21.
{ 1 } ostrzeżenie dla ludzi o słabych nerwach : przepraszam was całą sobą.
Proszę mówić do niego dużo.
Taehyung obudził się późnego ranka, czując na swojej twarzy promienie słoneczne, które umiejętnie przebijały się przez zasłonę okna balkonowego.
Blondyn mlasnął cichutko i wystawił swoją rękę w bok, by sięgnąć dobrze znanemu mu ciepłego ciała, ale jedyne co poczuł to puste miejsce, które wydawało się być już nieco zimne.
- Dlaczego wstał tak wcześnie? - szepnął chłopak do siebie i podniósł się do siadu, przecierając niemrawo swoje oczy.
Student zszedł z łóżka i ubrał na siebie same bokserki. Chwilę później usłyszał cichy trzask drzwi, przez co zerwał się z materaca niemal od razu.
Czy Jungkook mógłby wyjść gdzieś o tej porze? Przecież on nie wychodził z domu nawet, gdy czegoś potrzebował.
Dlatego też Taehyung ruszył szybko w stronę przedpokoju, z którego dochodziły coraz to dziwniejsze dźwięki. Przeraźliwy dreszcz zaczął odnajdować swoją drogę wzdłuż jego kręgosłupa, powodując, że blondyn zaczął trząść się niemiłosiernie.
- Y-yoongi? - wyszeptał w niedowierzaniu student, patrząc na swojego przyjaciela, który mocował się z zamkiem, próbując wydostać się z tego, w jego mniemaniu, piekła na ziemi. - D-dlaczego do cholery włamujesz się do naszego domu!
- J-ja przepraszam - odezwał się cicho zielonowłosy z łzami w oczach. - Podziękujesz mi za to, tylko proszę zrozum. Zrozum dlaczego to zrobiłem.
- Z-za co ty mnie prze- Co ty zrobiłeś - Taehyung sam gubił się w swoich słowach, czując jak strach i przerażenie przejmują nad nim kontrolę. - Jungkook.
Blondyn odsunął się szybko od chłopaka, który zbliżał się w jego stronę i pobiegł do salonu, w którym na pewno musiał siedzieć brunet. Przecież zawsze tam przesiadywał.
W tamtej chwili Taehyung oddałby wszystko, nawet własne serce, by tylko nie zobaczyć Jungkooka w postaci, które malowała się teraz przed nim rozmytymi barwami, przez płynące spod jego powiek łzy. Przeklinał świat, że nie miał magicznej mocy, która pozwoliłaby mu na natychmiastowe zamienienie ich miejscami.
Bo zamiast tego, Taehyung mógł tylko stać i patrzeć na miłość swojego życia z pistoletem przyciśniętym do swojej prawej skroni.
- J-jungko-ok - zaczął blondyn płaczliwym głosem, zbliżając się bardzo powoli w stronę bruneta. - P-proszę, odłóż to. To ja, Taehyung, z-zrób to dla mnie.
Student w tej samej chwili poczuł mocne szarpnięcie za swoje ramię, prawie upadając do tyłu na panele. Odwrócił się szybko do tyłu i zdzielił Yoongiego z całej siły po policzku.
- Wypierdalaj stąd! To kurwa twoja wina! - Taehyung wydarł się głośno, szarpiąc za jego bluzę. - Nie chcę Cię kurwa znać, rozumiesz? Wypierdalaj!
- T-ty nic nie rozumiesz.. On sam-
- Zamknij się! - wykrzyczał blondyn, szarpiąc za swoje włosy w agonii. - Zamknij się, zamknij się, zamknij się!
- Taehyung - spokojny i niski głos Jungkooka rozbrzmiał po całym salonie, sprawiając, że student momentalnie obrócił się w jego kierunku. - Podejdź do mnie.
Blondyn bez żadnych słów ruszył w stronę bruneta, który stał niedaleko białego instrumentu. Jednak nie dane mu było pójść dalej, gdy po raz kolejny poczuł ten sam mocny uścisk na swoim barku.
- Wyjdźmy stąd, proszę - wyszeptał Yoongi, uzyskując tylko kolejne mocne uderzenie ze strony jego przyjaciela. - On zabije się na twoich oczach. Obiecał mi, że to zrobi, jeśli tylko dostarczę mu broń.
Taehyung wyszarpał się z jego mocnego uścisku, czując jak ból i przerażenie zjadają go od środka.
Jungkook się nie zabije. Nie zrobiłby mu tego. On po prostu się zagubił, a to właśnie Taehyung był jego rozwiązaniem na wszystkie problemy i niepewności.
Dlatego też, czując jak serce bije niemiłosiernie szybko w jego piersi, podszedł do bruneta, który uśmiechał się w jego stronę ciepło.
Miał na twarzy ten sam uśmiech, którym witał go ich każdego wspólnego ranka.
Ten sam uśmiech, który pojawiał się na jego ustach po ich pocałunkach.
Ten sam uśmiech zwiastujący jego szczęście i spokój, który mógł odczuwać tylko przy Taehyungu.
Ten z pozoru piękny i spokojny uśmiech był tak naprawdę zabójczy.
Tylko dlaczego blondyn musiał przekonać się o tym na własnej skórze?
- P-proszę, oddaj mi ten pistolet - wyszeptał drżącym głosem Taehyung, wyciągając niepewnie swoją dłoń w stronę broni.
Jungkook odsunął od siebie urządzenie, niczym jak na zawołanie. Blondyn poczuł wszechogarniającą go ulgę, gdy jego dłoń coraz bardziej zbliżała się w kierunku tego zabójczego ustrojstwa.
Taehyung wiedział, że dla niego Jungkook zrobiłby wszystko, tak samo jak on dla niego. Był gotowy poświęcić dla niego swoje wszystkie wartości, by tylko zobaczyć na jego ustach ten prawdziwy uśmiech.
W końcu dla swojej ukochanej osoby jesteśmy w stanie poświęcić wszystko, prawda?
Gdy jesteśmy szczerze zakochani, stajemy się ślepcami.
Stajemy się ślepcami na wszystkie wady i złe rzeczy, których podjęła się ta wyjątkowa dla nas osoba. Tym właśnie był Taehyung dla Jungkooka.
Był ślepcem, który widział w brunecie dobro, które umarło razem z nim w dniu wypadku.
Jungkook umarł wtedy wewnętrznie.
Blondyn nawet będąc poniżany psychicznie i fizycznie, widział w niewidomym dobro.
Wierzył, że pewnego dnia wyjdzie ono na wierzch, a wszystkie poświęcenia i wysiłek studenta zostanie godnie nagrodzony.
Taehyung był w stanie, gdzie jego potoczny brak wzroku, wytwarzał mu postać Jungkooka, która tak naprawdę nigdy nie istniała.
Każdy uśmiech, śmiech, pocałunek, dotyk, czy słowa czułości były wymysłem wyobraźni blondyna.
Jeon Jungkook istniał tylko w jego wyobraźni.
Dlatego, gdy do czoła Taehyunga został przyciśnięty czarny pistolet, nawet nie drgnął. Nie zapłakał, nie zaczął błagać pomoc, nawet się nie wyrywał.
Właśnie wtedy został pozbawiony wzroku już do końca.
- Co ty robisz, kurwa zostaw go! - głośny krzyk Yoongiego dobiegł do jego uszu, gdy zaraz usłyszał jak ten biegnie w jego stronę.
- Stój, bo to zrobię - odpowiedział spokojnie Jungkook, patrząc jak zielonowłosy zatrzymuje się automatycznie. - To będzie decyzja Taehyunga, prawda?
A blondyn stał nieruchomo, wpatrując się pustym wzrokiem w te dobrze znane przez niego brązowe oczy.
Brązowe oczy, które niegdyś były jego domem i w których tonął coraz bardziej każdego dnia.
- Jestem twoim najpiękniejszym złudzeniem - wyszeptał tylko Taehyung, sięgając dłonią do zimnego policzka bruneta, który uśmiechnął się szeroko. - Nie istnieję bez ciebie.
- Jestem gwiazdą, a ty niebem, na którym muszę świecić - Jungkook powtórzył swoje słowa z wcześniejszego dnia i położył swoją dłoń na tej jego. - Już zawsze będę należał do gwiazd, Taehyung. Nigdy nie będę twój, nieważne jak bardzo będziesz próbował.
- Chcę Cię uszczęśliwić - powiedział spokojnie blondyn, czując kolejne łzy spływające po jego policzkach.
Nie były to łzy przerażenia.
Były to łzy szczęścia, bo Taehyung chciał to zrobić.
Chciał zginąć, by tylko Jungkook mógł być naprawdę szczęśliwy.
W końcu o szczęście niewidomego chodziło mu od pierwszego dnia, kiedy tylko go poznał.
Taehyung nie wiedział, że przez tak dużą chęć pomocy temu brunetowi, sam stał się niewidomy.
Stał się niewidomy tylko na jego czyny.
- Zostań moim najpiękniejszym złudzeniem.
Te cztery słowa były ostatnimi, które Taehyung usłyszał ze strony Jungkooka.
Ostatnimi, które usłyszał w swoim życiu.
Ciało blondyna opadło nienaturalnie tuż przed pianinem, które zabarwiło się dosłownie chwilę wcześniej szkarłatną cieczą. Yoongi opadł na kolana przy ciele blondyna, mocząc jego zakrwawione ciuchy własnymi łzami.
I wtedy wszystko zaczęło znikać.
Jungkook opuścił na ziemię pistolet, podchodząc powoli do białego instrumentu. Usiadł na swoim krzesełku, nie zważając nawet na to, że niedaleko jego nóg leżało ciało Taehyunga wraz z opłakującym go wniebogłosy Yoongim.
Podniósł powoli klapę pianina i ułożył swoje palce na białych klawiszach, przymykając delikatnie swoje oczy.
The people are saying that you have been playing my heart like a grand piano,
So play on, play on, play on.
Wszystko już się skończyło.
Wszystkie demony opuściły jego ciało, a on w końcu stał się czysty.
Złudzenie stało się realnością.
*
jeszcze epilog;)
kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro