Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bonus 3 - ostatni

Trochę się naczekaliście, ale oto jest. Ostatnia część BONUSÓW.

To opowiadanie jest zakończone.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli choć część entuzjazmu i uwagi przekierujecie na każdy nowy tekst, jaki dodam. To pewnie będą bardzo mało popularne shipy, bo do takich mam słabość.

Theo Raeken/Derek Hale "Przyjaźnie"

Jordan Parrish/ Brett Talbot "Poprawna interpretacja faktów"

Theo Raeken/Corey Bryant "Korekta planu na życie"

Brett Talbot/Theo Raeken "Kpiny Wszechświata"

To OS i mini story które znajdziecie w mojej książce OS TW

Są tam też dwa bardzo króciutkie humorystyczne Stetery:

"Nu, Nu! Nie dla psa..." oraz "Tryb Zombie"


***

— Skąd masz tą książkę? — wychrypiał Peter przez zaciśniętą krtań — To same bzdury — dodaje szybko.

— Och, tak? Nic z tego mi się nie przyda? Przyznaję, że kilka rzeczy brzmiało nieco niepokojąco. Pozwolisz, że zacytuje: "Odradza się wilkołakom alfa kontaktów intymnych z ludźmi, gdyż łatwo może dojść do nieplanowanego ugryzienia" blabla... gdzie to było... Już mam! "Szacuje się, że w ciągu ostatniej dekady zostało zmienionych w ten sposób blisko trzysta osób na całym świecie"

— Stiles...

— Ta książka została napisana pięć lat temu, a nie pięćset...

— Wiem, znałem autora.

— Znałeś?

— Już nie żyje...

— Brzmisz na dziwnie zadowolonego z tego powodu... Nie chcę, ale muszę zapytać czy miałeś coś wspólnego z jego... hm... niespodziewanym zejściem z tego świata?

— Właściwie to... nie. I trochę zazdroszczę temu, który dopadł tą gnidę. Brad był przemienionym wilkołakiem, wygadanym i dosyć sympatycznym. Lubił wiedzieć, a jakoś żadnemu ze znajomych mu wilkołaków nie przyszło do głowy, że chuj może spisywać te wszystkie niby luźne rozmowy w formie książki.

— I co w niej takiego złego skoro najwidoczniej fakty i porady są prawdziwe? — Stiles brzmi na mocno skonfundowanego

— Może nie byłoby to aż tak szkodliwe, gdyby wydrukował powiedzmy trzysta egzemplarzy i rozesłał je do znajomych watach... ale on to wydał jako zbiór legend o wilkołakach. Książka jest ogólnie dostępna... dla łowców też. Większość uważa ją na szczęście za stek bzdur, ale...

— Chyba zaczynam rozumieć w czym rzecz. Spisał wasze prywatne historie, zwyczaje, cechy charakterystyczne dla poszczególnych funkcji w stadzie... to tak jakby wręczył wszystkim listę waszych mocnych i słabych punktów.

— Coś w tym stylu...

— Wiesz, że zaprzeczyłeś sam sobie? Najpierw powiedziałeś, że książka to bzdury, a później...

— Wiem, wiem...

— Mam dla ciebie radę: nie staraj się mnie okłamywać, nie potrafisz tego robić. Co z jednej strony bardzo mnie cieszy, a z drugiej strasznie wkurza, bo sama świadomość, że próbowałeś nie jest zbyt miła.

— Nie robię tego w ważnych sprawach...

— Tak, tak. Czasami kłamiemy by kogoś nie obrazić, urazić i tak dalej...

— Tak jak wtedy, kiedy  powiedziałem, że twoja koszula jest ładna. To okropność. Na następne zakupy ubraniowe zabierasz mnie ze sobą.

— Hej!

— Ewentualnie pozwolę wybrać ci koszulki. To robisz bezbłędnie... Natomiast spodnie nosisz o rozmiar lub dwa za duże, a koszule które mają być z założenia czymś poważniejszym, elegantszym kupujesz w absurdalnych kolorach albo z kiepskiej jakości materiału.

— Niech ci będzie, ale za twoje wymysły płacę z własnej kieszeni, więc musisz się ograniczać. Mój portfel nie jest bez dna...

— A jeśli coś będzie prezentem?

— Nie bez okazji i wartość nie może przekroczyć stu dolarów. — podkreśla Stilinski — Robisz to specjalnie? — dopytuje gniewnym tonem — Zagadujesz mnie o codziennych pierdołach, żebym nie wracał do tematu książki?

— Wiedziałem, że nie z tobą takie numery, ale warto było spróbować. — westchnął ze zmęczeniem, ale mimo wszystko uśmiechnął się uspokajająco do Stilesa — Co chcesz wiedzieć?

— Hmmm — mruczy Stilinski przyglądając mu się wnikliwie — Wszystko, oczywiście. — dopowiada z wrednym uśmieszkiem — Ale to za chwilę, najpierw przestań wyglądać jak skazaniec na sekundę przed opuszczeniem gilotyny.

— Łatwo powiedzieć — mamrocze Hale z przekąsem

— Jesteś idiotą, jeśli myślisz, że mogę się wystraszyć czegokolwiek co znajduje się na tych stronach — prycha Stilinski — Po prostu wolę dokładnie wiedzieć na co się piszę idąc z tobą do łóżka — tłumaczy nieco zgryźliwie — Kiedyś powiedziałem ci, że wolałbym zostać człowiekiem, ale jak nie będzie innego wyjścia to jakoś przeboleje dołączenie do grona tych bardziej owłosionych, wyjących do księżyca stworzeń...

Peter nieco się rozluźnia i w końcu pozwala usiąść sobie wygodniej na materacu. Po chwili namysłu jednak wstaje i pozbywa się spodni oraz swetra. Wsuwa się pod przykrycie obok zadowolonego z siebie Stilesa. Nie wie od czego zacząć rozmowę, ale chyba nie musi tego robić odkąd Stilinski oplata go kończynami niczym cholerna ośmiornica. Przez kilka długich minut jedynie się całują. Trochę jakby chcieli się nawzajem uspokoić i zapewnić, że wciąż obaj w tym siedzą. Nie ważne jak trudne i skomplikowane wyzwania czy trudności przed nimi. Peter wie, że gdyby musiał wytrzymałby bez seksu taką ilość czasu, jaka będzie potrzebna Stilesowi do namysłu. Woli go jedynie o tym nie uświadamiać. Zna gówniarza na tyle, by rozważyć kilka możliwych wariantów reakcji. Na pewno byłby szczęśliwy. Pytanie tylko co przeważyłoby: popęd seksualny czy chęć przetestowania samokontroli Petera. Nie ma ochoty czekać miesiącami tylko dlatego, że Stiles przeprowadza na nim swoje psychologiczne eksperymenty.


***

— Wytłumacz mi — Stiles nie prosi, a wręcz żąda. Peter ma ochotę wyskoczyć przez oko albo zakneblować chłopaka. Obie opcje zapewne skończyłyby się bolesnym kopniakiem w jaja, więc postara się powstrzymać — Sypialiśmy w jednym łóżku, zazwyczaj mniej lub bardziej ubrani, chociaż ostatnio częściej w samej bieliźnie. Dotykaliśmy się, zostawiłeś na mnie swój zapach nieskończoną ilość razy. Widziałeś jak dochodzę i... uh zlizałeś spermę z mojego brzucha — ta opcja z uciszeniem Stilesa nie była najwyraźniej tą najgorszą — Dlaczego masz minę, jakby coś cię bardzo bolało?

— Miej litość w sercu i zamilcz — jęczy Hale, desperacko walczy o utrzymanie swoich rąk z daleka od ciała Stilinskiego. Co jest o wiele trudniejsze odkąd doskonale wie, jak przyjemnie jest zbudowane, poznał je milimetr po milimetrze. Pamięta jak drży i spina się pod wpływem jego dotyku.

— Okay...?

— Twoja paplanina mnie nakręca — tłumaczy, bo nie może znieść wyrazu niepewności i lekkiego wycofania w postawie Stilinskiego — Ostatnia rzecz na jaką mam teraz chęć to rozmowa — dodaje sugestywnie

— To... najseksowniejsza rzecz jaką ktoś kiedykolwiek do mnie powiedział — prycha Stiles — Zazwyczaj moje monologi nudzą, albo złoszczą... ale jeszcze nikogo nie podnieciły. — kontynuuje sunąc ciekawskim palcami po udzie Petera. Jeszcze kilka centymetrów, a dotkną linii bokserek.

— I bardzo dobrze — warczy Hale, niechętnie bo niechętnie, ale powstrzymuje rękę Stilesa, która powoli lecz sukcesywnie przesuwa się w stronę jego pobudzonego penisa — Nie pomagasz mi w skupieniu myśli. — Stilinski szczerzy się w odpowiedzi jeszcze radośniej.

— Po prostu powiedz mi w prostych słowach, dlaczego twojej wilczej stronie może aż tak odbić, kiedy dobierzesz mi się do tyłka. — Stiles, jak zawsze jest zarazem konkretny jak i sarkastyczny. To znajome i kojące, ale Hale i tak obawia się, że szczerość popsuje coś pomiędzy nimi.

— To podświadome, instynktowne i bardzo prymitywne odczucie, ale... seks daje wilkowi poczucie kontroli, posiadania... wręcz zawłaszczenia drugiej osoby i...

— Czekaj — przerywa mu Stiles — twój wilczy brat bliźniak wymyślił sobie, że mnie można w jakiś sposób zmusić do...

— NIE! — odpowiada natychmiast — Przypuszczałem, że tego nie zdołam tego właściwie wyjaśnić... Wiesz, że nie ma takiej rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił, prawda? — Stiles niemrawo przytakuje — Niezależnie od tego w jakiej jestem formie. Pełnia, nów czy cholerne zaćmienie. Wilk, nigdy świadomie, nie zrobiłby nic co mogłoby cię w jakikolwiek sposób skrzywdzić. — zapewnia gorliwie

— W porządku... jak to ma się do ewentualnego, przypadkowego ugryzienia?

— Zabijesz mnie dzisiaj — wzdycha Hale — Uprawiałeś już seks... jeśli akurat byłeś na dole to nieco zmieniało się twoje zachowanie.

— Um, no nie bardzo — przyznaje Stiles wściekle się rumieniąc

— Nie mówię, że leżałeś niczym sparaliżowany jadem kanimy — prycha, bo wie, że Stiles zawsze się rusza i sporo gada. Dlaczego w łóżku miałoby być inaczej? — To mogą być spontaniczne, naturalne gesty, które w normalnych okolicznościach nie zostałby źle zinterpretowane, ale musisz pamiętać o tym, że wilk czasami jest bardziej aktywny w moim umyśle. Jakkolwiek nie lubię tego określenia... wilkołaki po części dzielą DNA z wilkami. Wilki to zwierzęta. Zwierzęta kierują się instynktem... rozpoznają pewien schemat zachowań czy nawet zapach... i — przerywa by zebrać myśli — Jeśli zdecydujemy się uprawiać seks, to niestety pierwszy raz nie może być zbytnio spontaniczny. Będziemy musieli przemyśleć wszystko. Pozycję, gesty...

— Może jeszcze napisać scenariusz? — kpi Stilinski — Zapomnij Hale, czułbym się jakbym grał w filmie porno.

— Stiles... mnie też się to do końca nie podoba, ale wybieram mniejsze zło, rozumiesz? Tak nie będzie za każdym razem...

— Cudownie. Założę ci kaganiec albo osłonkę na zęby, żebyś nie miał mnie jak użreć. — grozi Stilinski i co gorsze Hale nie potrafi stwierdzić czy to jedynie żart.

— Rozchylisz nieco nogi, wygniesz kręgosłup dochodząc albo przekręcisz głowę odsłaniając więcej szyi, a wilk uzna to za zgodę na ugryzienie. — stara się być cierpliwy, ale irytacja Stilinskiego udziela się i jemu.

— W takim razie, może to ty powinieneś...

— Dla mnie to nie stanowi problemu — zapewnia Peter, uśmiecha się starając rozluźnić atmosferę

— Pan wilk? — Stilinski nie precyzuje, ale Hale bez trudu odgaduje o co mu chodzi

— Nie sprawdzałem takiego rozwiązania w praktyce... opcje są dwie, albo na to pójdzie, albo nie pozwoli ci przejąć kontroli dopóki ty nie pozwolisz jemu na to samo. Masz cholernie silny charakter i uwielbiam to, ale moja wilcza strona cieszyłaby się bardziej, gdybyś częściej zgiął kark.

— Każ jej się pieprzyć — syczy Stiles — Mam nadzieję, że twoja ludzka część nie ma takich ciągot? Nie będę ci ustępować na każdym kroku...

— Powiedziałem twojemu ojcu, że kocham cię między innymi dlatego, że jesteś mi równy. Nie wycofujesz się, nie uginasz... jesteś bardzo niezależny. A to jaki jesteś bystry...  sprawia, że czuję się jakbym cały czas musiał mieć się na baczności, żeby nie zostać w tyle. To stymulujące i bardzo przyjemne wyzwanie.

— Fajnie — Stiles wydaje się usatysfakcjonowany odpowiedzią — To przekaż swojemu wilczemu ja, że albo będzie po naszemu, albo na seks poczeka aż będę całkowicie pełnoletni i samodzielny. Czyli co najmniej dwa lata.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro