~17~
Jin zmęczony wszedł do mieszkania i zdjął buty. Czas spędzony z Taehyungiem był czasem straconym. Dwie godziny oglądania horroru z kimś kto notorycznie go komentuje nie jest przyjemne. Przeczesał ręką włosy i wszedł do salonu. Jego oczom ukazał się stół na środku pomieszczenia zastawiony porcelaną. W tle leciała jakaś wolna muzyka, a światło było przygaszone. Szatyn rozejrzał się w poszukiwaniu Namjoona. Z ciekawości zajrzał do kuchni. To co tam ujrzał zaskoczyło go. Szybko wszedł do środka i zły spojrzał na blondyna.
- Co to ma znaczyć? Czemu Jimin tu jest? Ufałem ci!
Po policzkach Jina zaczęły spływać łzy. Dłużej nie myśląc wybiegł z mieszkania i starał się zapomnieć to co widział. Widok Namjoona siedzącego na krześle i uśmiechającego się do gotującego Jimina nie przypadł mu do gustu.
W tym samym czasie kiedy szatyn wybiegł z mieszkania z łazienki wyszedł Yoongi. Poszedł do kuchni i zastał przyjaciela zbierającego się do wyjścia.
- Namjoon co ty odwalasz? Idziesz gdzieś? Noga później będzie cię boleć.
Blondyn jedynie złapał za telefon i kurtkę.
- Jimin ci powie, ja muszę znaleźć Jina. Cholera.
Kim wziął kule i wyszedł z mieszkania.
- Co się stało?
Rudowłosy zdjął z patelni kurczaka i odwrócił się do swojego kochanka.
- Jin wszedł w momencie kiedy Namjoon opowiadał mi o tym jaki on jest super. Wybiegł zapłakany zobaczywszy uśmiech na twarzy twojego przyjaciela.
Min podszedł do Jimina i przytulił go do siebie. Następnie zaczął bawić się włosami niższego.
- Chodź wracamy do ciebie. Namjoon jakoś sobie poradzi.
Oboje wyszli z domu.
W tym samym czasie blondyn dzwonił do Jina już parę razy. Każde jego połączenie niestety było odrzucane. Blondyn przygryzł wargę i wystukał wiadomość do szatyna.
RapGod: Jinnie gdzie jesteś? Martwię się. Księżniczko daj mi wszystko wytłumaczyć, proszę
RapGod: Proszę odezwij się
RapGod: Tak bardzo się martwię. Byłem już chyba wszędzie. Znajdę cię Księżniczko
RapGod: Cholera, zjebałem. Jestem beznadziejny, a przecież obiecywałem, że ci pomogę.
RapGod: Nie musisz mi wybaczać ani mnie słuchać proszę tylko abyś odpisał, że jesteś bezpieczny.
Namjoon usiadł na ławce w parku i syknął z bólu. Wystarczająco już obciążył nogę chodzeniem po mieście, a ręce też go bolały. Położył kulę obok i oparł łokcie o kolana. Tak bardzo chciał wytłumaczyć to nieporozumienie Jinowi. Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej. Miał spędzić go z starszym w miłej, romantycznej atmosferze, przynajmniej na tyle na ile pozwalało mu jego mieszkanie. Żałował, że nie mógł zabrać go gdzieś gdzie na pewno byłoby lepiej. Tak bardzo pragnął cofnąć czas. Nie mógł obwiniać nikogo. Tae miał swoje sprawy, a blondyn i tak dziękował mu, że chociaż zgodził się zabrać Jina na miasto. To był jedynie niefortunny pech Kima. Kiedy wstawał kula złamała mu się na pół. Namjoon przeklął pod nosem i wyjął telefon. Jin nadal nie odpisał. Znowu usiadł na ławce. Musiałby zadzwonić po Tae. Jako jedyny ma prawko z osób, które nie były niczym zajęte. Yoongiego przecież już nie mógł poprosić. Zapewne zajęty był Jiminem. Blondyn spojrzał w górę czując pojedyńcze krople wody. Jak się okazało na dzisiaj zapowiadali burzę. Kim szybko wybrał numer do przyjaciela, jednak i ten nie odbierał. Z dala od domu z złamaną nogą, bez jednej kuli w deszczu blondyn musiał zdać się na siebie. Zagryzł wargę z bólu i wstał. Musiał dokuśtykać do domu tylko z jedną kulą. Było to wręcz niemożliwe, ale deszcz przybierający na sile zmusił go to tego. Pomimo tych niedogodności Namjoon myślał jedynie o tym czy Jinowi nic nie jest.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro