8 → aggresion
━━━━━ ♡ ━━━━━
AGGRESION
CHAPTER EIGHT
━━━━━ ♡ ━━━━━
Pearl nie była pewna czy odwiedzenie Luke'a w szpitalu, to był dobry pomysł, ale coś w środku podpowiadało jej, aby jednak upewniła się, że z nastolatkiem wszystko było w porządku. Długo nie mogła wyrzucić sprzed swoich oczu widoku, kiedy blondyn upadł na chodnik, a jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Szatynka tylko upewniła się, że aby na pewno znajdował się jeszcze pod obserwacją i zaraz po szkole udała się do centrum. Łudziła się, że jakaś pielęgniarka okaże dobre serce i pozwoli jej zajrzeć do środka, chociażby na pięć minut. Pearl więcej nie potrzebowała. Tyle w zupełności wystarczyłoby jej, aby uspokoić do końca swoje sumienie.
Wysiadła z autobusu i upewniła się jeszcze, że chłopcy byli w szkole, aby nie musiała się z niczym śpieszyć i powędrowała w stronę szpitala. Budynek wyrósł przed nią prawie od razu. Był ogromny, całkiem nowoczesny, a jakaś karetka właśnie wyjechała spod niego na sygnale. Pearl odsunęła się na bok na chodniku, po czym odprowadziła pojazd wzrokiem, mając nadzieje, że sanitariusze zdążą uratować osobę, do której jechali i ten ktoś wydobrzeje. Nastolatka założyła kosmyk włosów za ucho, a później weszła na izbę przyjęć, mając nadzieje, że uda jej się coś zdziałać. Dookoła było zaskakująco spokojnie, co nieco ją speszyło, bo łudziła się, że może w zamieszaniu nikt nie zwróciłby uwagi na szatynkę, która szuka swojego znajomego ze szkoły.
— Um, przepraszam? — spytała cicho recepcjonistki, gdy osoba przed nią oddaliła się już w swoim kierunku. — Chciałam się zapytać o Luke'a Hemmingsa, czy można go już odwiedzić? — dodała, zdając sobie sprawę, że chyba będzie musiała skłamać, aby się do niego dostać, ale drobne kłamstwo chyba nikogo jeszcze nie skrzywdziło, prawda?
— Jest pani z rodziny? — spytała znużona recepcjonistka i spojrzała na nią znad podkładki z dokumentami. Pearl poczuła jak mierzy ją wzrokiem i przełknęła nerwowo ślinę.
—T-tak — Skinęła głową, nieco speszona. — Jestem jego siostrą — dodała i odchrząknęła, aby oczyścić swój głos. Recepcjonistka jednak nie zadawała zbędnych pytań i oddelegowała szatynkę na odpowiednie piętro oraz salę. Ostrzegła jednak, że Luke nie był przyjemny w obyciu odkąd doprowadzono go do stanu przytomności i powinna uważać na to, co mówi.
Pearl zrobiła się przerażona tym, co usłyszała, ale uznała, że nie da też sobie wejść na głowę temu człowiekowi, bo powinien być chociaż odrobinę wdzięczny za to, że ktoś pokusił się o to, aby mu pomóc, ale z drugiej strony wiedziała w jakim towarzystwie obracał się Luke, a u nich coś takiego jak wdzięczność nie istniało.
Nastolatka weszła do windy i nacisnęła guzik z cyfrą trzy, bo to tam miała szukać blondyna i patrzyła się jak metalowe drzwi się zasuwają. Po chwili szarpnęło i winda ruszyła do góry. Pearl przejrzała się przy okazji w wąskim lustrze, które było wbudowane w ściankę windy i odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Miała nadzieje, że wyglądała tak jak trzeba i mogła się tak pokazać Hemmingsowi. Sama nie wiedziała, dlaczego tak się tym przejmowała skoro normalnie nawet nie zamieniali ze sobą ani słowa. Przeczuwała, że jego nawet nie będzie obchodziło to, że ktoś go odwiedził i że już dawno nie był sobą, skoro nie miał przy sobie narkotyków, które mógł wziąć.
━━━━━ ♡ ━━━━━
Niepewnie zapukała do sali trzysta piętnaście, mając nadzieje, że blondyna nie zabrali na żadne badania czy coś w tym stylu, bo nie miała pojęcia, co by później zrobiła, gdyby faktycznie okazało się, że go nie ma. Nacisnęła później klamkę, a następnie wsunęła głowę do środka. Nastolatek leżał na szpitalnym łóżku, zupełnie znudzony i gdy zobaczył, że ktoś do niego przyszedł uniósł brew.
— Nie pomyliłaś przypadkiem sali? — zaśmiał się cicho, a jego głos zabrzmiał gburowato. Pearl poczuła jak przechodzą ją nieprzyjemne dreszcze na ten dźwięk. — Poczekaj, znam cię. Jesteś Pearl, prawda?
— Tak, to ja — przyznała szczerze i założyła kosmyk włosów za ucho. Nie wiedziała jak poprowadzić tę rozmowę, ale miała nadzieje, że się nie zbłaźni. Podeszła bliżej łóżka i zacisnęła swoje dłonie na ramie. — Pomyślałam, że zajrzę do ciebie i zobaczę jak się czujesz. To ja wtedy zadzwoniłam po karetkę — dodała, wyjaśniając skąd się w ogóle wzięła w szpitalu.
— Trzeba było mnie zostawić — mruknął i wzruszył ramionami w beznamiętny sposób. Pearl zauważyła, że jego wzrok był rozbiegany i bez przerwy zaciskał dłonie w pięści. Nie wiedziała czy właśnie tak się objawiał głód narkotykowy, ale blondyn na pewno nie był dla niej miły. W prawdzie nie oczekiwała, że byłoby inaczej, ale jakaś jej część łudziła się, że jednak może się myliła i Luke chociaż jej podziękuje. — Przez ciebie muszę tu teraz siedzieć i chcą mnie wysłać na jakieś rozmowy z psychologiem — dodał, prychając i pokręcił głową.
— To źle? — Uniosła brew, nie wiedząc co mogłaby innego powiedzieć w takiej sytuacji. Luke nie był miły i nie chciała dać tego po sobie poznać, ale zrobiło jej się przykro.
— Źle, bo nie mam zamiaru rozmawiać z jakąś starą babą o moim życiu — prychnął i przewrócił oczami. — Słuchaj, fajnie że przyszłaś i tak dalej, ale tak naprawdę nie wiem, po co to zrobiłaś, bo się w ogóle nie znamy i cię tu nie potrzebuje — dodał szczerze i zmierzył ją wzrokiem.
— Chciałam tylko sprawdzić co u ciebie i jak się trzymasz, ale widzę, że niepotrzebnie się fatygowałam — przyznała, wzdychając. — W takim razie życzę ci, abyś szybko wyszedł ze szpitala i wrócił do szkoły. Miłego dnia, Luke — dodała i odwróciła się na pięcie.
Usłyszała jak blondyn prycha znowu pod nosem i westchnęła tylko cicho, zamykając za sobą drzwi. Czuła się trochę zmieszana, ale z drugiej strony ta jej część, która myślała, że tak będzie, patrzyła się na nią z wyższością. Pearl odgoniła od siebie te myśli i pokręciła dyskretnie głową, zmierzając do windy. Miała tylko nadzieje, że zdąży na następny autobus do domu, bo nie chciała wracać na piechotę, a zależało jej na tym, aby wrócić przed młodszymi braćmi do domu. Musiała przygotować im coś na obiad, a później zająć się już lekcjami, bo następny szkolny dzień nie zapowiadał się zbyt kolorowo. Pomimo to starała się patrzeć na to wszystko przez różowe okulary. Taka już była i nic nie mogła na to poradzić.
━━━━━ ♡ ━━━━━
jak rozdział? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro