neuf
Harry siedział obok Halley, ich uda się stykały, a jego serce biło coraz szybciej z każdą mijającą sekundą. Obserwował ją za każdym razem, gdy odwracała głowę w stronę telewizora, w którym wspominali o którymś z jej sławnych mężów — swego czasu ona i Harry kłócili się przez to, że jego nie było na tej liście — albo dziewczyn, które jej się podobały.
Grali w Monopoly już od ponad godziny i zaliczyli wiele sprzeczek na temat kupowania domków oraz temu podobne. Wydęła wargi, chowając twarz w ramieniu Harry'ego i mamrocząc coś o tym, że Monopoly niszczy związki i przyjaźnie. Ale w końcu postanowili skończyć kupowanie, a w zamian po prostu rzucać kostką i przesuwać pionkiem po planszy.
— Osobiście uważam, że wygrałam. — Halley odwróciła się do swojego najlepszego przyjaciela. On już na nią patrzył, więc jedynie spojrzał jej w oczy, a jego usta wygięły się w uśmiechu.
— Nie ma mowy, ja wygrałem — stwierdził, a przez jego ciało przeszło silne pragnienie, by owinąć wokół niej ramiona. W zamian ponownie odwrócił się do gry planszowej i zaczął zbierać porozstawiane na niej figurki. — Teraz wisisz mi obiad.
— Nie ugotuję ci obiadu — zaoponowała Halley i przesunęła się, by już nie dotykać Harry'ego. Założyła ręce na piersi, a on jedynie pokręcił głową na to, jaka była urocza.
— Kto mówił coś o gotowaniu? — spytał, wstając z podłogi oraz podając jej rękę. — Wiem, że beznadziejna z ciebie kucharka. Więc jesteś mi winna... Włoskie jedzenie.
— Chodzi o randkę? — Te słowa opuściły jej usta, zanim zdążyła pomyśleć. Harry'emu udało się powstrzymać od zarumienienia i upozorować, że wcale nie cieszy się jak małe dziecko w święta. Halley jednak nie zdołała tego zrobić, a na jej policzkach pojawił się rumieniec.
Kiedy to zobaczył, przyciągnął ją do swojej piersi i owinął ramię wokół jej talii. Następnie pochylił głowę, by jego usta znalazły się przy jej uchu. Czuł, jak delikatnie się wzdryga, gdy otarły się o małżowinę. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, ale nie pozwolił swojej głowie zachwycić się tym gestem, bo zawsze mogła nic do mnie nie czuć.
— Hm, możemy to uznać za randkę — wyszeptał jej do ucha, upewniając się, by usta dotykały go przy każdym słowie. Następnie pochylił się, by mógł oprzeć głowę na jej ramieniu i wtulił nos w zagłębienie jej szyi.
Halley w tym czasie popatrzyła na ich odbicie w wiszącym na ścianie lustrze. Zauważyła, jak uroczo razem wyglądali, jak uroczo wyglądał on, opierając głowę na jej ramieniu. Uśmiechnęła się na ten widok, po czym owinęła ramiona wokół jego szyi i zaczęła bawić się jego włosami.
— Bo to będzie tak wyglądało dla prasy — dodał Harry, przez co jej serce stanęło.
To zostanie uznane za randkę tylko przez prasę — powiedziała oschle sama do siebie w myślach. Odsunęła dłonie od jego włosów, ale nie oderwała wzroku od lustra.
Miała plan, by Harry przyznał się do wszystkiego, o czym kłamał. Nie była tylko pewna, czy to faktycznie było kłamstwo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro