Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~12~

      Namjoon pokuśtykał do drzwi osiedlowego sklepu i wszedł do środka. Szybko przywitał się z ekspedientką, którą znał od trzech lat, kiedy to przeprowadził się i zamieszkał ze swoim przyjacielem Hoseokiem. Blondyn szukał wzrokiem Jina. Kiedy nie znalazł go przy wejściu, ruszył na tyły sklepu. Po chwili natknął się na kucającego szatyna, który szukał sosu sezamowego. 

- Namjoon? Co ty tu robisz? Powinieneś leżeć i nie przemęczać nogi. Po to jestem, aby ci pomóc. Zapomniałeś? 

Blondyn przecząco podkręcił głową i zbliżył się do starszego. 

- Kiedy oddałeś mi telefon postanowiłem sprawdzić smsy od Jimina. Nie spodobałyby ci się. Zresztą mnie też nie. 

Na imię swojego chłopaka Jin spiął się i przestraszony rozejrzał po alejce. Nagle jego wzrok utkwił w czymś za Namjoonem. W tym samym czasie czyjaś ręka złapała blondyna za ramię. Pech chciał, że podczas obrotu Kim kulą zahaczył regał, który pod swoim ciężarem był lekko pochylony. Przez to, że wcale nie mała siła kuli, którą trzymał Namjoon uderzyła w półkę, ta przewróciła się na mężczyznę za blondynem. Jak się okazało był to Jimin, który chciał policzyć się z Kimem. Ekspedientka szybko przybiegła na miejsce słysząc hałas i z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w poszkodowanego.

- Pani Lee MinAh proszę zadzwonić po karetkę.

Tak jak Namjoon powiedział kobieta wybrała numer na pogotowie. W tym czasie Jin odciągnął blondyna od regału, który gdyby był pięć centymetrów dłuższy, przewaliłby też i jego. Następnie szatyn podniósł się na placach tak aby móc dosięgnąć ucha Namjoona. 

- Myślałem, że to o szpitalu to żart.

- Ja też. Znaczy nie mówiłem tego na poważnie, ale widać Bóg Destrukcji jest w formie. 

Jin ledwo powstrzymał śmiech. Gdyby nie jęczący i przeklinający Jimin, który utknął pod regałem na pewno mężczyzna zacząłby się śmiać. 

- Następnym razem postaram się cię pilnować znacznie bardziej. Bo jeszcze dom spalisz albo coś.

- Raz mi się prawie udało.

Jin spojrzał zaskoczony na blondyna. Jednak nic nie mówił. 

     Po tym jak pogotowie zabrało Jimina, Jin wraz z Namjoonem wrócili do domu. 

- Jin, skoro Jimin jest w szpitalu to masz tydzień spokoju. Powinieneś sprawdzić czy twoje rzeczy rzeczywiście są spalone. Jak tak, to pójdziemy do sklepu i kupimy nowe. 

Blondyn uśmiechnął się zajadając zupę przygotowaną przez szatyna. 

- Nie stać mnie. 

- I tu się mylisz. Za opiekę nade mną dostaniesz wynagrodzenie. Dodatkowo nadal możesz być instruktorem na kursie gotowania, więc w tym miesiącu masz więcej pieniędzy.

Jin spojrzał na swoją zupę i zamyślony bawił się łyżką. Co prawda dodatkowe pieniądze były kuszące, ale ma gdzie mieszkać tylko dzięki Namjoonowi. W dodatku nadal miał wyrzuty sumienia za to co stało się na kursie. 

- Nie mogę ich przyjąć. 

- Nie są one ode mnie. Hoseok i Yoongi chcą ci podziękować, że mogą wyjechać w swoje trasy bez poczucia winy, że zostawiają mnie samego. 

Szatyn nadal nie był przekonany, ale wiedział, że to nie jest rozmowa na dzisiaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro