Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wpis 2

Od zawsze byłam bardziej pracowita niż Jimin. Natomiast Yoongi zawsze był bardziej pracowity odemnie.
Ja i Yoongi pracowaliśmy na maszynach do szycia. Jest to jedno z łatwiejszych zajęć chociaż czesto bywa zbyt nudne. Nie pilnują nas ale zamykają w bloku krawieckim i wypuszczają dopiero gdy każdy wyszyje kilkunastu  mundurów.

Wcześniej było tu ponoć normalnie.
Wcześniej czyli wtedy gdy rządził król Kim.  Teraz jego brat zarządcą Jung wprowadza rygor. Ponoć zaostrzone traktowanie występuje w całym kraju.
Ponoć, nigdy tam nie byłam.

Życie sprawiło, że jestem jedną z głównych operatorek maszyn. Nie jest to łatwe zadanie. Siedzę po 14 godzin przy nie oszlifowanym stole zbitym najpewniej z starych beczek. Przy maszynie do szycia i szyje mundury dla armii z ciężkiego szarawego materiału.

Ceruje starą jeszcze mokrą marynarkę. Mokra jest jeszcze cięższa niż normalnie.
-Dużo?-Pyta mnie Yoon przechodząc za mną.
-118 dziś przywieźli. 118 trupów.
-Wiesz chyba wole szyć od nowa niż cerować podniszczone mundury po zmarłych 
- Zmarzłaś ?- Pyta łapiąc moją dłoń. Siedzenie przy maszynie na zmianę z ręcznym cerowaniem w drewnianej szopie gdzie podłoga pokryta słomą na krzywym stołku.  

- Jimin jest przy pralni.- Mówi gdy zdejmuję z siebie fartuch roboczy. 
Wybiegam z drewniaka jak najszybciej umiem. Jimin skończył prace później. Praca w pralni była okropna, szczególnie teraz w zimę. Chłopak mył plamione krwią marynarki, prasował i rozcinał na części, które ja zszywałam i poprawiała. 

- Jiminie, jesteś cały mokry aż po łokcie..- Mówię i narzucam na niego mój kożuch.
- Miałem przydział przy bali. Dostałem za to potrójne racje żywieniowe !- Powiedział dumny, mimo, że wszystkim nam było ciężko każdy walczył i próbował żyć, ci którzy się poddali dawno leżą w grobie.

-Yoon mieszka w  dużym baraku ja i Jimin w tym mniejszym dostawionym jakieś 6 lat temu, wcześniej mieszkaliśmy z Yoonem po kątach na gazetach lub na prowizorycznych hamakach z sieci rybackich.

Rodziny moje i Jimina mieszkają niedaleko siebie. Niedaleko ? Hm najpierw może lepiej opisze barak. Tak naprawdę obetonowany od dołu z drewna barak, z drewnianym przeciekającym dachem. Długi na około 18 metrów szeroki na 10. Co bogatsze rodziny mają materace i deski, biedne tylko gazety. 

Mówiąc mieszkają niedaleko mam namyśli dwa boksy po lewo.  Boksy.. Ponoć gdy ludzie tu wchodzili było to puste, boksy budują sobie rodziny. Z starych desek odgradzają swoją część baraku, którą nazywają domem. 

Boks mojej rodziny był spory, mieliśmy stare zbite prze zemnie i mamę piętrowe łóżko z materaca. Poprawiam  swoją długą spódnice i podciągam rękawy golfa. Jimin zamoczył mój płaszcz więc trzymam go i powieszę go pewnie przy palenisku. 

Najbogatsza rodzina miała piec kaflowy z dwoma paleniskami. My mieliśmy piec z kafli z jednym paleniskiem ale ojciec dobudował do niego tzw. lepke  na które czujesz ciepło rozpalonego ognia i przy której przyjemnie jest siedzieć.

 Kładę kożuch na lepce i przechodzę do oddzielonego wysokimi deskami kawałka gdzie leży materac i łóżko piętrowe.  SungHae spał z mamą przytulony do poduszki z smoczkiem w buzi, powinni go w końcu tego oduczyć. TaiGa śpi na górze. Nie miałam serca się teraz do niej tarabanić i budzić przy tym wszystkich. Dlatego wzięłam koc położyłam się skulona na lepce i zasnęłam wsłuchana w gwiżdżący za oknem wiatr.

Tak mijały dni, tak mijały noce. Jednak coś miało się zmienić, ktoś miał wywrócić moje mimo wszystko stabilne życie do góry nogami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro