9.
{ważna notka pod rozdziałem, proszę przeczytajcie }
Ile razy chcieliście cofnąć czas?
Ile razy żałowaliście, że wybraliście akurat tę ścieżkę?
Ile razy chcieliście przestać, ale uzależnienie było mocniejsze?
Ile razy wiedzieliście, że wasz wybór to najpiękniejszy błąd na świecie?
Kochać, znaczy cierpieć.
Bolesny jęk odbił się od śnieżnobiałych ścian przestronnego salonu, a Taehyung czuł jak wraca do niego z podwojoną siłą. Bolał bardziej, niż czyny, których był teraz ofiarą.
Ofiarą, która sama oddawała się w ręce śmierci ubranej w białą koszulę i krew.
- Odpowiadaj jak do ciebie mówię! - głośny ryk uderzył we wrażliwe uszy młodszego, który trząsł się teraz na podłodze.
Ból promieniował przez jego całe ciało, skupiając swoją siłę w poszczególnych miejscach.
- N-nie mo-
Kolejne słowo Taehyunga zostało przerwane przez jego własny przeraźliwy krzyk. Zaczął płakać na całe gardło, patrząc rozmazanym wzrokiem na nogę bruneta, która z impetem przygwoździła jego nadgarstek do ziemi.
Obydwoje bez problemu mogli usłyszeć głośne chrupnięcie, które oznaczało nic innego jak złamanie.
Blondyn krzyczał i błagał, żeby starszy przestał, gdy ten tylko patrzył na niego z błyskiem w oku, szarpiąc za jego już lekko podarte ciuchy. Przez głowę studenta przechodziły już myśli własnego skonania.
Naprawdę starał się przygotować na śmierć, która stała teraz nad nim w najpiękniejszej postaci jaką mógł sobie wyobrazić.
Jednak ból fizyczny miał się nijak do tego psychicznego. Kochał Jungkooka szczerze, nawet kiedy ten traktował go jak zabawkę, którą można było rzucać po kątach.
Uzależnienie.
Ostatnie resztki rozsądku odezwały się w głowie studenta, kiedy wykorzystał moment, gdy brunet obrócił się na chwilę. Zaczepił swoje nogi o jego, powodując, że tamten runął na ziemię z głośnym hukiem. Szybko wstał ostatkami swoich sił i ruszył pędem w stronę przedpokoju.
Musiał się stąd wydostać. Nie mógł zostać w domu, w którym czekała go pewna śmierć.
Dobrze wiedział, że Jungkook w swoich napadach agresji nie miał żadnych pohamowań.
Był w stanie zrobić najgorszą krzywdę, nawet ważnej dla niego osobie, by tylko poczuć tą upragnioną ulgę, która przychodziła do niego, gdy widział rosnące cierpienie u innych.
Blondyn założył buty niedbale, nie myśląc nawet by zabrać swój płaszcz z wieszaka. Chciał uciec z tego piekła na ziemi, jak najszybciej było to możliwe.
Więc biegł.
Pośród ciemnego lasu usłanego łysymi już drzewami, którego sceneria naprawdę przypominała tą z horroru. Jego głośny płacz rozdzierał mroczną aurę, tak samo jak krzyk, gdy upadł boleśnie na ziemię, lądując na swojej złamanej ręce.
Cały jego nadgarstek był mocno spuchnięty, a Taehyung mógł przysiąc, że czuję bolesne pulsowanie w swoich uszach.
Nie mając siły już wstać, blondyn podniósł swoją głowę do góry. Przez jego głowę przechodziło teraz sto myśli na minutę. Czuł, że zasługuje na wszystko co przydarzyło mu się od dnia, w którym poznał Jungkooka. Od zawsze był zdania, że wszystko co nas spotyka jest czymś ustalonym z góry, nieodłączną częścią naszego losu.
A jego losem był właśnie Jungkook.
- Jesteś moim najpiękniejszym błędem.
*
Yoongi wbiegł do części mieszkalnej uczelni, dysząc ciężko ze zmęczenia.
Może nie dał sobie zbyt dużo czasu na przemyślenie, gdy wybiegł z mieszkania Junga zaraz po tym, jak ten go pocałował.
Sam nie potrafił zrozumieć dlaczego uciekł.
Wiedział o zauroczeniu rudowłosego. Widział jak tamten na niego patrzy, ale nigdy nie przypuszczał, że posunie się do tak odważnego kroku. Zwykle ich relacja ograniczała się tylko do wymieniania spojrzeń lub szczerych uśmiechów.
Choć Yoongi wiedział, że pojawiając się w mieszkaniu starszego, sam był sobie winien.
Mimo, że uważał Hoseoka za naprawdę porządnego mężczyznę, coś w środku nie pozwoliło mu na oddanie pocałunku.
Tym czymś była twarz jego przyjaciela, która pojawiła się tuż przed oczami studenta, gdy tylko wargi rudowłosego znalazły się na tych jego.
Czuł jakby zdradzał Taehyunga.
Za wszelką cenę chciał odrzucić to palące go od środka poczucie winy. W końcu blondyn już wybrał, więc dlaczego ciągle w środku miał nadzieję?
Yoongi ze spuszczoną głową wszedł do swojego starego mieszkania, nie zastanawiając się nawet dlaczego drzwi nie były zamknięte na klucz. Opadł zmęczony na łóżko i schował w twarz w dłoniach, wzdychając ciężko.
Prawdopodobnie popłakałby się kolejny raz z bezsilności, która zaciskała swoje ramiona coraz mocniej wokół niego, gdyby nie szloch, który usłyszał z łazienki.
Był wręcz stuprocentowo pewny, że blondyn spał teraz w domu Jungkooka, a nie przesiadywał w ich mieszkaniu, w którym samo bycie bolało bardziej niż tysiąc sztyletów wbitych w plecy. Przecierając jeszcze swoje oczy, Yoongi otworzył powoli drzwi od łazienki, które zaskrzypiały w odezwie.
Nie umiał zliczyć ile już razy jego serce rozpadło się na widok blondyna.
Szybko klęknął przy trzęsącym się ciele studenta, który oblewał swój nadgarstek zimną wodą, chcąc poczuć chociaż chwilę ukojenia od tego potwornego bólu.
Przez myśl nawet nie przeszło mu, żeby pójść do szpitala. Za bardzo bał się tych wszystkich igieł, strzykawek i innych rzeczy, by udać się tam dobrowolnie.
- Jezu, co ty sobie zrobiłeś - wymamrotał tylko zszokowany zielonowłosy, dotykając opuszkami palców spuchnięty nadgarstek blondyna, który syknął cicho.
- Ja sobie? Nic.. - uśmiechnął się cierpko Taehyung, czując jak zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością przez paraliżujący ból. - Zostawiłeś mnie.
- T-tae, ja-
- Zostawiłeś mnie - powtórzył młodszy, pozwalając by jego ciałem zawładnął kolejny szloch. - Zostawiłeś mnie, zostawiłeś mnie, zostawiłeś mnie..
Yoongi szybko przyciągnął do siebie roztrzęsione ciało blondyna, wyciągając wolną dłonią telefon ze swojej tylnej kieszeni. Wiedział, że chłopak straci zaraz przytomność, a już dawno powinien leżeć w szpitalu, gdzie ktoś opatrzyłby jego złamaną rękę.
- Shhh.. - wyszeptał Min, przyciskając telefon do swojego ucha.
Zaczęło robić mu się niesamowicie gorąco, gdy zobaczył jak tamten zamyka swoje oczy powoli. Był pewien, że zemdlał, przez co zaczął panikować jeszcze bardziej, a przerywany dźwięk sygnału w telefonie sprawiał, że wariował.
Blondyn rozchylił jeszcze lekko swoje usta, niekontrolowanie luzując uścisk na ciele trzymającego go Mina.
- Zostawiłeś mnie, Jungkook.
*
przepraszam skarby za tak długą przerwę, ale nie miałam przez troszkę dostępu do internetu
chciałam napisać, że nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, czy nowy ficzek, który planowałam, ponieważ tak troszkę zdałam sobie sprawę, że to co tu pisze nie jest dobre, dziękuję za każdy komentarz i głos, ale nie wiem, może powinnam oglądać tylko teledyski, a nie jeszcze pisać bo to mi chyba nie wychodzi hahah, mam nadzieję, że wróci mi ta wena ale naprawdę nie wiem bo czuję że tylko zaśmiecam tym wattpada
i przepraszam kiviaok chciałam zadedykować Ci ten rozdział, ale zrobię to kiedy napisze mój 'comebackowy' hahah
kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro