Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót

Wiktor siedział w aucie zaparkowanym nieopodal kawiarni, jedyne o czym myślał to ciepła kawa, mimo bardzo silnej chęci coś trzymało go w aucie, już od paru minut tak siedział w bezruchu patrząc na ulicę przed sobą, w końcu jednak przemógł się i wysiadł z auta idąc powolnym krokiem w stronę kawiarni nie spieszyło mu się zbytnio, niedaleko jej wejścia zauważył dwójkę nastolatków którzy stali obok wejścia, uwagę jednak zwrócił jedynie na brązowowłosego chłopaka, jego blada twarz i nieobecny wzrok wskazywał, że wyraźnie jest coś nie tak, mimo chęci pomocy ominą ich szerokim łukiem niezauważony przez chłopaka i jego koleżankę, gdy przekroczył drzwi usłyszał kroki dobiegające z zaplecza budynku, drzwi otworzyły się a za ladą stanęła młoda kobieta szeroko uśmiechająca się w jego stronę.
-To co zawsze Wiktorze?- Zapytała a uśmiech nie schodził jej z twarzy, ten jedynie kiwną głową zerkając za siebie, dwójka mijanych dzieciaków rozmawiała ze sobą, kątem oka zauważył że w kawiarni rozmawiają dość spanikowani dwaj chłopcy, jedyne co usłyszał z ich rozmowy to, to że trzeba wezwać pomoc.
Wiktor westchną ciężko słysząc dźwięk kawy wylewanej do kubka.
-To twój ostatni dzień w Polsce co nie?- spytała patrząc na wlewającą się kawę.
-Ta- Mruknął odwracając się z powrotem w jej stronę, ciepły kubek trafił do jego rąk, kiwną głową w podziękowaniu i położył pieniądze na blacie.
-Czy na pewno chcesz wracać do stanów po tym wszystkim, osobiście raczej sama nie dałabym rady- Powiedziała rudowłosa opierając się o blat.
-Nie jadę na zbyt długo, trzeba co jakiś czas odwiedzić rodzinę, a co już tęsknisz- spytał spoglądając na kubek, ta prychnęła jedynie rozbawiona.
-Co, chciałbyś nie?- szybkim ruchem ręki włożyła pieniądze do kasy, nagle jednak zamarła i pędem ruszyła w stronę drzwi, Wiktor spojrzał za nią i zobaczył jak chłopak który do tej pory stał z dziewczyną leży na ziemi w bezruchu, przyglądał się minutę aż w końcu usiadł do pustego stolika.
Zjawią się inni, z tą myślą zaczął sączyć kawę siedząc tyłem do sytuacji rozgrywającej się na zewnątrz. Od dawna unikał jakiejkolwiek formy pomocy innym, nawet on uważał to za hipokryzje, jednak jednocześnie potrafił z tym żyć.

Następnego dnia siedział już na lotnisku z paroma niewielkimi bagażami, jego lot miał się odbyć za dziesięć minut, to były ostatnie chwile spędzone na jego ojczystej ziemi, gdy wstał poczuł wibracje w kieszeni, pośpiesznie wyciągną z niej telefon. To był już któryś raz tego dnia gdy dzwonił do niego nieznany numer, tak jak przedtem i tym razem nie odebrał, nie chciał sobie zaprzątać głowy kolejnymi problemami.
Szybkim ruchem ruszył w stronę bramek i już po parunastu dłużących się minutach siedział w samolocie, ostatni raz spojrzał na Polskie lotnisko po czym założył słuchawki, jednak jego uszy zalała jedynie fala powiadomień, niektóre były od rodziny czy już wystartował, parę jednak pochodziło z nieznanego numeru, brunet przeczytał tylko jedną z nich która właśnie wyświetliła mu się na ekranie "Tęskniłem". Wiktor zignorował ją tak jak resztę, wiedział, że pewnie ktoś z rodziny zmienił telefon wraz z numerem, reszta podróży minęła mu zdecydowanie spokojniej, co chwilę ucinał sobie krótkie drzemki lub czytał książkę, wszędzie ją ze sobą zabierał więc i tym razem poświęcił jej parę chwil, martwiło go że podróż do Oregonu może potrwać kolejne dni jednak szybko zastąpił złe myśli wspomnieniem domu swoich rodziców, marzył o tym by znów tam się znaleźć, jego mieszkanie w Polsce było znacznie mniejsze niż całe domostwo. Z tą myślą przebył kolejne punkty swojej podróży aż w końcu jego oczom ukazała się tablica witająca gości w Fallen Ortis.
Miasteczko które mimo małego rozmiaru zawsze tętniło życiem, Wiktor od razu spostrzegł wiele znajomych twarzy, każdy już wiedział o jego przybyciu z ludzie machali mu gdy autobus przejeżdżały przy kolejnych dzielnicach aż w końcu zatrzymał się na przystanku docelowym. Wiktor staną przed drzwiami autobusu, już teraz widział jak na chodniku przed nimi stoi grupką ludzi widocznie czekająca na niego, gdy tylko drzwi się otworzyły brunet wysiadł ciągnąc za sobą bagaże.
Kobieta stojąca na przodzie od razu rzuciła mu się na szyję ściskając go aż do bólu.
-Tak mamo, ja też tęskniłem- Wydusił z siebie czując jak kobieta swoim uściskiem zabiera mu wdech w piersiach, miała ona niepozorną i dość słabą budowę, jednak było to mylące patrząc na jej siłę.
Drugi do przywitania podszedł ojciec Wiktora, on także obioł syna, może i delikatniej niż żona jednak tak samo czule, reszta zebranych była głównie kuzynostwem chłopaka.
-Oh skarbie nie mogliśmy się doczekać twojego przyjazdu, na pewno jesteś głodny w tych samolotach dają same konserwy dla kotów- Powiedziała blond włosa kobieta która nie tak dawno prawie złamała mężczyźnie kark. Nie miał nawet chwili by odpowiedzieć ponieważ od razu został pociągnięty do jednego z aut zaparkowanych niedaleko przystanku.
Stary wóz był tym samym którego Wiktor żegnał osiem lat temu, był tak samo głośny i tak zniszczony jak dawniej.
Ojciec chłopaka usiadł za kierownicą od razu ruszając. Przejechali przez całe miasteczko by w końcu dojechać na same obrzeża.
Oczom Wiktora ukazał się sporych rozmiarów dom otoczony drewnianym płotem, stał on praktycznie przy samym lesie wraz z paroma innymi domostwami, ten widok przypominał bardziej wiejski niż miejski, i za to brunet go kochał, potrzebował chwili odpoczynku od zgiełku warszawy, jego rodzina od pokoleń prowadziła małe gospodarstwo przez co potrzebowali więcej miejsca, dom przy lesie był idealny, duża działka pozwalała na postawienie szop i kurnika a bliskie położenie z miastem pozwalały im na integrację z społeczeństwem, nie byli więc odludkami prowadzili wręcz aktywne życie w społeczeństwie miasteczka.
Wiktor wysiadając z auta od razu został otoczony przez stadko psów które pilnowały domu i gospodarki podczas nieobecności właścicieli, mężczyzna kucnął by się z nimi przywitać, z sześciu psów nie kojarzył tylko jednego, młodego szczeniaka który najbardziej pchał się do głaskania.
-Nowy?- zapytał patrząc na swojego ojca, ten położył jeden z bagaży na ziemi i spojrzał na psa.
-Tak niestety stara Lessy musiała się z nami pożegnać, biedna psina nie mogła już nawet jeść- Wiktor przytakną wstając, wziął jeden z bagaży i ruszył w stronę domu po wydeptanej ścieżce która zaprowadziła go na ganek. Stare deski zaskrzypiały pod jego ciężarem gdy w końcu staną przed drzwiami do domu, obrócił się jednak przez ramię patrząc jak jego młodsze kuzynostwo wysiada z drugiego auta, jasne się stało dla niego że na upragnioną ciszę będzie musiał poczekać do wieczora.
-Wszyscy się za tobą stęskniliśmy- Powiedziała jego matka przepychając się przed niego i otwierając drzwi -Pewnie przyjdzie jeszcze sporo osób by się przywitać, jak dobrze że pomyślałam o zrobieniu większych porcji- Powiedziała dumna z siebie.
-Kto na przykład przyjdzie?- Zapytał wchodząc za nią do środka, z ganku od razu wchodziło się do sporego salonu, Wiktor rozejrzał się krótko wchodząc głębiej w dom.
-Na pewno państwo Miller, pani Smith, ah i pan James też na pewno się pojawi- Wiktor słuchał uważnie, gdy jego matka wypowiedziała ostatnie imię spojrzał na nią z wyrazem niechęci.
-Prosiłem byście go nie informowali i moim przyjedzie- Powiedział z wyrzutem patrząc na kobietę, ta jedynie wzruszyła ramionami i pokierowała się w stronę kuchni -Sam się dowiedział- rzuciła przez ramię znikając w kuchni.
Wiktor zawiesił na chwilę wzrok w powietrzu myśląc, spodziewał się tego że James postanowi go odwiedzić, wolał jednak by to się nie stało. James był szefem wydziału kryminalnego, to on wybierał którzy detektywi nadają się do współpracy a którzy nie, niestety wiele lat temu postanowił że Wiktor się nadaje, skutki tej decyzji miały miejsce do teraz mimo że Wiktor od długiego czasu nie pracował już jako detektyw śledczy.
Zignorowanie przybycia dawnego znajomego zdawało się być najlepszym pomysłem na tą chwilę, nie chciał go wypraszać przy reszcie gości. Zanim jednak wszyscy przyjadą miał chwilę by rozejrzeć się co i jak się zmieniło.
W tym samym momencie do mieszkania wlało się kuzynostwo, jako jedyni nie podeszli się przywitać, Wiktor uznał że musi być to skutkiem tego że dzieci te były małe w momencie jego wyjazdu. Tylko mała Lily patrzyła na niego z odległości. Ostatni raz gdy ją widział była niemowlakiem.
-Co jest młoda- Spojrzał na nią stając jedną nogą na schodach prowadzących na górę gdzie znajdowały się głównie pokoje.
Dziewczynka spuściła lekko wzrok łapiąc się dłońmi za swoją sukienkę.
-Ja mam coś dla ciebie- Powiedziała cicho robiąc parę kroków w jego stronę. Wyciągnęła do niego rękę w której znajdowała się mała niebieska muszla.
Wiktor wziął od dziewczynki podarunek i przyjrzał mu się.
-Bardzo ładna- Powiedział jakby z przymusową wdzięcznością po czym ruszył na górę zostawiając dziewczynkę samą na dole. Minął wiele drzwi kierując się do tych konkretnych na samym końcu korytarza, wchodząc do pokoju spostrzegł ,że nic nie zostało przez ten czas ruszone. Tak jak pozostawił swój pokój tak stał dalej. Powoli przeszedł przez niego i usiadł na starannie zaścielonym łóżku. Słyszał na dole gwar przygotowań do przyjęcia gości, przez okno widział jak pod dom zaczynają podjeżdżać auta, było ich zdecydowanie więcej niż jak mówiła jego matka.
Przyjechała sklepowa pani Olivia wraz z swoim mężem i synem, państwo Otis wraz z dwiema córkami. Sąsiadki z rodzinami oraz sama ciotka Jola, jej Wiktor z rodziny nienawidził najbardziej była skąpą i samolubną starszą kobietą która wielokrotnie wbiła swoim bliskim sztylet w plecy.
Mężczyzna zauważył jednak jeszcze jedno auto, nie znał jego właściciela czarny Chrysler. Jego kierowca wysiadł powoli i spojrzał w stronę budynku był to wysoki dorosły mężczyzna o ciemnych blond włosach które powoli przechodziły w brąz na twarzy miał okulary przeciwsłoneczne a sam był ubrany w dobrze i drogo wyglądający czarny garnitur. Brunet patrzał na nieznajomego który idzie na samym końcu wraz z gośćmi w stronę domu.
Gwar na dole zwiększył się a Wiktor uznał że to czas najwyższy zejść na dół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro