huit
Minęło kilka dni od zbliżenia Harry'ego i Halley. Dziewczyna całkowicie o tym zapomniała, ale on nie. Każdej nocy, której nie spędzał obok niej, zaczynał pluć sobie w brodę (oczywiście, mentalnie), że jej tego nie wyznał. Bo im dłużej o tym myślał, tym bardziej sądził, że Halley mogła odwzajemniać jego uczucia.
Teraz stał przed jej mieszkaniem i nerwowo chodził po korytarzu, zastanawiając się, co dokładnie powinien powiedzieć miłości swojego życia. Nie powiedział jej, że przyjdzie z nadzieją, że zrobi jej niespodziankę, ale to aby potęgowało jego zdenerwowanie. Co, jeśli jest u niej ktoś inny? Co, jeśli nie ma jej w domu? Co, jeśli otworzy drzwi i pomyśli „Co, do cholery, robi tutaj ten głupek?".
Wzdychając, zastanawiał się, czy mógłby po prostu zapukać, poczekać, aż mu otworzy, a wtedy przyciągnąć ją do siebie i złączyć ich usta. Czy zaszedłby za daleko?
Jęknął i uderzył głową o drzwi, przymykając oczy.
— Idę! — Usłyszał krzyk Halley, przez który jego powieki natychmiast się uchyliły. Cholera, cholera. Cofnął się, nadal nie widząc, co powinien zrobić, ani powiedzieć, gdy dziewczyna otworzy mu drzwi. Zaczął panikować jeszcze bardziej, kiedy usłyszał kroki zbliżające się w jego stronę.
W tamtym momencie pragnął, by przyszła do niego pewność siebie, którą wszyscy myśleli, że miał. Wiedział, iż ludzie uważali go za bezczelnego i pewnego, ale wiele mu brakowało, bo próbował ukryć się za roślinką w doniczce jej sąsiada. Ale miał metr osiemdziesiąt, więc ta próba została skazana na porażkę.
— Um, Harry? — zapytała dziewczyna, obserwując, jak jej przyjaciel wychodzi zza doniczki, po drodze potykając się o powietrze i upadając na podłogę. Teraz pomyśli, że jestem niezdarnym dziwakiem. Westchnął. Halley uroczo zachichotała, po czym ukucnęła przy zdenerwowanym chłopaku.
— Uch, hej? — Zarumienił się, przebiegając dłonią po swoich potarganych włosach. Wywróciła oczami na to, jak bardzo był uroczy, następnie siadając obok niego.
— Ale z ciebie niezdara — powiedziała, nie przyznając, że uwielbiała w nim tę cechę. — Pocałować, żeby przestało boleć?
Tak, tak, proszę — pomyślał Harry, ale w zamian jedynie niepewnie się zaśmiał. Podrapał się po karku, po czym zmienił pozycję ze wpółleżącej na siedzącą. Wtedy znaleźli się naprawdę blisko siebie. Oboje nie mogli złapać oddechu.
I pewna piosenka ponownie pojawiła się w głowie chłopaka. Widzisz ją tam, siedzącą po drugiej stronie. Nie ma zbyt dużo do powiedzenia, ale coś w sobie ma. I nie wiesz dlaczego, ale umierasz, aby spróbować. Chcesz pocałować dziewczynę.
Jednak kiedy już zebrał się na odwagę, by się pochylić, przerwała mu.
— Może wejdziemy do środka i pogramy w Monopoly, co? Możemy też przyłożyć ci lód do tyłka, zaliczyłeś twarde lądowanie.
Harry się zarumienił, ale nie odmówił przyjęcia pomocy, kiedy wyciągnęła do niego rękę, by wstał.
Okej, chyba właśnie na to zasługuję po tym, co jej robię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro