Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

·Złodziej·

Postacie występujące w tym fanfiction są wyłącznością Sary Shepard.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Spencer Hastings z wściekłością opadła na niewielką, białą kanapę, która zdobiła jej pokój. Właściwie była to stodoła, która na prośbę jej starszej siostry Melissy zamieniła się w przytulne mieszkanie. Kiedy tylko Melissa wyprowadziła się z domu, Spencer z wielkim entuzjazmem przeniosła się do jej byłego lokum. Niestety radość z przed kilku dni zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Nastolatce nie udało się zostać kapitanem szkolnej drużyny hokeja. Do tego rodzice dziewczyny zostawili ją samą w domu i razem z jej starszą siostrą pojechali na małe wakacje. Spencer nie mogła uwierzyć, że ma takiego pecha. Bardzo jej zależało, by udowodnić Melissie, że ona też może być w czymś najlepsza, ale skoro Alison Dilaurentis podstępem odebrała jej tytuł kapitana, to miała na to marne szanse. No właśnie. Szkolna gwiazda, Alison starała się o ten tytuł tylko dlatego, by Spencer go nie zdobyła. Taka właśnie była. Kochała dokuczać innym. Nigdy nie spotkały ją za to jakieś konsekfencje. Hastings postanowiła to zmienić. Miała plan. Podniosła się z kanapy i wyszła z domku. Rezydencja Dilaurentisów mieściła się niedaleko jej posesji, więc szybko tam dotarła. Pod osłoną bujnego żywopłotu skradała się na tyły posiadłości. Na tarasie  Alison w bikini z najnowszej wystawy butiku Szyk pisała coś w różowym zeszycie. Spencer domyśliła się, że jest to pamiętnik.

-Muszę go zdobyć -mruknęła pod nosem.

Wiedziała, że jest to samobójcza misja. Jeśli ktoś ją przyłapie, to w szkole będzie miała przechlapane. Nagle z głębi domu rozległo się wołanie pani Dilaurentis:

-Alison, chodź na chwile!

-Po co? -spytała z niechęcią nastolatka.

-Jak przyjdziesz, to się dowiesz. Pośpiesz się -ponagliła kobieta.

-Jasne, już idę -odburknęła blondynka i zwlekła się z leżaka.

To był idealny moment, by wykraść jej pamiętnik. Położyła go razem z długopisem na swoim posłaniu. Spencer poczekała, aż nastolatka zniknie w domu i ostrożnie wtargnęła do jej ogrodu. Rozejrzała się. Wokół nie było widać żywej duszy. Chwyciła zeszyt i przyśpieszonym krokiem oddalała się w bezpieczną osłonę wysokich krzaków. Kątem oka zauważyła jakiś ruch. Serce dziewczyny natychmiast zaczęło bić szybciej. Odwróciła się. Przez oszklone drzwi tarasowe ktoś jej się przyglądał. Mogłaby przysiądz, że był to Jason, brat Ali. Ale czemu nie reagował? Może jej nie zauważył? Zresztą to w tej chwili było nieważne.
Biegiem pokonała ostatni odcinek, nie zdążyła wyhamować i z dość dużą prędkością wpadła w krzaki. Ostro zakończone gałązki poraniły jej ręce i nogi. Przeklnęła pod nosem i już spokojniejszym krokiem ruszyła wzdłuż ulicy. Kurczowo zaciskała rękę na różowym przedmiocie. Od teraz to ona była górą. Już na zawsze. Jeżeli Alison chce zachować zawartość pamiętnika tylko dla siebie, musi robić to, co chce Spencer. Brunetce przeszła przez głowę myśl, że może to niesprawiedliwe. Tylko, czy Alison kiedykolwiek była sprawiedliwa, lub miała choć odorbinę współczucia dla innych?
Nie.
W zamyśleniu weszła na pasy. Nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu, który w ostatniej chwili wyhamował. Dziewczyna stała sparaliżowana ze strachu. Zeszyt wypadł jej z ręki, lecz nie zwracała na to uwagi. Nie teraz, kiedy jej serce biło jak oszalałe, ciało odmawiało posłuszeństwa, a w żyłach krążyła adrenalina. Z granatowego Jeepa wysiadł brązowowłosy chłopak. Znała go. Był to Toby Cavanaugh. Kilka lat temu spowodował wypadek, w którym jego siostra starciła wzrok. Trafił do poprawczaka. Najwidoczniej wrócił do Rosewood, kiedy ukończył osiemnaście lat. Chłopak podszedł do Spencer i spojrzał na nią niepewnie. W jego oczach można było odczytać... troskę? Nie. Przecież to Toby.

-Nic ci nie jest? -spytał.

-Nie wiem. Chyba wszystko okey. Przepraszam. Zamyśliłam się -wydukała.

-Każdemu może się zdarzyć -powiedział podnosząc pamiętnik Ali.

Wręczył go w nadal drżące dłonie brunetki. Zauważył, że dziewczyna ma rozcięcie niedaleko kostki.

-W aucie mam plaster, może się przydać -wskazał na jej ranę.

Nastolatka nadal była w szoku, więc po prostu dała się poprowadzić do Jeepa. Przyglądała się jak chłopak wyjmuje z apteczki plaster i go jej podaje. Odłożyła zeszyt na tapicerkę pojazdu i oczyściła skaleczenie chusteczką. Może Toby nie jest taki jak mówią? Wydaje się całkiem miły, pomyślała.

-Dziękuję za plaster - i za to, że nie zrobiłeś ze mnie jednej, wielkiej plamy na ulicy, dokończyła w myślach -Muszę już iść.

-Jasne. Uważaj na siebie -rzucił.

Przyzwyczaił się, że ludzie go ignorują. Oskarżają go o coś, czego nie zrobił. Nie skrzywdziłby Jenny, swojej siostry. Niestety nie miał żadnych dowodów, które przekonałyby policję.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Hej! Jak wiecie albo nie, jestem na wycieczce klasowej. Zapowiadałam, że rozdziałów nie będzie, bo nie wiedziałam jak z netem. :c Na szczęście udało mi się złapać wi fi i oto macie najdłuższy jak na razie rozdział :D Pozdrawiam.

                                               -Ali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro