Rozdział Czwarty
- Ładne zdjęcie, co nie?- Usłyszałem za sobą męski głoś, odwróciłem się.....
W progu oparty stał wysoki meżczyzna z ciemnymi włosami i ładnymi błękitnymi oczami, z charakterystycznymi zarysami twarzy. Ubrany w czarne spodnie dżinsowe, niebieską bluzkę zakrywaną długim czarnym płaczem z długim rękawkiem i kapturem, zapinanym. Też czarne rękawiczki odkrywające palce. A buty oczywiście też czarne jak na obrażę , tylko że większe. To jest tez chłopak na zdjęciu..
- No, bardzo i stare, a wygląda jak było zrobione nie całe dwadzieścia pięć lat temu- Powiedziałem zakłopotany, a tajemniczy meżczyzna zaczął się do mnie zbliżać, uśmiechając się i stając obok mnie.
- Było nawet dawno zrobione Dipperze, pamiętam te czasy- Powiedział patrząc na mnie, nasze spojrzenia na potkały się, ma jednak oczy jak ocean.
- Skąd?? Znasz moje imię? Znasz moją matkę?- Zadawałem pytania zakłopotanie
- Znam twoje imię i Nazwisko Dipperze Pine'sa, znałem siebie i twoją siostrę, gdy byliście maly, ponad jakieś sześć lat, czuję jak by było to jeszcze wczoraj, a to już tak dawno- Powiedział patrząc cały czas na mnie
- Jesteś kimś z mojej rodziny?- Zapytałem zdziwiony, robi się coraz bardziej dziwniej
- Przecież widzić kim jestem, skąd takie pytania?
- Nie wiem dla pewności, czy ta dziewczynka jest moją mamą- Zapytałem patrząc na obraz
- Tak, dobrze odgadłeś. Jesteś tak samo inteligentny jak twoja matka.
- Jesteś jej bratem prawda?- Zapytałem nie mogąc wyduszyć z siebie szoku, byłem zdziwiony zdezorientowanym i nie wiedziałem co powiedzieć, ani myśleć. Dużo nie wiadomych wiadomości i innych.
- Tak, a co?- Zapytał zdziwiony, nie wiedział o co mi chodzi
- Napisałeś po nad sześć lat temu list, adresowany do mojej mamy. I tam pisałeś o różnych rzeczach i...
- Czytałeś??
- Tak- Odpowiedziałem, a on usiadł na fotelu, pokazał ruchem ręki, żeby usiadłem na fotelu przeciwko jego. Więc tak zrobiłem.
- Kiedy znalazłeś list?
- Na początku wakacji, Mabel znalazła pudło z panieńskim nazwiskiem i imieniem, Victoria Brooks. Znalazła w bibliotece, naszym dawnym pokoju na wakacjach, tam pod klapą, tak mówiła. I zaproponowała żeby razem popatrzyć po patrzeć po rzeczach naszej matki, żeby się coś o niej dowiedzieć więcej, słabo ją znamy i chcieliśmy coś o naszej mamie się czegoś dowiedzieć, znamy jej tylko imię i jej Panieńskie Nazwisko i tyle. Więc zgodziłem się poszliśmy, przeglądaliśmy jej rzeczy z liceum i itp. . Aż znalazłem list w kopercie z czarno-białym godłem, albo odwrotnie. I ten list otworzyłem i przeczytałem.. I dałem Mabel żeby zrozumiała dlaczego moje emocje się nagle zmieniły.. I tyle..- Dokończyłem patrząc na jego, mojego wujka?
- Brooks??
- Tak, a co?- Zapytałem zdziwiony, o co mu chodzi?
- Twoja matka nie ma na Nazwisko Brooks..
- Tylko jak?- Zacząłem się dopytywać podejrzanie i wciąż zdziwiony
- Jak pewnie się domyśliłeś jestem jej bratem- Powiedział pokazując na siebie- I nie ma na Nazwisko Brooks, nie może mieć skoro. Mam na Nazwisko Ramirez , jestem James Ramirez.
- Co kolejne jej kłamstwo?- Zapytałem stając- Najpierw ten list, a potem się okazuję że okłamała nas w sprawie Nazwiska.
- Spokojnie- Starał się mnie uspokoić, co mu się dziwnym trafem udawało. Znów usiadłem na fotelu, na przeciwko niego.
- Chcesz jaką herbatę, albo co?- Zapytał się troskliwym tonem, dając rękę na moim ramieniu i patrząc mi w oczy
- Wystarczy mi prawda i tyle- Rzekłem, co wziął rękę z mojego ramienia. Zacząłem się uspakajać , jest mi lepiej. Jestem spokojniejszy.
- Masz jakieś pytania? Bo nie wiem jak zacząć.
- Tak mam, bardzo ważne pytanie..- Powiedziałem przerywając, nie znam go praktycznie... Wiem tylko ja ma na imię i Nazwisko i że jest moim wujkiem.. Moją rodziną, jedyną od strony mamy..
- Dawaj- Od razu mogę mu zaufać, mam takie przeczucie....
- Czy ja z Billem.. Możemy być..Jesteśmy
- Spokrewnieni?? E.. Trudno mi odpowiedzieć...
- Dawaj prosto w mostu- Rzekłem obojętnie z kamiennym wyrazem twarzy
- Jesteście.. Tylko tyle mogę ci powiedzieć- Powiedział zakłopotany
- Dlaczego tylko tyle?- Zapytałem zdziwiony
- Lepiej żeby ci to Victoria powiedziała, pewnie nic nic nie powie..- Powiedział odwracając, na chwilę głowę w stronie portletu rodzinnego.- Lub muszyć się sam dowiedzieć, jesteś bardzo zdolnym młodym człowiekiem, mam inteligencie po mamie i jej twarz i oczy. - Powiedział uważnie się mnie przyglądając, mogę ci trochę pomóc jak chcesz.
- Jasne, że chcę- Powiedziałem z uśmiechem, poprawił się mi humor. Zauważył mnie że jest mi lepiej, zaśmiał się cicho pod nosem, ukrywając to przed de mną, ale mu się to nie udało. Aż sam się zaśmiałem, zauważył lekko trzepnął mnie ramieniem- Ej...
- Więc, mogę ci kiedyś opowiadać o naszym dzieciństwie, twojej mamy dzieciństwie.- Zaproponował, na co przytaknąłem, oczywiście - A jaka była data napisana na tym liście, zawsze pisuję daty, na wszelki wypadek- Wpiął dumnie kratę, na co się zaśmiałem cicho i krótko pod nosem.
- Data.. 2 Czerwca 2010 rok, 6 lat temu gdy z Mabel mieliśmy jedenaście lat- Powiedziałem zastanawiając
- Teraz będziecie mieli siedemnaście lat, prawda?
- Tak, i pasuję że by się uspokoiło między na my- Powiedziałem ostanie zdanie, patrząc w płonących kominek. Zauważył że coś nie tak.
- Coś się między wami stało?- Zapytał patrząc podejrzanie na mnie.
- Tak pokłóciliśmy, sprawie z pełnią księżyca, ze mną i Billem.- Puszyłem wzrok w nawet ładną podłogę
- Czyli z Billem się już poznaliśmy, tak?- Zapytał
- Tak i to bardzo dobrze- Powiedziałem patrząc na niego- Dobrze pamiętam co się działo trzy lata we wakacje- Powiedziałem uśmiechając się blado
- Okej, kiedyś indziej mi opowieść- Rzekł stając
- Okej, jeszcze się spotkamy?- Zapytałem smutno patrząc wciąż na niego
- Jasne, kiedy się spotkamy ty muszyć zdecydować
- Jak zdecydować ?- Zapytałem się, a obraz się rozmazał
*..................*
Obudziłem się w swoim pokoju, na szczęście bez potu, dochodzi 23. Dzisiaj u Mabel nocują Cuksa i Grenda... Cuksa.. Trzeba jej, Mabel powiedzieć.. Wszystko.. Tak jak chciała Cuksa, żeby jej nie okłamywać... I chcę z Mabel się pogożyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro