Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Kirishima:

Dzwonek zabrzmiał tym swoim charakterystycznym brzmieniem, który czasem powoduje, że w moich uszach słyszałem cichy pisk. Szczerze mówiąc nie jest to dla mnie zbyt miłe uczucie, ale z czasem się do tego przyzwyczaiłem. Nasz wychowawca dodał jeszcze krótko kilka informacji, zamykając jedną ręką książki. Po skończonej przemowie zatopil się w swój żółty kokon, zamykając w nim i śpiąc w najlepsze. Chyba to jedyna korzyść, jaka aktualnie cieszyła resztę klasy. Niektórzy postanowili wyjść z pomieszczenia lub w nim pozostać. Jak dla mnie było to obojętne. Pomimo błagalnych próśb, jakie prosili o nie Mina oraz Sero, by wyjść z nimi, przespacerować się po szkole lub wyjść na dach, zazwyczaj się na to nie zgadzałem. Dlaczego?

Od początku roku szkolnego w tej szkole Bakugo zawsze tylko siedzi w klasie. W dodatku sam... Szczerze mówiąc jest to dosyć przykry widok. Jego ciężki charakter nie potrafi zaakceptować reszta naszej klasy. Oczywiście ja się do nich nie zaliczam. Uważam, że jest on całkiem męskim przyjacielem! Na pewno jest mu miło, że mogę z nim spędzić czas.
Wstałem od ławki i podszedłem do blondyna. Jedną ręką zabrałem z najbliższego miejsca krzesło i usiadłem na przeciw.

- Hej, hej - uśmiechnąłem się do niego, poprawiając krzesło - Słuchaj, coś się stało? Wcześniej tak się nie zachowywałeś - mruknąłem opierając brodę o rękę

- Hej - powiedział krótko pod nosem trzymając ręce na ławce przy sobie - Przecież zachowuję się tak, jak zawsze - westchnął - Czemu się tak o mnie martwisz?!

- Jak to czemu? - spytałem będąc z lekka zdezorientowany jego pytaniem
- Przecież jestem twoim przyjacielem, a przyjaciele muszą o siebie dbać. Gdyby tak nie było, to czuć bym się mógł nie męsko!

- taa jasne, jeszcze czego - prychnął krótko przymykając wzrok - Może jeszcze mnie przygarniesz i będziesz traktować jak pieska? Nie jestem niepełnosprawny Eijiro! Nie potrzebuję żadnej pomocy od nikogo!

- Hej, nie musisz tak krzyczeć. Jesteś omegą i nie dasz rady sam się obronić. To naturalne, że omega musi znaleźć kogoś, kto będzie mógł ją w stanie chronić, wspierać i troszczyć się. A tym bardziej musi to być Alfa - podrapał się nerwowo po karku

- Tak, tak panie Wikipedia. Wiem przecież, ale ja nie jestem taką omegą, jak inne! Już wiele razy dałem radę poradzić sobie bez czyjeś pomocy

- Nie rozumiesz...

- Rozumiem bardzo dobrze!

- Bakugo! Omegi muszą stać u boku alf...

- Taa, by ich obsługiwać, podstawiać dania na stół, sprzątać, rodzić dzieci i jeszcze czego! - krzyknął wstając energicznie z miejsca - Wychodzę...

- E-Ej a ty dokąd?! - podbiegł do niego niepewnie wyciągając rękę w jego stronę

- Tam, gdzie taki idiota jak ty mnie nie znajdzie - zacisnął zęby wychodząc z pomieszczenia, zostawiając czerwonookiego z tyłu

- Szlag by to trafił - przeklnął w myślach Eijiro wracając do swojego miejsca

Bakugo

- E-Ej a ty dokąd?! - podbiegł do mnie gównowłosy w panice

- Tam, gdzie taki idiota jak ty mnie nie znajdzie - odrzekłem wychodząc z klasy ignorując go.
Cel mojej "wyprawy" był niezbyt skomplikowany. Aktualnie wchodziłem coraz to na wyższe piętro, omijając co jakiś czas schodzących z góry uczniów. Musiałem mieć niezły grymas na twarzy, bo każdy patrzył na mnie, jak na nieokreślone dla nikogo zjawisko. Czy ludzie serio nie mogą skumać tak prostej rzeczy, że każdy może mieć zły dzień?!
A z resztą... Nie teraz to zaprzątało moje myśli

"Kiedyś ten zachód pokochasz jeszcze bardziej"
Hmm, chyba kiedyś już to gdzieś słyszałem... Tylko, gdzie i kiedy?
I jakie ma być ku temu znaczenie?
Nie interesują mnie przecież jakieś tam zachody słońca. Mam znacznie ważniejsze sprawy do roboty. Ten, kto tak robi musi mieć nieźle nasrane w głowie.

Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem ją do siebie.
Świeże powietrze od razu buchnęło na twarz, dając w moim odczuciu przyjemne dreszcze. Tak, jestem na dachu. Wyszedłem z głębi wąskiego korytarza, przymykając drzwi tak, by żaden przeciąg nie otworzył je za szeroko.
Zapach wiosennego dnia był całkiem przyjemnym dla mnie odczuciem. Lubiłem tę porę roku.
Niby trochę popada, niby trochę zaświeci słońce...tak jest najlepiej.
Podszedłem do ławek, które stały niezbyt blisko krawędzi otoczonej siatką w razie bezpieczeństwa, siadając na jednej z nich.
Muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie... Będąc tutaj możliwe, że lepiej się nad tym skupię.

- Czekolada z miętą... - mruknąłem czując odmienny zapach, który musiał utkwić już w mojej pamięci. Cholera nie mówcie, że ten gównowłosy tutaj przyszedł.
Odwróciłem się za siebie. Tak jak myślałem - Po co ty tu przyszedłeś? Śledzisz mnie? - warknąłem patrząc na postać o charakterystycznych feromonach
Jednak...




//
Tudududu
ciąg dalszy nastąpi~
Przepraszam, że taki krótki
Następny rozdział postaram się napisać dłuższy 🙏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro