, kończu ma jako demon kapelusz, muszkę i laskę, miał też opaskę zaszłaniające lewe oko.
Miał też czarne rękawiczki, odkrytymi palcami.
- Ale, jak?- powiedziałem lekko zszokowany
- A i moja moć, jak się wyłoniłem oszłabna i jak jestem w obrzydliwej ludzkiej formie, to tym bardziej. Mam ten sam znak co ty i na tej samej ręce i to boli.
I twoim cielę biedą zmiany, na ten czas...
- Jakie, zmiany?- zapytałem się, po czym się podnieszłem z ziemi.
- Wygląd, możesz być trochę blady, oczy zmienią pewnie kolor... czasem... . Nie wiem umnie też tak będzie, jeszcze o tym poszukam. I nie dziw się jesteś połączonym z demonem i to nie bylę jakim- powiedzial po czym zbliżył się do mnie.
- Nie dziwię się, może trochę, końcu jestem połączony pierwszy raz z demonem.
Po czym zadżwonił telefon.
To była Mabel, pewnie się o mnie martwi, jest już ciemno i nawet ciemno.
- Odbierz - za chęciał mnie Bil
*Telefon*
- Halo, Dipper ze jesteś, martwię się o ciebie, jesteś w lecie czy co?
- Cześć, Mabel. Nie jestem w lesie i właśnie miałeś już idż. Jestem w mieście.
- Dipper, migg. Przegapiłeś kolację!
- Tak jak ty, zaśpałaś na śniadanie. Już idę za 5 minut będę.
- To inna sytuacja i czekam. Pa będę, czekać przed tajemniczą chatą.
- Okej już idę
Po czym rożłoszyłem się i po paszyłem się na Billa.
- Nic, nie mów. Czy miałem powiedzieć, ze jestem z demonem w ludzkiej formie, który próbował naś zabić, a i jestem z nim połączony?- po czym wymieniliśmy nawzajem wzrokiem.
Zaraz co, skąd ja wiedziałem co, on pomyśli.
- Brawo, właśnie odkryłeś jedną z nowych możliwości, z spowodowany połączeniem z ze mną. Możesz mi czytać w myślach, kiedy chcesz, TYLKO MNIE . Sosenko okłamałesz swoją siostrę bliżniaczkę, gwiazdeczkę.
- Bez komentarza i muszałem skłamać . Muszę już idż zeby się o mnie aż tak nie martwi. A jak się skątaktujemy z tymi informacjami- powiedziałem, poszym pokażałem znak na ręce.
- A jak się z tobą rozmawiałem, zeby nikt nie widział? W głowie głosie lub w snach.- powiedział tajemniczo.
- Koszmarach. Nie mów do mnie zbyt często, zebym nie oszalałem.
Wymieniłem z nim ostrec spojrzenia.
- Okej, nie będę, spieśpij się spokojnie.- Powiedział odchodziąc w ciemnościach.
Poszym zniknąłem, sam za horyzontem.
Odchodziłem po drugą stronę lasu i poszłem stronę trochę do miasta, zeby wyglądało jakby z miasta wracał.
Zbliżałem się do tajemniczej chaty, wydziałem ją w progu, tam ze mówiła ze będzie.
Gdy doszedłem, powiedziałem:
- Zanym coś powiedż, to przepraszam ze tak póżno wracam i ze się martwiłaś, muszęłam coś załatwić w mieście i tylę.
- Więć jak się martwiłam ze coś ci się stało- powiedziała ze łzami w oczach, poszym żuciła się na szyję i się do mnie przytuliła- Nie ważne, ważne jest to ze nic się ci nie stało. Każdy już śpi opróć nas.- powiedziała wycierająć łży z policzek.
- No to idziemy spać, jutro dużej pogadamy.- powiedziałem by utyknąć dalszej rozmowy.
- No to chodżmy- Poszym się rozwiesieliła i poszliśmy my spać.
Na szczęście zakryłem ten znak, miałem letki sweter.
Bardzo mnie jeszcze bolało.
Ale chociaż nie zauważyla, zadawała by dużo pytań, skąd to mam? Czy ktoś mi to zrobił? I co ja, zrobiłam? I wielę wiecej.
Mamy też na szczęście osobne pokoje, przebrałem się w piżamę, uważając oczywiście ta świężą bliżnę, znak, która mnie bolała, jeszcze mnie bołało, wczećniej też oczywiście opatrzyłem ranę.
Po czym posłem spać.
Mabel już dawno usnęła.
Interesowało mnie jeszcze pytanie, kiedy i gdzie się ze mną Bill skontaktuję.
....*...*....*.....*......*........*.......*.....*
Pierwszy rozdział i długo ponad 1243 wyrazów.
Ten rozdział był piszany jak zauważyliście z strony Dippera.
Napisałam rozdział dzień po upublikowaniu.
Myślałam ze pierwszy rozdział będzie dopiero za miesiąć, ale jest szybciej.
Pomyśl był z mojej głowy, wymysliłam już to dawno temu, i teraz to postanowiłam przelać na papier.
*Nie którzy w opowiadania postarzają Bliżniaków, a też tak postanowiłam zrobić, ze są starczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro