Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Równoważność wszystkich „sensownych" modeli obliczeń jest postulowana


Kto sie spodziewal? ZODYN XDDD

Mam ostatnio tak dobre samopoczucie, ze postanowilam dac wam milo niespodziankowy rozdzial ;* JEST SERIO MILY XD

***

- Wow, ta oferta wygląda na totalnie zwykłą – mruknął jeden z moich „kolegów" po fachu, lustrując dokładnie plik papierów. – Co w niej jest takiego wyjątkowego...

- Po prostu dobrze to ugrałem, Lee. Tylko tyle – mruknąłem znudzony, na co chińczyk delikatnie przytaknął i ku mojej uciesze spieprzył z pola widzenia. Mimo wszystko było to lekko irytujące - jeszcze dwa miesiące temu nikt tutaj mnie nie szanował, czasem nawet nie odpowiadał "dzień dobry", a teraz gdy dostałem awans, a Jungkook poprosił żeby był moim wyłącznym klientem, wszyscy chcą mi wejść do dupy. I może nawet na początku mi to schlebiało, jednak teraz sorry not sorry, do mojej dupy ma dostęp tylko... Nie ważne.

Zapewne się zastanawiacie co tam w życiu waszego ulubionego przegrywa. Otóż nawet nie narzekam. Po pierwsze w końcu zakończyłem biznesy z Jeonem i mogłem spokojnie wrócić do ubezpieczenia altanek babulinek starszych Pań oraz domków dla kotów bogatych „dam" naszego iście cudownego kraju. Oczywiście szefostwo zaproponowało mi zajmowanie się kluczowymi klientami firmy, jednak nie ma co się oszukiwać, sprawa Jungkooka to był fart większy niż moja chcica na niego i lepiej było robić to, w czym się było względnie przeciętnym, czego nie dało się spierdolić i to za wyższą stawkę, bo awans i tak obowiązywał. Same plusy.

I pewnie teraz zimny pot oblał was (albo i nie, już trochę was poznałem w sumie), jakie teraz będę miał wymówki, by widywać się z moim ulubionym (i jedynym jakiego znałem, bogu dzięki) wampirkiem. Otóż Jungkook jak pewnie pamiętacie trochę przyamebił ostatnio, skazując moją matkę na chorą obsesje na punkcie jego babci. Cóż... Ostro bym skłamał, gdybym powiedział, że ta sytuacja nie była dla mnie korzystna. Była. Po pierwsze mogłem być gościem willi, gdy tylko miałem ochotę, bo wskutek pewnych umów i dyskusji, moja mama zamieszkała u Jeonów. Tak było mniej... Drażliwie dla niej. Mogła być w końcu ciągle i cały czas ze swoją ukochaną, która chyba się nawet zaczęła przekonywać i powoli przyzwyczajała do roli stalkowanej hardo bez mydła księżniczki. To był plus pierwszy. Plus drugi był taki, że totalnie przestała na mnie zwracać uwagę i oprócz komplementów „o wow, nie wyglądasz jak niegustowna pizda, synu" miałem od niej spokój. Plus trzeci i najważniejszy, Jungkook lubił rodzinne klimaty przez co podbiłem u niego klika punktów, często „odwiedzając" moją mamę (nie ważne, że widywałem ją tam po 5 minut i potem resztę wizyty przesiadywałem z nim).

I tu się jak zawsze musiało skomplikować.

Jungkook był za cudowny! Tak. ZA CUDOWNY. Już nie tylko spędzaliśmy czas na głupich kolacyjkach, ale i graliśmy razem w planszówki, rozmawialiśmy dużo na przykład o sztuce albo oczach jadowitych zwierząt w galarecie (oczy pytona miały smak jak te okrągłe, zielone, kwaśne żelki), wygłupialiśmy się, oglądaliśmy chujowe komedie romantyczne i śmialiśmy się z nich. I to było kochane, dające bezpieczeństwo i podwyższające mój poziom zaufania, ale cholera... Ja dalej nic o tym nie wiedziałem. Poza lekko patologiczną przeszłością (jeśli lekko można nazywać ojca psychopatę na sterydach w zębach) to nie wiedziałem o Jeonie praktycznie niczego. Jaki lubi kolor? Jakie jest jego hobby? A przede wszystkim, kim... Czym byli jego pracownicy.

- Panie Kim, kawy? – zapytała jedna z sekretarek,  powoli  wchodząc do mojego gabinetu.

- Nie, szczęścia życiowego do podejmowania dobrych decyzji.

- Z mlekiem?

- Spienionym, tak poproszę.

***

- Tae, ślicznie wyglądasz! Przyszykowałem już film, a Jimin zaraz nam da coś do przekąszenia! Chyba, że pierw chcesz się widzieć z mamą? – zapytał Jungkook z tym swoim zabójczym dla mego biednego serca uśmiechem i pomógł mi odwiesić płaszcz, chwilę potem ciągnąc mnie za dłoń do pokoju gościnnego.

- Um... Nie, chyba nie – mruknąłem niepewnie, krocząc za wampirem i zastanawiając się, czy serio muszę być aż tak zjebany, żeby mając taki ideał chcieć to popsuć głupimi pytaniami, czy raczej jestem AŻ TAK zjebany, żeby uważać, że wampir z popierdoloną przeszłością jest ideałem.

Uważnie i precyzyjnie wybierając, jestem no, zjebany.

- Wszystko w porządku? – zapytał brunet, siadając powoli na kanapie, uważnie mi się przyglądając.

- Ta, znaczy... Uhh musimy porozmawiać, Jungkook.

- O kurwa, dlaczego?! Byłem grzeczny ostatnio, nic ci nie dosypałem do niczego, znaczy dobra raz chciałem takie listki na zauroczenie, ale tego nie zrobiłem, bo obiecałem! Jestem miły i nie mówię ci, że ta koszula nie pasuje do spodni i nie przeklinam... Za dużo i ogólnie....

- Jungkook! – pisnąłem, zakrywając mu usta dłonią, by się uspokoił. - Chwila, koszula mi nie pasuje do spodni?

- No wiesz.... Prążki i groszki, serio? – zapytał niewinnie mężczyzna, na co uniosłem jedną brew, jednak postanowiłem nie komentować. On praktycznie nie wychodził z domu, mógł nie mieć gustu, czy coś. – W filmach jak ktoś mówi „musimy porozmawiać", to potem jest zły i krzyczy na tą drugą osobę. Ale ja nic nie zrobiłem, więc nie krzycz!

I jak ja miałem się w nim nie zako... ZAKOPYWAĆ! NIE WAŻNE!

- Kookie... Ja nie chcę na ciebie krzyczeć. Chodzi mi o to, że spędzamy mnóstwo czasu, a ja nic o tobie nie wiem – wyjaśniłem spokojnie, uśmiechając się pokrzepiająco, na co tamten zmarszczył brwi.

- Nie rozumiem.

A to nowość...

- Cóż... No wiesz, lubię cię i chyba chciałbym wiedzieć, znać... Takie jakieś personalne sprawy związane z tobą.

- To znaczy...

- Znaczy, że na przykład nie znam twojego ulubionego koloru.

- Jak można lubić bardziej coś, co cię zewsząd otacza? – zapytał mnie ten mały, niedorozwinięty pomrowik, a ja westchnąłem głośno. Usiadłem blisko niego i postanowiłem się tak łatwo nie poddawać. W końcu o swoje własne zjebanie należało walczyć.

- No niby tak, ale wiesz... Ludz... Znaczy w ludzkim świecie, każdy ma jakiś swój ulubiony kolor, który częściej ubiera na przykład.

- A. To czarny – No tak, kto by się spodziewał. - Fajne takie coś. Możesz pytać o więcej rzeczy, jeśli to ma ci pomóc się we mnie zakochać.

Ten wampir...

- Ee... To jakie jest twoje hobby?

- Co to jest hobby?

- No ten... Taka rzecz, którą lubisz robić.

- Przebywanie z tobą.

- Taka rzecz, którą bardzoooo lubisz robić.

- Aaa... Przebywanie z tobą! – powiedział uradowany, a ja powoli traciłem sens życia oraz do niego chęci. Nie dość, że ten typ był debilem, to jeszcze rozczulającym debilem.

- Chodzi o coś poza przebywaniem ze mną.

- Myślenie o tobie?

- Jungkook... Coś, gdzie mnie nie ma – warknąłem delikatnie, siląc się na uśmiech. Z jednej strony byłem w niebie mojego ego, z drugiej chciałem coś osiągnąć. Codzienne problemy przegrywów.

- Zabijam owady.

- Co?

- No poluje na nie, zabijam, ćwiartuje i wsadzam do szkiełek. Czasem nie ćwiartuje, zależy jaki okaz. Chcesz zobaczyć? – zapytał entuzjastycznie, na co ja pokręciłem głową. Kurwa, to całe było pokręcone.

- Może nie tym razem. Em... Ulubiona książka?

- Wersja oficjalna czy nie? – zapytał głupkowato, na co lekko się zaśmiałem.

- Jedna i druga.

- Oficjalna to „Jak poderwać najlepszego anioła jaki istnieje", a nieoficjalna „Nana".

- Niezły rozstrzał osobowości. To trochę jakby lubić jednocześnie taplanie się w smole i robienie kremówek.

- Ja bym wolał... - zaczął roztocz, jednak ponownie dzisiaj zatkałem mu usta.

- Cii.... Lepiej pewnych rzeczy nie mówić. Okej... A na przykład... Jak często czytasz mi w myślach? – zapytałem, w końcu przystępując do głównego ataku. To nie tak, że hobby czy kolor mnie nie interesował, ale jednak rzeczy bezpośrednio działające na mój komfort czy... Życie, interesowały mnie, o zgrozo egoistyczna, troszkę bardziej. Zdziebko.

- Rzadko, zazwyczaj tego nie robię, ale czasem myślisz bardzo intensywnie i wtedy się wsłuchuję. Na przykład jak wyobrażasz sobie, że się całujemy...

- Jungkook! – pisnąłem zakrywając usta dłonią. Byłem pewny, że moje policzki są teraz koloru szkarłatu. Kurwa, zostałem wydany i to tak okrutnie... I po chuj było udawanie (nieudolnie) niedostępnego przez ten cały czas? Po co były wyrzeczenia i celibat od masturbacji (dwudniowy).

- Hihi... Żartowałem, zdarzyło mi się jedyny raz jak przyprowadziłeś swoją mamę. Zbyt cię szanuje. Ale teraz już wiem, że myślisz o nas całujących się - powiedział dumnie, na co ja dostałem szału i zacząłem go okładać, a Jungkook uciekać.

- Ja cię zamorduje, idioto! – krzyknąłem, szybko biegnąć do kolejnego, randomowego pokoju, na co Jeon się zaśmiał i ukrył za stołem.

- Wampiry są nieśmiertelne, póki nie masz diamentu możesz mieć ciężko – prychnął, na co ja rzuciłem w niego cukierniczką. Niestety chujek był szybszy i bardziej zwinny niż myślałem, to też odbiegł na bok i znowu zaczął zwiewać, a ja ponownie latać za nim jak popieprzony i to pieprzem ziołowym w granulkach.

- Skoro tak, to chodź, nic ci nie grozi – wydarłem się, prawie go mając, jednak w ostatnim momencie brunet się obrócił, a ja wpadłem iście teatralnie w jego ramiona.

- Racja. I co teraz ze mną zrobisz? – zapytał cicho, otulając mnie swoimi ciepłymi (a ponoć wampiry są zimne, lol) ramionami. Po raz enty dzisiaj poróżowiałem na policzkach i szybko skierowałem twarz w dół, by tego nie zauważył. Kto go w ogóle nauczył takich chwytów?

- Skremuje cię – burknąłem niczym obrażone dziecko, jednak nie dane mi było poudawać gówniaka, bo na moim podbródku spoczęła dłoń Jeona, które lekko skierował twarz ku górze.

- Okej, ale to potem – mruknął, a zaraz potem świat się zatrzymał.

Wargi Jungkooka dotknęły delikatnie tych moich, a moje ciało odmówiło jakiegokolwiek posłuszeństwa. Cała energia z oddychania czy myślenia poleciała najkrótszą drogą do tych wspaniałych warg, by jak najlepiej oddać pieszczotę.

Cholera, całowałem się. Pierwszy raz. Z Jeonem Jungkookiem. Czy to już raj, czy może piekło.

- Ja tam jestem w raju i to z aniołem – mruknął, na co aż pisnąłem z radości i znów przywarłem do jego ust. To się nazywa... Chwila, kurwa.

- Jungkook, czy ty właśnie...

- Ciii, pewnych rzeczy lepiej nie mówić - powiedział cicho, przykładając mi kciuk do warg i delikatnie gładząc nim ich powierzchnię.

- Szybko się uczysz - szepnąłem.

- Szybciej, niż uciekam – zaśmiał się, a potem ponownie zbliżył nasze wargi do siebie.

To było lepsze niż cokolwiek. Jego mokre, pyszne usta były najcudowniejsze na świecie i przebiły jakiekolwiek oczekiwania. Całowaliśmy sie delikatnie, bez pośpiechu czy zbędnej namiętności. Czułem tyle emocji... Radość, słodkość, bezpieczeństwo i tyle sympatii... Jeon całym sobą dawał mi odczuć, że jestem w tym momencie najważniejszy, najlepszy, a ja bez żadnych słów chłonąłem to. I może fizycznie wyglądało to niezdarnie, bo oboje całowaliśmy się pierwszy raz, może nie powinno do tego dojść bo ja jestem człowiekiem, a Jungkook przezajebistym wapirem, ale...Walić.

Cholercia, wpadłem no.

###

- AAAAAA NIE WIERZĘ, ŻE MU SIĘ UDAŁO – krzyknął Jimin, przybijając piątkę z Yoongim, na co tamten pisnął głosno z szczęścia.

- Nasz mały Pan Jeon dorasta – powiedział Min, ocierając niewidzialną łezkę z policzka.

- Nawet mnie to cieszy. Głupio było być sługusem frajera, a teraz jest lepiej – rzekł rzeczowo Namjoon, na co Hoseok przytaknął, dalej wpatrując się w scenę która odgrywała się w kryształowej kuli.

A babcia zamarła.

- On się tego nie uczył. Ludzkie uczucia? – zapytała, zakrywając twarz dłońmi.

Była wzruszona.



Ps. Kotki i Braciszki sa juz w korekcie. Tak zapierdzielam ;p  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro