Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

- Jiminie.. - zniecierpliwiony głos bruneta rozbrzmiał po raz kolejny, kiedy czarnowłosy był już daleko od niego.

Niższy odwrócił się po chwili z szerokim uśmiechem i mocno zaczerwienionymi policzkami od zimna, które panowało na dworze. W końcu była zima, której temperatura była odczuwalna nawet pod grubą warstwą ubrań.

- Kookie szybciej! Jak będziesz się ruszał to będzie Ci cieplej! - krzyknął chłopak, aby brunet mógł usłyszeć go z dzielącej ich odległości.

Jeon westchnął tylko i przyśpieszył kroku, aby dorównać swojemu chłopakowi. Objął go szybko w pasie, kiedy ten był zbyt zajęty podziwianiem fioletowego nieba, na którym zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.

Jimin pisnął zaskoczony, czując zimne ręce na tych swoich i zaraz obrócił się, patrząc na bruneta z iskierkami w oczach, które nawet w mroku były łatwo zauważalne.

Las, który otulał ich z każdej strony w pewnym sensie przytłaczał Jungkooka. Nigdy nie czuł się zbytnio komfortowo w tym miejscu. Jakby był zamknięty w pułapce, z której każde wyjście było tym złym.

- Wiesz jak nienawidzę lasów, możemy już wracać? - brunet powiedział, zagryzając przy tym swoją wargę wystarczająco mocno, żeby poczuć zaraz metaliczny posmak krwi na języku.

- Chwila, jeszcze tylko coś Ci pokaże -  Jimin wyraźnie nie odpuszczał.

Zaczął ciągnąć Jeona w nieokreślone miejsce, powodując tym u niego jeszcze większy strach jak i stres.

Gdy czarnowłosy zatrzymał się na lekkiej górce, Jungkook popatrzył na niego zdezorientowany. Nie rozumiał dlaczego chłopak wybrał akurat to miejsce. Dopiero po chwili kiedy głowa niższego uniosła się do góry, brunet zrobił dokładnie to samo, mocniej ściskając za ich splecione dłonie.

Jego oczom ukazało się przepiękne zgromadzenie gwiazd, które zostały delikatnie okryte koronami łysych już drzew. Uśmiechnął się lekko, podziwiając po kolei każdą z nich.

Jednak żadna z nich nie świeciła tak mocno jak ta, która stała teraz przed nim.

Nie czuł jakby był w najbardziej znienawidzonym przez siebie miejscu.

Po chwili poczuł na sobie intensywne spojrzenie drugiej osoby i bardzo powoli opuścił swoją głowę.

- Nie jest chyba tak źle, hm? - słodki uśmiech zagościł na ustach Jimina, kiedy sam stanął na palcach, przybliżając się do bruneta.

- Z tobą mógłbym tu nawet zamieszkać - szepnął cicho Jungkook, łącząc ich spragnione usta w długim i namiętnym pocałunku.

Jimin był jego ukojeniem.

- Wejdź, kochanie - szeroki uśmiech kobiety przywitał Taehyunga, który z równie dużym uśmiechem wszedł do środka dużej posiadłości.

- Dzień dobry, pani Jeon - powiedział grzecznie, kłaniając się przed nią delikatnie.

Jego rozmierzwione blond włosy były ustawione teraz w każdą możliwą stronę przez mocny wiatr panujący na zewnątrz. Mimo wszystko Kim kochał jesień.

Kochał długie wieczory z jego ulubioną herbatą i maratonami przeróżnych filmów. Właśnie to go uszczęśliwiało.

Niesamowicie różnił się od swojej rodziny, która wręcz pływała w luksusach. Odkąd pamięta był samodzielny i na wszystko chciał zapracować sam. Nie oczekiwał dostawania wszystkiego gotowego na tacy, jak uczyli go rodzice od małego. Nienawidził takiej płytkiej postawy.

- Jak było w stolicy? Rodzice muszą być naprawdę szczęśliwi, że wróciłeś tu na studia - pani Jeon zaprosiła gościa gestem ręki w stronę salonu.

Taehyung zajął miejsce w rogu czarnej kanapy i skinął delikatnie głową. 

- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - blondyn zaśmiał się słodko, stukając nerwowo palcami o swoje kolana. - Ale stolica jest naprawdę piękna. 

- Domyślam się.. - kobieta westchnęła i zajęła miejsce niedaleko chłopaka. - Twoja matka przesłała mi twój plan zajęć, mam nadzieję, że nie będzie on kolidował z pracą tu.

- Oczywiście, że nie! Będę tu codziennie albo tylko w sytuacjach awaryjnych. 

- Wolałabym codziennie. Przez ten cały awans będę mogła być tu co jakieś dwa tygodnie, a mój Jungkook potrzebuje stałej opieki.

- Może to jednak ty jej potrzebujesz? - z drugiego końca salonu dobiegł do nich głośny głos, który spowodował, że obydwoje odwrócili się w jego kierunku.

- Jungkook.. - brunetka zaczęła delikatnie, nie chcąc zaczynać niepotrzebnej kłótni. Szczególnie przy Taehyungu, który mógłby się tylko wystraszyć i zrezygnować.

A komu innemu mogła zaufać bardziej jak nie synowi jej najlepszych przyjaciół?

- Wyprowadź go stąd. Całe szczęście, że go nie widzę, bo jego głos wystarczająco działa mi na nerwy - syknął, stając po dłuższej chwili przy masywnym fotelu.

Blondyn spuścił swoją głowę zażenowany i zagryzł bardzo mocno swoją wargę.

Może nie był szczególnie lubiany przez swoich rówieśników i miał tylko jednego prawdziwego przyjaciela, ale bolało go, że osoba, która tak naprawdę go nie zna, skreśla go na samym starcie.

- Od dziś będziesz z Taehyungiem codziennie, więc lepiej zmień tą postawę - pani Jeon wypuściła z ust drżący oddech, przenosząc wzrok na swojego syna.

Miała nadzieję, że ten nie zrobi teraz żadnej sceny, a tym bardziej nie podniesie na nią ponownie ręki. Lecz właśnie w takich chwilach potrafiła zwątpić już we wszystko.

- To, że będzie przesiadywać w moim domu - brunet postawił nacisk na te dwa słowa z zaciśniętą szczeką. - Nie znaczy, że będzie w nim mile widziany.

- Taehyung chce Ci pomóc, robi to z własnej wo-

- Za pieniądze, kurwa mać! On jest tu tylko dla nich! A ty jesteś tak żałośnie naiwna, że dajesz się nabrać na rzekomą chęć pomocy - Jungkook zaśmiał się cierpko i pokręcił głową na boki.

- N-Naprawdę chcę pomóc - cichy głos blondyna ledwo dobiegł do uszu bruneta, który zacisnął mocniej dłoń na fotelu.

- Przywrócisz mi wzrok? Przywrócisz mi te 3 lata zmarnowanego życia? Przywrócisz mi Ji-

Jungkook uciął, wbijając paznokcie w swoje dłonie.

Jednym ruchem pchnął na ziemie mebel, na którym od kilku minut zaciskał swoje dłonie.

Matka Jeona, jak i Taehyung popatrzyli na niego w szoku, bojąc się wziąć chociażby głębszy oddech, żeby tylko nie zdenerwować tym bruneta.

- Wypierdalaj z mojego domu.

*

- Czyli, że wywalił Cię z domu?

- Mhm - blondyn pokiwał delikatnie głową, bawiąc się swoimi palcami, żeby powstrzymać jakoś łzy, które cisnęły się do jego oczu, odkąd tylko zobaczył młodegoJeona.

- Jego matka nie zatrzymała Cię tam jakoś? - zielonowłosy patrzył uważnie na swojego przyjaciela, nie będąc pewny co ma zrobić.

Przytulić go? Złapać za rękę? Siedzieć tak i patrzeć?

Jak zawsze wybrał ostatnią opcję.

- Zatrzymała.. Tylko ja wykręciłem się, że muszę już wracać - Taehyung wypuścił z ust drżący oddech, czując łzy, które mimowolnie spłynęły po jego policzkach, kapiąc na jego trzęsące się dłonie.

Yoongi westchnął ciężko i podniósł się ze swojego łóżka, siadając zaraz przy niższym. Niepewnie objął go w pasie, a czując jak ten wtula się w niego mocno, jego serce zabiło dwa razy szybciej.

Czy mogło być coś bardziej dennego, niż zakochanie się w swoim najlepszym przyjacielu?

Śmieszyło go, że chłopak nadal nie potrafił tego zauważyć. W końcu specjalnie dla niego wyleciał do Seulu oraz dla niego przyjechał do tego miasta, żeby tylko go nie opuszczać.

Nawet zamieszkali razem w tym przeklętym akademiku.

Blondyn zacisnął mocniej swoje dłonie na bluzie Mina, mocząc ją nieco swoimi łzami.

- Nie mów mi nawet, że wrócisz tam po tym co się stało - chrapliwy głos zielonowłosego otulił przyjemnie twarz Kima, który nie mógł powstrzymać słabego uśmiechu.

- Muszę Yoonie, obiecałem sobie, że udowodnię to rodzicom - Taehyung bawił się palcami wyższego chłopaka, próbując jakoś zapomnieć o tamtym nieprzyjemnym zajściu. - To tylko niecały rok, potem mają jakiś ważny wyjazd..

Yoongi wplótł palce w tlenione kosmyki włosów chłopaka i uśmiechnął się krzywo.

- Obyś tylko nie uzależnił się od tego chłopaka. Wiesz dobrze, jaka jest ta rodzina - głos studenta był spokojny, ale w środku niego wszystko drżało.

Tak bardzo bał stracić się swojego najlepszego i jedynego przyjaciela.

Bał stracić się swojej ukrytej miłości.

- Nigdy Yoonie - Taeyhyung podniósł głowę do góry i spojrzał prosto w oczy chłopaka.

Ich twarze, jak i usta były niesamowicie blisko siebie.

Niestety tylko dla Mina było to coś specjalnego, coś co przyśpieszało bicie serca i zapierało dech w piersi.

- Jesteś moim jedynym szczęściem - blondyn uśmiechnął się słodko i znów wtulił się w ciepłe ciało przyjaciela, a Yoongi cudem powstrzymał się od ciężkiego westchnięcia.

Bardzo chciał uwierzyć w jego słowa.

Tak jak Taehyung chciał zapomnieć o pięknych oczach sprawcy jego łez.

*

obiecuję w następnym rozdziale taekooki! od poniedziałku wracam do szkoły, więc nie wiem czy rozdziały będą tak często, ale będę się starać! komentujcie i głosujcie bo to naprawdę mnie motywuje do dalszego pisania:(

kocham was, miłego wieczorku!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro