sept
Dokończyli robienie śniadania w ciągu piętnastu minut i oboje usiedli przy stole w kuchni. Halley była zamyślona, a Harry się w nią wpatrywał. Wspominał chwilę, w której powiedział, że jej nie pocałował, jak jej ramiona opadły i wyglądała na zawiedzioną. Czy to może coś oznaczać?
Myślał również o tym, jak niewiele brakowało, by ją pocałował i zaczął się besztać, że tego nie zrobił. Ale wiedział, że nie chciał. To nie była idealna chwila.
Nie tylko dopiero się obudzili, a ich oddechy pewnie były nieświeże po nocy, ale również miał na sobie tylko bokserki, a ona jego koszulkę. Nie mógłby powstrzymać swoich dłoni od dotykania jej, ale nie w niewłaściwy sposób.
Więc teraz siedział na krześle, skupiając wzrok na dziewczynie przed nim i zastanawiając się, co by się wydarzyło, gdyby ją pocałował. Nie mógł pozbyć się piosenki „Kiss The Girl" z Małej Syrenki, która utkwiła mu w głowie.
Był pewny, że gdyby doszło do pocałunku, wokół nich poleciałyby iskry, fajerwerki, a nawet bomby atomowe. Ułożyłby dłonie na jej karku, zachęcając, by pogłębiła pocałunek. Jej ramiona z trudem owinęłyby się wokół jego szyi, ponieważ był od niej o głowę wyższy. Zauważyłby jej problem, więc by się pochylił, nie przerywając pocałunku i złapał za jej uda, sadzając ją na wysepce kuchennej. I, pomimo że chcieliby kontynuować pieszczotę, Halley wzdrygnęłaby się przez chłód granitu na swoich odsłoniętych nogach i oboje wybuchnęliby śmiechem. Jej głowa spoczęłaby na jego ramieniu, gdy on wtuliłby twarz w załamanie jej szyi.
Byłoby cudownie. Harry uśmiechnął się delikatnie na to wyobrażenie, całkowicie nieświadomy tego, że Halley wpatrywała się w niego przez ostatnie trzydzieści sekund.
— Harry, wszystko dobrze? — Pomachała widelcem przed jego twarzą, bo jej ramię było zbyt krótkie, by do niego dosięgło. Pomimo że nie chciała przyznawać tego na głos, uwielbiała, kiedy tracił kontakt z rzeczywistością. Miał wtedy na twarzy przepiękny półuśmiech, opierał podbródek na dłoni, a jego oczy nabierały najpiękniejszego odcienia zieleni, jaki widziała. I właśnie tego teraz doświadczała.
Wybudzając się z transu, kilka razy zamrugał, po czym w końcu popatrzył jej w oczy, a jego policzki się zarumieniły.
— Och, um, wybacz, zamyśliłem się — wymamrotał, bawiąc się jajkami na swoim talerzu. Całkowicie stracił apetyt, bo w tamtym momencie miał ochotę tylko na usta Halley.
Co by zrobiła, gdybym teraz przyciągnął ją do pocałunku? — zastanowił się, po czym powoli pokręcił głową.
— Może pójdziemy pograć w Mario Kart?
Halley uśmiechnęła się i odsunęła od siebie talerz. Przypomniała sobie, że ma na sobie koszulkę Harry'ego, gdy już wstała.
— Będziesz miał coś przeciwko, jeśli pożyczę jakieś dresy?
— Nie, ani trochę. — Posłał jej szeroki uśmiech, po czym poprowadził ją do swojej sypialni i podał jej szare spodnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro