Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stosunki te nie zależą od położenia punktu M na ramieniu kąta


Sami rozumiecie, chce byc lepsza niz polsat ;) 

Ale za to lubie ten rozdzial, real. 

***

Moja matka jak to miała w zwyczaju, ledwo po przejściu przez próg zaczęła wypytywać Jeona o najdrobniejsze szczegóły z jego życia - co robi na co dzień, jakie ma poglądy polityczne, czy ma stabilność finansową, czy jest alergikiem i czy aby na pewno wpłaca darowiznę na biedne Pandy czy inne misiowate zagrożone stwory. Jungkook jednak trzymał fason, odpowiadając elegancko i zwięźle na każde pytanie, a ja w tym czasie paliłem się ze wstydu i zastanawiałem, czy nie powiedzieć matce, że jestem hetero to może wtedy by mnie wydziedziczyła (mam nienormalną rodzicielkę. Tak.). W każdym razie po paru minutach znaleźliśmy się w jadalni, gdzie już jak poprzednim razem były naszykowane same kolorowe, wyglądająco wyśmienicie potrawy - kurczak, warzywa, ryż z curry, galaretki, grillowane ryby i bakłażany oraz zupa z wodorostów, czyli wszystko o czym mogło się tylko na co dzień pomarzyć. Nawet mojej mamie ślinka pociekła na widok owego bakłażana, toteż od razu wykorzystaliśmy tę chwilę z Jungkookiem i posadziliśmy ją przy stole, by nie miała czasu narzekać, że „tak to ona nic nie widzi, a tak to ona ma daleko do..." i tak dalej. Sami również zasiedliśmy przy stole, wymieniając się ciepłymi uśmiechami, aż nagle do pokoju jak to już zauważyłem często bywało, wparowała babcia gospodarza. W tym momencie wspomniany wstał i pokiwał w jej stronę, by podeszła.

- Pomyślałem, że skoro Pani przyjedzie z Taehyungiem, to ja również zaproszę moją babcię na kolację i będzie weselej. Mam nadzieje, że nie ma Pani nic przeciwko. – Jeny. Szarp za włosy i mów.

- Nie, nie skądże znowu – zaśmiała się moja matka nerwowo, bo zapewne was teraz zaskoczę, ale ona wcale a wcale nie radziła sobie dobrze z ludźmi. Jasne z tymi młodszymi jak jak i Jungkook to tak, natomiast jak już trafiał się jej ktoś na jej poziomie, to nagle wybuchał w niej wielki introwertyzm i zapomniała języka w gębie. W sumie beka. – Dzień dob-bry, jestem Harei.

- Miło mi, Jiri – mruknęła przyjaźnie babulinka, zaraz ściskając delikatnie dłoń blondynki, po czym zasiadła do stołu.

W tym samym czasie ja miałem przebłysk strachu i paniki, więc od razu nachyliłem się do Jungkooka, szepcząc:

- Kookie... Bo... Wiesz, ostatnio tutaj Hoseok...

- Namjoon wymienił mu śruby w karku, więc powinno być okej. Sam sprawdzałem przed waszym przyjściem.

- Aha, super – mruknąłem zadowolony, a zaraz potem dotarło do mnie jak bardzo zjebany zaczynam mieć tok myślenia. No bo przecież normalne przykręcać śruby do karku swoich sługusów... Pracowników... Zjaw?! Cholera. Westchnąłem ociężale i jedno na pewno postanowiłem – gdy tylko nadarzy się okazja, Jungkook będzie musiał mi wszystko opowiedzieć. O swoich przodkach, ojcu, tym domu i ludziach tutaj.

- Nie ma mowy, babci pytaj – zaśmiał się po cichu w moją stronę, a ja po chwilowej zawieszcze co się właśnie stało, od razu nadepnąłem z impetem na jego stopę. MIAŁ MI NIE CZYTAĆ W MYŚLACH!

- Jungkook jak ty się zachowujesz! Co tak podskakujesz jak małpa na kastracji?! – rzuciła w stronę swojego wnuczka babulinka, jebiąc go z góry do dołu groźnym spojrzeniem.

- Taehyung, a ty?! Co to za śmiechy i hihy?! Mam cię uczyć, jak się w towarzystwie powinno zachowywać?! – dopytała moja matka, na co oboje spuściliśmy głowy z zawstydzenia. To było równie głupie, co kochane. No co?! Wszystko co robiłem z Jeonem było kochane, okej?!

Reszta wieczoru upłynęła względnie spokojnie i skupiła się głównie na opowieściach z dzieciństwa pani Babci Jeon. Opowiastki były normalne, nie zawierały w sobie nic podejrzanego dlatego stwierdziłem, dlatego też sam zadawałem babulince dużo pytań, by nie kończyła mówić, co tamta zapewne wyczuła i rozciągała swoje historie jak tylko się dało. Moja mama grzecznie jej słuchała, co jakiś czas tylko dopowiadając coś swojego, więc można było rzec, że misja na nie zjebanie mózgowia mojej wydawczyni na świat się udała. My z Jungkookiem raczej mało się odzywaliśmy, głównie co chwila posyłaliśmy sobie „wiedzące" uśmiechy no i może raz zebrałem się na odwagę i otarłem się o udo chłopaka, na co tamten zadowalająco mruknął. To było naprawdę dziwne, że z każdym spotkaniem coraz bardziej lubiłem Jeona. Powoli zaczynałem nawet nie myśleć o nim jak o złotym Apollo do podziwiania, ale dostrzegać w nim przyjaciela, bezpieczeństwo i naprawdę ogromne pokłady dobra oraz życzliwości. Czyżbym zaczął się przekonywać do relacji z wampirem?

- Skoro już wszyscy zjedliśmy, to może czas na herbatkę? Ostatnio dostałem od przyjaciela z Chin taką specjalną, mieszankę zielonej z jaśminem i liczi, ktoś chętny? – zapytał Jungkook wesoło, rozglądając się po zebranych.

- Ja chętnie, brzmi bosko – mruknęła babcia, uśmiechając się szeroko.

- No jak macie takie rarytasy, to ja również chętnie – dopowiedziała moja mama, a ja nawet zacząłem być z niej dumny, bo uwierzcie, nawet tak prostą sprawę mogła zjebać.

- Taehyung?

- Cóż, chyba mnie przekonałeś – powiedziałem wesoło, kierując najpiękniejszy uśmiech jaki miałem w arsenale, by chociaż trochę zaplusować u gospodarza.

- Wyśmienicie! Pójdę do kuchni i dam instrukcje Yoongiemu, jak ją zaparzyć. Przepraszam na chwilkę.

Brunet rozłączył liście herbaty w pięknych, turkusowych filiżankach, a zaraz potem wyjął drobny flakonik z kieszeni swojej marynarki. Otworzył szybko naczynko i zaczął upuszczać krople na listki jednej z herbat.

- Jedna...Druga...Trzecia...A chuj tam cztery, pięć dla pewności – zamruczał zadowolony i zamknął flakonik, odkładając go gdzieś na bok. Spojrzał totalnie podjarany na swoje dzieło, a zaraz potem zaczął klaskać i podskakiwać jak małe dziecko – Tae będzie mój. Tae będzie kochał tylkooo mnieee, nanana – mężczyzna śpiewał radośnie, czekając aż woda osiągnie odpowiednią temperaturę, by móc zalać wywary.

I wtedy jak na złość pojawił mu się obraz jego ojca. Wrednego, bezdusznego okrutnika, który zabrał mu w dzieciństwie wszystko; matkę, dzieciństwo, prawie uczucia i...

Wolność.

- Jebane ludzkie uczucia, akurat teraz?! – warknął sam do siebie, nie zauważając, że od paru chwil swoi przy nim Yoongi.

- Panie...

- Och, to ty?! Nie zauważyłem cię! – powiedział z wyraźnym zdenerwowaniem, drapiąc się po głowie - Ja tylko układałem herbatkę w tych... No wystarczy je zaparzyć i przynieść. Tylko ten... Tą koniecznie mi bo dorzuciłem sobie trochę cynamonu, a wiesz, reszta nie lubi i ten... A tą koniecznie Taehyungowi, dodałem mu trochę suszonej cytryny, sam wiesz... Chce zaplusować! To... Ja już spadam – powiedział głupkowato i szybko uciekł w stronę jadalni, modląc się w duchu, by Yoongi się nie pomylił.

Natomiast Yoongi doskonale wiedział, co wypadało teraz zrobić.

I wszyscy zapomnieli, że w tym domu wszyscy wszystko widzą, słyszą i... Angażują się.

***

- Proszę bardzo oto Państwa herbatka – powiedział zadowolony z siebie Yoongi, kładąc tacę na brzegu stołu a potem skrupulatnie rozdając każdemu filiżankę. Uśmiechnąłem się do niego lekko, gdy podał mi naczynie, na co tamten również odpowiedział uniesieniem kącików ust co było... Niby miłe, ale jednak jak na niego, nieco dziwaczne.

- Ahhh, cholera! – warknęła moja mama, na co od razu miałem ochotę rzucić ją jakimś ziemniakiem albo inną pyrą. Ona to umiała w siarę.

- Mamo, słownictwo.

- No przepraszam, ale ja jebie, posłodziłam sobie za dużo. Nie wiedziałam, że ta cukierniczka ma takie duże dziurki! – powiedziała niezadowolona, a ja po prostu pokręciłem głową z zażenowania.

- Spokojnie, ja lubię bardzo słodką, weź moja a ja wezmę twoją – powiedziała babcia, jak zawsze ratując wszystkich z opresji i wymieniła się z moją mamą filiżanką.

- W każdym razie wznieśmy herbaciany toast za cudowne spotkanie – powiedziałem wesoło, i uniosłem delikatnie filiżankę. Reszta oczywiście zrobiła to samo i wszyscy upiliśmy łyk przepysznego napoju. Mój język dosłownie dostał orgazmu, gdy poczułem jak cudowna była ta herbatka.

- Tae, jak się czujesz? – zapytał nagle Jungkook, na co lekko zmarszczyłem brwi. Skąd nagle to pytanie?

- Dobrze, a co?

- Umm żadnych mdłości, bólu, mroczków przed oczami? Wszystko okej, tak? Na pewno? – dopytywał i w tym momencie już totalnie zgłupiałem. Wyglądał na... Nieco zestresowanego?

Już miałem dopytać, o co chodzi, jednak w tym momencie do pomieszczenia wszedł Namjoon a za nim cała reszta świty wilii.

- Kto kurwa podpierdolił mój eliksir miłosny?! To był prototyp debile, nie skończona receptura! – wrzasnął na cały głos, na co wszyscy w jadalni zamarli. Przez chwile nie było słychać dosłownie niczego, cisza była aż przytłaczająca. W tym czasie każdy analizował, dodawał, odejmował, całkował.

Ja również.

Kurwa.

- Jeon Jungkook czy ty próbowałeś mi wlać jakieś gówno do herbaty?! – zapytałem krzykiem, od razu wstając i mierząc go groźnym spojrzeniem.

- Nie! – krzyknął, również wstając, ale od razu zaczął kręcić głową. - Znaczy... Tak! Ale nie! Kurwaaa - jęknął niezdarnie przecierając swoją twarz – Okej, miałem taki pomysł... - mruknął zrezygnowany, spuszczając w dół swoją głowę. – Bardzo chciałem, żebyś w końcu przestał się mnie bać i zaczął kochać, i chciałem żebyś był moim chłopakiem, i mógłbym cię przytulać i całować i dbać i... - zapowietrzył się, na co aż musiałem powstrzymać swój uśmiech... Bo okej to było słodkie ale i tak, sytuacja chora! – No i poszedłem do naszego laboratorium i znalazłem eliksir miłości i... Wziąłeeemmm go i...

- I?! – dopytywałem zniecierpliwiony, unosząc ku górze jedną brew.

- I chciałem ci go dolać do herbaty, ale w ostatniej chwili zrezygnowałem! Na zasadzie powiedziałem Yoongiemu żeby dał mi herbatę z eliksirem, a tobie zwykłą. Takie słabe substancje i tak nie działają zbytnio na wampiry, więc no... Przepraszam Tae. Wiem, że nie mogę wpływać na twoją wolną wolę i ty sam musisz wykazać inicjatywę i mnie chcieć. Wybacz mi.

A ja w tym momencie nie wierzyłem w siebie i nie wiedziałem, czy już kieruje się głupotą czy empatią.

- Wybaczam, ale nie rób tak więcej, okej? – Nie dosypuj mi jakiś gówien do herbat, przez które będziesz mógł mnie kontrolować, okej? Świetnie Tae... Asertywność i rozsądek to widzę twoje mocne strony. - Poza tym mogłeś po prostu zrobić nową, jesteś głupi.

- Dziękuje! Już nie będę! I no trochę jestem! – powiedział radośnie wampir, porywając mnie w swoje objęcia, na co ja pokręciłem głową i również się w niego wtuliłem. Może czasem trzeba spontanicznie poszaleć i dać czemuś pojebanemu wejść w swoje życie?

- Ej bo... Jeśli Pan Jungkook oddał swoją herbatę Panu Taehyungowi, to mamy kłopot... - mruknął Yoongi, skupiając tym uwagę wszystkich na Sali.

- Co masz na myśli? – dopytała babcia.

- No bo... Podglądałem Pana Jeona w kuchni i widziałem, że czegoś dosypuje Panu Taehyungowi do herbaty... I bałem się o Pana Tae, bo wiedziałem, że Pan Jungkook mega go kocha i je... Zamieniłem... Ze sobą.

- Co zrobiłeś?! – pisnąłem przerażony, od razu wycofując się o krok, już mając ciarki i zimne poty na plecach.

- To znaczy, że ja jestem geniuszem! – wtrącił się Jimin, idąc w naszą stronę, by być bliżej – Bo też wszystko podglądałem i specjalnie podpuściłem Yoongiego, żeby zszedł po konfitury, a w tym czasie ja zamieniłem filiżanki. To znaczy, że wróciły do punktu wyjścia i to Pan Jeon ma zakażoną herbatę!

W tym momencie wszyscy odetchnęli z ulgą, jednak jak zawsze, wszystko co dobre szybko się kończy i do dyskusji dołączył Hoseok.

- Em bo ja... Wiecie...

- Co się stało, Hopi? – spytał Jungkook, ponownie się spinając.

- Bo ja też wszystko widziałem i myślałem, że to taka zabawa czy coś... - powiedział skruszony sługus, na co mi aż zakręciło się w głowie.

- Zabawa? – zapytał gospodarz, chyba nie dowierzając w tym momencie w obrót spraw.

- Yhym... No bo wszyscy tak zamieniali, no to ja też wykorzystałem moment, gdy Jimin flirtował z Yoongim i je zamieniłem – w tym momencie dwójka pracowników od razu poczerwieniała, jednak niestety nie to było teraz najważniejsze.

- A jak je zmieniłeś?

-Nie jestem pewien, ale chyba herbatkę Pana Jungkooka z Panią Jeon zamieniłem.

W tym momencie znowu przyszła ulga. Babcia była raczej odporna na dziwaczne substancje, to też nie było co się martwić. Chwila. Ale czy ona przed toastem...

O chuj.

- Mamo... - mruknąłem niepewnie i w końcu spojrzałem na kobietę, która od samego początku zamieszania siedziała dziwnie cicho. – Jungkook jak działa ten eliksir?

- No ten... Zakochujesz się w pierwszej osobie, którą zobaczysz...

- Poprawka - wtrącił nagle Namjoon, uśmiechając się chytrze – Mówiłem, że to prototyp! Eliksir nie wywołuje miłości, ale chorą, psychopatyczną obsesję na punkcie pierwszej osoby, jaką się zobaczy. Taki psychofan się wytwarza, można powiedzieć.

- O. Kurwa. Mamo? – pisnąłem, gdy kobieta dalej wpatrywała się dziko i w milczeniu w jedną osobę.

Babcię Jeon.

- Yy... Harei? Wszystko okej? – dopytała babulinka, powoli wstając, bo ona już chyba dodała dwa do dwóch.

- Gdy jestem z Toba jest najlepiej! Jesteś taka wspaniała i cudowna, piękna i seksowna, czy mogę z Tobą zostać do końca życia?! – Moja matka zaczęła krzyczeć i piszczeć na zmianę od razu podchodząc do babci, na co tamta zaczęła w pośpiechu biec w siną dal. A moja matka ją gonić, przy okazji zarzucając ją komplementami.

- Zostaw mnie wariatko!

- Ale ja cię tak ubóstwiam!

- Ile to tak potrwa? – zapytałem cicho, będąc w totalnym szoku.

- Zależy ile wlane. Do dwóch kropel z jeden dzień, trzy krople z tydzień, więcej niż trzy to wieczność. – wyjaśnił Namjoon, zagryzając w tym czasie na ciastku, które przed chwilką zwinął ze stołu.

- Jungkook, ile wlałeś?

- Hehe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro