Epilog
{ 0 }
Złudzenie stało się realnością.
Czy znacie to uczucie, kiedy z całej siły pragniecie wyrwać się ze snu? Wybudzić się z koszmaru, który odgrywa się w waszej głowie, niczym przeklęte przedstawienie. Kiedy czujecie dosłownie wszystko, ale jednak nie możecie zrobić kompletnie nic. Oglądacie bezczynie, jak przed waszymi oczyma dzieje się największa klęska, przez którą myślicie, że nie ma już żadnego ratunku.
Jeden moment.
Moment, w którym myślicie, że gorzej już być nie może i całkowicie się poddajecie. Oddajecie się w ręce chodzącemu koszmarowi i błagacie, by zakończył wasz żywot jak najszybciej, bezboleśnie.
Ale nie tym razem.
Światło.
Światło, które wyprowadziło Jungkooka z jego własnego koszmaru, dając mu nowe życie.
Nowy start.
– Jungkook? Jungkook, słyszysz mnie? Zawołajcie lekarza!
Donośny głos kobiety uderzał pulsującymi falami bólu prosto w głowę bruneta, powodując u niego ciche jęki, których nie mógł powstrzymać.
Szmery. Głosy. Przeróżne dźwięki urządzeń. Światło.
Widział je.
Widział wszystko, co go otaczało.
Brunet wyciągnął trzęsącą się dłoń w stronę szafki, która tak naprawdę znajdowała się po drugiej stronie sali. Nie widział jej dokładnie przez wciąż zamazany wzrok i wręcz pulsujący ból głowy.
Dlaczego ją widział?
– Jungkookie, kochanie, słyszysz mnie? – chłopak czuł jakby wrócił na ziemię, gdy po raz kolejny usłyszał przy swoim uchu znajomy głos kobiety. Popatrzył na swoją rodzicielkę, uśmiechając się szeroko.
Znowu mógł zobaczyć jej długie, kasztanowe włosy. Dwoje oczu, które błyszczały teraz od słonego płynu, emanując dużą miłością. Czerwone policzki pokryte łzami, które zakończyły na nich swój żywot i ten dobrze znany mu uśmiech. Mógł po raz kolejny zobaczyć najważniejszą kobietę w jego życiu.
Jungkook wyciągnął niepewnie dłoń w jej stronę i pogłaskał czule jej policzek, upewniając się czy na pewno jest prawdziwa. Ta zapłakała tylko głośniej, łapiąc mocniej za dłoń swojego syna.
– Tak bardzo się bałam.. – wyszeptała, przymykając również swoje oczy.
Wtedy wszystkie wspomnienia uderzyły w Jungkooka. Co z ciałem Taehyunga? Gdzie był Yoongi? Czy próbował go zabić, dlatego znajdował się teraz w szpitalu?
– M-mamo – chłopak wyszeptał cicho i niewyraźnie, czując jak dużą trudność sprawia mu zwykłe odezwanie się. – G-gdzie jest Taehyung? Cz-czy ja naprawdę go zabiłem?
Kobieta zmarszczyła swoje brwi, nie rozumiejąc o co pyta ją chłopak.
– Słonko, miałeś wypadek samochodowy i zapadłeś w śpiączkę – brunetka szepnęła cicho, ignorując pytania syna. – Jimin próbował Cię wtedy uratować i...
Pani Jeon wypuściła z ust drżący oddech, nie wiedząc, jak brunet może zareagować na wieść o śmierci jego narzeczonego. Kobieta znała zamiary Jungkooka i wiedziała, że ten oświadczył się Jiminowi tuż przed okropnym wypadkiem, który oddał ich w ramiona śmierci. Tylko Jungkookowi udało się wrócić.
– Zmarł na miejscu. – Kobieta spuściła swoją głowę w dół, ściskając mocniej dłoń bruneta. – Tak mi przykro, kochanie.. Minęło już pół roku.
Jungkook zmarszczył swoje brwi i pokręcił szybko głową. Jimin nie mógł zginąć w wypadku samochodowym, skoro to Yoongi go zabił. Doskonale pamiętał to co powiedział mu Taehyung.
– A-ale to Yoongi zabił Jimina – brunet wyszeptał z lekko chrypką, łapiąc się za głowę, która pulsowała coraz mocniej. Każde wspomnienie bolało go podwójnie. – Mamo, gdzie jest Taehyung?
– Yoongi wyjechał rok temu, nie pamiętasz? – kobieta zmarszczyła brwi w zdezorientowaniu, czując jak ogarnia ją panika. Czy jej syn stracił pamięć? – Był twoim najlepszym przyjacielem, ale musiał wyjechać, Jungkookie. Powiedz, że to pamiętasz, proszę.
Brunet zabrał swoją dłoń i odsunął się nieco od kobiety, kręcąc przerażony głową. Świat rzeczywisty i ten wymyślony zderzyły się w tej chwili w jego głowie, powodując prawdziwą katastrofę. Nie wiedział co było prawdziwe, a co było tylko wymysłem jego wyobraźni.
Czy Taehyung istniał tylko w jego głowie?
Jestem twoim najpiękniejszym złudzeniem.
– T-Taehyunga nie ma? – Jungkook wyszeptał cicho, patrząc na rodzicielkę załzawionym wzrokiem. – N-nie zdążyłem się pożegnać..
– Kochanie, dlaczego powtarzasz w kółko imię-
Kobieta nie dokończyła, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi.
Sen na jawie.
– Jak dobrze, że pan już jest, panie doktorze! – brunetka odezwała się głośno, sprawiając, że Jungkook obrócił swoją głowę w stronę drzwi.
– Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie. Jungkook jest niesamowicie silny.
Ten głos.
Brunet rozpoznałby ten głoś nawet pośród ogromnego tłumu. Usłyszałby go w środku lasu, gdy ten wołałby go o pomóc.
Usłyszałby go nawet w śnie.
Złudzenie stało się realnością.
– Jestem Kim Taehyung, twój doktor. – Niski głos zabrzmiał przy jego uchu, gdy policzki bruneta zaczęły po raz kolejny zalewać się rzewnymi łzami. – Obiecuję, że od teraz wszystko będzie dobrze.
Taehyung naprawdę przed nim stał.
Z miarowym oddechem, bijącym sercem i tym szerokim uśmiechem, który pragnął zobaczyć, odkąd po raz pierwszy go poznał.
Poznał go w swojej wyobraźni.
– T-taehyung, ty żyjesz – Jungkook wyszeptał niepewnie, skanując dokładnie twarz i sylwetkę mężczyzny. Nie mógł uwierzyć, że w końcu może nacieszyć się patrzeniem na niego. Dlaczego więc ten nie przytulił go? Nie pocałował, nie powiedział, że go kocha, był po prostu całkiem obojętny.
Blondyn westchnął cichutko i położył dłoń na ciepłym czole pacjenta. Już jakiś czas temu zbadali, że śpiączka, w którą zapadł Jungkook, należała do tych, gdzie poszkodowany słyszał wszystkie głosy z zewnątrz. Niestety nie wiedział, co krążyło w głowie bruneta przez te pół roku. Taehyung był doktorem, a Jungkook jego pacjentem, nic więcej. Przecież blondyn nie mógł przyznać, że każdego wieczoru siadał przy nim i opowiadał mu różne historie, mając nadzieję, że pomoże mu to wyjść z tego okropnego stanu między życiem, a śmiercią. Matka bruneta każdego dnia opowiadała mu o jej minionym dniu, mając nadzieję, że pewnego dnia chłopak odpowie na jej słowa i wylane łzy.
Nie wiedzieli, że pomogli stworzyć Jungkookowi jego najpiękniejszy koszmar.
– N-nie zabiłem Cię – brunet wymamrotał, ocierając swoje mokre od łez policzki. – P-proszę, daj mi kolejną szansę. Obiecuję, że już Cię nie skrzywdzę!
Płacz, który wydostał się z piersi poszkodowanego, złamał serce blondyna na pół. Nie miał zielonego pojęcia, o czym mówił do niego brunet i właśnie to było najgorsze. To bolało go najbardziej.
– Jungkook – powiedział spokojnie lekarz, co było dla niego nie lada wyzwaniem. – Potrzebujesz teraz dużo odpoczynku, musimy przeprowadzić kolejną serię bada-
– Nie chcę ich! – Głos Jungkooka łamał się na każdym słowie, powodując rosnący ból w piersi blondyna. – Powiedz, że mnie pamiętasz. Proszę Cię – brunet zapłakał cicho, łapiąc za dłoń doktora. – Powiedz znowu, że mnie kochasz...
Taehyung popatrzył na pielęgniarkę, która stała przy drzwiach z łzami w oczach i pokazał jej gestem, by wyprowadziła stąd na chwilę mamę chłopaka. Ta skinęła tylko głową i ruszyła w stronę wyjścia z sali, przyciskając do swojej piersi roztrzęsioną rodzicielkę.
W takich chwilach przeklinał swoje słabe nerwy i to, że postanowił zostać lekarzem.
– Pamiętasz mnie, prawda? To nie mógł być tylko sen. – Jungkook zacisnął mocniej swój uścisk na dłoni blondyna, czując jak ten po chwili obejmuje go i przysuwa do swojego torsu.
Pachniał dokładnie tak samo.
Pachniał szczęściem i bólem zmieszanym z cierpieniem.
To był jego Taehyung.
– T-to naprawdę ty.. – wyszeptał cichutko brunet, wtulając twarz w biały kitel mężczyzny. – Wszędzie bym Cię poznał.
– To ja, Jungkook. – Blondyn uśmiechnął się lekko, zaczynając kołysać delikatnie chłopakiem. – Obiecałem, że będzie dobrze, prawda?
Brunet pokiwał swoją głową i mocniej przytulił się do ciepłego ciała Taehyunga.
Nie mógł po raz kolejny zmarnować tej szansy.
– Może zaczniemy wszystko od nowa? – wyszeptał Taehyung w jego włosy, uśmiechając się delikatnie. – Taki nowy start.
Nowy start.
Jeon uśmiechnął się i podniósł swoją głowę do góry, by móc spojrzeć na miłość ze swoich snów.
Nowy start brzmiał idealnie.
Jungkook czuł, że brakująca część jego układanki właśnie trafiła w jego ręce. Nie potrafił jeszcze jej dokończyć, trzymając w dłoni najważniejszy element. Element, który potrzebował wyjątkowej pielęgnacji, by wpasować się w resztę.
Teraz liczyło się tylko to, że trzymał go w dłoni.
– Jestem Kim Taehyung, miło mi Cię poznać.
– Jestem Jeon Jungkook, mi również.
Wtedy jego najpiękniejsze złudzenie stało się rzeczywistością.
KONIEC
*
nie wiecie jak bardzo boli mnie to, że to już koniec
chciałam podziękować każdemu z osobna za każdą gwiazdkę, każdy komentarz i każde dodanie do waszej listy
żadnego opowiadanie nie pisało i wątpię, że kiedykolwiek będzie mi się pisać, tak cudownie jak to
włożyłam w to dużo wysiłku, łez i pracy i jestem okropnie wdzięczna, że nie na darmo, bo mam was, moją najcudowniejszą nagrodę
płakałam jak głupia, pisząc ten epilog i naprawdę nie chcę kończyć tego opowiadania, ale kiedyś to musiało się stać):
z racji, że to już ostatni rozdział, proszę was o zostawienie komentarzy i napisanie jak podobało wam się to ff:( to dla mnie ważne, skarby
do zobaczenia w innych ficzkach
kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro