·Ktoś tu nie panuje nad emocjami·
Postacie występujące w tym fanfiction są wyłącznością Sary Shepard.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Niewielka kawiarnia położona na obrzeżach Rosewood była dość obskurna. Tylko nieliczni zamawiali tu kawę lub przychodzili posiedzieć, co powodowało nieustanną ciszę. Dawniej, gdy Aria Montgomery tamtendy przejeżdrzała, zastanawiała się, czemu właściciel jeszcze nie zlikwidował tego miejsca. Dziś była mu wdzięczna. Kawiarnia pomimo obskurnych, brudnych, starych foteli, zarysowanych stolików i tandetnych ozdób, stała się dla niej jedynym miejscem poza domem, w którym ostatnio bywała. Po rozpętaniu afery przez Alison jakoś nie miała ochoty na siedzenie w zaludnionej kawiarni w centrum miasta, gdzie wszyscy się na nią gapili.
Właśnie zakończył się kolejny rok nauki w Rosewood day, a ona siedziała w opustoszałej kawiarni i popijała małe latte. To dzisiaj po raz ostatni widziała Ezrę Fitza. Jednego była pewna. Nadal go kochała. Gdy tylko pomyślała o tym, że mogłaby teraz siedzieć u niego w domu i po raz kolejny oglądać ich ulubiony film, to jej nienawiść do Alison DiLaurentis wzrastała coraz bardziej. Nawet nie zauważyła kiedy kubek, który ściskała w dłoni rozpadł się na kawałeczki. Kawa, na szczęście już zimna, rozlała się po stoliku i pochlapała jej spodnie. Aria spojrzała na swoją rękę. Nie wiedziała, że ma w niej taką siłę. Wcześniej nic takiego jej się nie przytrafiło. Sięgnęła po serwetki i zaczęła wycierać czarną ciecz. Kelnerka dopiero po chwili zoriętowała się, że coś się stało. Z wyraźnie ożywioną miną podbiegła do stolika i pomogła dziewczynie posprzątać bałagan. Nastolatka wydukała przeprosiny i zapewniła, że zapłaci za wyrządzone szkody. Kelnerka z uśmiechem stwierdziła, że przecież nic takiego się nie stało i wróciła do swoich obowiązków. Całej sytułacji przyglądał się z zaciekawieniem mężczyzna, siedzący kilka stolików dalej. Aria czując, że dłużej tego nie wytrzyma, wyszła z kawiarni. Sytułacja z przed chwili dodatkowo wyprowadziła ją z równowagi. Przechodziła właśnie obok słupa, gdy zauważyła na nim ulotkę. Było na niej zdjęcie jej rówieśniczki z napisem ZAGINIONA. Aria znała tą dziewczynę. Była to Emily Fields. Jej też Alison DiLaurentis wycięła niezły numer. Ciemnowłosa z frustracją zerwała ogłoszenie wyrzuciła na ziemię. Była trochę zdumiona, że złość tak na nią działa, ale co mogła zrobić? Ukradkiem rzuciła spojrzenie na kawiarnię. Jakaś kobieca, szczupła i dość umięśniona sylwetka właśnie opuszczała pomieszczenie. Dziwne. Wcześniej jej tam nie widziałam, pomyślała Aria i baczniej przyjrzała się postaci. Była pewna, że gdzieś już ją widziała. Po chwili zrozumiała, że była to dziewczyna z ogłoszenia. Podbiegła do niej i spytała:
-Hej, ty jesteś Emily Fields, prawda?
-Chyba mnie z kimś pomyliłaś -odmruknęła nastolatka i przyśpieszyła kroku.
Kierowała się w stronę lasu, co było dość dziwne, bo rozciągał się on przez kilka kilometrów, a po drodze nie było żadnych zabudowań.
-Wiem, że to ty. Chcę tylko porozmawiać. Nikomu nie powiem, że cię widziałam -widząc, że to nie za bardzo przekonało Emily, dodała -Mi też Alison zniszczyła życie.
-I co, zakładasz stowarzyszenie osób, którym dokucza Alison DiLaurentis? -spytała sarkastycznie -Wybacz, ale trochę się śpieszę.
-Nie musisz być taka uszczypliwa. Możemy iść i rozmawiać -podsunęła.
-Ech, dobra. Mów o co chodzi -zgodziła się pływaczka, jednocześnie skręcając w leśną ścieżkę.
Gdy tylko weszły do lasu, do ich uszu dobiegł szum liści i śpiew ptaków. Podczas, gdy Aria rozglądała się na boki, Emily szła przed siebie, czekając na to, co powie towarzyszka.
-Uważam, że ta suk... że ona powinna ponieść jakieś konsekfencie, za to co nam zrobiła -odezwała się w końcu Aria.
W jej głosie wyraźnie wyczuwana była chęć zemsty.
-Przecież nie wsadzisz jej za to do więzienia -powiedziała, przystając na chwilę.
-No nie ale... my możemy jej coś zrobić.
Emily spojrzała na nią jak na wariatkę. Owszem, mała zemsta by się przydała, ale nie teraz. Nie teraz, gdy ona się ukrywa, by jej matka zrozumiała swój błąd i wreszcie zaakceptowała związek z Mayą.
-Wybacz, ja odpadam. Poszukaj jakiś innych ofiar. Z tego co wiem jest ich pełno.
Aria poczuła, jak krew się w niej gotuje. Czemu nikt nie chce dać nauczki takiej suce, jaką jest Alison? Czemu każdy się od tego wymiguje?
-Nie widzisz, że dałaś sobą pomiatać? Ona zniszczyła ci życie! Będziesz tak siedzieć i czekać, aż znajdzie sobie kolejne ofiary?!
-Przecież ty chcesz zniszczyć jej życie. Chcesz zachować się tak samo jak Alison DiLaurentis! Obie jesteście siebie warte! -wykrzyknęła, przybliżając się do Arii.
-Jak ty możesz mnie do niej porównywać?! - całej siły odepchnęła od siebie Emily.
Pływaczka straciła równowagę i upadła na ziemię, prosto do jakiegoś dołu. Przy upadku mocno uderzyła głową o drzewo.
Aria zasłoniła usta dłonią. Nagle cały gniew zamienił się w strach. Podbiegła do bezwładnie leżącej nastolatki i delikatnie nią potrząsnęła.
-Emily. Emily obudź się! Ja nie chciałam. Emily proszę, odezwij się -szlochała.
Nie doczekała się żadnej reakcji. W jej głowie pojawiła się wizja więzienia. Czym prędzej oddaliła ją od siebie. Podniosła się i na oślep zaczęła biec przez las.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro