Gorący Romans Kylo I Huxa W Jednym Akcie
Dym leniwie ulatywał z ust generała, gdy siedział w swoim gabinecie. Przyglądał się on Millicent, która zajmowała miejsce na biurku przed nim, mrużąc oczy przed słońcem wdzierającym się spomiędzy szczeliny w zasłonie okna. Wyciągnął odzianą w czarną, skórzaną rękawicę dłoń w jej stronę i pogłaskał po rudym futerku.
- Kocham cię, wiesz? - zapytał cicho - Tylko ty mnie rozumiesz, nie to, co ten Kylo - prychnął - On jest wredny, oschły, a ponad to nigdy nie zdejmuje tej swojej maski.
Kotka ziewnęła, przeciągając się, na co Armitage uniósł rude brwi.
- Tak sądzisz? Powinienem do niego iść?
Millicent zwinęła się w kłębek, obejmując wąskie ciałko ogonem. Hux wtedy wstał i skinął głową.
- Masz rację, to moja szansa. Pilnuj gabinetu - rzucił, po czym wyszedł szybkim krokiem. Zwierzak zerknął na niego, po czym położył się na plecach i zasnął.
+-+
Armitage Hux stanął pod drzwiami łazienki i zgasił papierosa o ścianę. Otworzył delikatnie drzwi, po czym zerknął do środka. Ujrzał tam stojącego pod pełnym pary prysznicem Kylo Rena zmywającego z głowy pianę. Uśmiechnął się na ten widok. Jego ciało jest piękne, wspaniale wyrzeźbione, tylko niech pokaże twarz... przeszło mu przez myśl, gdy jednak Ren to zrobił, obrzucił rudzielca morderczym spojrzeniem. Ten nie zdołał się wycofać, wszak już sekundę później został złapany w pęta Mocy, zaś czarnowłosy przewiesił przez biodra ręcznik.
- Czego tu szukasz?
- Ja... - zawahał się - Szukam kota. Ale jak widać... Nie ma jej tutaj.
- No oczywiście, że nie ma, bo ten pchlarz tutaj nie przychodzi! - ryknął - Wypierdalaj mi stąd, ty ruda gnido! - Z pomocą Mocy wypchnął z pomieszczenia Huxa, a ten wpadł plecami na ścianę. Sapnął, łapiąc się za pierś. Na jego twarzy pojawił się niepokojący uśmiech. Było warto...
+-+
Następnego dnia generał Hux został wezwany do sali obrad, gdzie czekała na niego już grupa innych dowódców poszczególnych armii. Nim jednak zdołał dotrzeć na swoje miejsce, wyprzedził go Kylo, który wpadł do pomieszczenia i zajął je, nawet nie patrząc w stronę Armitage'a. Za nim przyszła również Millicent. Rudzielec zacisnął pięści, gdy to zobaczył, a kiedy Kylo zaczął wygłaszać swój plan ataku na Endor, prawie wybuchł.
Wytrzymał zaledwie dwie minuty, kiedy uderzył pięścią o stół.
- Kylo, co ty robisz?! - warknął.
Zamaskowany mężczyzna nawet na niego nie zerknął, co tylko spotęgowało furię.
- Jeśli posiadasz jakieś obiekcje co do mojego planu, możemy omówić je na osobności - stwierdził, wskazując reszcie towarzystwa, aby opuściła pomieszczenie.
Hux poczekał chwilę, przy okazji wyciągając papierosa z kieszonki munduru. Wsunął go do ust, zapalił, zaciągnął się i chwilę trwał w bezruchu, delektując się smakiem. Nigdy przed nikim nie przyznałby się, że pali fajki o smaku ciasteczek. Była to jego wieloletnia tajemnica, której bronił tak bardzo, jak brzmienia jego imienia.
- Czy ty jesteś upośledzony? - zapytał wreszcie generał, wyjmując papierosa z ust.
- Z naszej dwójki to jednak ty masz coś z głową. Kto normalny szuka kota w łazience? - odparł Kylo, biorąc Millicent na ręce. Ta zamruczała i wdrapała się na ramiona mężczyzny, obejmując jego szyję ogonem.
- Sam spójrz, jak się do ciebie lepi! - Wskazał na kotkę oskarżycielsko palcem.
- Ale w dalszym ciągu nie lubi wody, więc to jasne, że nie przyszłaby do mnie - Pogłaskał zwierzę po grzbiecie - Na przyszłość znajdź sobie lepsze wymówki.
- A ty na przyszłość nie zajmuj mi miejsca, nie zmieniaj mojego planu ataku i oddaj mi kota!
- Kot sam przyszedł - westchnął - Jeśli tylko o to ci chodzi... Jesteś naprawdę głupi, Hux. Prawie ci z tego powodu współczuję.
Generał zacisnął dłonie w pięści, starając się zapanować nad gniewem. Nienawidzę go, naprawdę nienawidzę, tego...
- Ty pieprzony republikaninie - syknął.
Dłoń Rena zamarła w połowie drogi na grzbiecie kotki. Co on powiedział? Skąd wie?... Odsunął rękę od kota, z wolna zaciskając palce.
- Czy to ma być żart? - zapytał sucho - Mam nadzieję, że tak, bo jeśli nie... - Niewidzialna dłoń chwyciła generała za gardło i zacisnęła się nieznacznie. Hux uniósł dłoń do swojej szyi, pragnąc, by go puścił.
- Nie - odpowiedział cicho, czując, jak niewidzialny stryczek się zaciska. Opadł na stół, przytrzymując się drugą ręką, a przed jego oczami pojawiły się ciemne plamy. Kylo przybliżył się do przyszłego denata i nachylił się nad nim.
- Jeśli zamierzasz tę wiedzę rozpowszechnić, Zakon Ren wraz z całą frakcją upadnie. Tego w istocie chcesz, generale? Naszej porażki?
Hux spojrzał prosto w wizjer, zadzierając brodę. Jeśli mam zginąć, chciałbym ujrzeć jego twarz... To byłoby wspaniałe.
- Chcesz zdjąć moją maskę - zauważył Ren. Rudzielec zarumienił się, a czując, że niewidzialna obręcz na jego gardle z wolna zaczęła puszczać, odwrócił głowę, starając się ukryć rumieńce. Kylo zmarszczył brwi pod maską. Nie rozumiem jego reakcji.
- To prawda - odpowiedział cicho. Zapomniałem, że czyta w myślach. To żenujące.
- Chciałbyś odczytać emocje z mojej twarzy i przez to zdobyć przewagę - Przesunął dłoń na głowę Huxa i zmierzchwił delikatnie jego włosy, rujnując starannie ułożoną fryzurę. Rudowłosy spojrzał na niego morderczo.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - ryknął, zapominając o poprzednim temacie. Kylo nie powstrzymał cichego chichotu, który zazgrzytał przez wbudowany w maskę syntezator.
- Ponieważ ta fryzura
jest idiotyczna. Wyglądasz w niej, jak kretyn - A ja bardzo lubię bawić się twoimi włosami - dodał w myśli, wspominając nocne odwiedziny w sypialni Huxa. Kiedy śpi, wydaje się taki spokojny, że to wręcz niemożliwe, iż ten wściekły rudzielec jest tą samą osobą.
- Jestem zadbany.
- I wręcz sztuczny. Pamiętaj, że swoim wyglądem reprezentujesz frakcję - Ponownie zmierzchwił jego włosy - Może też powinieneś zapuścić zarost. Pasowałoby ci.
- Sam to zrób, a od mojej twarzy się odczep - Szybkim ruchem złapał Kylo za maskę. Zdejmij.
Ren uniósł dłoń, po czym bez słowa zdjął z twarzy maskę. Generał ujrzał tą samą, młodzieńczą twarz o długich, czarnych włosach opadających na jego twarz. Spomiędzy kosmyków spoglądały nań ciemne, lśniące skrytym płomieniem oczy. Dalej nie przywykł do mojego oblicza. Zauważył.
- Jesteś w dalszym ciągu zaskoczony moim wyglądem - powiedział cicho - Czyżbyś uważał, że osoba, która dopuszcza się tak potwornych czynów musi mieć także potworne oblicze? - Nachylił się nad rudowłosym. Płonie, a jego myśli krążą po torach, których nie jestem w stanie zrozumieć. - Co pragniesz teraz zrobić, generale? - zapytał szeptem.
Hux przełknął ślinę. Testuje mnie, lecz nie jestem w stanie się oprzeć. Spojrzał w oczy Kylo.
- To - odszepnął, po czym go pocałował. Ren go nie odepchnął, a jakie było zdziwienie generała, gdy poczuł posmak alkoholu na ustach Sitha. Spróbował go odepchnąć, oburzony, jak łatwo zdał się zmanipulować, jednak ten przytrzymał go przy sobie, po czym przyparł do stołu.
- Nie uciekaj, jeśli zrobiłeś pierwszy krok - mruknął z rozbawieniem, wplatając palce we włosy mężczyzny. Wpił się w jego usta, wsuwając jednocześnie kolano między uda - Chciałbyś, abym został twoim trofeum w tej rozgrywce, Armitage.
Hux spojrzał na niego porażony dźwiękiem brzmienia swego imienia, lecz skinął głową. Jak ukryć coś tak błahego jak imię przed telepatą?"
- Owszem, zostaniesz nim - odparł pewien siebie.
- Nie sądzę - odmruknął jego towarzysz i kąsnął go w szyję Ponieważ ty zostaniesz moim... Lecz już nie dziś. Puścił go i się wycofał. Ubrał na głowę hełm, po czym wyszedł, pozostawiając Huxa samego i ogłupiałego na stole.
-+-
Generał stał przed oknem, spoglądając na horyzont planety, na której właśnie przeprowadzał ekspansję. Zabrał swoją część wojska, chcąc pokazać, jak Kylo się mylił, zaatakował według swojego planu. Splótł dłonie za plecami i uśmiechał się do siebie. Tak właśnie powinno być. Ja, sam, atak, i rozkoszowanie się pięknym dniem.
Odwrócił się plecami do okna, by przejrzeć raporty w datapadzie, gdy zobaczył, że nagle się ściemniło. Zmarszczył brwi. Co się... Odwrócił się, a kiedy to zrobił, cała krew z jego twarzy odpłynęła na widok pędzącego w jego stronę krążownika. Więc umrę w taki sposób. Wyprostował się.
- Uciekaj stąd! - ryknął nagle głos za jego plecami. Hux odwrócił się w tamtą stronę, aby dostrzec stojącego w drzwiach Kylo. Generał cofnął się, widząc jak krążownik zwalnia, jednak przebił się przez okno tarasu widokowego, a do pomieszczenia wdarł się szaleńczy wiatr.
- Nie! - odkrzyknął rudzielec, starając się, by podmuch nie pozbawił go płaszcza. Ren warknął, lecz przestał zwracać uwagę na niego, skupiając się całkowicie na krążowniku.
Gdy jego ostro zakończony dziób prawie musnął pierś Sitha, zatrzymał się. Ten odetchnął i odwrócił głowę w stronę Huxa. Uratowałem cię uśmiechnął się pod maską, po czym stracił przytomność.
-+-
Kylo leżał w bezruchu na łóżku w sali pooperacyjnej, gdy wpuszczono tam Huxa. Podszedł on szybko do łóżka i z czułością spojrzał na leżącego, trzymając swoją kotkę na ramieniu. Wygląda tak spokojnie... Jak książę. Nachylił się nad czarnowłosym, którego skóra była tak blada, że zdawała się być z porcelany. Napłynęły mu do oczu łzy. Dlaczego musi być zawsze taki uparty? Nie widzi, że ja go kocham? Złapał swoją kotkę za ogon i otarł łzy.
Nagle do uszu generała doszedł cichy śmiech.
- Nie dziwię się, że kot przed tobą ucieka, skoro się nim wycierasz...
- Kylo, ty nie śpisz?! - wrzasnął Hux, cofając się. Ren otworzył oczy, spoglądając na gościa z rozbawieniem.
- Książę Kylo według twoich myśli - Podparł się na łokciach uważając, by nie zerwać podłączonych do niego kabli. - Nie moja wina, że nie potrafisz odróżnić medytacji od snu, idioto.
Na twarzy Armitage'a, którą zazwyczaj ukrywał pod maską obojętności, teraz mieszało się wiele uczuć - od zaskoczenia poprzez furię, aż do wstydu. Trwało to jednak tylko chwilę, wszak zaraz potem wróciła starannie wyćwiczona maska, starannie pielęgnowana przez wiele lat życia. Potem zaś wziął kota i położył na twarzy leżącego.
- Uduś go!
- Dlaczego?! - krzyknął Kylo, wyrywając się. Millicent prychnęła i wybiegła z pomieszczenia.
- Za grzebanie mi w głowie - syknął.
Ren wzruszył ramionami.
- Nie myśl tak głośno, mój rudzielcu - Złapał go za dłoń, nim zdołał uciec - A to gdzie? Wracaj tu... - Przyciągnął go bliżej.
Hux spojrzał mu w oczy, nie rozumiejąc.
- Czemu mnie wtedy uratowałeś? - zapytał cicho. Ren milczał chwilę, nie wiedząc zbytnio, co odpowiedzieć.
- Ponieważ jesteś jedyną osobą, która może mnie zastąpić na stanowisku dowódcy, kiedy polegnę - Spojrzał mu w oczy.
- I dlatego prawie tam zginąłeś? - W jego głosie zabrzmiała nuta niedowierzania.
- Owszem, gdyż, gdybym cię nie uratował, nie mógłbym prowadzić dalszej ekspansji - Powiódł dłonią po jego policzku. A twoja śmierć zmieniłaby mnie nieodwracalnie - Teraz zaś pozwól mi dokończyć to, co zacząłem - dodał ciszej, po czym wpił się w jego usta, gryząc je do krwi. Nie trwało to długo, wszak po chwili przygryzł jego szyję, a następnie, rozpinając kolejne guziki munduru, wędrował niżej. Armitage pozwalał mu na to, nie oponował też, kiedy Ren zmusił go do położenia się na szpitalnym łóżku. Wił się pod nim, stękając z rozkoszy i wbijając paznokcie w pościel.
- Kylo... Kylo... - mamrotał bezładnie, gdy ten wsunął mu dłoń pod spodnie, aby zaopiekować się troskliwie jego skarbem.
- Już, Armitage, już... - Wyciągnął dłoń spod spodni i zsunął je z jego nóg wraz z bielizną - Będziesz tylko mój, przysięgam - Złożył pocałunek na jego brzuchu - Ale proszę cię, nie krzycz. Nie chcę, by ktokolwiek nam przeszkodził - dodał ciszej i wpił się w jego usta, by zagłuszyć krzyk, gdy wbił się w niego bez ostrzeżenia. Każde kolejne zaś pchnięcie było eksplozją mieszaniny bólu i rozkoszy.
Lecz generałowi właśnie o to chodziło.
OD AUTORA
Pomysł na tę historię nie należy tylko do mnie. Lwia jego część przypada także mojemu życiowemu partnerowi Revanowi, czy też jak wolicie Kylo.
No i w ogóle wstawiam to o 2 w nocy, więc dobranoc xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro