Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gość EPIZOD III

"Impreza jest zawsze tak nudna, jak nudni są goście."


Nie miał rogów. Nie miał też strasznych kłów, złowieszczego uśmiechu, czarnego futra ani ogona. Był młodym (chyba nawet niepełnoletnim) mężczyzną o krótkich, elegancko ułożonych, czarnych włosach, przystojnej twarzy i z błyskiem w oku. Nie był ubrany jak szatan. Miał na sobie ładną, czarną koszulę i galowe spodnie. Mówiąc krótko, prezentował się świetnie. Jego prezentacja sprawiła, że Ellen Murphy nie uwierzyła w słowa chłopaka.

- Nazywam się Koszmar - powiedział nieznajomy - Najgorszy Koszmar.

Kobieta nie wiedziała jak zareagować. No bo co mogła powiedzieć młodzieńcowi, który bez zapowiedzi zapukał do drzwi jej drewnianej chatki wypoczynkowej i przedstawił się jako Koszmar? Stała chwilę wahając się, a w końcu powiedziała:

- Myślisz, że to śmieszne? Wracaj do kolegów.

- Obawiam się, że to niemożliwe - odparł przybysz.

- Nie mam na to humoru. Idź stąd zanim wróci mój mąż.

- Przecież nie ma Pani męża. Umarł dawno temu - odpowiedział młodzieniec i bez większego problemu przecisnął się obok Ellen do wnętrza chatki.

- Natychmiast wyjdź! Nie znoszę takich żartownisiów jak ty!

Najgorszy Koszmar był bardzo pewny siebie.

- Nie jestem żartownisiem, Szanowna Pani. Przyszedłem na wezwanie. Moim celem jest ziszczenie się i dopóki tego nie zrobię, nie odejdę stąd.

Ellen traciła cierpliwość.

- Co jest twoim celem? Może jesteś pijany? Zadzwonić po rodziców?

- Ech... chyba musimy zacząć od początku. Czy słyszała Pani kiedyś wyrażenie "Ziścił się mój najgorszy koszmar"? No więc to właśnie się tu stanie. Jestem Pani najgorszym koszmarem i muszę się ziścić. Kiedy wróci Ernest?

"No jasne. To pewnie kolega Ernesta" - pomyślała kobieta. Ernest był synem Ellen. Mieszkał aktualnie w tej chatce, ale niedługo miał wyjechać do miasta. Kiedy Najgorszy Koszmar stanął w drzwiach, Ernest rąbał drzewo w lesie. Ellen pomyślała, że może na niego zaczekać, ale nie chciała dopasowywać się do bezczelnego nastolatka. Powiedziała więc:

- Dość tego. Dzwonię na policję.

- Proszę bardzo - Koszmar się uśmiechnął.

Kiedy kobieta podniosła komórkę, jej gość podszedł i z lekkością zabrał telefon, a następnie trzasnął nim o stół i odłożył. Wszystko to zrobił ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy. Kobietę zamurowało. Zaczynała rozumieć, że ten człowiek może być niebezpieczny. Chwyciła nóż i odezwała się:

- Koniec zabawy. Pod ścianę.

Najgorszy Koszmar posłusznie cofnął się w kierunku ściany. Ellen wzięła telefon (nie miał na sobie żadnych śladów zniszczeń) i wybrała numer. Na wyświetlaczu pojawiła się informacja: "Brak zasięgu". Kobieta zaklęła.

- Przykro mi, Proszę Pani, ale nie mogłem pozwolić, żeby inni ludzie zepsuli Pani koszmar. To sprawa między Tobą a mną, Ellen.

To przelało czarę goryczy. Ellen podeszła do Koszmaru i trzasnęła go w twarz. Ten jednak nawet nie drgnął. Zrobiła to ponownie, ale bez skutku. Wtedy poczuła strach. Szybko cofnęła się i znów wzięła nóż. Chciała nastraszyć swojego gościa, ale wtedy usłyszała odgłos otwieranych drzwi z tyłu domu. Wrócił Ernest.

- Jestem, mamo!

- Ernest, chodź tu szybko! - krzyknęła kobieta łamiącym się głosem.

Jej syn wyczuł, że coś jest nie tak, więc od razu przybiegł do pokoju połączonego z kuchnią.

- Co się stało? - zapytał zdenerwowany.

- Ernest, znasz tego człowieka?

- Którego człowieka?

- No TEGO przecież! To jakiś twój kumpel?

Ernest rozejrzał się po pokoju, a następnie podszedł do matki i uściskał ją.

- Tu nikogo nie ma, kogokolwiek widziałaś, już na pewno poszedł.

Ellen poczuła przerażenie. Najgorszy Koszmar stał za jej synem jak gdyby nigdy nic i czekał, aż skończą rozmowę.

- Ernest, dość tych żartów, powiedz, że go widzisz! To nie jest śmieszne! - z gardła kobiety wydobył się krzyk.

Wtedy Ernest poczuł się zaniepokojony.

- Mamo, tu nikogo nie ma. Kogo widzisz? Jak się czujesz?

- Nic mi nie jest, każ mu sobie iść! - odpowiedziała płaczliwie i rzuciła się na młodzieńca, ale syn ją zatrzymał.

- Brałaś dziś lekarstwa? Co powiedziała Pani Crouch?

- Przestań! Wszystko ze mną w porządku! Razem to zaplanowaliście?!

Wtedy Koszmar wkroczył do akcji. Wziął do ręki nóż, którym groziła mu Ellen i zgrabnie uniósł. Kobietę zmroziło. Wrzasnęła, ale nic nie mogła zrobić. Jej najgorszy koszmar powoli się ziszczał. Gość wykonał ruch pełen gracji i wbił ostrze w ciało Ernesta, gdzieś w okolice klatki piersiowej uprzednio uśmiechając się do Ellen życzliwie. Jej syn padł na ziemię i wrzasnął:

- Mamo, moje serce! Znowu! Szybko, daj tabletkę!

Ernest miał poważne problemy z sercem. Kilka tygodni musiał spędzić w szpitalu, a potem wszystko wskazywało na to, że już w porządku. Tym razem jednak, za sprawą Najgorszego Koszmaru Ellen, ból był silniejszy niż kiedykolwiek, a zagrożenie naprawdę ogromne. Przerażona kobieta nie wiedziała co robić. Widziała wyraźnie nóż w ręku jej koszmaru, a także ranę na klatce piersiowej syna, ale wyglądało na to, że on sam tego nie widział i był pewny, iż to choroba trzustki spowodowała ból. Wbrew wszystkim odruchom i intuicji, wstała i przebiegła obok oprawcy, żeby wziąć z szafki pigułki. Płacząc podbiegła do syna z ostatnią, jaka była w opakowaniu, ale Najgorszy Koszmar kopnął ją w rękę, czego skutkiem było zniknięcie pigułki pod stołem. Ellen nie poczuła bólu po oberwaniu w rękę, ale miała wrażenie, że ktoś i jej wbił nóż w serce. Koszmar cofnął się znów pod ścianę, by obserwować przebieg wydarzeń. Kobieta nie mogła znaleźć upuszczonej tabletki. Całkiem odchodziła od zmysłów, a jej syn coraz ciszej jęczał. Zaczynał tracić przytomność. Ellen miała dość. Zaczęła rozumieć, że nic już nie wskóra, i że padła ofiarą okrutnego demona, który może istnieje tylko w jej głowie, ale jednak istnieje. Przymknęła oczy i poczuła kres wszystkiego. Jej koszmar niezauważalnie zachwiał się w miejscu. On wiedział, że to jeszcze nie koniec.

- Przepraszam Ellen, ale chyba powinnaś przyjąć jeszcze jednego gościa.

Te słowa jeszcze bardziej przeraziły kobietę, która ze strachu już nie potrafiła już się ruszyć. Poddała się. Chciała paść nieprzytomna i mieć spokój. Tak się jednak nie stało. Do chatki na skraju lasu przyjechał drugi syn Ellen, Artur. Miał wpaść w odwiedziny w drodze do dziewczyny. Zaparkował samochodem za domem, a potem podszedł do drzwi i zauważył, że są otwarte. Wszedł do środka i zobaczył przerażający widok: Jego matka skulona łkała na ziemi, a brat leżał obok nieprzytomny. Oczywiście nie dostrzegł Najgorszego Koszmaru, który był osobistym gościem Ellen. Szybko zrozumiał, że Ernest miał atak, a jego mama spanikowała.

- Szpital - powiedział bez przywitania.

Zręcznym ruchem podniósł swojego brata i pobiegł do samochodu. Koszmar go nie zatrzymał. Ellen poczuła ulgę, ale zrozumiała, że została sam na sam z potworem.

- Czekaj! Ten człowiek... pomocy... - próbowała krzyknąć, ale z jej ust wydobył się tylko charkot.

Ruszyła za Arturem i trafiła do auta. Jej syn załadował już brata i teraz pospiesznie wsiadał do środka. Widać było, że trochę panikował. Ellen spanikowała bardziej, bo zza pojazdu nagle wyszedł Najgorszy Koszmar. Stanął dostojnie przy bagażniku i od niechcenia kopnął w podwozie. Nie pojawił się żaden ślad, ale zapalony już silnik natychmiast zaczął charczeć. Artur przeklął i spróbował odpalić ponownie. Jednak bez skutku. Coś się zepsuło. Kobieta zaczęła krzyczeć do jej syna, ale on wziął nieprzytomnego brata na plecy i zaczął biec. Zadziałał w nim instynkt. Koszmar ruszył szybko za Arturem i przewrócił po drodze kobietę. Ta poderwała się i czując najgorszy strach w swoim życiu, pobiegła chwiejąc się. Gdy wybiegła zza domu, nie mogła dostrzec nigdzie potomków. Zgięła się w pół.

- Artur! - krzyknęła - Ernest!

Zobaczyła syna przy dużym drzewie. Podbiegła do niego. Ernest leżał na ziemi, a Artur płakał nad nim. Po ranie na klatce piersiowej nie było już śladu, teraz uwagę przykuwało wielkie rozcięcie na głowie chłopaka. Ellen we łzach padła na ziemię przy synu. Nie była pewna, czy Artur widzi ranę.

- Ccco się sstał-ło?! Artur! Kto to zrobił?!

Artur jakby wybudził się ze snu i powiedział niepokojącym tonem:

- Ja to zrobiłem.

- C-co?

- Ja to zrobiłem. Nie wiem czemu. Coś się we mnie zmieniło.

Ellen w to nie uwierzyła. Właśnie zobaczyła, jak Koszmar szedł spokojnie w ich stronę, jakby był na przyjemnej przechadzce.

- On to zrobił! Ten potwór!!! - krzyczała wskazując na demona.

- Nie, Mamo, niestety to ja.

Wtedy on również zaczął płakać. Dotarły do niego konsekwencje jego strasznego czynu. I akurat, gdy Najgorszy Koszmar podszedł do niego, do głowy wpadł mu pomysł leśniczego, który mógłby pomóc. Mieszkał niedaleko, a krew można było zatamować. Ellen nie nadawała się do niczego, wpadła w całkowitą histerię. Artur owinął głowę brata w koszule i pobiegł po pomoc, a kobieta, która odeszła od zmysłów, zaczęła uciekać przed jej koszmarem. Wbiegła z powrotem do chaty i zatrzasnęła drzwi. Zaraz potem padła nieprzytomna.

***

Ellen obudził swąd dymu. Strasznie bolała ją głowa i było jej duszno. Wstała na chwiejące się nogi i przypomniała sobie, co się stało. Nie powinna tu wracać. Powinna zostać, uratować Ernesta, stawić czoła koszmarowi! Gdy to zrozumiała, rzuciła się do drzwi, otwarła je i osłupiała. Cały las płonął. Wszystkie drzewa aż po horyzont zżerane były przez ogień. Kobieta chciała tam pobiec, ale ognisty podmuch przewrócił ją na ziemię. Nie było ratunku dla Artura i leśniczego. Ciało Ernesta leżało gdzieś pod drzewem, ale nie było go widać przez ogień. Ellen zrozpaczona wzniosła ręce ku niebu i wtedy zobaczyła JEGO. Unosił się. Najgorszy Koszmar. Z jego pleców wyrastały demoniczne, ogromne, czarne skrzydła. Demon zaczął opadać w dół. Machał przy tym skrzydłami, ale sam w ogóle się nie ruszał. Wyglądało to tak, jakby jechał niewidzialną windą, a za nim zlatywały skrzydła. Gdy stanął na ziemi, zaczął zbliżać się do Ellen, a ona nie uciekała. Nie bała się już. Było jej wszystko jedno. Nic jej nie zostało. Koszmar chwycił ją za głowę i zaczął ciągnąć w kierunku domu. Wiedziała, że zrobi jej coś strasznego. Nie myliła się. Gdy dotarli na miejsce, demon rzucił ją pod ścianę i włączył mały telewizor, który stał na komodzie. Od razu pojawiły się wiadomości. Na ekranie wyświetlił się obraz domu Ellen i zniszczonego lasu. Prezenter zaczął opowiadać:

- Raptem dwie godziny temu strażacy skończyli gasić pożar lasu w Tobieszowie. Prawdopodobnie został on wywołany przez niepoczytalną mieszkankę chatki przy południowej stronie lasu. Według naszych źródeł, czterdziestoletnia kobieta, która od śmierci męża leczyła się z poważnej choroby psychicznej, zamordowała swojego syna, a następnie wznieciła pożar. Zwłoki dwudziestoletniego mężczyzny znaleziono z raną po kamieniu na głowie. Obok leżało narzędzie zbrodni. Ciągle trwają poszukiwania drugiego syna kobiety oraz leśniczego Alana Warchlocka, który wbiegł do lasu, by gasić ogień. Przypuszcza się jednak, że zginęli w pożarze. Podejrzana została znaleziona martwa na drzewie rosnącym przy jej chacie. Policja nie wyklucza samobójstwa. Śledztwo w toku.

Ellen nie potrafiła tego wyjaśnić, bo nadal słyszała ogień i czuła dym, w dodatku wcale nie wisiała martwa na gałęzi. Nie zdążyła się nad tym zastanowić, bo Najgorszy Koszmar uśmiechnął się podle i pokazał kobiecie potworne pazury, które nagle wyrosły z jego rąk. Były ciemnogranatowe i przerażająco ostre. Szybkim ruchem rzucił się na ofiarę i zatopił w niej szpony. Nie uleciała ani kropla krwi. Wtedy skrzydła i pazury Koszmaru zniknęły, a on sam uśmiechnął się na pożegnanie i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Telewizor zaczął trzeszczeć, na ekranie pojawiły się zakłócenia. Ellen nie była martwa. Widziała co się działo przed nią i nie czuła bólu, mimo że jej głowa i tułów były doszczętnie zniszczone. Patrzyła tępo przed siebie niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu i czekała w zawieszeniu. Czuła się, jakby została uwięziona między życiem a śmiercią. Jej najgorszy koszmar powoli dobiegał końca.

***

"Młody rosnąć będę zaszczytną sławą"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro