~11~
Wychodząc ze szpitala Jin bał się każdego przechodnia. W dodatku powolne tempo nie przyczyniało się do tego, że chłopak czuł się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie. Z każdą sekundą ruchy Jina stawały się nerwowe. Świadomość, że Namjoon był obok niezbyt uspokajał mężczyznę.
- Spokojnie przecież jestem przy tobie.
Jin spojrzał się na blondyna i uświadomił sobie jak bardzo panikuje. Wziął głęboki wdech i pomógł chłopakowi ominąć starszą panią. Poruszanie się o kulach było trudne dla kogoś kto robił to pierwszy raz.
- Wybacz. Daleko jeszcze?
Namjoon uśmiechnął się próbując tym samym pocieszyć swojego towarzysza. W tym momencie cieszył się, że mieszka nad sklepem spożywczym. Gdyby chłopak miał chodzić dalej niż dwadzieścia metrów pewnie dostał by zawału przez groźby Jimina. Blondyn tak bardzo chciał ochronić na każdy możliwy sposób starszego od siebie chłopaka, że aż to bolało. Tym bardziej, że nie mógł.
- Dwie przecznice i jesteśmy na miejscu.
Zostało im bardzo mało do przejścia i Namjoon cieszył się z tego. Nie dlatego, że bolały go już ręce, ale dlatego, że nie będzie musiał patrzeć na wystraszonego Jina. Nieustannie przychodzące wiadomości od Jimina drażniły blondyna, a brązowowłosego przyprawiały o mdłości. Po kolejnych dziesięciu minutach męczarni Jina w końcu doszli do mieszkania Namjoona. Blondyn podał cyfry tworzące kod do odblokowania drzwi i starał się nie jęczęć z bólu. Tak duży wysiłek źle odbił się na jego złamanej stopie.
- Połóż się na kanapie. Noga wysoko najlepiej jak będzie na poduszce. Ja zajmę się wszystkim.
Namjoon nie kłopotał się z zmianą obuwia.Po prostu ruszył do salonu i tak jak powiedział Jin położył się na kanapie i podłożył pod bolącą nogę poduszkę. Szatyn natomiast zdjął buty i zamienił je na gościnne kapcie po czym również skierował się do salonu.
- Gdzie jest kuchnia? Obiecałem ci obiad.
Namjoon wskazał ręką odpowiednie pomieszczenie i uśmiechnął się.
- Zanim odejdziesz, zostaw telefon tutaj. Nie chcę abyś przez przypadek się skaleczył bo Jimin coś napisze.
Jin skinął głową po czym wyjął telefon i podał go blondynowi. Mężczyzna nie miał zamiaru być cały czas zastraszanym, a pozbycie się urządzenia było pierwszym krokiem. Sztayn z myślą co by ugotować dla Namjoona wszedł do kuchni i pogrążył się w swoim świecie. Natomiast blondyn odblokował telefon hyunga i wszedł w wiadomości z zamiarem usunięcia wszystkiego. To co przeczytał zdenerwowało go bardziej.
Jiminnie: Nie ma cię na tych jebanych kursach, gdzie jesteś?!
Jiminnie: W parku również
Jiminnie: Sprawdziłem również każdy szpital i nic. Módl się, abym dzisiaj cię nie znalazł bo nie ręczę za siebie.
Jiminnie: Byłem nawet u twojej mamy, wkurwiasz już mnie
Jiminnie: Twój przyjaciel Kook też cię nie widział. Szykuj już sobie grób
Jimminie: Chyba widziałem cię z gościem, który chodzi o kulach. Wiem gdzie jesteś
-Namjoon zabrakło sosu sezamowego. Skoczę na dół do sklepu.
Blondyn nie zdążył zareagować, kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi. Chłopak zignorował ból przeszywający całe jego ciało i ruszył za Jinem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro