Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Yoongi to sin funkcji

To dla każdego, który walnął to opowiadanie do "zawieszone" Xd

Ps Ten rozdział może urazić uczucia religijne niektórych osób, chociaż naprawdę starałam się, by było tu jak najwięcej komedii a nie kontrowersji. 

Ps 2 Ziomeczki postanowiłam trochę pododawać shippów pobocznych. To nie zmieni historii w znacznym stopniu, absolutnie nie wpłynie na nasze super Taekooki oraz nie będzie tego super dużo, aczkolwiek czuje się w obowiązku powiadomienia was o tym, żeby było fair. Wszystkie zmiany będą w opisie. 

Kc <3

###

Leżeliśmy na wielkim łożu, przytulając się do siebie. Przeżywałem już chyba czwarty atak epileptyczny (oczywiście, tylko mentalny) i lekki zawał serca, bo jakby... WŁAŚNIE CAŁOWAŁEM SIĘ Z JUNGKOOKIEM! MÓJ PIERWSZY POCAŁUNEK I TO W DODATKU Z NIM, HALO! Dalej nie dochodziła do mnie ta sytuacja, to co się wydarzyło... Jeon mnie pocałował. Z własnej woli. Chciał tego, chciał mnie. A ja oddałem ten pocałunek. Całowaliśmy się. Tak serio. I teraz leżymy na łóżku. Razem. Razem leżymy. I on mnie przytula. Tak tuli tuli.

- Tae, słońce naprawdę się staram, ale myślisz wyjątkowo za głośno. Proszę, zrób coś z tym, nie chce zaraz wyjść na chama który ci zagląda do głowy – zamruczał Jungkook, na co ja aż wciągnąłem głośno powietrze czując zalewającą mnie od środka panikę. Po prostu kurwa świetnie, lepiej to już chyba tylko bawi się Żółwik Trójpazurzasty oglądając porno z larwami.

Czy ja zawsze muszę się upokarzać przy tym facecie?

- Tae, Tae, Tae – zaczął uspokajać mnie brunet, przy okazji oplatając mnie swoimi ramionami jeszcze ciaśniej. Nie powiem, że im bliżej Jungkooka byłem, tym lepiej i bezpieczniej się czułem, co nie zmieniało faktu, że level upokorzenia był za duży i nie mogłem teraz się pławić w tym uczuciu. Musiałem panikować dalej, jak na blond przegrywa przystało, trzeba mieć swoje priorytety, prawda?

– Spokojnie, hej. Nic się nie stało. Twoje myśli są miłe, schlebiają mi – wyszeptał delikatnie do mojego ucha, na co aż miłe dreszcze przeszły mnie po kręgosłupie. On się naprawdę cieszył. Cieszył się naszym pocałunkiem. Rany.... – Może pogadajmy o czymś, wtedy będzie ci łatwiej, hm? Nie masz jeszcze jakiś pytań z poprzedniej rozmowy? Może coś cię jeszcze ciekawi? – zapytał mężczyzna, na co uśmiechnąłem się leciutko. Był bardzo opiekuńczy, jego zachowanie było przemiłe w stosunku do mnie, plus... Naprawdę nie byłem do tego przyzwyczajony. Nikt mnie nigdy tak nie traktował.

Poprawiłem się delikatnie w jego objęciach i zastanowiłem chwilę. Skoro mam okazję i czuje się dobrze, to chyba można zapytać o parę istotnych szczegółów?

- Chce się dowiedzieć czegoś o tym domu. Na przykład kim jest Yoongi? – zapytałem z entuzjazmem, krzyżując nasze spojrzenia. Te oczy, ahhh, ja jebie...

- Moim pracownikiem – odpowiedział bez namysłu, na co ja miałem ochotę go w sekundę znowu zabić i skremować. Zapomniałem, że mimo jego zapierającej dech urody i wcześniejszego pocałunku, dalej rozmawiam z pomrowikiem o bardzoooo niskim poziomie IQ... I inteligencji interpersonalnej.. I lingwistycznej... I kurwa każdej!

- Nie, nie Jungkook. Czym jest Yoongi? To jakieś magiczne stworzenie? Człowiek? – dopytywałem, licząc na to, że jednak jakiś neuron w tym małym mózgu zacznie pracować i prześle odpowiednią informację do centrum dowodzenia wampira. Chociaż im dłużej go znałem, miałem wrażenie, że jest tam jednak po prostu jakaś ameba na białku, kreatynie i testosteronie, która zżera go od środka i wysysa ostatnie resztki umiejętności poznawczych.

- Achhh, rozumiem. – A to nowość. - Yoongi jest duchem – wyjaśnił jakby nigdy nic, ale widząc moją minę, chyba coś u niego przeskoczyło i kontynuował - Widzisz, po śmierci z ludzi wychodzi dusza. Nie znam dokładnie szczegółów, ale zależnie od religii zmierza tam gdzie ma zmierzać. Jak jesteś buddystą to reinkarnacja, jak ateistą to znikasz bezpowrotnie, jak chrześcijaninem to zapierdalasz pod jakieś tam złote drzwi, no różne są opcje. – Powiedział, wyczekując mojej reakcji. Gdy tylko przytaknąłem na znak, że do tej pory rozumiem, przeszedł do dalszej części historii – No gorzej jak jesteś agnostykiem. Coś tam niby wierzysz, ale nie wiesz w co i trochę to wygląda nieelegancko w świecie śmierci. Więc zabawa jest taka, że jak agnostyk umiera, to przejmuje go Bóg, Bóstwo, Stwór, Demon etc. Który akurat ma u siebie wolne miejsce i już z nim robi co tam chce.

- Hm... Wnioskuję, że Yoongi był agnostykiem? – zapytałem cicho, na co Jungkook uśmiechnął się szeroko i pokiwał twierdząco. Zaczynałem rozumieć, przez co powoli czułem i ulgę i radość. Może jestem jednak w stanie zrozumieć ten świat?

- Dokładnie.

- I gdzie trafił? – zapytałem, będąc naprawdę ciekawym. Świat magii był jednak popieprzony.

- No i właśnie tu jest problem. Nie wiem jakim cudem, ale mistrz Budda coś tam miał pozajmowane terminy, ziomeczki w niebie jak zawsze remanent, bo oni mają ciągle syf, Olimp typowo na weekend zachlany w trzy dupy, no i jakoś to się tak stało, że wysłali Mina do Voodoo.

- Voodoo?

- No tak, taka mała religia afrykańska. I wiesz, wszystko by było fajnie, gdyby Yoongi był cicho. A ten trochę wkurzony, że tyle musiał czekać na termin, w dodatku jego osobowość... - rzekł brunet, na co ja aż parsknąłem śmiechem.

- Czy ty mi sugerujesz, że facet umarł, stał przed jakimś afrykańskim Bóstwem i zaczął mu pyskować? – dopytywałem, na co Jeon sam zaczął się cicho śmiać i potakiwać.

Ta historia była śmieszno-tragiczna, ale kurwa, coraz ciekawsza.

- No. Akurat nie do końca Bóstwem, akurat trafił na duchy śmierci. I na jego nieszczęście to takie same cholery jak on, więc po pięciu minutach on im wyrzucał, że mają się pocałować w dupska, a one go lały badylami. – mruknął niepewnie, na co schowałem twarz w dłoniach.

Nie wierzę.

- I co było dalej? – zapytałem przez śmiech, patrząc na mężczyznę z niedowierzaniem.

- No zbyt ich trochę zdenerwował, a wiesz, cholery mają moc wskrzeszania zmarłych na ich warunkach.

- Czekaj... - szepnąłem, powoli poważniejąc – chcesz mi powiedzieć, że Yoongi jest... Zombie?

- Formalnie tak, ale potem przyszła jakaś super biała dupeczka i na jego błagania zostawiła mu możliwość zamienia się w niewidzialne widmo, wiesz, żeby było praktyczniej, jakby ktoś chciał go napaść czy cuś. Więc jakby się tak przyczepić, to mimo wszystko jest bardziej duchem niż zombie. No i wyhandlował sobie u nich pozostawienie świadomości, więc i tak wyszedł z tego całkiem nieźle – wytłumaczył mi Jungkook, na co ja już totalnie zgłupiałem. Pamiętacie jak się chwaliłem, że zaczynam rozumieć?

W dupie byłem, gówno widziałem, hemoroidy słyszałem, a nawet czułem.

- Ale, czekaj. Czy Zombie nie powinny być brzydkie i chcieć wyrządzać krzywdę innym? Znaczy może ja czegoś nie rozumiem...

- Spokojnie Tae, dobrze kumasz i swoją drogą filmy o zombie to akurat jedne z tych mających się najbliżej rzeczywistości. Rzeczywiście prawdziwe zombiaki są pojebane i brzydkie, i śmierdzą, ale to dlatego, że zazwyczaj się kogoś wskrzesza po latach gnicia pod ziemią. Wtedy nie zachowuje się już żaden mózg i jakby... dość mało ciała? Dzięki temu te chujki mają nad nimi pełną kontrolę i usuwają sobie dzięki nim niewygodnych ludzi. A Yoongi nie dość, że wynegocjował świadomość, to jego ciało po dwóch dniach czekania było praktycznie nienaruszone. Wiesz jakby nie spojrzeć, po co im takie chuchro? Woleli go puścić wolno, byleby odfajkować, że coś tam zdziałali.

- No dobra, ale jakim cudem z Afryki on nagle stał się twoim pracownikiem? – zapytałem, bo jakby nie patrzeć, chociaż tę jedną rzecz chciałem pojąć rozumiem. Albo raczej pokrewną mózgową amebą do Jeona.

- Tae, świat stworzeń magicznych i religijnych wbrew pozorom bardzo ze sobą współpracuje. Niby te światy są autonomiczne, jednak musimy też w pewnych kwestiach się dogadywać. Ja akurat szukałem pracownika, bo wiesz trudno ogarnąć to gospodarstwo samemu, a to były czasy gdzie bardzo interesowałem się piramidami, więc uznałem, że zajebiście by było mieć kogoś tak pracowitego jak Egipcjanie.... No kurwa, rozumiesz, oni napierdalali piramidy! – Rzucił Jeon totalnie podekscytowany, a ja zacząłem się zastanawiać, czy każda bajka jaką obejrzałem w życiu pokazywała mi tak naprawdę opowieści oparte na faktach.

Czas przerzucić się na świnkę Peppę.

- Okej... Więc?

- Więc napisałem do mojego dobrego ziomka Ozyrysa, czy nie ma jakieś pracowitej mumii na stanie.

- Mumi? – zdziwiłem się, przełykając głośno ślinę. – Nie no logiczne, wiadomka. A co on ci odpowiedział?

- Że no akurat nie, ale jak chce ma koreańskiego zombiaka, który może się nada, bo przerzucanie kamieni całkiem mu idzie. Dostał go niby w prezencie na jakiejś popijawie, ale w sumie za połowę ceny mi sprzeda.

Wstałem. Musiałem wstać. Żałowałem że zapytałem, mój mózg po raz kolejny w tym domu stał się papką nielogicznych, magicznych informacji, które co gorsza składały się w miarę logiczną całość.

Co tu się do cholery....

- Jungkook... Czekaj, czy kosmici też istnieją?

- No co ty Tae, kto by wierzył w takie bajki. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro