Jeżeli dwie proste równoległe przecinają...
Lubię wam to robić <3
~GinGin
***
-Oj! Ja... znaczy... Po prostu zapomniałem! – zapiszczałem zawstydzony, od razu zrywając metkę z okolicy kołnierzyka. Co za wstyd... I o ile jestem przyzwyczajony do tego, że zazwyczaj popełniam jakieś gafy publicznie, tak przy panu Jungkooku... To miało być wszystko inaczej! Na dodatek kolor koszuli mu się nie podobał!
Chwila chwały i znów powróciliśmy do chały... Ech, czemu ja musiałem być akurat sobą i to tak często?
- Och, przecież to nic. Każdemu się zdarza – powiedział wesoło pan Jeon, sięgając do małej szafki obok stolika po jakieś dokumenty, po czym powoli zaczął rozkładać je przed sobą.
- Zapewne... - mruknąłem pod nosem, spuszczając wzrok na swoje splecione dłonie. Cóż za upokorzenie.
Przełknąłem nerwowo ślinę, czując się po prostu najgorzej. Nagle do pokoju, bardzo powoli, nadal nie zaprzestając dziergania szalika na szydełku, weszła babcia pana Jeona.
- Prosiłem, aby mi nie przeszkadzano – warknął gospodarz i energicznie obrócił głowę w stronę starowinki.
- Przepraszam, ale mam ważną sprawę – pierwszy raz usłyszałem jej głos. Był inni niż reszty floty pana Jeona, był przyjemny dla ucha i taki... ciepły? Dobrze, że pan Jungkook ma obok siebie kogoś takiego... Chwila, czemu ja o tym pomyślałem?!
- Ahh... - westchnął, jednocześnie wstając z krzesła – Przepraszam na minutkę, babci się nie odmawia – rzekł, a już po chwili oboje zniknęli za drzwiami mało przytulnego pokoju.
Siedziałem sobie bez ruchu, grzecznie czekając na gospodarza, bo co też miałem do roboty? Chwila... Ja kurwa miałem wiele do roboty!
Przecież rano byłem spanikowany, że nic nie umiem i nie dam rady z tą ofertą, prawda?! A pan Jeon zostawił tu wszystkie dokumenty w tej sprawie! Wystarczy zerknąć i już mam dodatkowy czas na przemyślenie i opracowanie czegokolwiek!
Taehyung ty geniuszu, stawiam lody! (Choć chciałbym postawić coś innego komuś innemu, ale to już wiecie).
Szybko zabrałem się za przeglądanie papierów. Z jednej strony było mi trochę głupio, bo to własność pana Jeona i nie powinienem jej dotykać bez jego zgody, z drugiej zaś i tak w końcu miałem to zobaczyć, prawda?
Tabelki, wykresy, proponowane oferty... Jezu, ja nic z tego nie rozumiem!
***
Starsza kobieta wyszła z pokoju wraz z swoim wnukiem, po czym od razu skierowała się w stronę odpowiedniego gabinetu. Gdy tylko się tam znaleźli, babulinka odłożyła swój, jeszcze nieskończony szaliczek na mały stolik, a zaraz potem wzięła do ręki gazetę. Zrolowała papier bardzo mocno i dokładnie, a po kilku sekundach owy przedmiot znalazł się centralnie na twarzy pana Jeona z dużym hukiem. Staruszka uśmiechnęła się zwycięsko i zaraz potem zaczęła okładać gospodarza po całym ciele, podskakując przy tym radośnie.
- Debil! Debil! No debil! Jakim cudem my jesteśmy spokrewnieni?! – wydarła się siwowłosa, ostatni raz wymierzając uderzenie w ramię wnuka.
- Babciu, o co ci chodzi?! Przecież robię tak jak mnie uczyłaś!- pisnął zaskoczony nagłą reakcją babci pan Jeon, lekko masując swoje obolałe ramię.
- Ja?! Ty sobie żartujesz?! – spytała oburzona, patrząc na mężczyznę spod swoich ogromnych okularów – Ja cię uczyłam, że dla ludzi trzeba być miłym i uprzejmym. Wszak to wrażliwe istoty, a ten twój to podwójnie nawet. Jeden niewłaściwy ruch i ci spieprzy sprzed nosa, ty amebo jedna!
- Ale przecież byłem! Tak jak w filmach, uśmiechałem się i... - pan Jungkook nie zdążył jednak dokończyć, bo po raz kolejny tego dnia oberwał.
- Nie byłeś miły! Zawstydziłeś go, baranie jeden! – krzyknęła, zakładając obydwie dłonie na swoje biodra, przez co wyglądała na nieco zdenerwowaną. Bo była nerwowa. Czyli w sumie adekwatnie do sytuacji. Zapewne tego Taehyung by jej zazdrościł.
- Ale jak to?! – zapytał zdezorientowany mężczyzna, patrząc na swoją babkę uważnie.
- Tak to. Po co wspominałeś o tej metce?! I o tym że koszula ci się nie podoba?!
- No... Ale przecież wyglądał głupio z tą metką, chciałem mu pomóc – wytłumaczył, czując się jak małe dziecko które uderzyło kolegę niechcący, a pani przedszkolanka już wezwała rodziców i oczekuje wyjaśnień (mimo, że i tak w nie nie uwierzy. Ludzie to dziwne stworzenia). – Kolor koszuli był brzydki, a mówiłaś mi, że w związku liczy się szczerość.
- Gówno nie szczerość! – po raz kolejny tego dnia starowinka wrzasnęła, tym razem uderzając ramię pana Jungkooka ręką. - Znaczy tak, szczerość jest ważna w związku, ale ty w nim jeszcze nie jesteś! I nie będziesz, jeśli dalej masz zamiar emanować takim roztoczem intelektualnym! Bądź miły, komplementuj go i w ogóle daj mu do zrozumienia, że jest najlepszy. Dotarło?!
- Dotarło! – pisnął pan Jungkook, po czym na chwilkę zamknął oczy, żeby jeszcze raz przyswoić sobie wszystkie informacje. - Nie być jeszcze szczerym, komplementować, najważniejszy... okej, idę! - Mężczyzna obrócił się z zamiarem wyjścia i wrócenia do swojego gościa, jednak zatrzymały go ciche słowa, które babcia wypowiedziała już zupełnie innym, o wiele spokojniejszym tonem.
- Jungkook, nie chcę, by to się skończyło tak jak zawsze. Masz możliwości, twoja natura może się z tym pogodzić. Ja... naprawdę wierzę, że to może się potoczyć inaczej, niż u twoich przodków. Bez klatek, krwi i nienawiści.
- Ja też babciu. Postaram się z całych sił. Poza tym... już kiedyś to komuś obiecałem.
***
Ugruntowanie na powierzchni... Kurwa, trzeba było uważać na zajęciach jak był na to czas!
Przeglądałem papiery w wielkiej panice i nadziei, że może w końcu trafię na coś, co mnie naprowadzi, jednak im dłużej czytałem te dokumenty, tym więcej wymyślałem scen w głowie, jak mój szef kopie mnie w dupę i wywala z firmy na zbity pysk.
Nie chciałem w dupę... Znaczy... Ahhh, wiecie o co mi chodzi, zboczeńcy!
Już miałem rzucić tymi wszystkimi papierami i rozpłakać się z braku mocy, gdy nagle do pomieszczenia wszedł pan Jeon.
Fuck.
- O, widzę, że już się pan zapoznał z dokumentacją budynku. – rzekł, poprawiając delikatnie swoją marynarkę. Matko, jak on perfekcyjnie wyglądał. Każdy z elementów jego ubioru idealnie do siebie pasował: czarna marynarka, biała koszula i brązowe spodnie. Niby to wszystko było bardzo proste, ale jednocześnie rozkloszowane rękawy i mały, czarny rzemyk na szyi dodawały temu wszystkiemu niesamowitego uroku i elegancji.
Ja pierdzielę... Jak on to robił?!
- Tak, znaczy, nie chciałem bez pana, ale tak leżały i-i... - zacząłem się jąkać, jednocześnie czując, jak robię się czerwony na twarzy.
- To dobrze, że nie marnuje pan czasu. To fajna cecha – pan Jeon delikatnie się uśmiechnął i usiadł naprzeciwko mnie. Powalający. Idealny. Chcę go. Teraz. Znaczy chcę, żeby on mnie chciał. – Źle się pan czuje? Jest pan cały czerwony!
- Ja?! – Odruchowo dotknąłem swoich policzków, które wręcz paliły. Musiałem się uspokoić, bo pewnie wyglądałem okropnie! – Trochę mi ciepło, znaczy... zaraz będzie dobrze!
Spokój, spokój, na luzie, pan Jeon siedzi przed tobą, spokojnie, PAN JEON SIEDZI PRZED TOBĄ!
- Szkoda, ładnie panu z tymi rumieńcami. Tak uroczo pan się prezentuje...
- Hyh?
Świat się zatrzymał, moi drodzy.
- Przepraszam za takie spoufalanie się! – powiedział pan Jeon, lekko odchylając się w tył na krześle. - Po prostu jest pan bardzo ładną osobą, a te rumieńce tylko to podkreślają.
...
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro