Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 → false hope

━━━━━ ♡ ━━━━━

𝗙𝗔𝗟𝗦𝗘 𝗛𝗢𝗣𝗘
CHAPTER TWENTY-FOUR

━━━━━ ♡ ━━━━━

Pearl spojrzała na braci, którzy zasypiali już w swoich łóżkach, a później zgasiła już światło w ich pokoju i wróciła do salonu, gdzie czekał na nią Adam. Przygotował już im dwie butelki piwa, ale szatynka odmówiła i usiadła w fotelu, otulając się kocem. Nie była w nastroju na picie, po tym co usłyszała od Ashtona w szkole i nie wiedziała czy zdawał sobie z tego sprawę, że tymi słowami wprawił ją w lekką paranoję, bo jej wyobraźnia podsuwała jej coraz to gorsze scenariusze, do czego Luke mógłby się posunąć, gdyby dalej odmawiała mu spotkań. Bo nadal to robiła, pomimo tego, że serce prosiło ją o to, aby dała mu kolejną szanse. I prosiło bez skutku, bo umysł nastolatki stanowczo jej tego zabraniał. 

— Jesteś jakaś nieobecna — Adam wrzucił sobie do ust popcorn i zaczął jeść, przeskakując przy okazji pomiędzy kanałami w TV. Pearl poczuła jego wzrok na sobie, a później westchnęła tylko ciężko. — Czyżby moja mała siostrzyczka miała problemy sercowe? — dodał i poruszył zabawnie brwiami. Pearl zaśmiała się pod nosem.

— Przykro mi, mój braciszku, ale nie tym razem. Moje problemy są wszystkimi problemami, ale na pewno nie sercowymi — powiedziała otwarcie i objęła się ramionami. — Pamiętasz jak wychodziłam do kina z takim jednym? Nazywał się Luke — dodała, postanawiając podzielić się z Adamem. Często rozmawiali o niej i o tym, co się działo w jej życiu, bo Pearl nie była zbyt wylewna, w przeciwieństwie do Adama, bo ten potrafił mówić o sobie nieco w żwyszy sposób, a już na pewno bardziej otwarty. 

— To ten, na którego Santana tak się wkurza ostatnio?

— Tak — westchnęła, a później spojrzała na Adama, który zaśmiał się pod nosem. — Co?

— Po prostu zastanawiam się, co trzeba zrobić, aby przechlapać sobie u Santany. Ona zniesie chyba wszystko. 

— Nie wszystko — Pokręciła głową, a później zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami. Taka już była, że kiedy się stresowała czy w jakiś inny sposób denerwowała, to nie miała co zrobić ze swoimi dłońmi i tylko wykręcała palce w najróżniejsze strony. — Bo widzisz... Luke... On jest... Jest uzależniony od narkotyków.

— Pearl...

— Nie, spokojnie, nie chcę powiedzieć ci czegoś na zasadzie, że ja też coś biorę. Nie. Absolutnie. Wiesz przecież jak się tym brzydzę — przyznała, a później założyła kosmyk włosów za ucho. — Po prostu... Chciałam mu pomóc, tak? Nie wiem, zrobić cokolwiek. Jedną małą rzecz. Ale on miał to gdzieś. Kiedy myślałam, że naprawdę mi zaufał, a co gorsza, że mu się spodobałam i jakoś pomogę mu się z tym uporać, wszystko zatoczyło koło, a on wrócił do narkotyków tak prędko, że ledwo zdążyłam mrugnąć. A potem przespał się z jakąś laską na imprezie i teraz nie daje mi spokoju, bo powiedziałam mu, że skoro tak stawia sprawę, to nie chce mieć z nim nic wspólnego — dodała, a jej mimika twarzy zmieniała się z każdym kolejnym słowem, które wypowiedziała. Wspołczucie przerodziło się w zdenerwowanie i złość, które odczuwała, bo jednak pomimo tego, że stresowała się wyjściem na bezuczuciową, to miała już dość tego, że to nie był pierwszy raz, kiedy ktoś perfidnie ją wykorzystywał. A każdy jednak miał swoje granice. Pearl nie chciała doprowadzić do tego, że do reszty zobojętnieje, ale właśnie takie sytuacje do tego prowadziły.

— Och, młoda — Adam pokręcił głową, a później skinął głową, aby usiadła obok niego na kanapie, więc przeniosła się tam i oparła swoją głowę o ramię brata. — Wiesz, że nie zbawisz całego świata? Choć byś nie wiem jak bardzo chciała. To niemożliwe. 

— Wiem, że nie. I nawet nie chce, ale... Chciałam dobrze. Każdy zasługuje na pomoc, przecież wiesz jak do tego podchodzę, Adam. Ale on... Luke był naprawdę oparty. Dalej jest. Z tym wyjątkiem, że teraz jego kolega powiedział mi, że uwziął się na spotkanie ze mną i powinnam uważać, aby nie znaleźć się z nim gdzieś sam na sam, bo zrobił się nieprzewidywalny. Dzisiaj wracałam ze szkoły nieco przerażona, że mógłby mnie śledzić. Nie wiem czy byłby do tego zdolny, ale pod wpływem narkotyków można robić różne głupie rzeczy, prawda? — dodała, wzdychając i tylko wzdrygnęła się na tę myśl. Wtedy dwie strony się w niej kłóciły. Ta, która poznała już za dobrze Hemmingsa i chciała uciekać od niego oraz ta, która jednak dalej chciała mu pomóc. Wiedziała jednak, że to przyniesie jej więcej bólu niż będzie to sobie w stanie wyobrazić, dlatego starała sobie wmówić, że to nie było warte zachodu. Bo nie było, prawda?

— Czasem ludzie nie wierzą, że zasługują na pomoc i przez to staczają się jeszcze bardziej, wiesz? — Adam spojrzał na nią, czując się trochę tak jakby to córka rozmawiała z ojcem, a nie brat z siostrą. Ze strony Pearl wyglądało to mniej więcej tak samo. Ale wtedy potrzebowała takiej rozmowy. Jak niczego innego. Aby to wszystko sobie poukładać z czyjąś pomocą. - I co ci z tego, że będziesz skakać wokół niego i prosić go, aby cię posłuchał, abyś w jakiś sposób mu pomogła, jeśli dla niego znaczy to tyle co nic? Teraz posiadanie dobrego serca wiąże się z tym, ze jednocześnie musisz mieć twardy tyłek, bo kiedy ludzie to wyczują, będą cię kopać na tyle długo i na tyle mocno, że w końcu nie będziesz mieć siły na to, aby się podnieść.

— Czyli dobrze zrobiłam, że nie dałam się już dłużej motać i odsunęłam się od niego? — spytała, drapiąc się po karku, po czym sięgnęła jednak po piwo, mając nadzieje, że nie będzie tego żałować. Niczego nie jadła od kilku godzin i bała się, że może się tym upić. A nie chciała, aby Adam później się z niej śmiał, że ma siostrę, która nie potrafi pić. 

— Bardzo dobrze. Nie możesz sama naprawić zła na tym świecie i jestem pewien, że nie dasz rady tego zrobić. Ale możesz próbować naprawiać małe rzeczy, aby jednak było nieco lepiej. Nie możesz jednak zapominać o tym, aby od czasu do czasu skupić sięna sobie. Bo jeśli tego nie zrobisz, to wkrótce będziesz żyć życiem każdego tylko nie swoim. A na to nie mogę ci pozwolić, siostrzyczko.

— Cieszę się, że cię mam, Adam. Wiesz?

— Wiem — zaśmiał się i poczochrał jej włosy, a ona tylko fuknęła i przewróciła oczami. Poczuła się nieco lepiej po tej rozmowie. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

jeszcze jeden i epilog! x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro