11.
Szczęście.
Właśnie to poczuł Taehyung, gdy ciepłe usta zaczęły muskać jego twarz z czułością. Do jego uszu dobiegł cichy śmiech, przez co sam uśmiechnął się szeroko, pomrukując zadowolony jak rasowy kociak.
- Wstawaj, bo spóźnimy się na uczelnię - szepnął cicho przy uchu blondyna Yoongi, śmiejąc się znowu dźwięcznie.
Taehyung wydał z siebie przeciągły jęk niezadowolenia i wtulił się mocniej w ciepłe ciało studenta. Burknął pod nosem coś niezrozumiałego dla starszego i zamknął swoje oczy ponownie.
- Nie możemy zostać - Yoongi westchnął rozczulony, patrząc na wtulonego w niego blondyna. - Nie było nas już prawie tydzień, Taehyungie.
- Wiem, ale ja nie chcę wracać, proszę.
- A jak zrobię Ci dobre śniadanko? A po zajęciach pojedziemy na pizzę?
- Hmm - blondyn odsunął swoją twarz od cienkiej koszulki zielonowłosego i zagryzł swój policzek od środka. - No dobra, ale ty stawiasz i to dużą!
Starszy zaśmiał się pod nosem i pokiwał zaraz głową. Zaczął głaskać delikatnie jego plecy, obserwując jego twarz uważnie. Tak jakby miał zaraz zniknąć, a to wszystko było tylko snem.
- Obiecuję - zielonowłosy uśmiechnął się słodko, zgarniając z czoła młodszego kilka tlenionych pasm włosów.
- Yoongi?
- Tak?
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że dzwonił Jungkook?
Student zastygł momentalnie, zabierając dłoń z twarzy wpatrującego się w niego intensywnie blondyna. Dlaczego nie pomyślał o tym, żeby usunąć go ze spisu połączeń? Teraz był pewien, że Taehyung wróci do bruneta wręcz w podskokach, a on znowu zostanie sam. Z tym cholernym złamanym sercem.
- Bo wiedziałem co się stanie, kiedy z nim porozmawiasz - wyznał szczerze Yoongi, zaciskając usta w cienką linię. - Nie mogę stracić Cię po raz kolejny.
- Co? Yoongi! - Taehyung podniósł się szybko do siadu, patrząc z niedowierzaniem na swojego przyjaciela. - Już nigdy mnie nie stracisz, rozumiesz? Nigdy.
Blondyn złapał za jego rękę, przykładając ją do swojego policzka, który wtulił w ciepłą dłoń. Przymknął swoje oczy i uśmiechnął się lekko, gładząc delikatnie skórę Mina.
- Kocham Cię i nie stracisz mnie - odezwał się po dłuższej chwili ciszy młodszy. - Przecież on nie przyjedzie tu nagle i nie będzie mnie przepraszał - dodał Taehyung cicho, ale widząc lekkie zmartwienie malujące się na twarz przyjaciela, zaraz pokręcił głową. - A nawet jeśli to to nic nie zmieni, to ty mnie uszczęśliwiasz.
- Kocham Cię, Taehyungie.
*
<<< Pod szafkami teraz? Odwołali ostatnią lekcję
Taehyung uśmiechnął się szeroko, widząc wiadomość od swojego przyjaciela i całkowicie ignorując zajętego lekcją wykładowcę, odpisał starszemu.
Tak, znowu przez ciebie uciekam głupku >>>
Ale czego nie robi się dla pizzy >>>
<<< Już myślałem, że zapomniałeś o niej, kurde jednak muszę ją kupić
Już byś chciał! >>>
<<< Żartuję, za bardzo Cię kocham, żeby Ci jej nie kupić
Ha! Wiem, do zobaczenia za 23 minuty i 54 sekundy >>>
<<< Punktualny tylko wtedy, kiedy chodzi o jedzenie. Do zobaczenia za 23 minuty i 50 sekund
Taehyung uśmiechnął się szeroko, wrzucając telefon do leżącej przy krześle torby. Czuł się, że teraz wszystko było właśnie takie jak powinno.
Nie przyznawał się Yoongiemu, że każdego wieczora, gdy brał długie kąpiele, płakał z bólu, który zadał mu brunet. Ciągle tłumaczył się, że słabo znosi to całe złamanie i każdy ruch bardzo go boli. Nie miał zamiaru mówić przyjacielowi, że kocha Jungkooka niepodważalnie oraz, że uczucie to wcale nie zapowiadałoby się jakby miało odejść.
Codziennie mówił sobie, że jest szczęśliwy bo ma przy sobie Yoongiego.
I tak właśnie było.
Zielonowłosy, jako jedyny odejmował trochę bólu z jego życia i sprawiał, że student uśmiechał się szczerze. Potrafił to robić tylko przy nim.
Głośny dzwonek dobiegł nieco chwilę później do uszu studentów, którzy zaczęli zrywać się w kierunku wyjścia. Widocznie nie tylko Taehyung postanowił skrócić dziś swój plan zajęć. Z lekkim uśmiechem założył na lewę ramię torbę i powoli wyszedł razem z tłumem z dużej sali wykładowej.
Chwilę później jego telefon zaczął brzęczeć irytująco w kieszeni, na co zmarszczył swoje brwi mocno. Czy Yoongi naprawdę był aż tak niecierpliwy, żeby się z nim zobaczyć? Przecież dzwonek dopiero co zadzwonił, a on nie wyszedł na końcu, tak jak miał w zwyczaju.
Idąc zatłoczonym korytarzem, wyciągnął z tylnej kieszeni telefon, nie patrząc w ogóle na to kto dzwonił.
Yoongi już idę, dlacze-
Taehyung, jesteś w szkole, kochanie?
Głos matki Jungkooka, który usłyszał w słuchawce sprawił, że student zatrzymał się na środku korytarzu, nie zważając nawet na cięte uwagi uczniów, którzy narzekali, że stoi na środku drogi jak święta krowa.
J-jestem, zostawiłem coś u Jungkooka?
Nie, nie, chcę zapytać czy mógłbyś wyjść na chwilę przed budynek, czekam tu na ciebie
Po co? Nie chcę być niemiły, ale zrezygnowałem z pracy i nie chcę wracać
To tylko chwila, czekam
Taehyung nacisnął szybko czerwoną słuchawkę, wciskając telefon do swojej torby. Jego ciało trzęsło się bez przerwy, odkąd tylko usłyszał głos tej znajomej kobiety w telefonie. O co mogło jej chodzić? Miał wyjść? Może po prostu zapomniał czegoś z jego domu i kobieta chciała mu to oddać?
Tak, na pewno chodziło o to.
Dlatego zapominając całkiem o jego spotkaniu z przyjacielem, ruszył w kierunku wyjścia z dużego budynku. Jego ręce zaczęły się pocić, a dziwne uczucie w żołądku zaczęło narastać z kolejnym krokiem. Dlaczego bał się tak, jakby miał spotkać tam bruneta? Przecież to nie było możliwe.
Blondyn wyszedł powoli z uczelni, niemal od razu zauważając stojącą nieopodal matkę bruneta. Wymusił słaby uśmiech na swojej twarzy i ruszył w jej kierunku już nieco pewniejszym krokiem.
Przed oczami miał teraz obraz stojącego nad nim Jungkooka, który z premedytacją miażdży jego kość.
- Dzień dobry - przywitał się grzecznie, kłaniając się przy tym lekko. - Moglibyśmy zrobić to szybko? Spieszę się do mojego przyjaciela.
Kobieta pokiwała od razu swoją głową, łapiąc zdziwionego Taehyunga pod rękę. Uśmiechnęła się szeroko i zaczęła ciągnąć go w całkiem przeciwną stronę, w którą wolał pójść. A raczej wrócić.
- Przysięgam, że to chwila - zapewniła go ponownie pani Jeon, rozglądając się uważnie po całym parkingu. - Po prostu nie wierzę, że to zrobił i musisz chociaż spróbować.
- Chwila - blondyn zatrzymał się jak wryty, wyrywając dość mocno swoje ramie spod tego starszej kobiety. - Zrobił? On? Jeśli Jungkook tu jest, ja-
I wtedy Taehyung zamilkł.
Jego oczom ukazał się brunet trzymający w dłoniach bukiet herbacianych róż. Głowę miał spuszczoną w dół, a dłonie zaciskał mocno na prawdopodobnie kolczastych gałązkach kwiatów. Gryzł swoją dolną wargę aż do krwi, sprawiając, że na jego twarzy malowało się lekkie obrzydzenie.
A blondyn stał tam tak, nie wiedząc kompletnie co zrobić, ani tym bardziej powiedzieć. Dlaczego Jungkook przyjechał do niego? Przecież jego matka powiedziała mu, że starszy nie wychodził z domu od dnia, gdy wypuścili go ze szpitala, zaraz po wypadku.
- Podejdziesz do niego, czy mam powiedzieć, że nie mogłeś przyjść? - z transu wyrwał go głos kobiety, która ciągle stała obok niego, przypatrującej się całej sytuacji z boku.
Taehyung przeniósł swój wzrok na nią i rozchylił swoje usta lekko. Zamknął je równie szybko, co otworzył i westchnął cierpiętniczo.
Będzie tego żałował.
Nie kontrolując własnych nóg, zaczął iść w kierunku stojącego bez ruchu bruneta, który zdawał się zaciskać dłonie coraz mocniej w stresie. Kilka kropli krwi zdążyło już upaść na jego czarne buty.
Blondyn zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów od Jungkooka, oddychając wystarczająco głośno, by tamten mógł zorientować się o jego obecności.
- Przyszedłeś - wychrypiał tylko brunet. Jego głos brzmiał jakby przepłakał całą noc, co blondyn oczywiście odrzucił.
- Nie wiem dlaczego - odpowiedział szczerze student, wypuszczając z ust drżący oddech. - Po co przyjechałeś, Jungkook?
Niewidomy podniósł swoją głowę do góry i wyciągnął w jego stronę dłoń, która mocno obejmowała ozdobne kwiaty.
- Nie chcę nawet prosić, żebyś wrócił - mruknął z trudem, a jego dłoń zaczęła widocznie drzeć. - Chcę, żebyś mi wybaczył. Wiem, że zrobiłem coś okropnego i niewybaczalnego, ale to nie daje mi spokoju.
Taehyung nie kontrolował już nawet łez, które zaczęły wypływać spod jego powiek. Złapał za piękny bukiet róż, sam brudząc sobie dłoń krwią bruneta, ale teraz akurat to liczyło się najmniej.
- Po co przyjechałeś, Jungkook? - blondyn powtórzył się, a żal w jego głosie można było usłyszeć z ogromną łatwością.
Czas jakby zatrzymał się dla nich, gdy stali tak blisko siebie. Oboje płakali, choć tylko po policzkach blondyna spływały słone łzy. Taehyunga nie obchodzili teraz uczniowie, którzy co jakiś czas zawieszali na nich spojrzenia. Liczył się tylko ten stojący przed nim brunet.
Brunet, w którym się zakochał.
- Nie mogę bez ciebie żyć.
A Taehyung nie czekając chwili dłużej, pokonał małą odległość między nimi i złączył swoje spragnione usta z tymi Jungkooka, rozpłakując się jeszcze bardziej.
Jego pocałunek został oddany w tej samej chwili, a już później poczuł tą silną dłoń obejmującą go w pasie.
Dłoń, która nie pozwalała mu upaść.
Nic nie liczyło się dla niego teraz bardziej od tych słodkich ust, które pieściły te jego z wyjątkową czułością. Całkiem jakby całowali się po raz pierwszy i ostatni.
Tylko zielonowłosy i wykładowca jego przyjaciela, Park Jimin, nie uważali tej sytuacji za wyjątkową rozczulającą.
W tej chwili oboje czuli się dokładnie tak samo.
*
ogólnie to całkiem zmieniłam koncept tego ficzka przez co zagram na waszych uczuciach jeszcze bardziej hahah, ale teraz tym, którzy nie przepadają za dramami się spodoba!
do czasu
i w pierwszy dzień wiosny dodam dla was niespodziankę! nie mogę się jej doczekać, bo pracuje nad nią bardzo!
miłego wieczorku, skarby
kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro