5.
Jungkook kroczył pogrążonymi w ciemności ulicami Busan z narzuconym na głowę kapturem od bluzy. Całe szczęście, że lato w tym roku było wyjątkowo ciepłe i spokojnie mógł wyjść z domu po północy w samej bluzie, bez żadnego innego przykrycia.
Nie miał kontaktu z Jiminem od dnia, gdy kazał mu odejść, psując przy tym ich pierwszą rocznicę. Przecież miał wszystko tak idealnie zaplanowane. Spacer po ich ulubionej plaży, zachód słońca, wyjazd do Amsterdamu.
Jednak jak zawsze na drodze stanęli im rodzice Parka. Nie umiał zliczyć ile już razy psuło się między nimi właśnie przez nich.
Wszystko przez to, że mieli coś przeciwko ich wcześniejszej przyjaźni, a teraz prawdopodobnie na wieść o związku dostaliby zawału albo innego cholerstwa.
Rocznica była dla niego idealną okazją na zaręczyny. Naprawdę chciał być z Jiminem już zawsze, a myśl, że kiedykolwiek miałby związać się z kimś innym, przyprawiała go o wymioty.
Tylko ostatnio coś nie pasowało. Ich relacja nie była już taka sama, a Jungkook chcąc załatać ich rosnące niedoskonałości, musiał oświadczyć się młodszemu.
Myślał, że to połączy ich na nowo, jak i na stałe.
Zatrzymał się na chodniku na przeciwko domu czarnowłosego i westchnął ciężko. Zerknął w okna od pokoju Parka i widząc lekką poświatę, którą na pewno musiała dawać lampka nocna, wypuścił z ust drżący oddech.
Podszedł bliżej posiadłości państwa Park i wyciągając drobne kamyczki z dużych donic, które stały naokoło domu, zaczął uderzać nimi w okno Jimina.
Naprawdę wolałby jak normalny człowiek zadzwonić i poprosić go o rozmowę, ale Park nie zawsze zachowywał się jak dorosły i po każdej kłótni blokował go na każdym możliwym portalu społecznościowym, i nie tylko.
Gdy po kilku minutach usłyszał skrzypnięcie otwieranego okna, podniósł głowę do góry, czekając aż zobaczy twarz swojego chłopaka, za którą tak bardzo zdążył się stęsknić. Jednak zamiast tego poczuł jak w jego czoło uderza jeden z butów czarnowłosego, upadając zaraz potem na ziemię.
- Kurwa mać - warknął aż nazbyt głośno, masując swoje obolałe czoło. Był pewny, że jutro w tym miejscu pojawi się niemały siniak.
- Ja Jimin, miło mi - odezwał się nagle chłopak, wychylając swoją głowę delikatnie zza okna. - Co tu robisz?
- Aktualnie? Prawie krwawię - odpowiedział sucho, patrząc już z wyraźną niechęcią na czarnowłosego.
Ten zagryzł mocno wargę i odwrócił swój wzrok, żeby tylko nie musieć patrzeć na Jungkooka. Może i przegiął z atakowaniem go, ale czuł się naprawdę zraniony.
Poza tym on też czuł, że nawet ich kłótnia nie boli go tak jak kiedyś.
Wszystko przemijało.
- P-prze.. Idź stąd - szybko zmienił swoją wypowiedź Park, zerkając po raz pierwszy na bruneta.
Wyglądał tak cudownie jak ostatnio. Mimo, że jego twarz była zaspana, a włosy rozczochrane przez to, że jeszcze przed chwilą miał na nich założony kaptur, to i tak wyglądał idealnie.
Wyglądał idealnie dla Jimina.
- Jiminie - westchnął ciężko, co chwilę dotykając miejsca, które aż pulsowało od tego bliskiego spotkania z butem. - Proszę Cię, nie złośćmy się na siebie, wylećmy do Amsterdamu i po prostu zostawmy to wszystko za sobą.
Park pokręcił od razu głową, a Jungkook nie poddając się, podszedł jeszcze bliżej domu młodszego i zacisnął mocniej dłonie na kwiatku, który przez ten cały czas trzymał w kieszeni.
- Wiem, że boisz się rodziców, ale możemy coś wymyślić. Tylko wylećmy razem, pro-
- Ja nie chcę, Jungkook - przerwał mu nagle, odwracając swój wzrok, żeby tylko nie musieć patrzeć na jego reakcję. - Chcę przerwy.
A wtedy Jeon poczuł jak jego serce po raz kolejny upada na ziemię, roztrzaskując się przy tym na tysiące małych kawałeczków.
Bez żadnego słowa odszedł w stronę miasta, nie zważając na to, że jego dom był w przeciwnym kierunku.
Ból i gorycz wypełniła jego ciało po same brzegi.
Tylko czekała, by wypłynąć i zaatakować go w sposób, który zniszczy go na zawsze.
W sposób, który od tamtego wieczora, był z nim aż do dziś.
*
- Taehyung, zostaniesz na chwilę? - chłodny głos jego wykładowcy sprawił, że przez całe ciało studenta przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Obrócił się niechętnie w momencie, w którym miał już wyjść z klasy. Przez dzisiejsze zajęcia, czuł na sobie wzrok Parka dosłownie co chwilę.
Czuł jak na wylot wypala w nim dziurę, sprawiając, że tamten czuł się nadmiar niekomfortowo. Nie był idiotą i doskonale wiedział o czym tak bardzo Jimin chciał z nim porozmawiać.
Taehyung się po prostu bał.
- Tak, proszę pana? - uśmiechnął się krzywo i stanął niedaleko biurka profesora, zamykając jeszcze przed tym drzwi od sali, kiedy poprosił o to starszy. - Jeśli chodzi o ten dodatkowy projekt, to ja oczywiście wezmę się za niego. Naprawdę to dla mnie żadne pro-
- Nie - przerwał mu od razu, a Taehyung zaobserwował jak tamten zaciska mocniej dłoń na meblu przed sobą. To naprawdę nie zapowiadało się dobrze. - Chcę, żeby ta rozmowa została między nami, i tylko nami.
Kim pokiwał powoli głową, przełykając swoją ślinę tak głośno, że był pewny, iż nauczyciel siedzący od niego w niedużej odległości, mógł to usłyszeć.
- Skąd znasz Jungkooka?
Fala zimnego potu zalała studenta, kiedy poczuł jak kolana zaczynają się pod nim uginać.
- N-nie zna-
- Przestań. Wątpię, żebyś znalazł to zdjęcie na ulicy - ton jego głosu całkiem nie przypominał tego, który Taehyung mógł słyszeć na co dzień. - Więc?
Miał powiedzieć mu prawdę? Nastolatek nie miał nawet pojęcia, czy starszy wie o tym co stało się brunetowi.
- Opiekuję się nim - Kim westchnął, patrząc niepewnie na twarz nauczyciela, która zmieniała swój wyraz co chwilę.
Mężczyzna zmarszczył swoje brwi mocno i spojrzał na niego niezrozumiale.
- Jak to się nim opiekujesz? Po co? Przecież on jest zdrowy - powiedział spokojnym, ale nieco zdezorientowanym tonem Jimin, stukając nerwowo palcami o swoje dębowe biurko.
- N-no nie do końca.. - Taehyung wypuścił drżący oddech z ust, czując jak sam zaczyna się trząść z nerwów. - Miał wypadek, tyle, że nie wiem w jakich okolicznościach i stracił wzrok.
Szok, który malował się teraz na twarzy wykładowcy był ogromny.
Niejeden aktor mógł pozazdrościć mu tak dobrego udawania.
- Jak to stracił wzrok?
Odpowiedź studenta została przerwana przez dzwonek, który oznajmiał, że kolejna lekcja Kima właśnie się zaczęła. A on przecież nigdy się nie spóźniał.
- Przepraszam, muszę już iść i.. - odwrócił się jeszcze w progu klasy, patrząc niepewnie w stronę wykładowcy. - Przykro mi.
Park nie skomentował tego, obserwując w ciszy studentów wchodzących do klasy. Przecież nie mógł wyjść przed uczniem na chuja, który zostawił swojego chłopaka, gdy tylko ten stał się w pewien sposób niepełnosprawny.
*
Taehyung przez cały dzień myślał wyłącznie o sytuacji, która zaszła po jego pierwszych zajęciach. Czy to w ogóle możliwe, że Park nie wiedział o wypadku Jungkooka?
Skoro byli razem, to raczej taka rzecz nie bardzo miała im jak umknąć. W końcu nie było to głupie skaleczenie, czy złamanie ręki.
Jego ciekawość niestety sięgnęła już takiego stopnia, że gdy tylko tamten przekroczył próg domu Jeona, od razu pożałował, że zjawił się tam tego dnia.
- Wypierdalaj stąd, rozumiesz! - krzyknął głośno Jungkook, łapiąc za szklany wazon, który stał na dużej szafce, tuż obok niego. - Nie próbuj mi się tu kurwa więcej pokazywać!
Blondyn już od dobrych piętnastu minut czuł mokre łzy na policzkach, które nie mogły wyczerpać swoich zapasów. Pożałował, że chociażby spróbował zapytać o Parka, bo próba ta skończyła się ogromnym atakiem złości ze strony bruneta.
Tamten zaczął ciskać wszystkimi rzeczami, które tylko napotkał swoimi dłońmi, rzucając nimi na oślep. To nie tak, że Taehyung o mało nie dostał już kilka razy drogim wazonem, czy jakąś lampką, która stała przy dużej kanapie.
Uparcie ścierał krew, która zbierała się na jego policzku, odkąd szkło, które rozbiło się na ścianie, odbiło się prosto na jego twarz.
Jednak on nie odpuszczał, wciąż próbując uspokoić Jungkooka.
- P-proszę, uspokój się! - podniósł głos chyba po raz pierwszy, ale gdy tylko duży wazon rozbił się na ścianie obok niego, od razu tego pożałował. - R-robisz mi krzywdę..
- Zasługujesz na nią! Za to jaką krzywdę robisz innym - wrzasnął, a jego ciało trzęsło się co najmniej, jakby dostał napadu. - Zabiję Cię, jeśli teraz stąd nie wyjdziesz.
Taehyung zobaczył jak brunet zbliża się do niego w natychmiastowym tempie. W końcu nie było to trudne skoro blondyn syczał i jęczał głośno z bólu, wyciągając ze swojej poranionej dłoni szkło, na które upadł.
Jungkook złapał za szyję młodszego i podniósł go do góry, przyciskając lekko do ściany. Blondyn przestraszony zaczął szarpać za dłonie bruneta, który uporczywie zaciskał swój silny uścisk. Jego dopływ tlenu stawał się coraz bardziej ograniczony, a on sam czuł jak zaczyna odpływać.
- Z-zosta-aw mnie - wycharczał niższy, szarpiąc się coraz słabiej.
Dopiero wtedy starszy puścił go, czując, że siła obrony blondyna robi się coraz słabsza.
Kim złapał spanikowany za swoje gardło, biorąc szybkie i głębokie oddechy.
- Wyjdź stąd - powiedział już spokojnym tonem, odwracając głowę w przeciwną stronę.
Taehyung bez żadnego słowa wstał z wielkim trudem i wręcz pobiegł do przedpokoju, gdzie pospiesznie zakładając buty płaszcz, wybiegł z płaczem z domu.
Drżącymi dłońmi wyciągnął telefon, zostawiając na nim kilka plam krwi, ale nie przejął się tym teraz nawet odrobinę.
- Yoongi? Miałeś rację, proszę przyjedź po mnie.
*
przepraszam za ten rozdział:( czuję, że mi nie wyszedł, ale już nie wiem ugh:( w każdym razie zostawcie po sobie komentarze i głosujcie, jeśli się podoba! jesteście cudowni i dziękuję za każde słowa wsparcia!
kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro